Sołdokraci
Większość „oficerów-arystokratów” WSI urodziła się w przysłowiowej Komborni. Sołdatokraci nie wychowywali się wśród książek i nie mieli szansy na pobieranie prywatnych lekcji. Ich rodziciele wpoili im kardynalne przekonanie o konieczności oderwania się od miejsca urodzenia i to za wszelką cenę. – pisze Leszek Pietrzak
Sołdokraci
Był ciężki pochmurny dzień. Taki sam o jak ten, o którym Sergiusz Piasecki napisał przed laty, że był taki „jak sumienie faszysty, jak zamiary polskiego pana, jak polityka angielskiego ministra…”. Przed oblicze Komisji Weryfikacyjnej przy ul. Koszykowej 82 przybył pułkownik P. pragnący wysłuchania niczym spragniony wędrowiec wody na pustyni. Jednak od pierwszej chwili jego przybycia dało się zauważyć, coś niezwykłego, coś, co było znacznie silniejsze od zwyczajnej tęsknoty za sfinalizowaniem procesu własnej weryfikacji. Można było odnieść wrażenie, że pewność siebie, jaką zademonstrował ów oficer, każe mu niechybnie samemu przystąpić do weryfikowania czteroosobowego zespołu roboczego Komisji Weryfikacyjnej. Owa pewność siebie wyrażała się w mowie, zachowaniu, gestach a nawet w wyglądzie zewnętrznym. Szczególną uwagę członków komisji zwrócił noszony przez oficera sygnet z godłem WSI, rozmiarów nie mniejszych niż sygnety rodowe królów i książąt polskich. Był to pierwszy zewnętrzny znak, że w istocie członkowie Komisji Weryfikacyjnej mają do czynienia z „arystokracją WSI” (choć zapewne bardziej stosownym słowem byłby tu neologizm odsyłający do przeszłości rozmówcy – „sołdatokracja”).
Przebrnąwszy przez gąszcz niezbędnych formalności, weryfikatorzy zaczęli prowadzić wysłuchanie przybyłego „oficera-arystokraty” zadając mu zgodnie z obowiązującą procedurą szczegółowe pytania odnośnie przebiegu jego służby. Jednak w miarę rozwoju sytuacji wysłuchanie to, coraz bardziej przeradzało się w monolog ogniskujący coraz większe emocje. Sołdatokrata kwestionował dosłownie wszystko – począwszy od przepisów regulujących działanie Komisji, po zasadność zasiadywania w niej poszczególnych jej członków oraz ich ustawowe kompetencje. Gdy poruszono kwestię działań sprzecznych z prawem lub łamiących prawo, „oficer-arystokrata” wyraźnie poirytowany, gromkim głosem wyraził swoje stanowcze oburzenie. Bo czym jest prawo?. Jakiś wewnętrzny głos zdawał się mówić: „prawo w tym kraju, to my – oficerowie WSI”. Wnet na stół komisji posypały się rzucone przez sołdatokratę sterty różnorakich dyplomów, zaświadczeń, okolicznościowych podziękowań, różnych wersji własnego życiorysu i pism do wysokich urzędów, apelujących o powagę i rozsądek w sprawach WSI. Wszystko to było wspierane pełnym superlatywów komentarzem o własnych zaletach. Monolog sołdatokraty trwał długo. Znacznie dłużej niż opowieści „prostego ludu WSI”, który podczas wysłuchań przez Komisję Weryfikacyjną zachowywał się niekiedy jak średniowieczni katarzy na widok legata papieskiego.(...)
http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=65841
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 288 odsłon