Samotny badacz katastrofy smoleńskiej

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Glenn Jørgensen to współczesny renesansowy inżynier. Od niedawna znane są wyniki jego analiz katastrofy smoleńskiej przeczące wnioskom raportu MAK. Reporterzy „Naszego Dziennika” poznali w Danii naukowca, wynalazcę, biznesmena i pilota w jednej osobie.

Nad sprawą katastrofy pracował pół roku po około godzinę dziennie. Tyle potrzebował, by wyrobić sobie zdanie w kwestii zgodności raportu MAK z prawami fizyki. I zaprezentować własne wyjaśnienie tego, co się stało. To niewiele, biorąc pod uwagę, że działająca piętnaście miesięcy komisja Millera nie stworzyła żadnego naukowego modelu ostatniej fazy lotu Tu-154M. Przyjrzyjmy się zatem pierwszemu rozwiązaniu tego problemu i jego autorowi.

Umówiliśmy się w Roskilde. Miasto leży 30 km na zachód od Kopenhagi, znane jest z muzeum wikingów i festiwalu muzyki nowoczesnej. Nam jednak chodzi o małe lotnisko, uzupełniające dla wielkiego kopenhaskiego portu Kastrup. Tu bazują samoloty prywatne, powietrzne taksówki, maszyny sportowe i turystyczne, działają szkoły pilotażu i spadochroniarstwa. Jørgensen postanowił zacząć od praktycznej ilustracji omawianych problemów podczas lotu nad okolicami. Odbywamy krótką wycieczkę trzydziestoletnią Cessną 172, podczas której zwraca uwagę na zachowanie samolotu podczas pewnych manewrów. Co tak naprawdę dzieje się z maszyną, gdy ta wykonuje zakręt i jak do niego dochodzi? Gdzie i jakie siły powodują, że jednocześnie przechyla się?

Analiza oparta na matematyce

Już na ziemni nasz rozmówca też trzyma w ręku model samolotu używany do szkolenia pilotów. I pokazuje, co się mogło dziać z polskim tupolewem 10 kwietnia 2010 roku. Analiza Duńczyka to przede wszystkim matematyka i obliczenia. Pokazuje nam całe strony równań różniczkowych opisujących siły działające na samolot i jego ruch.

– One nie są wcale takie trudne. Każdy student na kierunku związanym z aerodynamiką je zna – wyjaśnia i pokazuje stertę podręczników akademickich na ten temat. Grube książki po duńsku i po angielsku nie są tylko rekwizytem. Podczas rozmowy widać, że styl pracy Jørgensena to nieustanna konfrontacja teorii i praktyki. Ma bardzo porządne wykształcenie i doświadczenie akademickie. Żeby się o tym przekonać, odwiedziliśmy jego Alma Mater, Duński Uniwersytet Techniczny (DTU).

W Danii nie ma uczelni technicznej specjalizującej się w lotnictwie czy technice lotniczej. Ale aerodynamika, zarówno teoretyczno-obliczeniowa, jak i praktyczna są na bardzo wysokim poziomie. – Praktycznym zastosowaniem naszych badań są najczęściej elektrownie wiatrowe i podobne konstrukcje, przede wszystkim morskie i nadbrzeżne – mówi dr Knud Meyer.

Prowadzi eksperymentalne laboratorium testowania pojazdów zasilanych wiatrem. Wielkie wiatraki przypominają żagle, a samochody, które konstruują studenci w ramach prac dyplomowych, mają wymyślne aerodynamiczne kształty. Pomysłowe rozwiązania pozwalają na przykład na jazdę prosto pod wiatr bez żadnego dodatkowego zasilania (o ile wiatr jest wystarczająco duży).

Żeby powietrze odpowiednio opływało części tych wehikułów albo, przeciwnie, uderzało w skrzydła wprawiało je w ruch i działając jako napęd projektowanie ich kształtów trwa miesiącami. Do pomocy są skomplikowane tunele aerodynamiczne ze specjalnymi kamerami pozwalającymi obserwację ruchu strug powietrza w zderzeniu z przeszkodą. – Wbrew pozorom, aerodynamika wiatraka jest bardziej skomplikowana niż samolotu. Ale ostatecznie z punktu widzenia fizyki nie ma znaczenia, czy powietrze leci, a konstrukcja stoi w miejscu, czy też powietrze stoi, a konstrukcja lata. Oboma procesami rządzą te same prawa – dodaje Meyer, pokazując kolejny wiatrowy wynalazek zaprojektowany na DTU.

Uczelnia jest jedyną politechniką w Danii. Ma prawie dwustuletnią tradycję i duży prestiż. W rankingach wyższych szkół technicznych zajmuje stale pierwsze miejsce wśród krajów skandynawskich i utrzymuje się w pierwszej dziesiątce wśród wszystkich ośrodków europejskich. Robi wrażenie rozmach jej kampusu położonego w Lyngby, kilkanaście kilometrów od Kopenhagi. Uczelnia przeniosła się tu w latach 70. XX wieku, gdy w zabytkowych gmachach stolicy brakowało już miejsca na laboratoria i sale wykładowe.

Dr Meyer to kolega Jørgensena ze studiów. Razem przygotowywali pracę magisterską o turbulencjach w rurociągach z ropą naftową. Teraz wykłada w Instytucie Mechaniki Płynów. Płyny to w naukach ścisłych i ciecze, i gazy. Zajmują się także mechaniką lotów. Teraz Meyer wykłada i prowadzi badania naukowe. Instytut nie prowadzi bliższej współpracy z żadną polską uczelnią, ale studiuje tu grupa Polaków. Jørgensen przez pewien czas pracował na DTU jako asystent, do dziś utrzymuje zresztą kontakty z uczelnią, ale już jako partner zewnętrzny.

– Mój ojciec był biznesmenem i ja też od zawsze chciałem być samodzielny – wyjaśnia. Działalność jego firmy Xtern Udvikling (dosł. rozwój) można by określić jako wynalazki na zamówienie. Małe, częściowo rodzinne przedsiębiorstwo, nie produkuje niczego samo, ale sprzedaje pomysły i projekty, często nadzoruje ich wdrożenie u większych podmiotów. Klienci potrzebują koncepcji, warunków do jej dopracowania i stworzenia prototypu. Tak jak Meyer pisze kolejne publikacje, Jørgensen rejestruje patenty. Oficjalnie głównym obszarem jego działalności są konstrukcje wiatrowe, ale to tylko początek.

Kiedy już gotowe są kilkudziesięciotonowe skrzydła do olbrzymiego wiatraka, trzeba je jakoś precyzyjnie zawiesić na maszcie i to w niesprzyjających warunkach (wiatr, dookoła morze). I Jørgensen wymyślił specjalny zestaw do mocowania skrzydeł, tak żeby wisiały idealnie symetrycznie i ich środek masy znajdował się na osi obrotu; w przeciwnym wypadku wibracje zniszczyłyby konstrukcję. Firma ma też osiągnięcia w dziedzinie optoelektroniki, a ostatnio testuje specjalne urządzenie do… usuwania piegów. Jak mówi, okazuje się, że w aparaturze medycznej można wykorzystać doświadczenia z zupełnie odległych specjalizacji, konkretnie budowli podwodnych, którymi zajmował się przy okazji udziału w projekcie morskiej platformy.

Katastrofą smoleńską zainteresował się przypadkiem(...)

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/55607,samotny-badacz-katastrofy-smolenskiej.html

Brak głosów

Komentarze

Czego nie wiemy? Rozmowa z nż. pil. Glennem Jørgensenem

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/55592,czego-nie-wiemy.html

Ursa Minor

Vote up!
0
Vote down!
0

Ursa Minor

#416084

gość z drogi

z "naszdziennik,pl/polska-kraj/55592,cz..."

 

"Czy zgodziłby się Pan przekazać swoje obliczenia polskiej prokuraturze? Działa przy niej zespół biegłych, którzy mają wydać kompleksową opinię."

pozdr z 10

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#416086