O bezsensie „demokracji chrześcijańskiej”. Druga śmierć Sillonu

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Horror moralno-obyczajowej rewolucji „od góry” w Republice Francuskiej, która weszła w swoje kolejne – acz chyba jeszcze nie „najwyższe”, bo któż to może wiedzieć – stadium od czasu objęcia władzy przez prezydenta – socjalistę, i która obecnie kulminuje w uchwaleniu ustawy o „homomałżeństwach”, ma jeszcze jeden aspekt, który zdaje się umykać uwadze komentatorów niemających szerszej perspektywy historycznej i doktrynalnej. Jeżeli jednak uwzględnimy tę właśnie perspektywę, to będziemy mogli dostrzec, że pogarda z jaką socjalistyczno-masońska Republika depcze elementarne normy prawa naturalnego, a także z jaką ostentacyjnie drwi sobie z religii katolickiej, Kościoła i Jego Najwyższego Pasterza doczesnego (vide: najnowszy „dowcip” Francoisa Hollande’a o niewystawianiu własnego kandydata na konklawe), unaocznia również niesławną śmierć iluzorycznej idei „schrystianizowania” Republiki i chimery demokracji „chrześcijańskiej”.

Ralliement: niefortunny krok Leona XIII

Ta iluzja była niestety – trzeba to powiedzieć otwarcie – zapoczątkowana i żywiona przez chwilę przez sam urząd pontyfikalny, kiedy to, 16 lutego 1892 roku, papież Leon XIII skierował do katolików francuskich encyklikę Au milieu de solicitudes, wzywającą ich do „przyłączenia się” (ralliement) do Republiki, i w której również, po raz pierwszy w historii (nie zaś w Rerum novarum, jak to piszą mnogie niedouki), użył w pozytywnym znaczeniu terminu „demokracja chrześcijańska”. Nadzieja na odstąpienie Republiki od nieżyczliwości względem katolików, jeśli tylko ci porzucą sprawę monarchiczną, od początku i w samym swoim założeniu była, jak to powiedział surowo, lecz trafnie, jeden z liderów katolicyzmu i zarazem rojalizmu francuskiego, René de La Tour du Pin, markiz de La Charce, „majestatycznym bredzeniem” (auguste bafouillage). Przekonano się o tym wyjątkowo boleśnie już na początku XX wieku, kiedy to nastąpiło wzmożenie walki Republiki z Kościołem poprzez szereg działań praktycznych i ustaw na czele z loi de séparation z 1905 roku. Sam papież jeszcze wcześniej zrozumiał swój błąd, publikując w 1901 roku encyklikę o chrześcijańskiej demokracji Graves de communi, w której wycofał de facto poparcie dla niej, wykluczając kategorycznie jej sens polityczny.

Chadeckie krety ryją „bruzdę”

Niestety, zanim to nastąpiło, zatrute ziarno zdołało już nie tylko zakiełkować, ale nawet wzrosnąć, i w całym prawie świecie katolickim nowinkarze, ośmieleni wcześniejszą aprobatą papieską, zaczęli gorączkowo tworzyć ugrupowania pod nazwą – albo w duchu tej ideologii – „demokracji chrześcijańskiej”, czyli akceptującej wstępnie i bezwarunkowo niechrześcijański z istoty „dogmat” o pochodzeniu władzy od ludu.

Read more: http://www.pch24.pl/druga-smierc-sillonu-,12536,i.html#ixzz2LAQuj1FI

Brak głosów