Brednie poobiednie

Obrazek użytkownika Politykierski
Sport

Warto przeczytać wywiad z naszym ministrem sportu Adamem Gierszem (http://biznes.onet.pl/istnieje-ryzyko-ukrytych-wad-na-stadionie-narodowy,18493,4512708,3000016,10,1,news-detal).
Ma znamienny tytuł - "Istnieje ryzyko ukrytych wad na Stadionie Narodowym". W języku polityki i propagandy oznacza to ni mniej ni więcej - są wady, powoli przyzwyczajajmy ludzi puszczając od czasu do czasu informacje o "ryzyku ukrytych wad".
Ale nie o tym chciałem.
Otóż pan Giersz wysuwa kilka dziwnych teorii związanych z Ero 2012:

- Ile Polska zarobi na Euro 2012?

- Bezpośrednie korzyści z praw marketingowych, telewizyjnych, sprzedaży biletów są przychodem UEFA i piłkarskich federacji, w tym PZPN. Kraj organizujący turniej ma korzyści przede wszystkim ze światowej promocji. Turniej będzie transmitowany na cały świat. Uwaga całej Europy i całego sportowego świata będzie skupiona na Polsce. Będą pokazywane cztery polskie miasta, w których rozgrywane będą mecze Euro 2012. To jest ogromna wartość dla Polski. Od nas zależy jak tę szansę wykorzystamy. Drugą bardziej namacalną wartością, będzie dodatkowy napływ turystów do Polski na czas trwania turnieju.

- Jakie są szacunki?

- Szacujemy, że podczas trzech tygodni trwania Euro 2012 do Polski przyjedzie dodatkowo około miliona zagranicznych turystów.

No to policzmy - w sumie ma być 31 meczy, czyli u nas ok. 15. Stadiony mają 58, 43,43 i 41 tys. miejsc. Dla ułatwienia liczenia przyjmuję, że 45 tys. Ta liczba pomnożona przez 15 to 675 tys. osób. Z tego - jak powiedział niedawno prezes spółki Euro 2012 - ok. 80 proc. będą to kibice krajowi. Tak więc zagranicznych będzie ok. 135 tys. Każdy z nich przyjedzie z 7 dzieci? Chyba te dane o milionie turystów zagranicznych są równie prawdziwe, jak inne gadki o "zielonej wyspie". Mało tego - śmiem twierdzić, że w czasie mistrzostw jakaś część "normalnych" turystów zagranicznych będzie omijać nasz kraj szerokim łukiem w obawie przed kłopotami komunikacyjnymi i ze znalezieniem wolnego miejsca w hotelu.
A co do "pokazywania czterech polskich miast" - kiedy będą pokazywane? W czasie transmisji? Przed czy po? Przecież przed i po transmisji w tv pokazywane są rozmowy w studiu i tak się dzieje na całym świecie. Kiedy te miasta będą pokazywane?
Kolejna sprawa - 3 lata temu mistrzostwa odbyły się w Szwajcarii i Austrii. Proszę wymienić miasta, w których odbywały się rozgrywki... Wie ktoś? Chyba jakiś zagorzały kibic. A ten z kolei przyjeżdża na mecz i piwo i niewiele więcej go interesuje. Nie zwiedzanie kościołów czy zabytków, nie przesiadywanie w ekskluzywnych restauracjach. Obejrzeć mecz i potem pójść do najbliższej, taniej knajpy na piwo... Na pewno nie jest to rodzinka z dziećmi złakniona pójścia wieczorem do filharmonii.
Więc absolutnie nie zgadzam się z tezą, że przyjedzie milion, że bardzo na tym zyskamy. A za te bodaj 5 mld zł (ponad 1 mld USD) można było naprawdę zareklamować nasz kraj, choćby wysyłając każdemu obywatelowi w Europie (a przynajmniej rodzinie) - atrakcyjny folder.

Kolejny cytat:

- Liczymy również na tzw. efekt barceloński. W 1992 roku po organizacji igrzysk olimpijskich Barcelona stała się bardzo popularną destynacją turystyczną. My liczymy na podobny efekt po zakończenie Euro 2012. Mamy nadzieję, że kibice, którzy do nas przyjadą oglądać mecze, powrócą po jakimś czasie ze znajomymi i rodzinami, bo stwierdzą, że Polska to atrakcyjny kraj. Według naszych szacunków po mistrzostwach roczny napływ turystów zwiększy się o około 500 tysięcy. Przyrost ten złoży się na zwiększenie przychodów z turystyki międzynarodowej w Polsce w latach 2013-2020 o 4,2 mld zł.

Dlaczego p. Giersz powołuje się na Barcelonę, w dodtku - po Olimpiadzie, na którą jedzie inny rodzaj kibiców niż na piłkarskie mecze? Dlaczego nie pisze nic o bliższych nam miastach, które jakoś po mistrzostwach i olimpiadach nie odnotowały wielkiego boomu turystycznego. Świetnym przykładem jest Portugalia, gdzie więcej ludzi chyba jeździ na pielgrzymki, niż turystycznie, skuszona byłymi mistrzostwami Europy.

- Całkowita wartość inwestycji związanych z przygotowaniami do Euro 2012 wynosi 95 mld złotych.

Z tego większość na kredyt. Cieszę się z nowych dróg, ale samych odsetek od zadłużenia mamy już do zapłaty ponad 30 mld zł rocznie. Ja też potrafię nabrać kredytów, kupić 2 auta, świetny dom z ogrodem, a moje wnuki niech się martwią...
Także dalsza część tekstu świadczy o oderwaniu pana ministra od rzeczywistości... Jaki premier, taki minister...

Brak głosów