Tusk filarem kasty próżniaczej

Obrazek użytkownika Roman Kowalczyk
Kraj

Dawno, dawno temu, za rządów SLD przed 2005 rokiem, Donald Tusk krytykował przywary władzy - korupcję, nepotyzm, arogancję, propagandę, biurokrację, wysokie podatki i bezrobocie. Polityków nazywał „próżniaczą kastą”. Rekomendował społeczeństwu lekarstwo, jakim miały być rządy Platformy Obywatelskiej. Po 6 latach rządów PO, a raczej osobistych rządów D. Tuska, można już pokusić się o wnioski. Nic z tamtych zapowiedzi nie zostało zrealizowane, ba, zjawiska niekorzystne i patologiczne uległy zwielokrotnieniu. Tempa nabrała emigracja, dramatycznie wzrosło zadłużenie. Afery sprawnie zamiatane są pod dywan. Przedrywinowy system nabrał rumieńców, stał się „bardziej”. PO przekształciła się w karykaturą partii obywatelskiej, systematycznie utrąca w Sejmie inicjatywy referendalne. Nastawiła się na konsumowanie politycznych fruktów w postaci posad, pensji, nagród i premii. Sam premier po oczyszczeniu partii z rywali został jej jedynowładcą (inna sprawa, że PO słabnie, więc Tusk staje się „coraz grubszą rybą w coraz mniejszym stawie” jak malowniczo i celnie w TV Republika zauważył ostatnio Rafał Ziemkiewicz).

Idą wybory, więc D. Tusk jął obiecywać a to krótsze kolejki do lekarzy, a to walkę z umowami śmieciowymi, a to darmowy podręcznik dla pierwszoklasistów. O obniżeniu podatków, które notabene wcześniej podniósł, szef Platformy ani się nie zająknął. A przecież co to za łaska dla rodziny jedna darmowa książka jak trzeba płacić zwiększony VAT na ubranka dziecięce czy żywność stanowiącą połowę domowego budżetu! Co to za oferta dla ledwo zipiących przedsiębiorców ozusowanie umów śmieciowych jak podatki i parapodatki nie pójdą w dół! Tusk wyspecjalizował się w stwarzaniu pozorów kompetencji i troski oraz hałaśliwym rozdawaniu fantów za pieniądze, które wcześniej wyjął podatnikom z kieszeni. Na progu 2014 roku gra tę samą melodię, tyle, że na konferencji prasowej przyozdobił ją twarzami nowych ministrów.

Nie jest dobrze z państwem polskim. Ogrom problemów i wyzwań (największe to zapaść demograficzna i bagno zadłużenia) wymaga od ludzi na wierzchołkach władzy solidnej wiedzy, mądrości, pracowitości, niezłomnej woli. Tymczasem rządzi nami człowiek leniwy i intelektualnie przeciętny, którego jedynym atutem pozwalającym mu utrzymywać się na powierzchni życia publicznego jest spryt. To Donald Tusk w październiku 2008 r. odmówił udostępnienia państwowego samolotu głowie państwa, gdy Prezydent L. Kaczyński chciał się udać na szczyt Unii Europejskiej do Brukseli. Nadzorując jako premier służby specjalne D. Tusk nie zapewnił bezpieczeństwa Prezydentowi L. Kaczyńskiemu i delegacji lecącej do Katynia 10 kwietnia 2010 r., zaś po katastrofie pod Smoleńskiem zgadzał się skwapliwie na propozycje rosyjskie. Z pieniędzy budżetowych przeznaczonych na finansowanie działalności partii politycznych kupował żonie sukienki po 5-6 tysięcy każda (sic!). Fatalne i karygodne przykłady można, niestety, mnożyć, ale i te przywołane mówią wystarczająco wiele o morale lidera Platformy oraz jego stosunku do ludzi, obowiązków, demokracji, państwa, polityki. D. Tusk, w młodości liberał wygłaszający płomienne mowy o uczciwości i skromności w polityce oraz o wolności i wolnym rynku, stał się wyzutym z idei i poglądów filarem kasty próżniaczej. Jego dalsze rządy - jak trafnie zauważyła prof. Jadwiga Staniszkis - są gwarancją gnicia polskiego państwa.

Brak głosów