Małe studium agentury
(...)Różne odgłosy można było słyszeć w socrealistycznych gmachach siedzib aparatu terroru. Stukot maszyn do pisania, podniesione głosy podczas karcenia przesłuchiwanego, czasem brzęk kieliszków, gdy w ramach prób fraternizacji starano się namówić przesłuchiwanego na kieliszek koniaku czy nieszczery śmiech, gdy próbowano rozładować atmosferę strachu opowiadając esbecki dowcip o złej władzy. Był również codzienny szczęk krat zamykających piwniczne więzienie, dzwonienie blaszanych kibli, które samemu trzeba było wynosić z celi, raz dziennie do zbiorowej kloaki. Do więziennych cel w podziemiach jak widać nie docierały wszystkie odgłosy. Na korytarzach gmachu musiał rozlegać się też chichot szatana, gdy hierarchowie podpisywali swoje cyrografy kooperatyw otrzymując za to drobne, nie srebrzone należności.
No, ale to przecież nieprawda, list w obronie pokrzywdzonego hierarchy podpisało 500 duchownych diecezji, a zainicjował go Prałat /wspomniany w tekście Spisu Agentów/, który od połowy 1982 roku do chwili obecnej jest znanym z papierów agentem, bo też nigdy się do tego nie przyznał, czyli nie zerwał z przeszłością.
Chichotów szatańskich było więcej, gdy liczni dziennikarze pastwili się nad duchowną agenturą. Niestety śmiechy ustały, gdy okazało się, że lustracja obejmuje media. Wchodząca ustawa
o potrzebie lustracji szerokich rzesz publicznych luminarzy wywołała jednak bunt i liczne sprzeciwy obrażonych obrońców swobody wypowiedzi i ich naczelnych patronów.(...)
http://www.rodaknet.com/rp_wycislak_26.htm
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 358 odsłon