Mały cud Wielkiej Wojny.

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

Boże Narodzenie 1914. Politycy nie potrafili się dogadać i położyć kresu trwajacej na frontach rzezi. Zrobili to jednak żołnierze. Prości ludzie, których zbliżył do siebie wspólny los. Bożonarodzeniowy rozejm był prawdziwym cudem. Szkoda, że jak to zwykle cud - krótkotrwałym.

100 lat temu w Europie szalała Wielka Wojna. O jej losach nie przesadziły stoczone latem, krwawe bitwy nad Marną i pod Tannenbergiem, ani też jesienne, wielotygodniowe zmagania pod Ypres i Łodzią. Stało się jasne, że losy wojny wojna nie skończy się przed Bożym Narodzeniem, mimo iż papież Benedykt XV wzywał wszystkie walczące strony, by zasiadły do stołu rokowań. Nic z tego nie wyszło. Nie zdały się na nic również papieskie apele, by zawrzeć zawieszenie broni na czas świąt. Politycy i wojskowi nie chcieli o tym słyszeć. Rosjanie stwierdzili, że prawosławne Boże Narodzenie przypada zresztą w inne dni. Pojednawczą sugestię papieża, że nic nie stoi na przeszkodzie, by wstrzymać ogień tak w katolickie, jak i prawosławne Święta, zignorowano. A jednak na froncie w to wojenne Boże Narodzenie zdarzały się cuda: żołnierze stron walczących stron dostrzegali we wrogach bliźnich; ludzi takich jak oni i połączonych wspólnym losem. Zapominali o zabijaniu i wyciągali ku sobie ręce. Zatriumfowała inicjatywa oddolna. Szeregowy Frank Sumpter wspominał: I wtedy usłyszeliśmy, jak Niemcy śpiewają "Cicha noc, święta noc", a po chwili nadeszła od nich wiadomość - życzenia "Wesołych świąt". Więc my też posłaliśmy im życzenia. Kiedy oni śpiewali, któryś z chłopaków powiedział: "Dołączmy do nich", więc dołączyliśmy się i kiedy my śpiewaliśmy, oni przestawali. A kiedy my kończyliśmy, oni zaczynali od nowa. Nagle któryś z Niemców wyskoczył z okopu i krzyknął: "Wesołych Świąt, Tommy". Rzecz jasna nasi chłopcy od razu stwierdzili, że skoro on to zrobił, to my też możemy, po czym jeden po drugim wyszliśmy z okopów. Starszy sierżant wrzasnął "Wracać!", ale my rzuciliśmy tylko "Cicho, sierżancie, są święta", i wszyscy podeszliśmy do okopów. Podobnie uczynili Niemcy. Po chwili dotychczasowi wrogowie ściskali sobie ręce i gawędzili jak najlepsi przyjaciele. Jeden z nowych przyjaciół Sumptera okazał się pracującym przed wojną w Londynie znajomym jego wuja. Oficerowie usiłowali przerwać to bratanie się, jednak ich rozkazy ignorowano.

 

0
Brak głosów