Kreowanie terrorysty

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Anders Breivik dumny jest z tego, że cały świat mówi o jego zbrodniach. Brunon K. zapewne też może być zadowolony, bo stał się bohaterem dnia. Dzięki mediom, nierzadko histerycznym tytułom i żółtym paskom, zamachowiec z Krakowa – jeśli nim był - osiągnął swój cel. Gdy się czyta na jednym z portali tytuł "to mogła być druga katastrofa smoleńska" wiadomo że granice szaleństwa zostały przekroczone.

„Ktoś zastrzeli premiera, prezydenta, to tylko kwestia czasu” – krzyczy tytuł na portalu wirtualnapolska.pl cytujący gwiazdkę Ruchu Palikota. Jeśli ktoś nie dowierza, że Brunon K. mógłby dokonać zamachu, to gazeta.pl straszy: "W Polsce łatwo zdobyć materiał wybuchowy. Cztery tony? Bez problemu". Nie da się jednak pozbyć wątpliwości powstałych w ciągu kilku godzin od konferencji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratury, na której ogłoszono sukces. Coraz więcej pojawia się bowiem znaków zapytania zmuszających do wahania przed dołączeniem do chóru zachwyconych akcją ABW. Chociażby RMF FM, który dzisiaj jako pierwsze poinformowało o śledztwie, napisało później: „Niedoszły zamachowiec z Krakowa wpadł dzięki prowokacji specsłużb”. Prowokacja??!!

A jest tego więcej. Od rana straszy się nas, że zamachowiec chciał zorganizować grupę zbrojną, ale nic o niej nie wiadomo. Mało tego. Inne osoby zatrzymane cieszą się już wolnością. Tacy groźni ludzie? Chyba że byli to, jak już piszą media, agenci pod przykryciem. Eksperci od terroryzmu międzynarodowego występujący dzisiaj w telewizjach częściej niż politycy (a to się nie zdarza często) wykpiwają niektóre scenariusze. Choćby rzekomo poszukiwanie wspólników do popełnienia zbrodni na… forach internetowych. Gdy Breivik dowie się o tym, będzie załamany, że takich naśladowców się doczekał. To jednak nie przeszkadza dziennikarzom TVN24 niemal co kilkanaście minut podkręcać atmosferę grozy: „zamachowiec nie wykluczał ataku samobójczego”. To już kreowanie nie oszalałego antypaństwowca, a niemal fundamentalisty.

Niektórzy ekscytują się również internetowymi wpisami Brunona K. To zresztą kuriozalne, że potencjalny terrorysta wykorzystuje służbowy adres mailowy zamieszczony na stronie Uniwersytetu Rolniczego do komunikowania się z potencjalnymi wspólnikami. Chyba że chodziło o żale sfrustrowanego chemika, a nie żądnego krwi terrorysty.

Podczas wspomnianej konferencji ABW i prokuratury zademonstrowano budzące grozę filmy dokumentujące eksperymenty Brunona K i działające na wyobraźnie eksplozje ładunków wybuchowych. Zdumiewa jednak zaliczenie do tego materiału filmu sprzed… 10 lat! To zamachowiec już wtedy się szykował? Poza tym wspomniano, że chciał zdetonować aż cztery tony materiałów wybuchowych. Ale nie wspomniano, czy nimi w ogóle dysponował. Rektor Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, w którym pracował Brunon K. kategorycznie wykluczył, aby mógł je zrobić w laboratorium na uczelni. To gdzie? Pytania można mnożyć, ale odpowiedzi prawdopodobnie się nie doczekamy. Na razie trwa pogoń za sensacyjnymi „niusami”. Wszystkich przebiła wrtualnapolska.pl, która jeden z nich zatytułowała „To mogła być druga katastrofa smoleńska”. Brak słów.

I jeszcze jedno. Przed dwoma latami, po bestialskim mordzie w łódzkim biurze Prawa i Sprawiedliwości dokonanym przez Ryszarda Cybę, początkowo próbowano wmówić Polakom, że nie był to atak oszalałego z nienawiści byłego członka Platformy Obywatelskiej. Stefan Niesiołowski twierdził nawet, że Cyba był w jego biurze poselskim i pytał o niego. Było to wyssaną z palca bzdurą. Dzisiaj również prorządowe media wsparte przez premiera Donalda Tuska próbują przemycać informację, że Brunon K. chciał zaatakować polityków Platformy Obywatelskiej. Nawet wbrew zdecydowanemu oświadczeniu prokuratury, że było inaczej.

http://niezalezna.pl/34990-kreowanie-terrorysty

Brak głosów