JERZY BOROWCZAK – FUNKCJONARIUSZ KŁAMSTWA

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

(...)Trudno nie zadać sobie pytania co wzbudziło zainteresowanie bezpieki w osobie Borowczaka, w tym właśnie konkretnym momencie?
Pod jakim kątem postanowiono nagle sprawdzić tego człowieka?
Czy w takim razie wybór Borowczaka przez Borusewicza do wywołania strajku w stoczni był przypadkowy?

Kiedy wrócimy do wspomnianej wcześniej wypowiedzi gen. Darzynkiewicza w odniesieniu do konkretnych oczekiwań wywiadu wojskowego wobec żołnierzy na misjach pokojowych, to takie pytanie wydaje się jeszcze bardziej interesujące.

Czy są granice podłości?

Jerzy Borowczak dostał swoje niewątpliwe piętnaście minut sławy podczas sierpniowego strajku i po jego zakończeniu znalazł się w Komisji Zakładowej Solidarności w Stoczni Gdańskiej. Tak zaczynała się jego kariera, którą ja nazwałbym drogą gwałtownego moralnego upadku. Niemal natychmiast stał się ochoczym wykonawcą najgorszych nawet zamysłów Wałęsy. Od tej pory jego głównym zajęciem stało się aroganckie i bezczelne atakowanie rzeczywistych czy urojonych przeciwników jego idola. Podczas całego okresu istnienia Solidarności Jerzy Borowczak skupiał się na zajadłym zwalczaniu i obrzucaniu najgorszego typu pomówieniami działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Tych samych, z którymi miał rzekomo tak dzielnie działać. Jako wykonawca wałęsowych zamysłów zwalczał zaciekle Joannę i Andrzeja Gwiazdów i wszystkich, którzy z nimi współpracowali. Stosował przy tym iście odrażające metody.

Jeżeli czytelnikowi wydaje się nieco rażącym wyraźny ładunek niechętnych czy wręcz wrogich emocji jakich nie mogę ukryć w stosunku do tego człowieka, to jestem przekonany, że następujący opis w pełni wyjaśni ich źródło.
Nikt, nigdy nie dowiedział by się o istnieniu Jerzego Borowczaka, gdyby nie rozreklamowany mocno krótki epizod związany z rozpoczęciem sierpniowego strajku w Stoczni. Od samego początku opowiada o tym, jak do przyłączenia się do słynnego strajku pchnęło go uczucie solidarności z prześladowaną Anną Walentynowicz, którą w swej przebieglej hipokryzji określał jako swoją przyjaciółkę.

Tymczasem już krotko po strajku, Borowczak będąc członkiem Komisji Zakładowej Stoczni Gdańskiej, idąc w ślady Wałęsy, rozpętał kampanię oszczerstw pod adresem Anny Walentynowicz. Były to ataki i pomówienia brudne i poniżające. Wkrótce stał się siłą napędową obrzydliwych napaści na nią, obrzucając ją błotem wszelkiego rodzaju fałszywych pomówień i oskarżeń. Kiedy Lech Wałęsa zdecydował się doprowadzić do jej wyrzucenia z prezydium MKZ w Gdańsku, to właśnie Borowczak, jej rzekomy przyjaciel i domniemany WZZowski współkonspirator, podjął się tego brudnego zadania. Tak więc kiedy przy wsparciu bezpieki Wałęsa ogłaszał Annę Walentynowicz za niegodną Solidarności, Jerzy Borowczak nie tylko się pod tą deklaracją podpisał, ale z całym zapałem podjął się roli przewodniczącego komisji dyscyplinarnej, rozpatrującej sprawę Anny Walentynowicz. To właśnie ta komisja pod jego przewodnictwem wydała słynne oświadczenie: „Z uwagi na nie wywiązywanie się z obowiązku członka Prezydium, oraz niegodne reprezentowanie naszego związku(!), odwołuje się natychmiast kol. Annę Walentynowicz z Prezydium MKZ Gdańsk”.

Tak więc, Borowczak, który całą swoją karierę zbudował na wysługiwaniu się kłamcy i agentowi bezpieki stwierdzał teraz, że Anna Walentynowicz była niegodna reprezentowania związku Solidarność. Tego samego, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej powstał ze strajku w jej obronie! Jak szyderczo brzmią w tym momencie słowa Borowczaka, które miał czelność wygłaszać jeszcze w 2005 roku wspominając swój „bohaterski” udział w rozpoczęciu sierpniowego strajku: „A ja wam powiem szczerze, że chodziło mi tylko o naszą przyjaciółkę, Anię Walentynowicz...”.
W tym samym czasie ta sama Anna Walentynowicz, którą tak bezczelnie nazywał swą przyjaciółką, już od lat nie podawała mu ręki i traktowała całkowitym milczeniem. Sam Borowczak nie zakończył na tym swej podłej zdrady. Przez trzydzieści lat po jej wyrzuceniu ciągle prowadził krucjatę obrzydliwych kłamstw i pomówień przeciwko pani Ani. Absolutny szczyt swego upodlenia osiągnął, kiedy po jej śmierci występując na rożnych oficjalnych pośmiertnych uroczystościach, wykorzystywał każdą okazję by budować swą popularność, podając się za jej serdecznego przyjaciela. Opowiadał wówczas o rzekomych wizytach w jej domu, gdzie miał pić herbatę i dyskutować z nią wszystkie możliwe życiowe dylematy. Jednak już trzy miesiące później, w sierpniu 2010 roku, kiedy ona sama nie doczekała się jeszcze prawdziwego pochówku, Jerzy Borowczak w udzielonym wywiadzie mówił: „Było parę osób, które kombinowały już w stoczni, miały jakieś nadzwyczajne ambicje. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Anna Walentynowicz i Gwiazdowie od pierwszych dni budowania Solidarności mieli inną wizję Polski i robili dla tej Polski raczej gorsze rzeczy niż lepsze(!)”. Nie było to ostatnie oszczerstwo jakie w stosunku do niej wypowiadał już po jej śmierci.(...)

http://niepoprawni.pl/blog/4822/jerzy-borowczak-–-funkcjonariusz-klamstwa

Brak głosów