W sprawie Smoleńska BOR nie ma sobie nic do zarzucenia i działało w pełni rzetelnie.

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

- twierdzi w wywiadzie dla Rze-py gen. Marian Janicki, rozmawia Piotr Nisztor

Szef BOR: Nie podam się do dymisji

Na lotnisku Siewiernyj zarówno na premiera jak i prezydenta czekali funkcjonariusze BOR - zapewnia po raz kolejny w wywiadzie dla "Rz" gen. Marian Janicki, szef BOR. - Zrobiliśmy wszystko co do nas należało, albo nawet więcej. Jestem w tej sprawie spokojny

Z zeznań funkcjonariuszy BOR ujawnionych przez media wynika, że na lotnisku w Smoleńsku ani na premiera, ani prezydenta nie czekał żaden funkcjonariusz biura. Czy podtrzymuje pan swoją wersję, że jednak znajdowało się tam dwóch borowców?

Gen. Marian Janicki, szef BOR: Zarówno podczas jednej, jak i drugiej wizyty na lotnisku na delegacje czekali funkcjonariusze BOR.

Jakie zadanie mieli wykonywać?

Nadzorować realizację działań podjętych przez rosyjską Federalną Służbę Ochrony (FSO), określonych na poprzedzających wizytę przygotowaniach.

Dlaczego grupa, która pojechała do Rosji na rekonesans a także ochraniała podczas obydwu wizyt cmentarz w Katyniu, nie wiedziała, że jej koledzy są na lotnisku?

Funkcjonariusze BOR znajdujący się w Katyniu o szczegółach katastrofy dowiedzieli się właśnie od swego kolegi z lotniska.

Jednak Cezary K., szef grupy rekonesansowej, zeznał, że pierwszą informację o tragedii otrzymał od przedstawiciela FSB o imieniu Jurij.

Nie znam treści zeznań i trudno mi się do tego odnosić. Być może prokurator przesłuchujący Cezarego nie zadał mu wprost pytania na ten temat. Zresztą wszelkie ustalenia w sprawie zabezpieczenia wizyty prezydenta dokonywał osobiście płk Jarosław Florczak (zginął w katastrofie – red.). To w jego kompetencji było przygotowanie i nadzór całości zabezpieczenia w Smoleńsku. Wiedziałem o wszystkich ustaleniach poczynionych przez Jarka. (...)

http://www.rp.pl/artykul/549455-Nie-zamierzam-podac-sie-do-dymisji.html

Brak głosów