Grzech zaniechania.

Obrazek użytkownika woj.slawek
Idee

Nie jestem teologiem, filozofem ani myślicielem, jestem zwykłym człowiekiem, który należy do wspólnoty chrześcijańskiej. Uczciwie mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem wierzącym, który stara się sumiennie wypełniać swoje obowiązki wynikające z przynależności do wspólnoty. Od dłuższego czasu nurtują mnie jednak dwa pytania, na które staram się sam znaleźć odpowiedź.
Pierwsze jest bardzo proste.
Czy chrześcijanin może negować nauki własnego Kościoła i czy tak samo może popierać osoby i rzeczy sprzeczne z nauką Kościoła?
Odpowiedz wiążę się z kilkoma tematami, które tylko po części poruszę.
Nie można być katolikiem i należeć do wspólnoty, którą jest nasza własna parafia, i jednocześnie negować choćby jedną z nauk Kościoła. Nie można poprawiać Boga, mówiąc, że teraz są inne czasy i Kościół powinien być nowoczesny i powinien się zmienić. Nie można dla własnej wygody mówić o tym, co według nas jest lepsze dla Kościoła. Bo to tylko pycha, arogancja i własna wygoda jest motorem tych zmian. Dla mnie, chrześcijanina, najważniejsze jest 10 przykazań, które mówią mi, czego ode mnie chce Bóg i jakie mam obowiązki. Obowiązki, które sam na siebie nałożyłem, kiedy przyjmowałem sakramenty. Tak samo jest śmieszne dziwaczne stwierdzenie „wierzący niepraktykujący”. To tak jak by ktoś powiedział „żyjący, ale nie oddychający”, czyli…
Kolejny aspekt odpowiedzi na moje pytanie dotyczy popierania przez nas chrześcijan ludzi, którzy jawnie określają się jako wrogowie Kościoła i walczą z nim. Tak samo czy możemy popierać tych, którzy chcą wprowadzać prawa sprzeczne tym wszystkim, co mówi Biblia , dziesięć przykazań, itd. Odpowiedź jest prosta. Nie można tego robić. Popierając wrogów, dajemy wyraźny sygnał, że utożsamiamy się z ich poglądami. Jeśli to robimy, to atakujemy własne „gniazdo”. Jest pewne przysłowie o ptaku który własne gniazdo kala... Osoba, która to robi, sama siebie wyklucza ze wspólnoty i nie powinna mieć żadnych pretensji, kiedy ktoś jej to powie.
Drugie pytanie dotyczy jeszcze ważniejszej sprawy.
Co powinien robić członek wspólnoty, kiedy atakowany jest jego Kościół, kiedy opluwa się jego pasterzy i gdy szydzi się z Boga. Nasuwa się od razu dalszy ciąg tego pytania: Czy może stać bezczynnie. Osoby, które chcą zniszczyć Kościół, podsuwają nam jeden z cytatów z Pisma Świętego mówiący o tym, że kiedy ktoś uderzy nas w jeden policzek, powinniśmy potulnie nadstawić drugi. Długo się nad tym zastanawiałem. Owszem, tak powiedział Jezus. Jednocześnie w drugim fragmencie Biblii wypędza On ze świątyni kupców .Własnoręcznie niszczy stragany i wyrzuca ich właścicieli. Dla mnie jest to jednoznaczny sygnał. Kiedy wymaga tego sytuacja, brońmy własnych poglądów, Kościoła, własnej wspólnoty, swojego pasterza. Nie dajmy się zakrzyczeć, ani zastraszyć. Mamy do tego prawo i korzystajmy z tego. Prawo do wolności wyznania. Nie dajmy się zniszczyć. Walczmy z wszelkiego typu atakami na naszą wspólnotę. Róbmy to, aby nie popełnić grzechu. Grzechu zaniechania. Bo czym jest bierność w obliczu zagrożenia?
Artykuł ukazał się w kwartalniku Myśl Praska.
Link:
http://warszawa.prawicarzeczypospolitej.org/index.php?option=com_content&view=article&id=158:mysl-praska-numer-11-warszawska-prawica-rzeczypospolitej&catid=7:warszawa&Itemid=123

Brak głosów

Komentarze

Ja mam takie swoje przekazanie,

Zawsze z Bogiem,nigdy przeciw Bogu.
I już nie mam żadnych dylematów ze strony wiary.
A gdy przyjdzie taka potrzeba,to stanę w szeregu by bronić
Boga i wiary,i pokaże swoje kredo.
Bo chociaż jestem nie doskonałym,to w moim sercu jest miejsce dla Pana Boga.

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
-1
#352880