Armia z dwoma plusami, czyli opowiastka tragikomiczna

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Kraj

W znanej mi nazbyt dobrze „Rzeczpospolitej” ukazał się bardzo krytyczny tekst na tematy wojskowe podpisany nazwiskiem pewnego „historyka i polityka”. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że podającym się za autora jest „druga osoba w państwie” tj. marszałek Komorowski. A sprowadzanym w tekście do parteru minister obrony Klich. Stała się więc rzecz niebywała, jeden z najważniejszych polityków PO zmieszał z błotem jednego z najważniejszych ministrów rządu PO.

Czym Klich Komorowskiemu podpadł?

Minister Klich twierdzi, że mimo ruiny budżetu MON przeprowadzi plan „profesjonalizacji” armii, tj. wojska zawodowego. Oświadcza, że poboru w Polsce nie będzie. A Bronek mu tak: „Nie ma dziś większego sensu podejmowanie prób ratowania „modelu” kosztem poświęceń, opóźnień czy redukcji zaplanowanych zmian.”

Minister ON zamierza przenosić dowództwa rodzajów sił zbrojnych w odległe miejsca Polski i stworzyć nowe stanowisko szefa obrony. A Marszałek poucza ministra: „należy zaniechać zakładanej kosztownej idei przenoszenia dowództw centralnych z Warszawy i rozrzucania ich po innych dużych miastach.” I wskazuje Klichowi: „Konieczna jest także rezygnacja z niefortunnego zamiaru powołania jeszcze jednego centralnego organu dowodzenia w postaci szefa obrony, który miałby być w istocie głównodowodzącym siłami zbrojnymi czasu pokoju.” Wytyka szefowi MON  - "W kontekście naszego członkostwa w NATO, to nie tylko pomysł archaiczny, ale rodzący dodatkowe i zbyteczne koszty." I dobija go: „Nie mówiąc już o tym, że stoi on w sprzeczności z zasadą cywilnej kontroli nad siłami zbrojnymi.” Minister Klich nie tylko archaiczny jest, ale i w demokrację godzi. Toż cywilna kontrola nad wojskiem to w demokracji świętość.

MON nie tak dawno szczyciło się opracowaniem strategii na rzecz operacji zagranicznych. A Komorowski – „Przyjęta niedawno przez rząd strategia udziału sił zbrojnych w operacjach międzynarodowych nie wytrzymała próby, na jaką wystawił ją światowy kryzys.” Minister Klich kilka razy podkreślał, że zrezygnuje z misji „bez znaczenia”, na Bliskim Wschodzie, a będzie wzmacniał naszą obecność w Afgansitanie, co jest zgodne z polskim interesem narodowym. Tymczasem „druga osoba w państwie” wali tak: „Należałoby natomiast zminimalizować obecność militarną w Afganistanie, gdzie nie mamy i nie będziemy mieli interesów narodowych, a koszty operacji ponosimy zapewne w stopniu wyższym niż w Iraku, jeżeli nawet nie w 100 %.” I zaleca: „Należy rozważyć ponownie czy warto rezygnować z misji na Bliskim Wschodzie, ważnych dla gospodarczych interesów Polski oraz refundowanych ze środków ONZ.” Dotąd wydawało się, że afgańska ekspedycja ma pełne poparcie partii rządzącej, a tu taka śmiała krytyka. To się w Pentagonie ucieszą. 

Marszałek sejmu krytykuje też „”praktykę przyjmowania atrakcyjnych >podarków< w postaci np. czołgów czy samolotów poprzedniej generacji”. Rzeczywiście F-16 jest IV generacji, a wchodzący teraz na uzbrojenie F-35 to V generacja. No i czołgi Leopard też podarek cokolwiek zleżały. Jednak chcąc być zgodnym z prawdą trzeba powiedzieć, że te "podarki" pochodzą z czasów, gdy to Komorowski, a nie Klich był szefem MON.

Marszałek wytyka ministrowi obrony, że nie potrafi korzystać ze środków unijnych, które według niego „stwarzają możliwość jednoczesnej realizacji planu operacyjnego przygotowania obszaru kraju do celów obronnych bez konieczności angażowania budżetu państwa.” Ale: „Korzystanie z tej pomocy wymaga jednak bliższej współpracy MON z Ministrem Infrastruktury i Ministrem Rozwoju Regionalnego.” A tego jak widać MON nie robi.

Tekst jest okraszony licznymi smakowitymi przypowieściami. Bronek mówi – „mam nadzieję, że Ministerstwo Obrony Narodowej nie będzie się jedynie ograniczać do czysto reakcyjnej polityki minimalizacji strat i niczym żona Lota trwożnie spoglądać przez ramię na płonącą Sodomę.” Klich w roli trwożliwej, żony Lota, a ta płonąca Gomora to może MON?

Omawiając system kierowania i dowodzenia wojskiem zauważa: „Napoleon zwykł mawiać, że >armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana<.” Na czele MON jest Klich, a najwyższym wojskowym szef SG WP gen. Gągor. Który z nich jest „baranem”? Chyba, że wg Komorowskiego armia to barany, ale pod wodzą lwów?

Marszałek z Platformy przewiduje koniec ministra powołanego przez Platformę. Kończy swoją krytykę takMarek Aureliusz namawiał, by każdą rzecz wykonywać >jakby była ostatnią w naszym życiu<.” Nie ulega wątpliwości, że z takim założeniem powinien minister Klich przystąpić do wykonywania zaleceń marszałka Komorowskiego.

Pojawia siętylko pytanie: jaką strategię w dziedzinie obrony narodowej realizuje partia rządząca? Rządu,  czy ciągnącego w inną stronę marszałka Komorowskiego?

Komorowski ogłosił na łamach „Rzepki”, że nadeszła „pora wyciągnąć negatywne wnioski (wydawało mi się, że należy wyciągać wnioski pozytywne) z decyzji politycznych podejmowanych przez kolejne rządy i kolejnych prezydentów, działających na zasadzie: kto da więcej, kto więcej żołnierzy wyśle na antypody świata.’ i należy poprawić „wieloletni plan transformacji sił zbrojnych („Siły Zbrojne RP 2018+Plus”)”.

A skoro już jest + i plus, czyli dwa plusy, (Klich i Komorowski?) to oznacza, że Polska ma armię z dwoma plusami. Zapewne oba dodatnie, jak by powiedział zwolennik ruchu Libertas, „zuch Lech”, to wg wierszyka Komorowskiego.

W czasie stanu wojennego krążyły dowcipy o milicjantach.

Patrol dwaj milicjanci i pies. Mija ich jakiś ponury, zagrabiony przechodzień i coś pod nosem mruczy.

Jeden z milicjantów zaczyna gorączkowo obmacywać brzuch psa.

Drugi – co ty wyprawiasz?

Pierwszy – nie słyszałeś co ten gość powiedział?

Nie.

Powiedział: o idzie pies z dwoma ch... i.

Na użytek tej opowieści niech będzie - z dwoma plusami.

Brak głosów

Komentarze

Tak, to kolejna polska tragedia, armia wyrywana, targana przez wyjątkowo nieudacznymi, ale zadowolonymi z siebie uzurpatorami.
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#20641