W imię pieniędzy – MIROSŁAW USIDUS o służeniu Google’a i Facebooka cenzorom, dyktatorom i zamordystom

Obrazek użytkownika Andy-aandy
Nazwa serwisu: 
sdp.pl
Cytat: 

Uprawiające cenzorską samowolkę w Polsce globalne platformy są jednocześnie posłusznymi fagasami rządów domagających się wycinania politycznie niewygodnych treści. Można by powiedzieć, że Google i Facebook są konsekwentne – walczą z gwarantowaną przez polskie prawo wolnością słowa tak samo jak… w krajach walczących z wolnością słowa. Po prostu zawsze są przeciw wolności słowa. Ja to jednak nazwę hipokryzją, bo u nas cenzurują w imię mętnych „wartości” a gdzie indziej  dla kasy, by interes się kręcił.

 

Monsanto, firma agrochemiczna, która zyskała nieco kontrowersyjną sławę za sprawą pestycydów stosowanych w rolnictwie i GMO, nie tylko włożyła w ostatnich latach wiele wysiłku w dyskredytowanie śledztw dziennikarskich w mediach, ale też dobrze płaciła Google’owi za tłumienie niewygodnych materiałów w wyszukiwarce.

 

   Carey Gillam, dziennikarka firmy Reuters, kilka lat temu napisała wiele artykułów o skutkach zdrowotnych stosowania produktów Monsanto. W ramach „zarządzania kryzysem” firma nie tylko publikowała w mediach artykuły podważające ustalenia dziennikarki, ale jak twierdzi „The Guardian” zapłaciła Google’owi sporo pieniędzy za promowanie w wyszukiwarce linków do materiałów, które kwestionują ustalenia Gillam. Niby to ciągle owo „zarządzanie kryzysem komunikacyjnym”, ale pozostaje nieprzyjemne wrażenie, że ludzie oczekujący obiektywnych wyników wyszukiwania w Internecie zostali zmanipulowani. I Google wziął za to forsę.

(...)

Google zrobi dla was wszystko, cenzorzy i dyktatorzy

 

Piękną historią obłudy i lawiranctwa jest historia Google w Chinach. Wyszukiwarkowy potentat operując w tym kraju przestrzegał chińskiej polityki cenzury w Internecie, znanej pod hasłem „The Great Firewall of China” do marca 2010 roku. Wyniki wyszukiwania na Google.cn były filtrowane, aby nie zawierały wyników postrzeganych jako szkodliwe dla Chińskiej Republiki Ludowej. Google tłumaczył, że cenzura jest konieczna, aby powstrzymać rząd chiński przed całkowitym zablokowaniem Google’a, co miało wcześniej już miejsce w 2002 roku. Narracja Google’a była trochę jak tłumaczenia komunistów zainstalowanych przez ZSRR po II wojnie w Polsce – „lepiej, że my was uciskamy, niż mieliby to robić bezpośrednio Sowieci”.

Wielu chińskich użytkowników Internetu jednak nie doceniało tego niesłychanego „poświęcenia” Google’a i krytykowali „nie czyniącą zła” wyszukiwarkę za współpracę z chińskim rządem w represjonowaniu obywateli ChRL, szczególnie tych, którzy sprzeciwiają się rządowi i opowiadają się za prawami człowieka. (...)

O podwójnych standardach należącego do Google YouTube można by długo. Przypomnijmy kilka najbardziej charakterystycznych historii. We wrześniu 2007 r. YouTube na żądanie władz egipskich zablokował konto egipskiego działacza Waela Abbasa, który zamieścił tam nagrania wideo na temat brutalności policji, nieprawidłowości w wyborach i antyrządowych demonstracji pod rządami reżimu Mubaraka. Wkrótce potem jego konto zostało przywrócone. Ale nie każdy miał takie szczęście

Zwłaszcza, że niedemokratyczne rządy miały prosty bat na łase na odsłony i dochody platformy. (...)

Nie nienawiść do religii, lecz nienawiść do wolności

 

   A teraz pomyślmy o pewnym kraju nad Wisłą, w którym, według niektórych opinii, zagrożona jest demokracja i praworządność, a który walczy z Google’m i Facebookiem o to, by platformy przestrzegały wolności słowa, gwarantowanej przez jego Konstytucję. Gdy YouTube wycina filmy z wypowiedziami przedstawicieli Kościoła i komentatorów na temat LGBT, to, czy robi coś dokładnie przeciwnego do swojej posłusznej islamskim duchownym polityki w Pakistanie, czy też może jest konsekwentne? I tu i tam jest przeciw wolności.

I w dodatku jego działania na obszarze Polski są, przynajmniej wedle mojej opinii, niezgodne z prawem. Pisałem niedawno o procesie wytoczonym Facebookowi przez Macieja Świrskiego. (...)

Prawdziwą przyczyną jest więc tak naprawdę to, że Google, właściciel YouTube, ma całkowicie gdzieś wolność, liczy się tylko z siłą i pieniędzmi. A jedynym dylematem, jaki przeżywa, jest szukanie skutecznego sposobu ukrycia faktu, że wolność nie ma dla tych hipokrytów żadnego znaczenia. A ponieważ ma pieniądze, może zapłacić za ukrywanie tego faktu. Na szczęście coraz słabiej mu to idzie.

Mirosław Usidus

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)