Gdy zabija się sumienia, zabija się niewinnych

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

{...}Z perspektywy mojej pracy duszpasterskiej mogę podać przykład Ukrainy – dużego kraju o bardzo zróżnicowanej strukturze społecznej, w tym religijnej. Skala zjawiska tzw. przerywania ciąży jest tam nadal bardzo duża, jak podają mass media, rocznie pozbawia się tam życia około 200 tysięcy nienarodzonych dzieci. To tak, jakby co roku dokonywano zgładzenia miasta wielkości Kielc w Polsce czy Łucka albo Stanisławowa na dzisiejszej Ukrainie.

Skąd bierze się ten problem? W dyskusjach o tzw. aborcji część ludzi twierdzi, że jest ona dokonywana z powodu biedy, a Ukraina należy do grupy najbiedniejszych krajów Europy. Jednak inne dane mówią, że w krajach Unii Europejskiej 75 proc. aborcji jest dokonywana w bogatych krajach „starej piętnastki”, więc twierdzenie o materialnym podłożu śmiercionośnego procederu jest bezzasadne. Jak Ojciec wytłumaczyłby ten problem na znanym sobie przykładzie Ukrainy?

- Żeby zrozumieć podłoże i skalę problemu na Ukrainie, a jednocześnie przedstawić bariery, jakie mają tam ruchy obrońców życia poczętego, trzeba trochę poznać ten kraj, społeczność, historię. Mieszkańcy dzisiejszej Ukrainy żyli i wychowywani byli w zupełnie innych warunkach. Szczególnie ci, którzy byli obywatelami Związku Sowieckiego jeszcze przed 1939 rokiem, w okresie budowania molocha komunistycznego, w duchu ateizmu i walki z religią. Krótszy okres komunizmu przeżyli mieszkańcy dawnej II Rzeczpospolitej, ale i tutaj od II wojny światowej skala demoralizacji była ogromna, a dowodem braku szacunku dla życia było chociażby ludobójstwo dokonane na Polakach na Kresach. Patrząc jednak na Ukrainę jako na całość, trzeba trochę odwołać się do historii. Fakt dzisiejszego budowania ruchów na rzecz obrony życia poczętego wynika z obecności kościołów chrześcijańskich na terenach dzisiejszej Ukrainy dużo wcześniej, zanim władzę objęli bolszewicy. To jest właściwie powrót do korzeni, do wiary, tradycji i kultury chrześcijańskiej.

Na ile silny był tam Kościół katolicki przed rewolucją październikową?

- Wierni Kościoła powszechnego, czyli katolickiego, byli tam od wieków. Nawet na daleko wysuniętych rubieżach Syberii są dzisiaj katolicy, w znacznej części Polacy, mieszkający do dziś na Dalekim Wschodzie. Podobnie jest na Ukrainie. Przez wieki Kościół był utożsamiany na tamtym obszarze z narodem polskim. Interesującym przykładem jest chociażby Kijów – stolica państwa ukraińskiego. Tamtejszy uniwersytet miewał w XIX wieku roczniki, gdy studenci-Polacy stanowili nawet 60 proc. ogółu uczących się. Kadra naukowców była przeważnie polska, więc i życie religijne tej społeczności było związane z Kościołem. Uniwersytet Kijowski miał swój kościół katolicki, samo miasto było w sensie kulturowym jeszcze w XIX wieku mocno polskie. Polacy przybywali tam z zachodu i ze wschodu, wracając ze zsyłek na Syberię. Z obecnością naszych rodaków wiązało się życie licznych parafii katolickich na Rusi Kijowskiej.

Druga fala osiedleń rodzin polskich to okres po II wojnie światowej – do Kijowa wyprowadzali się Polacy ze wsi i małych miasteczek głównie z obwodów żytomierskiego, winnickiego i chmielnickiego, ale wtedy praktyki religijne były już silnie tępione, nie było więc mowy o zakładaniu nowych parafii.

Wielkim problemem tamtych czasów stało się przecież zamykanie kościołów i walka z światopoglądami innymi niż komunizm, szczególnie z chrześcijańskim.

Czy zachowały się jakieś enklawy, gdzie dopuszczano możliwość odprawiania Mszy Świętej? Pamiętam rozmowy z Polakami z Kijowa tuż po powstaniu niepodległej Ukrainy na początku lat 90. Wspominali, jak potajemnie modlili się wspólnie w mieszkaniach prywatnych, a i tak służba bezpieczeństwa stosowała wobec nich represje. Na religię nie było miejsca, nie tylko w przestrzeni publicznej, ale nawet w życiu prywatnym…

- W wielkim, liczącym ponad trzy miliony mieszkańców Kijowie, do 1991 roku była jedna parafia katolicka w dzielnicy Światoszyno, i to w domu jednorodzinnym, który był obudowywany i rozbudowywany przez wiernych. W tym czasie w budynkach kościołów katolickich urządzono magazyny albo – jak w Kijowie – sale koncertowe dla filharmonii albo muzeum ateizmu.

Pierwsza po II wojnie światowej Msza Święta w obrządku katolickim została legalnie w tym mieście odprawiona dopiero w niedzielę 2 maja 1969 roku. Do parafii na Światoszynie w latach 70. i 80. ubiegłego wieku przyjeżdżał jeden raz w miesiącu ksiądz aż z odległej o niemal 500 kilometrów Odessy. Dopiero w 1986 roku, już po katastrofie w Czarnobylu, władze zgodziły się na to, by dwa razy w miesiącu przyjeżdżał ksiądz Jan Krapan z bliższego Chmielnika.

Jak widać, Kościół katolicki działał w bardzo trudnych warunkach. Robiono wszystko, by zniszczyć wiarę w Boga. W duchu ateizmu nie dyskutuje się o religii, a takie zagadnienia jak życie ludzkie, obrona życia nienarodzonych czy przekazywanie wiary w Boga nie są obecne. Jedyna moralność to moralność materialistyczna, na dziecko patrzy się z punktu widzenia polityki państwa, a nie jak na łaskę Bożą. Dar życia dla człowieka wierzącego to dar z samego Nieba. Człowiekowi rzuconemu w otchłań ateizmu dziecko przedstawiane jest w kontekście zagadnień demograficznych, statystyk, zastępowalności pokoleń z punktu widzenia gospodarczego. To także element zabijania sumienia, zabijania zdolności postrzegania życia ludzkiego, i tych starszych, i tych jeszcze nienarodzonych, jako wielkiego daru. Gdy zabija się sumienia, zabija się ludzi niewinnych, bez rozróżniania wieku, a żeby zabijania nie nazywać zabijaniem wymyśla się nowe słowa: aborcja i eutanazja.(...)

Read more: http://www.pch24.pl/gdy-zabija-sie-sumienia--zabija-sie-niewinnych,16035,i.html#ixzz2YXgVGeT2

Brak głosów