Dziennikarze z cojones. Pytania do redaktora Jankego
Dla niezorientowanych: to w związku z wpisem, w którym red. Janke najwyraźniej marzy o ujrzeniu cojones Palikota i Schetyny
Bieżysz przodem? - Czy jako pasterz? lub jako wyjątek? W trzecim wypadku jest się zbiegiem... Pierwsze pytanie sumienia.
Czyś szczery? czy aktor tylko? Zastępca? czy też sam zastępowany? - Możeś na ostatek tylko naśladowcą aktora?... Drugie pytanie sumienia.
Czy się przyglądasz? lub sam ręki przykładasz? lub odwracasz oczy i precz się usuwasz?... Trzecie pytanie sumienia.
(Nietzsche, Zmierzch bożyszcz)
I
Jeżeli oczekujemy od naszych polityków cojones, czy mamy prawo oczekiwać tego samego od naszych dziennikarzy?
A jeżeli tak, kto wśród Pańskich kolegów po fachu świeci, by tak rzec, przykładem? Można prosić o konkretne nazwiska?
Ja mogę wymienić całkiem sporo, ale niestety głównie wśród krajów sąsiadujących z Polską.
I przed prawie wszystkimi z tych nazwisk można już dzisiaj dodać świętej pamięci. Tak jak na przykład na tej liście. Jest długa, prawda?
Najwspanialsza postać wśród nich nie musiała wcale nosić spodni. Miała na imię Anna.
Nie mam jednak zamiaru ograniczać się do zagranicznych wzorów. Mówi Panu coś np. nazwisko Jarosław Ziętara?
II
Żeby jednak nie było, że za dziennikarzy z cojones uważam wyłącznie dziennikarzy zamordowanych, są w Polsce również dziennikarze żywi, którym charakteru na pewno nie odmówiłbym. Pierwszym nazwiskiem, które przychodzi mi do głowy, jest redaktor Tomasz Sakiewicz i kilku jego redakcyjnych kolegów.
Pan, Panie Igorze, na pewno wie, dlaczego właśnie oni. Napisał Pan w zeszłym roku artykuł Gorący sezon "Gazety Polskiej". To był dobry tekst. To był ważny tekst. To był tekst, który powinien być jak najczęściej przypominany, co zresztą niniejszym czynię. Nie będę go nawet streszczał; tych, którzy go jeszcze nie znają, zachęcam po prostu do kliknięcia w link i starannej lektury.
Bardzo chciałbym móc coś takiego powiedzieć o Pana tekstach z ostatnich miesięcy, ale niestety - choć spędzam wręcz zbyt dużo czasu czytając polskie portale i gazety - mam trudności ze znalezieniem przykładu. Bez żadnego sarkazmu: naprawdę przykro mi z tego powodu.
Ale właśnie dlatego, że kiedyś napisał Pan tamten artykuł, ja z kolei piszę ten wpis. Polemiką ze zwykłymi cynglami - z red. red. Żakowskim, Orlińskim, Władyką, Janickim, Smoleńskim, Wrońskim, Lisem, Olejnik, Kuźniarem, Wiśniewską, Passentem, Slezakiem, Krzysztofem Skórzyńskim czy innym Jarosławem Kurskim - nie zawracałbym nawet sobie głowy.
Zgodzi się Pan jednak chyba, że napisanie jednego takiego tekstu ani znoszenie podszczypywań Władyki z Janickim nie jest, proszę wybaczyć, szczególnym dowodem posiadania cojones - zwłaszcza w porównaniu z tym, co taki redaktor Sakiewicz z kolegami musi przechodzić z podziwu godną regularnością? Albo w porównaniu z tym, co spotkało dziennikarzy, o których pisałem wcześniej? Czy słowem cojones nie powinien Pan się posługiwać z "pewną taką nieśmiałością"?
III
Specjalnie nie będę pytał o politykę i media po Smoleńsku. Ograniczę się do tego, co było przed.
Jak wygląda życie dziennikarskie i polityczne w kraju, w którym posowieckie służby potrafią niewygodnego dziennikarza oskarżyć po własnej prowokacji, wparować do domu, skonfiskować wszystkie kopie kończonej właśnie książki, zaszczuć, doprowadzić do próby samobójczej, a już po tejże próbie - swoją ulubioną metodą wbić gwóźdź w oponę - wie Pan, o kim mówię, prawda? On tym razem miał szczęście (szczęście?), ale ile już osób zginęło po 1989 w podobny sposób? Mówi coś Panu na przykład ten fragment?
Za winnego tragedii uznano kierowcę Waleriana Pańki, który został skazany na karę więzienia z warunkowym jej zawieszeniem. Wkrótce potem... zmarł. Prokuratura kategorycznie stwierdziła, że to był tylko wypadek. Nie zwrócono uwagi na cały szereg "dziwnych" zdarzeń z nim związanych. Nikt nie sprawdził nawet zeznań świadków (w tym żony Waleriana Pańki, Urszuli), którzy mówili o wybuchu tuż przed samym zderzeniem obu aut. Miejsce katastrofy zostało przeszukane niedokładnie. Kilka dni po wypadku w pobliżu znaleziono dwie reklamówki z rzeczami z roztrzaskanego auta. Wszystko wskazuje na to, że zostały one pozostawione na miejscu zdarzenia. Nikogo nie zainteresował fakt, że Pańko w ostatnich miesiącach życia otrzymywał anonimy ani że włamano się do jego mieszkania. Nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że prof. Pańko w ostatnich miesiącach życia, kiedy już jako prezes NIKu zajmował się największymi aferami, po prostu czegoś się bał. Jego żona Urszula opowiedziała w jednym z wywiadów, że mąż wyznał jej: "Uleńka, ja za dużo wiem." Wiedza ta prawdopodobnie go zabiła. W tym samym wypadku zginął także Janusz Zaporowski - szef Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu. WPROST napisał, że dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce wypadku utonęło dwa lata później na rybach. W bardzo płytkiej wodzie. Zginął też człowiek robiący ekspertyzę wypadku. Zniknął policyjny raport z miejsca wypadku a także klucz do służbowego sejfu profesora. Kiedy już został odnaleziony, okazało się, że sejf jest pusty.
Pamięta Pan, kto był następnym prezesem NIK-u? Czy jemu przypadkiem później też się coś dziwnego nie stało... ale przepraszam, o tym miałem nie pisać. Pamięta Pan, w jaki sposób zginął były prezes Głównego Urzędu Ceł? Jeden z ministrów sportu? Komendant Główny Policji? Gdzie, w jakim stanie są śledztwa we wszystkich tych sprawach? To jest "względnie normalny kraj" czy gangsterska republika poradziecka? Pamięta Pan, jak na długo przed czarną erą kaczymu najwybitniejsi przedstawiciele "Polski jasnej" przyznawali się do lęku przed własnymi służbami? A jeden z byłych prezydentów wprost oskarżył część środowiska dziennikarskiego o bycie narzędziem w rękach tychże służb - i wcale to nie był prezydent Kaczyński, przeciwnie wręcz nawet, pamięta Pan? Pamięta Pan np., jak owe służby użyły ludzi niesłusznie zwanych dziennikarzami do zniszczenia jednego z wicemarszałków Sejmu lub ministra obrony? Albo jak podobni "dziennikarze" tuż przed czołobitnym wywiadem z Urbanem gnoili jednego z założycieli KOR-u uzyskanymi od więziennego esbeka "informacjami", że ten opozycjonista karmił psy strażników szynką z zagranicznych paczek? (dla tych, którzy tego nie znali: przeczytajcie, warto!) Pamięta Pan, na jakich zasadach uzyskały koncesje wszystkie działające obecnie ogólnopolskie stacje radiowe? Pamięta Pan, za czyje pieniądze założono obie główne prywatne telewizje?
Która z gazet przeprowadziła porządne śledztwo w sprawie... powiedzmy, śmierci Grzegorza Michniewicza? Dlaczego tego tematu nikt nie ruszy? Nikt nie próbuje wyjaśnić?
Co trzeźwiejsi publicyści oskarżali polskich historyków o konformizm, ponieważ z niewyjaśnionych względów do dziś nie mamy całościowych biografii najważniejszych graczy najnowszej historii - powiedzmy Geremka, Kuronia, Wałęsy (tu jeden młody magister się odważył, ale wiadomo, co się wtedy rozpętało)... Słuszna racja, ale ile zrobili dziennikarze? Jakie białe plamy zbadali? Przeczytam kiedyś pełny, reportażowy portret... no, powiedzmy Aleksandra Kwaśniewskiego - z tłem rodzinnym sięgającym przed 1956 rok?
Ilu z ciągle aktywnych polskich dziennikarzy radiowych i telewizyjnych pierwsze papiery na wykonywanie zawodu dostawało jeszcze od ludzi Kiszczaka lub poprzedników? Szczerzy wierzy Pan, że tacy ludzie rozumieją pojęcie niezależności? Jakich następców dziennikarze tego typu sobie wychowują?
To jest naprawdę bardzo wyrywkowa lista pytań. Mógłbym ją ciągnąć znacznie dłużej.
IV
Jeśli gdzieś popełniłem kłamstwo, nadużycie albo koloryzuję - proszę mi je wytknąć.
A jeżeli nie popełniłem: czy do uprawiania prawdziwego dziennikarstwa w takim kraju nie trzeba byłoby mieć cojones jak berety - tak samo jak prawdziwej polityki? I czy bez takiego prawdziwego dziennikarstwa w takim kraju ma szanse istnieć jakiekolwiek normalne życie społeczne i polityczne?
Czy jest Pan pewien - tak uczciwie - że prawdziwe dziennikarstwo Pan uprawia? Czy wystarczy zostać zwolnionym z TOK FM, żeby poczuć się kolegą po fachu Politkowskiej czy Ziętary?
Czy prawdziwe dziennikarstwo w ogóle uprawia w ostatnich miesiącach gazeta, w której Pan pracuje?
***************************
Zapytam raz jeszcze:
Czy się przyglądasz? lub sam ręki przykładasz? lub odwracasz oczy i precz się usuwasz?
***************************
PS. A tak z czystej ciekawości i niezależnie od głównego tekstu - kto, Pana zdaniem, na poniższej liście jest pozbawiony charakteru: Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Zbigniew Romaszewski, Zbigniew Ziobro, Joachim Brudziński, Ryszard Legutko, Zyta Gilowska, Ryszard Terlecki, Jacek Kurski, Jerzy Polaczek? Który/a z nich nie jest w stanie wykrztusić z siebie nic poza tak, Panie Prezesie? W każdym z wyżej wymienionych wypadków byłaby to dla mnie dość zdumiewająca informacja, przyjmuję jednak, że zna Pan tych wszystkich ludzi nieskończenie lepiej niż ja.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3614 odsłon
Komentarze
Czepcu - jeszcze raz moje uznanie za ten tekst
25 Sierpnia, 2010 - 10:52
Złapałeś Jankego i resztę bandy za to, co mają zamiast cojones. Zachęcałem do czytania Ciebie u siebie na S24. Niech to się wyryje ludziom w mózgownicach, a podskakiwaczom pod dziennikarstwo w sumieniach. Na odpowiedź Igora jakoś bym nie liczył.
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Re: Czepcu - jeszcze raz moje uznanie za ten tekst
25 Sierpnia, 2010 - 11:13
bardzo dobry tekst. By ułatwić adresatowi dotarcie do niego został umieszczony na blogu redakcyjnym w s24.
Kapitalny tekst
25 Sierpnia, 2010 - 23:15
panu Jankemu już dawno ktoś powinien zadać podobne pytania.A swoją drogą ciekaw jestem czy raczy odpowiedzieć na twoje pytania.WĄTPIĘ.
czepiec
26 Sierpnia, 2010 - 00:24
Bardzo dobry tekst. IJ mógłby być zamieniony na wiele nazwisk polskich dziennikarzy. Co ja zresztą piszę. W Polsce nie ma wielu dziennikarzy - jest kilku zaledwie.
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
świetny text
26 Sierpnia, 2010 - 01:38
nic dodać nic ująć. aja myślę o tym biednym panu Michniewiczu, który się niby powiesił.