Polscy żołnierze wystawieni na odstrzał?

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Polskie wojsko rezygnuje ze szkoleń dla żołnierzy służących w Afganistanie. Nie będą oni przechodzić kursów obsługi Rosomaków, podstawowego wyposażenia polskiego kontyngentu na misji NATO.

Rosomaki w Afganistanie

Jak mówią żołnierze służący w Afganistanie, Rosomaki do podstawowy sprzęt zapewniający im bezpieczeństwo podczas misji. – Zajmujemy się głównie patrolowaniem okolicy, dlatego w Rosomakach spędzamy 70–80 procent czasu, gdy prowadzimy jakieś operacje – mówi „Rzeczpospolitej” oficer, który służył w Iraku i Afganistanie.

Ekspert wojskowy Janusz Walczak, obecny na polskich misjach, dodaje, że wojskowi mają jak najlepsze zdanie o Rosomakach. - Są też zgodni co do tego, że ofiar byłoby znacznie więcej, gdyby nie te transportery – zaznacza. Żołnierze podkreślają, że w związku z tym szkolenia dla załóg obsługujących transportery (dowódca, kierowca i celowniczy) są bardzo ważne, bowiem załoga odpowiada nie tylko za bezpieczeństwo swoje, ale również za transportowanych żołnierzy. Czasem w Rosomaku poza bazę wyjeżdża 11 wojskowych.

Mimo znaczenia Rosomaków dla polskiego kontyngentu wojsko postanowiło zaoszczędzić pieniądze na szkoleniach. Dowództwo Wojsk Lądowych przestało wysyłać żołnierzy na kursy, które od 2005 r. organizuje producent Rosomaków – Wojskowe Zakłady Mechaniczne (WZM) w Siemianowicach Śląskich. Podczas szkoleń żołnierze mieli okazję ćwiczyć na symulatorach oraz poligonie, pod okiem doskonale przygotowanych instruktorów. Wojskowi mogli również poznać szczegóły dotyczące budowy Rosomaków już na etapie ich produkcji. Przez pięć lat w szkoleniach takich uczestniczyło około 4,5 tysiąca żołnierzy.

W styczniu MON zrezygnował ze współpracy z zakładami w Siemianowicach. Dowództwo pionu szkolenia Wojsk Lądowych doszło do wniosku, że armia poradzi sobie sama. Żołnierze będą się uczyć obsługi Rosomaka tylko w wojskowych ośrodkach szkoleniowych w Poznaniu i Ostródzie. - Racjonalizacja nakładów finansowych – tak zapytany o zmiany argumentuje ppłk Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy dowództwa Wojsk Lądowych. Dzięki rezygnacji ze szkoleń w WZM armia zaoszczędzi ok. 3 milionów złotych rocznie. To zaledwie promil 25-miliardowego budżetu MON.

Jak tłumaczy w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Andrzej Kiński, redaktor naczelny miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa", armia może jednak wyjść na zmianach gorzej finansowo. – Podejrzewam, że jeśli wojsko będzie chciało zbudować ośrodek szkolenia tak profesjonalny jak w Siemianowicach, to niestety będzie też musiało sporo w to zainwestować. Kupić m.in. symulatory z prawdziwego zdarzenia – podkreśla. Wojsko uważa jednak, że ma odpowiedni sprzęt i ludzi do szkolenia na Rosomakach.

Jednak wojskowi, którzy szkolenia takie mają przeprowadzać, nie są takimi optymistami. – Na kolanie napisano program szkolenia i kazano nam go wykonać – ujawniają „Rz”. – Najgorsze jest to, że mamy wyszkolić żołnierzy, którzy teraz jadą do Afganistanu. A jeśli coś się stanie? Przecież to my będziemy za to odpowiedzialni – mówią rozmówcy „Rz”.

http://www.fronda.pl/news/czytaj/wystawieni_na_odstrzal

Brak głosów