Powstanie było wszędzie
Do powstania szli Polacy ze wszystkich trzech zaborów. Pomoc płynęła z Prus, z Galicji. I zarówno Wiedeń, jak i Berlin zgodnie z Kremlem dławili zryw Polaków.
Mimo że powstańcze walki objęły głównie Królestwo Polskie, Litwę i w najmniejszym stopniu Ruś, to rodacy z zaborów austriackiego i pruskiego od razu zaczęli formować oddziały, które przekraczały granice, idąc w bój. Tworzyli zaplecze zaopatrzeniowe, szmuglowali broń, przyjmowali rannych, którymi się opiekowali, dawali schronienie „spalonym" pod rosyjskim zaborem, organizowali struktury podległe Rządowi Narodowemu. Jak mówił w swoim słynnym kazaniu w 100. rocznicę Powstania Styczniowego prymas Polski ks. kard. Stefan Wyszyński: „Ono było właściwie wszędzie, ono było w duszy każdego niemal Polaka, żyjącego w granicach trzech kordonów".
Przepełnione więzienia Galicji
Z Galicji, gdzie zakres swobody był największy, od początku powstania wyruszały kolejne oddziały, aby walczyć u boku rodaków zza kordonu, nie zawsze zwycięsko, jak pod Miechowem czy w jednej z większych bitew pod Kobylanką lub w jesiennej wyprawie na Poryck. Albo pod Józefowem, gdzie w kwietniu w bitwie poległ poeta Mieczysław Romanowski, autor m.in. „Sztandarów polskich na Kremlu", który wyruszył w bój na czele lwowskiej młodzieży.
Pod naciskiem Rosji austriackie władze stale zwiększały represje. Nie mogą one jednak być porównywane z tymi, jakie dosięgały Polaków w Kongresówce czy na Litwie. Choć więzienia w Galicji były przepełnione, to kary były niemal symboliczne. W zaborze rosyjskim płacono życiem lub syberyjską katorgą, w Galicji krótkim pobytem za kratami lub policyjnymi szykanami. 16 listopada 1863 r. we Lwowie ogłoszono wyrok w kolejnym procesie pojmanych przez Austriaków powstańców: „Ludwik Kwaszyński, 15-letni uczeń szkoły realnej, skazany na 8 dni więzienia; Adam Łokocz, 17-letni konwisarz ze Lwowa, na 10 dni; Julian Niklas z Pragi, 18-letni kelner; [...] Stanisław Janecki z Lwowa, 19-letni szewc – na 14 dni aresztu; Franciszek Heiner z Winnik, 30-letni szewc, na 3 tygodnie więzienia". Kolejne pokolenie młodzieży podniosło sztandar zmagań o Niepodległą, ale to dopiero ich wnuki, które wyruszą z krakowskich Oleandrów, przyniosą zwycięstwo.
Protegowani moskiewscy szpiedzy
W zaborze austriackim w 1863 r. przez miesiące mnożyły się łapanki, rewizje, areszty. Polscy posłowie składali protesty, ale ich głosy były ignorowane, a odpowiedzialny za te kwestie minister twierdził, że „nie przytoczyli ani jednego faktu". Posiedzenie Izby Posłów w listopadzie stało się okazją do przedstawienia stanowiska polskich parlamentarzystów. Poseł dr Józef Dietl podkreślał „bezprawie, których się dopuszczają niektóre organa wykonawcze w Galicji, szczególnie pod względem policyjnym". Z kolei poseł dr Mikołaj Zyblikiewicz wyliczał konkretne wypadki napadów na dwory, grożenie bronią, rewizji ulicznych, łapanek w kawiarniach, podczas których „aresztuje się i wywleka, kogo się podoba". Pytał: „Jakimże to prawem nie można wyjść w obrębie własnej gminy bez karty legitymacyjnej?". Dotyczy to szczególnie młodzieży, której „zabierają suknie, chleb, nawet pomarańcze itd. jako kontrabandę". „Już od pół roku odbywają się po nocach, jakby za czasów rewolucji francuskiej rewizje, nie oszczędzając nawet sypialni kobiet, z których zdzierają kołdry i wyrzucają je w koszulach z łóżek i buszują w pościeli za ochotnikami polskimi, jak to się działo w domu Sosnowskich u jednej mieszczanki, jeżeli przy rewizjach takich wprowadzają do domu psy gończe, jakby na wytropienie murzynów, co się zdarzyło niedawno w Krakowie u pana Wodzickiego…" – mówił w Wiedniu 150 lat temu, 17 listopada 1863 r.
Oskarżył austriacką policję o zażyłość i dobre stosunki z Moskwą oraz jej agenturą. „Szpiedzy moskiewscy w Krakowie są nie tylko cierpiani, ale także protegowani".
W stanie oblężenia
Minister policji baron Mescery, odpowiadając, twierdził, że są to „mniemane nadużycia", a usprawiedliwiając działania swoich podwładnych, przedstawił jednocześnie siłę powstańczej konspiracji w Galicji. „Jeżeli w pewnym kraju istnieje rząd tajny, który będąc rozgałęzionym po całym kraju (słuchajcie, słuchajcie!), organami swymi sięga do gmin pojedynczych, jeżeli rząd ten uzurpuje sobie pod wszelkim względem czynności każdego rządu prawowiernego, jeżeli rozpisuje podatki i rozsyła drukowane arkusze spisów podatkowych (słuchajcie!), jeżeli w pojedynczych razach grozi karami, jeżeli w Krakowie istnieje komenda placu, komenda, którą wraz z registraturą bardzo obszerną schwytano niedawno, jeżeli ta komenda placu dzieli miasto na kwartały, jeżeli każdy kwartał ma swego nadzorcę, jeżeli pomieszkania się konskrybują, jeżeli się zarządzają kwaterunki i dostawę podwód, jeżeli ta komenda placu odbiera raporta domagające się, aby tego lub owego, to lub owo wykroczenie stawiano przed krakowski sąd wojenny – jeżeli takie rzeczy się dzieją; natenczas sądzę, że rząd ma obowiązek bezwarunkowy, użyć wszelakich środków jakie nastręcza ustawa…". I kilka miesięcy później – 28 lutego 1864 r. – użył wszystkich uprawnień, jakie posiadał, wprowadzając w Galicji stan oblężenia, co praktycznie sparaliżowało pomoc dla dogorywającego powstania.
Pruskie koszary zamiast szkoły
W zaborze pruskim było trudniej – Prusy jawnie podjęły współpracę z Rosją – ale mieszkający tam Polacy złożyli ogromną daninę na rzecz walczącego Królestwa. Już w styczniu 1863 r. całą granicę obstawiono 4 korpusami wojska, czyli połową pruskiej armii, zwiększono liczebność policji i żandarmerii. Polakom za pomoc w powstaniu zagrożono licznymi karami, łącznie ze zdradą stanu. Nie powstrzymało to jednak pomocy, jaka napływała za kordon. Jednym z jej symboli są losy gimnazjum w Trzemesznie, z którego 60 uczniów wyruszyło w bój. W ramach szykan szkołę zamieniono na pruskie koszary…
„Dom nasz w jedną wielką pracownię się zamienił… lano kule, sporządzano broń, pisano. Na dole Matka moja cały warsztat na odzienia otworzyła... wraz ze mną poszła od sklepu do sklepu, prosząc o poparcie sprawy. Parę słów po cichu wypowiedzianych wystarczyło, poczciwi kupcy nasi z zapałem w oku przyjmowali kwestę… Pamiętam jeszcze te ogromne bele płótna, flaneli, sukna, stosy ciepłych rękawic, filcowych butów, wreszcie cygar i wódek… Wieczorem przy czytaniu gazet robiłyśmy szarpie i krajały bandaże" – zapamiętała Anna Potocka.
Hrabia Jan Działyński z Kórnika był człowiekiem instytucją. Działyński finansował zakupy broni, wyposażał partie powstańcze do walki, organizował pomoc dla rannych. Sam też w końcu poszedł w bój. Przed berlińskim sądem został za to skazany zaocznie na karę śmierci. Z zaboru pruskiego wyruszyło ok. 4 tys. powstańców, idąc na czele oddziałów dowodzonych m.in. przez Kazimierza Mielęckiego i Leona Younga de Blankenheima. Walczyli i ginęli w bitwach pod Krzywosądzem, Nową Wsią, Dobrosłowem, Mieczownicą, Brdowem, Pyzdrami, Ignacewem.
Kaszubi wierni Bogu i Polsce
Gdy na początku 1864 r. w Poznańskie przybył Kazimierz Szczaniecki, to „organizacji brakło ludzi, tyle ich zaaresztowali Prusacy". Miał teraz wyruszyć na „krańce kaszubskie Polski nad Bałtykiem, gdzie głównymi podporami ruchu byli wtedy księża, bo szlachty tam nie było wcale". Na marzec 1864 r. przygotowywano dużą partię kaszubską, która miała wkroczyć do Królestwa, aby bić się z Rosjanami. Szczaniecki zapamiętał: „Kaszubi, lud bardzo pobożny, wybierali się na wyprawę do Polski jak na wojnę krzyżową. Każdy z ochotników nosił mosiężny krzyżyk na piersiach. Zebrano około 600 ludzi…". Działania niemieckiej agentury i policji wykryły przedsięwzięcie i jego uczestnicy trafili do więzień. W lipcu 1864 r. przed sądem w Berlinie stanęło 144 oskarżonych, wielkopolskich działaczy i powstańców, którym zarzucono m.in. zdradę stanu. Prokurator żądał 15 kar śmierci. Po wielomiesięcznym procesie wydano zaoczny wyrok 23 grudnia 1864 r., zwalniając część lub skazując na uwięzienie w twierdzy. Na śmierć skazano 11 osób, którym wcześniej udało się zbiec za granicę, w tym Działyńskiego.
Jarosław Szarek, dr historii, publicysta, autor książek „Wojna z narodem", „Czarne juwenalia"; współautor m.in.: „W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917–1956)", „Droga do niepodległości. Solidarność 1980–2005"; serii książek historycznych dla dzieci „Kocham Polskę".
http://niezalezna.pl/48723-powstanie-bylo-wszedzie
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 381 odsłon