Bo tam jest Polska

Obrazek użytkownika Ł-H
Historia

„Kochany Tatusiu, idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle siły, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem też moim jest iść, gdy mam dość sił, a wojska braknie ciągle dla oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle, ile trzeba było. Jerzy”.

Taki list zostawił przed wyjściem z domu 14-letni harcerz Jurek Bitschan, syn komendantki lwowskiej Legii Kobiet. Kilka godzin później już nie żył - padł przeszyty ukraińskimi kulami podczas walk na Cmentarzu Łyczakowskim.

1 listopada 1918 r. Ukraińcy, wspierani przez obecnych jeszcze w Galicji zaborców - Austriaków, opanowali Lwów. Polacy przystąpili do walki. Po stronie polskiej był niecały batalion wojska, konspiracyjna Polska Organizacja Wojskowa i członkowie Związku Wojskowych Polaków z armii austriackiej. Po stronie ukraińskiej - 10 tys. żołnierzy.

Jedną czwartą polskich obrońców stanowiły dzieci. Było ich 1421 - najmłodsze miały po 10 lat.

W zaciętych walkach udało się odzyskać część miasta. 20 listopada z Przemyśla dotarła do Lwowa odsiecz - 1200 żołnierzy pod dowództwem ppłk. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Połączonymi siłami Polacy oswobodzili miasto. 22 listopada Lwów był wolny. W walkach zginęło 439 osób, w tym 109 uczniów szkół średnich, 79 studentów i kilkunastu uczniów szkół podstawowych.
Lwowskie Orlęta.

Kilka lat temu tygodnik "Niedziela" zamieścił przejmujący artykuł o starej kobiecie, która co dzień przychodzi na Cmentarz Lwowskich Orląt.
Na pytanie, dlaczego, odpowiedziała:
Bo tutaj jest Polska.

Brak głosów