Willa i beza, czyli Sowieci nad Wisłą
Żałosne przekręty Kwaśniewskich w zestawieniu z ich równie żałosnymi wieloletnimi staraniami o to, żeby uchodzić za forpocztę europejskiej cywilizacji wśród ciemnych Polaczków - przypominają mi pewien obrazek, często wspominany przez świadków pierwszej sowieckiej okupacji Lwowa w 1939 r. Sowieccy oficerowie i urzędnicy pozwozili tam swoje rodziny, oczywiście osiedlając się w domach zabranych prawowitym właścicielom - a sowieckie kobiety oprócz domów przejmowały też garderoby. Świadkowie tamtych dni wspominają, jak idiotycznie wyglądały paradując w koszulach nocnych po mieście, do restauracji na przykład, w przekonaniu, że założyły wytworne suknie "polskich pań".
Zmierzam do tego, że azjatycka dzicz pozostanie azjatycką dziczą, choćby nie wiem jak się nakradła i choćby przejęła od prawowitych właścicieli wszystko, co materialnie jest do przejęcia. Choćby się nauczyła elegancko jeść bezę i nawet próbowała o tym pouczać innych myśląc, że NA TYM polega wyższa kultura, cywilizacja, Europa. Z gówna bicza nie ukręcisz, a uperfumowane cuchnie jeszcze gorzej.
Kwaśniewscy to w prostej linii spadkobiercy tych sowietów z 1939 roku, w sensie mentalnym, materialnym, politycznym, kulturowym, towarzyskim. Są w naszym kraju ciałem obcym, chociaż czują się zapewne jego właścicielami. Są szumowiną, chociaż czują się zapewne śmietanką.
Jest coś symbolicznego w tym mafijnym tekście negocjującej zakup willi za euro Jolanty K., że chce "buty w rozmiarze europejskim". Nie wie, bidulka, że jej ten rozmiar pasuje tak, jak sowieckim kobietom kradzione koszule nocne założone do opery.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 511 odsłon