Prawda potwierdza naszą poczytalność

Obrazek użytkownika Aleksander Rybczyński
Idee

“Ważne jest ustalenie faktów” – z taką deklaracją przyleciał ponownie do Polski profesor Wiesław Binienda. Wraz z całym zespołem innych uczonych, cenionych w świecie nauki (ale nie cenionych w świecie medialnej i politycznej fikcji III RP) przystąpi do kolejnej uniwersyteckiej debaty, mającej na celu wyjaśnienie przebiegu katastrofy smoleńskiej. Ich umiejętność wydobywania faktów ze sterty, przemielonych przez rosyjskie buldożery i propagandową machinę góry kłamstw jest naszym jedynym orężem i sztandarem, pod którym możemy domagać się prawdy, a także ocalić naszą poczytalność i prawo do uczestniczenia w publicznym życiu.

Tak się bowiem zdarzyło, że ktokolwiek kwestionuje oficjalną narrację w tonie jedynych “apolitycznych, rzeczowych i obiektywnych” raportów generał Anodiny i Millera wpisywany jest na listę osób niesprawnych psychicznie. Mało tego: zostaje automatycznie zamknięty w getcie członków niebezpiecznej sekty, określanej mianem “religii smoleńskiej”. Sytuacja ta skłoniła mnie do kolejnego powrotu do wielkiego filmu Miloša Formana, opartego na powieści Kena Keseya “Lot nad kukułczym gniazdem”. Jak każde arcydzieło, film nie stracił nic ze swojej aktualności i siły przekazu. Tym razem zwróciłem uwagę na na scenę poufnej rozmowy lekarskiego konsylium na temat kondycji psychicznej głównego bohatera. Niemal jednogłośnie dochodzi ono do przekonania, że pacjent nie jest chory, tylko “bardzo niebezpieczny” i należy mu “pomóc”, przetrzymując dłużej w zakładzie.

Podobnie jest dzisiaj w “posmoleńskiej” Polsce. Wyznawców “religii smoleńskiej” separuje się wszelkimi dostępnymi sposobami od reszty społeczeństwa, starając się im wyperswadować dociekliwość i racjonalne myślenia. Wielka uniwersytecka debata naukowców o poważnym dorobku może zakłócić ten idylliczny obrazek zakładu pod specjalnym nadzorem dyspozycyjnych urzędników i dziennikarzy. Zorganizowane ostatnio na ulicy Czerskiej “konsylium” miało powstrzymać rwącą się lawinę prawdy, poruszoną patriotyzmem i pragnieniem prawdziwej wolności, ale przecież nie powstrzyma. Jesteśmy bowiem, jak mieszkańcy oblężonego miasta Zbigniewa Herberta:

“cmentarze rosną maleje liczba obrońców
ale obrona trwa i będzie trwała do końca

i jeśli Miasto padnie a ocaleje jeden
on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania
on będzie Miasto

patrzymy w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci
najgorszą ze wszystkich – twarz zdrady

i tylko sny nasze nie zostały upokorzone”

www.marszpolonia.com

Brak głosów

Komentarze

Witam: nikt wcześniej nie zabrał głosu - dziwne? Może i ma kolega rację, może i mają rację wszyscy wypowiadający się powyżej naukowcy... Tylko - prawdę udawadnia się nie teoriami a - dowodami. A tych - nadal brak...

Kolega Kaczyński już się "wystrzelał": pozostaje Mu trzymać fason... Pańskie cytowanie wiersza Herberta też nie udawadnia komukolwiek "twarzy zdrady": ten wiersz, póki co - tylko pomawia...
Fakty rozstrzygną kiedyś ten spór, producenta tak wielkiej ilości piany, bitej dla podtrzymania określonego nastroju w społeczeństwie...

Ja, póki co - czekam na obiecaną przez prokuraturę - ekspertyzę, której czasochłonność dawno temu zanegowałem jako "siedzący" i w praktycznej analityce chemicznej... Niech im się nie wydaje, że półroczny okres na wydanie takiej opinii - zamienią na "czas bliżej nieokreślony"

Krzysztof Kaznowski

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof Kaznowski

#332296