SP - LPC w krainie bezpieczni(a)ków

Obrazek użytkownika wilre
Artykuł

 

SP-LPC latające drzwi od stodoły

Zanim nasz, długo wyczekiwany, narodowy bohater zdążył odebrać obiecany medal z rąk pana prezydenta, pojawiły się wątpliwości i niespodziewane przeszkody. A dokładnie, to wątpliwości się mnożą a przeszkody piętrzą. Ale od czegóż mamy państwo. Polskie państwo, które działa, i do tego bardzo sprawnie. O czym się ludzie małej wiary mogli przekonać 10 kwietnia ubiegłego roku. Cała zaś reszta, której nie przekonały aż dwa raporty o wyłącznej i niepodważalnej winie wojskowych pilotów - mogła zobaczyć pierwszego listopada na lotnisku Okęcie, jak lądują prawdziwe ,,debeściaki", a do tego bez kół.

Nieprzypadkowo połączyłem te dwa wydarzenia, bo wbrew lansowanej teorii i propagandowej otoczce, rozpędzony niedawno 36 SPLT nie był, niestety, całym złem polskiego lotnictwa ani najgorszym przykładem łamania procedur.

Przypadek kapitana Wrony odsłonił, być może, wierzchołek góry lodowej. Góry ignorancji, brawury i grania ludzkim życiem.
Byłby zapewne, kapitan Wrona, idealnym i wymarzonym, przez lud pracujący miast i wsi, kandydatem na bohatera. Byłby już po pierwszych przymiarkach do pomnika i kilku sesjach u portrecistów, gdyby nie kilka drobiazgów.

Pierwszy to taki, że LOT nie ma specjalisty od public relations. Co w dzisiejszych czasach jest rzeczą podstawową. Bez tego żaden rząd, nie tylko nie utrzyma władzy, ale niczego nie zbuduje. Na papierze.
A cóż dopiero taka firma jak przewoźnik lotniczy, do tego narodowy.
Więc brak specjalisty od PR poskutkował tym, że kapitan Wrona powiedział za dużo. Dużo za dużo.
A do tego w kilku wersjach.
Później wydała się sprawa specjalistów Boeinga, sprowadzonych z Seattle nie wiadomo po co.
Aż po dzisiejszy ,,njuz", że nagrań z cockpitu, z rejestratora CVR, nie da się w Polsce odczytać. I zrobią to, nie wiedzieć czemu, Niemcy. A przecież wiadomo, conajmniej od 10.04.2010 roku, że najlepsi i bezstronni specjaliści od badania wszelkich tego typu urządzeń znajdują się w Moskwie. A pułkownik Klich ( znowu kolejny łącznik z nieszczęsnym tupolewem), ma nawet numery prywatnych telefonów do specjalistów MAK-u. I odwrotnie.
Wracając do owego rejestratora - CVR - rozmów w kabinie, który zapisuje, jak twierdzą specjaliści, cyfrowo(jakby istniał jeszcze na świecie jakiś analogowy standard zapisu). I w związku z tym musi nasza kolejna ,,czarna skrzynka", z kolejnego samolotu, pojechać za granicę.

    Mam zupełnie inną teorię na temat wyprawy ,,czarnej skrzynki" do Braunschweigu.
Jest to teoria, która jednocześnie jest dowodem na to, że państwo działa, że zdało egzamin, po raz kolejny. Również ,,system zadziałał" - jak podsumował twarde lądowanie Boeinga 767 pan prezydent.
A w drugim zdaniu - pan Bronisław Komorowski - mianował bohaterem kapitana Wronę i szczerze mu pogratulował. I ta nominacja i te gratulacje miały miejsce 1 listopada, zaraz po szczęśliwym zakończeniu dramatycznego lotu z Newark.
   Już samo ustalenie początku dramatu sprawia wielkie trudności, wszystkim dosłownie ,,bohaterom" dramatu. Wersja sprzed kilku godzin mówi o ,,kilku sekundach po starcie". Gdy jeszcze wczoraj było to ,,pół godziny po starcie".
Również ,,autonomiczną decyzję " kapitana Wrony o kontynuowaniu lotu z uszkodzonym centralnym układem hydraulicznym (CHS) należy włożyć między bajki.

    Ale najważniejszy i zupełnie zagadkowym pozostaje fakt braku podstawowej wiedzy kapitana Wrony oraz drugiego pilota J. Szwarca, zaraz po tym jak na panelu EICAS zamigotała kontrolka w kolorze amber : LOW pump pressure, a następnie, w wyniku wycieku glikolu i przegrzania pompy : OVERHEAT.

    System jest potrójny, autonomiczny i zdublowany. Awaria któregokolwiek powoduje przełączenie na drugi, włączony ,,równolegle" - automatycznie lub ręcznie. Kiedy zawiedzie główny generator zasilania (5kVA), w samolocie B767 zainstalowano system RAT (Ram Air Turbine) - turbinę powietrzną wysuwaną z kadłuba na zewnątrz samolotu, z własnym, autonomicznym generatorem zasilania.
Schemat blokowy oraz sposób postępowania w razie awarii systemu, lub jego fragmentu pokazany jest tutaj:http://www.smartcockpit.com/data/pdfs/plane/boeing/b767/instructor/B767_Hydraulics.pdf
Są instrukcje Boeinga klarowne i czytelne, nawet dla techników w Hanoi, gdzie ponoć był, całkiem niedawno, naprawiany - nasz samolot z żurawiem. Podobnie jak w Newark, tuż przed wylotem.
Wygląda więc na to, że świeżo upieczony bohater sam doprowadził do wyłączenia jednego systemu (CHS), i ani on ani drugi pilot nie potrafili przełączyć na drugi system równoległy, ani też uruchomić systemu RAT. Jedynie doskonałe opanowanie sztuki pilotażu, oraz brak bocznego wiatru, pozwoliły uniknąć katastrofy.

    Więc kiedy pan prezydent, autor słów o polskich lotnikach, co ,,na drzwiach od stodoły polecą", będzie wręczał medale albo ordery bohaterskiej załodze lotu 016 - nagrane w cockpicie rozmowy będą ,,w drodze", do Bulu. Wrócą wtedy, kiedy będzie ich pora. Te w Moskwie leżą drugi rok i dobrze jest. Zatem podniosłej atmosfery w Namiestnikowskim Pałacu nic nie zakłóci. Będą ordery, uściski i kwiaty. Będą przemówienia, podziękowania i wielkie słowa. Całe morze wielkich słów. Chyba nawet Atlantyk.

 Ciekawe, czy zagłuszą jedno proste i chyba naiwne pytanie.

Co z ,,tamtymi"? Pilotami, skrzynkami, wrakiem tupolewa....

P.S. W trakcie pisania powyższego tekstu lot L003 z Okęcia do Chicago, po przełożeniu godziny odlotu z 16.30 na 18.00, odleciał ostatecznie do ... hangaru. Kolejna próba została podjęta dzisiaj(7.11.2011r.) ale na stronie PLL ,,LOT" o tym ani słowa.
Brak głosów