Przed egzekucją, nie godząc się na zawiązanie oczu, miała powiedzieć swoim oprawcom: „Sami je sobie zawiążcie”. Nie miała 23 lat

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Kazimiera Garbowska z domu Gutkowska ps. „Wdowa” przeżyła hekatombę ukraińskich mordów na Wołyniu, jako sanitariuszka uczestniczyła w obronie przed bandami UPA Huty Stepańskiej, przeszła cały szlak bojowy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, by w Lublinie zginąć rozstrzelana przez komunistów jako jeden z żołnierzy wyklętych.

Przed egzekucją, nie godząc się na zawiązanie oczu, miała powiedzieć swoim oprawcom: „Sami je sobie zawiążcie”. Nie miała 23 lat.

– Losy Kazimiery Garbowskiej są bardzo znamienne dla żołnierzy 27. Wołyńskiej DP AK – mówi Zofia Leszczyńska, kustosz pamięci narodowej, historyk badający m.in. zbrodnie sądowe w pierwszych latach komunistycznej władzy.

– Przeszli prawdziwe piekło na Wołyniu, przedzierali się pod niemieckim ostrzałem przez poleskie bagna, krwawo walcząc, wyzwolili szereg miast na Lubelszczyźnie, a po zdradzieckim rozbrojeniu byli przez sowieckie władze bezwzględnie eliminowani: mordowani lub wywożeni na Syberię, sądzeni i skazywani przez „polskie” i sowieckie sądy doraźne. To nie przypadek, że jednym z dwóch pierwszych straconych na Zamku w Lublinie w wyniku zbrodniczych wyroków sądowych w listopadzie 1944 r. był Stanisław Gadzała ps. „Marzec”, żołnierz 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK – dodaje historyk.
Piękna i odważna

– Ciocia, jak wiem z rodzinnych relacji, zawsze była bardzo odważna, miała, jak to się mówi, charakter, jak coś postanowiła, trudno ją było od tego odwieść – mówi Lidia Gutkowska-Dziwak, bratanica Kazimiery Garbowskiej, która od lat usiłuje odtworzyć koleje jej tragicznego losu.

Informacje zebrane przez Lidię Gutkowską-Dziwak na temat jej cioci są dość fragmentaryczne.

Z jej ustaleń wynika, że od najmłodszych lat Kazimiera była bardzo zdolna, energiczna i aktywna. Po ukończeniu siedmiu klas szkoły powszechnej w Hucie Stepańskiej zamierzała nadal uczyć się, aby zostać przedszkolanką. Należała do Związku Strzelczyń, ukończyła kurs sanitarny. W 1942 r. wyszła za mąż za Edwarda Garbowskiego. Cieszyła się mężem zaledwie pół roku. Zginął zamordowany przez Ukraińców. To dlatego przez cały swój szlak bojowy nosiła pseudonim „Wdowa”.

Do partyzantki wstąpiła po spaleniu przez bandy UPA jej rodzinnej wsi – Siedliska, koło Huty Stepańskiej. Ukraińcy „oczyścili” w ten sposób cały rejon wokół Huty, w której schronili się pozostali przy życiu Polacy. W takich okolicznościach 22 lipca 1943 r. w Perespie k. Wydymera powstał polski oddział partyzancki utworzony przez „Bombę”, w którym Kazia od początku służyła jako sanitariuszka.

Brała udział w akcjach zbrojnych, opiekowała się rannymi, doglądała chorych na tyfus, który dziesiątkował wtedy oddziały partyzanckie. W końcu sama zaraziła się tą chorobą, lecz po wyleczeniu powróciła do lasu. W lutym 1944 r. oddział „Bomby” – samego kpt. Kochańskiego wcześniej Sowieci podstępnie porwali i osadzili na Łubiance – został włączony do I batalionu 45. pułku 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Kazia jako sanitariuszka przeszła cały jej szlak bojowy aż do rozbrojenia 26 lipca 1944 r. w Skrobowie k. Lubartowa.

Śmiertelnie niebezpieczna misja (...)

http://naszdziennik.pl/mysl/30831,nie-zasluzyla-na-taka-smierc.html

Brak głosów