ŚMIERĆ FRAJEROM 13 X 2019

Obrazek użytkownika wilre
Nazwa serwisu: 
szkoła nawigatorów
Cytat: 

 niemal cały Boży dzień spędziłam wczoraj na nurzącej pracy w jednej z podkrakowskich komisji wyborczych (wróciłam o 3 nad ranem). Wyjeżdżając z domu, także dla dodania sobie otuchy, wrzuciłam jeszcze tę krótką notkę o urodzinach sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza, za której przeczytanie i skomentowanie wszystkim serdecznie dziękuję. Myślę, że suplika zawarta w tytule jest nadal aktualna, bo niewesołe refleksje naszły mnie po zakończeniu tych nieszczęsnych wyborów...

Frekwencja, jak na ostatnie lata, była wyjątkowo duża: w naszej komisji nieco ponad 61 %. Ale jak na wiejski obwód, wyniki PiS-u były słabe: 47 %, a więc nieco tylko wyższe od podanej rano przybliżonej średniej krajowej. Na drugim miejscu, akurat poniżej średniej krajowej, znalazła się KO, ale na trzecim, z niewiele niższym wynikiem, było SLD z przyległościami. Ponad 10 % miał też PSL (co akurat w tym obwodzie nie dziwi), Konfederacja dobiła prawie do 8 %.

O wiele gorzej wyglądały wybory do senatu, gdzie przeciwko Markowi Pękowi z PiS startował niejaki Janusz Lucjan Bergieł z SLD, niegdysiejszy senator, o bogatej przeszłości komuszej od lat niemal dziecięcych, którego ciemne sprawki domowe (ponoć żona jako worek bokserski) zostały wyczyszczone w sieci, więc tylko taki biogram pozostał (nie licząc Wiki): https://www.wnp.pl/parlamentarny/osoba/janusz-bargiel,195912.html

Tenże Bargieł przegrał z Markiem Pękiem dosłownie o kilkadziesiąt głosów (chyba 465 : 518, lub coś koło tego). A wśród głosujących wcale nie przeważali ludzie starsi, tylko 20 - 40 - latkowie! Tak się właśnie komuna odrodza i jak Wańka Wstańka  podnosi! 

Teraz coś o absurdach pracy w komisji, czyli nigdy więcej frajerstwa. 

Abstrahując od zarobków, które dla członka, biorąc pod uwagę czas szkoleń i pracę w dniu wyborów, dają przeciętnie 12 - 15 zł za godzinę, wyjątkowo bezsensowna była zasada, wprowadzona nie wiadomo kiedy i przez kogo, że cały czas w lokalu wyborczym musi przebywać 2/3 członków komisji. Chyba po to, by zmęczeni bezczynnością, znudzeni siedzeniem w ciasnym pomieszczeniu, z krótkimi przerwami w czasie 15 godzin otwarcia lokali, nie mogli już z taką uwagą zajmować się sprawą najważniejszą, czyli szybkim i poprawnym liczeniem głosów. Do tego jeszcze stosy papierów, protokołów w kilku kopiach, żeby potem utknąć przed zatkanym łączem internetowym albo zawieszonym systemem. Ale to jeszcze nic. Bo dzisiaj rano, szukając informacji o wynikach wyborów w Małopolsce, znalazłam taką oto informację: https://gazetakrakowska.pl/wybory-parlamentarne-2019-wyniki-do-senatu-w-malopolsce-pis-bedzie-miec-co-najmniej-6-senatorow/ar/c1-14500209

Chodzi mi zwłaszcza o wyniki z okręgów 32 i 33, czyli samego Krakowa, które do dzisiaj rano nie spłynęły z zadnej obwodowej komisji wyborczej! Zero, null!

Jak to jest możliwe, jeśli komisje nie mogły zakończyć obrad i wywiesić wyników, jeśli nie przekazały ich drogą elektroniczną do odpowiedniej komisji okręgowej??? A z Krakowa zero informacji!!! Z pozostałych komisji obwodowych też tylko mniej niż 50 % podanych wyników... 

Czy to nie jest ilustracja do spiskowej teorii o twórczym podchodzeniu do liczenia głosów na etapie przetwarzania elektronicznego? Ze względów procesowych zastrzegam z góry, że ja tylko pytam.

Osobną sprawą jest jeszcze kwestia podziału obowiązków między urzędnikami wyborczymi, a członkami komisji wyborczych, dostępem do uprawnionego do przyjmowania i "wklepywania" wyników wyborów informatyka, które pewnie w różnych gminach wyglądało różnie, u nas akurat fatalnie. Co z pewnością nie przyspieszało ogłaszania wyników wyborów. Ale to mniejszy problem. Najbardziej bulwersujące było jednak to moje poranne odkrycie, czyli zerowa informacja o wynikach wyborów w Krakowie. Zaznaczam, że liczba członków komisji była proporcjonalna do liczby mieszkańców danego obwodu, więc czas liczenia głosów powinien być podobny, może nieco dłuższy w tych liczniejszych. Ale nie kilkunastogodzinny!

Zniesmaczona tymi spostrzeżeniami, postanowiłam sobie nigdy więcej nie brać udziału w tej paranoi. Nawet mimo wielu ciekawych obserwacji socjologiczno - obyczajowych. 

Śmierć frajerom! Szkoda mojego czasu i nerwów, nie mówiąc o kacu moralnym, bo się dałam głupio wykorzystać.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)