To, co rzekł prof. PAN o losach żydowskich w GG

Obrazek użytkownika wilre
Artykuł
Czytelnikom Niepoprawnych.pl - POD ROZWAGĘ..
 
AREK ROSIAK  | 06.04.2013 17:07 |7
Prof. Krzysztof Jasiewicz nie jest antysemitą.

 
 

Politycznie poprawne i mające Polskę głęboko w d... media w szoku. W najnowszym wydaniu magazynu „Focus Historia Extra” przygotowanym specjalnie z okazji 70. rocznicy powstania w getcie warszawskim ukazał się m.in. wywiad „Żydzi sami sobie winni?” z prof. Krzysztofem Jasiewiczem, pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych PAN. Naukowiec prezentuje w nim odważne tezy.

Też uważam ze teza o jakimś narodzie wybranym jest tak głupia i szkodliwa, że należy o tej głupocie otwarcie mówić. Nie jest to jakiś antysemityzm. Jest to stwierdzenie prawdy obiektywnej. Podobnie jak stwierdzenie, że mord rytualny jest durnotą do potęgi ludzi pierwotnych i nie jest to antymuzułmanizm czy antysemityzm.

Co do holokaustu to wiadomo, kto rozpętał II WŚ i mordował Żydów. Ci, co to robili powinni być surowo rozliczeni. Nie może być tak, że na tej potwornej masakrze robi sie interesy w różnych krajach. Na podstawie jednego zmanipulowanego przypadku w Jedwabnem obarcza się mnie i moją rodzinę, mój naród odpowiedzialnością za pogromy Żydów, choć rodzina mojego dziadka narażała życie pomagając Żydom w czasie wojny. Tak odpłaca mi za dobroć "naród wybrany"???? To naprawdę obrzydliwe.

Apel do narodu Żydowskiego. Kochajcie ludzi inaczej myślących a oni was będą też kochać, będą sie wstawiać za was i was bronić. Gdy wy nas nienawidzicie jak my mamy was lubić?


ZAMIAST WSTĘPU.
"Nagonka na kolejnego profesora za niekoszerne wypowiedzi dla magazynu Focus Historia Extra. Co prawda profesor Krzysztof Jasiewicz niepoprawnie sie wypowiada o żydach, ale dla niego Jedwabne to nadal sprawka Polaków. "

„Skala niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, »co się działo na obrzeżach Zagłady«, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Żydów w procesie mordowania swojego narodu. Tu kłania się bierność powszechna samych Żydów i postawy Judenratów, okrutne żydowskie policje w gettach” – mówi prof. Krzysztof Jasiewicz.

FOKUS:

Jak wyjaśnić fakt, że Polskie Państwo Podziemne, istniejące przecież prawie od początku okupacji, praktycznie wyłączyło się ze sprawowania swojej funkcji wobec części obywateli – polskich Żydów? Szczególnie kiedy Żydzi zostali fizycznie oddzieleni przez okupantów hitlerowskich od reszty obywateli polskich. [Piękny przykład pytania, które już samo w sobie zawiera kłamstwo - admin]

Krzysztof Jasiewicz:

Nie zgadzam się z twierdzeniem, że ten problem umknął z pola widzenia władz konspiracyjnych. Wystarczy przypomnieć Żegotę, jedyną taką organizację w okupowanej Europie, która była agendą PPP i różne inne starania. Od misji Karskiego po wystąpienie prezydenta Raczkiewicza do Piusa XII (3 stycznia 1943 r.). „Ojcze Święty! – pisał wtedy prezydent o sytuacji w Polsce. – Prawa boskie sponie­wierane, godność ludzka zdeptana, setki tysięcy pomordowanych”. A dalej wprost Raczkiewicz apeluje, by „w imię zasad chrześcijańskich [wystosować protest do władz niemieckich] przeciw poniewieraniu mordowaniu Żydów”.

Także Kościół w Polsce w osobie arcybi­skupa Sapiehy upominał się o Żydów, zwra­cając się do hr. Ronikiera, prezesa legalnie działającej Rady Głównej Opiekuńczej, ze sło­wami: „Konieczna jest interwencja w sprawie żydów, którzy przyjęli katolicyzm i według nauki Kościoła św. należą do jednej z nami wspólnoty wiernych”. Problem represji, tak­że wobec Żydów, poruszał Sapieha w rozmo­wach z władzami niemieckimi. Gdyby jednak ktoś zauważył, że chodzi tylko o Żydów na­wróconych, to przypomnijmy, że społeczeń­stwo polskie, podobnie jak wszystkie inne europejskie, było podzielone konfesyjnie i od wieków obowiązywała zasada, iż każda konfesja dba o swoich wiernych. Według tej zasady funkcjonowała sfera dobroczynności i inne typy wsparcia (fundacje, przytułki itd.).

A już – ku przypomnieniu – nie słyszałem, by za Polakami w sowieckiej strefie okupa­cyjnej (1939-1941) na Kresach Wschodnich wstawił się choć jeden rabin. A działy się tam straszne rzeczy. Niestety przy licznym udzia­le Żydów, co miało w okresie późniejszym wpływ na akcję ratowania tego narodu, bo wieść o postawach naszych Żydów i ich niegodziwościach rozlała się szeroko po całym kraju, gdy Niemcy w 1941 r. odbili Sowietom zagrabione polskie ziemie.

W narracji żydowskiej pojawia się mnó­stwo hipokryzji, bo niektórzy Żydzi usiłowa­li ratować się, przechodząc na katolicyzm, sądząc, że Kościół nie powinien wnikać w szczerość nawrócenia, lecz dawać im jedynie stosowny glejt na przeżycie. Tymczasem ludzie wierzący, a zwłaszcza hierarchowie nie mogą robić szopki z wiary, chociaż prze­cież tysiące Żydów skorzystało z fałszywych metryk chrztu wydawanych przez polskich duchownych. Chciałbym też zauważyć, że sami Żydzi, bardzo wpływowi w niektórych państwach, prawie nic dla swoich współbra­ci nie robili, biernie przyglądając się ich za­gładzie i zapewne kalkulując, co by na tym można było ugrać.

Jest jeszcze jeden motyw w różnych wy­powiedziach i publikacjach żydowskich. Za­wsze wszystko, co dla nich robiono, robiono źle lub było to o wiele za mało. Przypominają mi się sceny z paru filmów lub książek, gdzie i w związku z przygotowaniami do powstania w getcie warszawskim padają w dialogu zarzuty, że Polacy – naturalnie antysemici – nie dają Żydom broni, tak bardzo potrzebnej do walki. PPP nie miało wprawdzie magazynów broni w Puszczy Kampinoskiej czy in­nych miejscach, ale w pojmowaniu Żydów to bez znaczenia. Im się wydawało, że mamy tysiące sztuk rozmaitej broni. No a skoro oni umyślili sobie powstanie, to my im wszystko oddajemy – jeśli tego nie robimy, to tylko dlatego, że byliśmy antysemitami. Ten chory tok rozumowania żydowskiej narracji jako takiej wywołuje zjawisko projekcji – swoje zło i zaniechania Żydzi przerzucaj ą na innych, zwłaszcza na Polaków.

Przypomnijmy fakty. „Bracia – resztki Żydów w Polsce żyją z przeświadczeniem, że w najstraszniejszych dniach naszej histo­rii, wy nie udzieliliście nam pomocy – pisze Żydowski Komitet Narodowy w Polsce do organizacji żydowskich w Ameryce 1 stycznia 1943 r., a więc wkrótce po wymordowaniu większości Żydów z getta warszawskiego w Treblince. – Odezwijcie się przynajmniej w ostatnich dniach naszego życia. Jest to nasz ostatni apel do was”.

„Niemcy wywieźli i zamordowali lub spalili żywcem dziesiątki tysięcy Żydów – czy­tamy w innym piśmie Żydowskiego Komitetu Narodowego z Warszawy do Joint Distribu­tion Committee w Nowym Jorku z 15 maja 1943 r. – Część Żydów uratowała się. W całej Polsce z trzech milionów Żydów pozostało nie więcej niż 10 proc., resztę Niemcy wy­mordowali. W najbliższych tygodniach wy­mordują pozostałych. Można jeszcze ratować tysiące Żydów [podkr. K.J.], Przyślijcie na­tychmiast sto tysięcy dolarów. Od was zależy ratunek tysięcy ludzi. Czekamy”.

„Nie rozumiemy waszego milczenia – piszą znowu Żydzi polscy do Żydów ame­rykańskich. – Na pięć wysłanych depesz nie otrzymaliśmy odpowiedzi i mimo apelów i alarmów żadne fundusze dla nas nie nad­chodzą. Dlaczego Joint nie przesyła pienię­dzy? Możemy jeszcze uratować od zagłady i niechybnej śmierci tysiące Żydów, kobiet i dzieci. Musimy mieć znaczne fundusze. Zaalarmujcie natychmiast Joint i wszystkie inne organizacje żydowskie. Na ratowanie resztek Żydów musimy mieć sto tysięcy do­larów. Czekamy na waszą pomoc”.

W gettach funkcjonowały żydowskie siły porządkowe kolaborujące z hitlerowcami Wspólnie rabowali i wywozili mieszkańców

A tego jest więcej. No i na apele do środowisk żydowskich pospieszył z pomocą jedynie… Rząd RP na Uchodźstwie, przezna­czając dodatkowe fundusze i wzywając pol­skie społeczeństwo do udzielania pomocy w przechowywaniu Żydów po aryjskiej stro­nie. Zachęcam do przejrzenia dokumentacji w Studium Polski Podziemnej, np. teka 78, z której pochodzą powyższe cytaty.

I jeszcze jedno w kontekście „rozlicze­niowych” książek Grossa. Owe żydowskie bzdury i dane wzięte z sufitu o Żydach zamordowanych głównie przez polskich chłopów to właśnie projekcja zmierzająca do ukrycia największej żydowskiej tajem­nicy. Otóż skala niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, „co się działo na obrzeżach Zagłady”, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Żydów w procesie mordowania swojego narodu. Tu kłania się bierność powszechna samych Żydów i postawy Judenratów, okrutne żydow­skie policje w gettach – bo to one wyła­pują, spędzają na różne Umschlagplatze i upychają w wagonach swoich sąsiadów, rodziny i przypadkowych Żydów. Wreszcie to żydowskie komanda zapędzają Żydów do komór gazowych, a potem oprawiają ich zwłoki, grzebiąc w pochwach, odbytnicach, wyrywając złote mostki i koronki.

FOKUS:

W książce „Pierwsi po diable…” (2002) przedstawia pan zupełnie inne poglądy, m.in. odżegnujące się od przypisywania Ży­dom winy za większość zbrodni sowieckich na terenach okupowanych Kresów. Wykorzys­tał pan wszystkie dostępne archiwa, w tym dostępne w latach 90. archiwa radzieckie.

Krzysztof Jasiewicz:

Niestety myślę, że uległem wów­czas pewnej modzie – że w dobrym tonie jest krytykować przedstawicieli własnego naro­du. Zdecydował także proces ponownego przyjrzenia się źródłom, sięgnięcie do źró­deł wcześniej niewykorzystanych lub wyko­rzystanych słabo.
Jest też element czysto ludzki. Zrozu­miałem, że przypadkowo znalazłem się po niewłaściwej stronie barykady. Szokujące bowiem dla mnie było, gdy moja znajoma, Żydówka, zafascynowana moimi prożydowskimi wywodami, usiłowała mnie zaprosić na spotkanie, na którym – jak to ujęła – róż­ni ludzie mówią, jak powrócili do swoich żydowskich korzeni. Stąd nietrudno wy­wnioskować, że moje wywody sugerowały tzw. wrażliwość żydowską, a zatem budzenie się we mnie Żyda.

Być Żydem to żaden wstyd, ale ja nim nie jestem, a ta konstatacja dość mocno mnie zreflektowała. Zwłaszcza gdy kolejny przedstawiciel tegoż narodu, a zarazem re­dakcji bardzo znanego pisma zagranicznego, zajmującego się tematyką żydowską (pew­nie kierując się podobną interpretacją mo­ich poglądów), zaproponował mi napisanie artykułu o stosunku polskiego Kościoła do zagłady Żydów. Sugerując, by napisać o tym mocno – cytuję z pamięci – „żeby Kościoło­wi dokopać”. Zrozumiałem, że niekoniecznie może tu chodzić o dialog lub poszukiwanie prawdy, lecz o zupełnie inne rzeczy. [No ro Pan profesor się w końcu połapał... lepiej późno, niż wcale - admin.]

FOKUS:

Jednak lektura tamtej książki po­ruszała głęboko. Pana stanowisko, ocena źró­deł, stosunek do własnej profesji i własnych ograniczeń budzą szacunek. Zastosował pan kilka nowatorskich interpretacji danych statystycznych, wynikających z osobistych relacji kilku tysięcy uczestników wydarzeń. Skutecznie falsyfikuje pan i nazywa prostac­ką tezę o odpowiedzialności Żydów pod oku­pacją sowiecką za straszliwe nieszczęścia Po­laków. Domaga się pan nawet wprowadzenia pojęcia „kłamstwo jedwabieńskie” (wobec zaprzeczających tej zbrodni) na podobień­stwo „kłamstwa oświęcimskiego”. Opisuje pan sytuacje nieuczciwego przepływu dóbr od Żydów do Polaków. Ten proceder nazy­wa „pseudoszmalcownictwem”. Oto kilka cytatów: „okupacja sowiecka 39-41 jako pol­skie alibi dla obojętności wobec zagłady”, „Żydzi szukali konsensusu z każdą władzą, byle dawała jakoś żyć”, „Ukrywanie Żydów nie było postrzegane jako akt bohaterstwa czy humanitaryzmu, ale jako akt zdrady, działanie przeciwko polskiemu interesowi narodowemu”, „Niebezpieczeństwem byli sąsiedzi-Polacy”, „Żydom, którzy przeżyli, brakowało u Polaków bezinteresowności”, „musimy przyjąć, że udawanie iż nie par­tycypowaliśmy w Holokauście, jest kłam­stwem jedwabieńskim”.

Dokumentuje pan lęk przed żydowskim komunizmem. Publikuje pan wysłany do Londynu dokument kościelny, którego fragment brzmi: „Niemcy oprócz mnóstwa krzywd jakie wyrządzili, pod jednym wzglę­dem dali dobry początek, że pokazali możliwość wyzwolenia polskiego społeczeństwa spod żydowskiej plagi i wytknęli nam dro­gę, którą mniej okrutnie oczywiście i mniej brutalnie, ale konsekwentnie iść należy” (sprawozdanie kościelne z Polski z czerwca- -lipca 1941 r.).

Krzysztof Jasiewicz:

Miło, że mnie pan komplementuje, ale – jak w piosence – to już było. Ponadto brzmi to trochę tak: jak to możliwe, że pan, zdawałoby się, człowiek wykształcony, profe­sor zwyczajny PAN, stoczył się nisko i został, nazwijmy rzecz po imieniu, „antysemitą”.

Mam zbyt mało miejsca, aby wszystko wyjaśnić, bo to jest temat na książkę, a nie na wywiad. Pragnę jednak zwrócić uwagę na inny mój tekst, w którym 7 lat później ustosunkowałem się do swojej książki. No i jeszcze jedno – każdy tekst/źródło odczytuje się na nowo wraz z upływem czasu, dziś pew­nie jeszcze bym coś dorzucił. Siedem lat póź­niej napisałem o wadliwie skonstruowanej perspektywie badawczej i wynikającym stąd błędzie: „Sprowadzał się on do skrótu myś­lowego, że mój opis chrześcijanina i jego wia­ry, a także Polaka i jego patriotyzmu – mam na myśli drugi plan książki – w sposób ja­sny precyzuje moją pozycję metodologiczną (….). Przyjąłem bowiem założenie (…), że istnieją dwie wizje człowieka. Pierwsza – ewangeliczna: w myśl tej wizji człowiek jest zobowiązany przestrzegać Dekalogu i nauk Chrystusa w każdej wyobrażalnej naszymi zmysłami i doświadczanej rzeczywistości. W tej perspektywie konfrontacja człowieka z systemem okupacyjnym, z wyjątkiem bar­dzo nielicznych (vide o. Maksymilian Kol­be) kończy się katastrofą. Człowiek niemal na całym froncie przegrywa – żeby przeżyć, musi kraść, wystawiać fałszywe świadectwa, zabijać. Co więcej – do realizacji swoich celów czasu wojny wykorzystuje bezpośrednio i po­średnio Boga, bo modli się do Niego o swoje przetrwanie, a tam mieści się prośba, nawet nieświadoma o powodzenie w działaniach niedekalogowych (…). Druga wizja człowie­ka – nieewangeliczna-jest wersją »żydową«. Nie można więc (…) mieć do człowieka pre­ tensji, że »zawiesza« Dekalog lub przynaj­mniej przymruża nań oko. Jest w końcu tylko człowiekiem, a nawet więcej – jest zawsze Człowiekiem”.

Niestety, Żydów gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, że są narodem wybranym. Czują się oni upoważnieni do interpretacji wszystkiego, także doktryny katolickiej. Cokolwiek byśmy robili, i tak będzie poddane ich krytyce – że za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie. W moim najgłęb­szym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Żydami, bo on do niczego nie prowadzi. W nauce należy odrzucić empatię, sympa­tię czy antypatię, a skoncentrować się na faktach oraz niezbywalnym prawie do ich różnych interpretacji. Ludzi, którzy używa­ją słów „antysemita”, „antysemicki”, nale­ży traktować jak ludzi niegodnych debaty, którzy usiłują niszczyć innych, gdy brakuje argumentów merytorycznych. To oni tworzą mowę nienawiści.

Prawdziwym nieszczęściem są nawie­dzeni – a przeważnie tylko tacy są – bada­cze żydowscy, którzy nie dążą do opisania takiej czy innej rzeczywistości, lecz piszą pod z góry założoną tezę. A mówiąc bez ogródek – zwyczajnie i świadomie rozmija­ją się z prawdą. Ten nieszczęsny dokument „kościelny”, który pan z taką przyjemnością zacytował, niczego nie przesądza. Bo nie wiemy, kto go napisał i w jakich okoliczno­ściach, i nie wyraża on nic innego niż opinię autora i… strach przed Żydami – normalny, ludzki i uzasadniony. Bo ja głęboko jestem przekonany, że za zbrodnią w Jedwabnem i innymi pogromami nie stoi chęć zdoby­cia pierzyn i nocników żydowskich, nawet mniej jest tam odwetu za różne podłości żydowskie (a było ich sporo w latach 1939— -1941 na terenie Łomżyńskiego i we wszyst­kich innych miejscach, gdzie Żydzi mieszka­li) – stoi tam wielki strach przed nimi. I ci zdesperowani mordercy być może w duchu mówili sobie: robimy rzecz straszną, ale może wnuki nasze będą nam wdzięczne. Myślę, że jest możliwa taka interpretacja, choć ona ze zbrodni nie rozgrzesza.

Warto jeszcze dopowiedzieć, że popra­wa stosunków polsko-żydowskich wymaga prowadzenia równolegle dwóch wątków, także stosunku Żydów do Polaków i Państwa Polskiego. To nie jest jednostronny proces polegający na epatowaniu polskimi zbrod­niami, przy jednoczesnym blokowaniu prze­dostawania się wiedzy o zbrodniach Żydów na Polakach. Jeszcze przed II wojną w okre­sie Wielkiej Czystki w ZSRR zamordowano 111 tys. Polaków, głównie na Białorusi i Ukrainie. Na tej pierwszej Żydzi stanowili ponad połowę wszystkich funkcjonariuszy NKWD, na tej drugiej aż dwie trzecie (we­dług oficjalnych danych). Nie ma więc moż­liwości, by nie wzięli w tej zbrodni udziału, nie wspomnę o okresie 1939-1941, bo nie chcę być oblany fekaliami.

Jest też problem badaczy żydowskich, którzy ukrywają, że są Żydami, i udają, że są np. Polakami, Francuzami czy Węgra­mi. Oni często świadomie fałszują historię i biją się w piersi w imieniu Polaków, Fran­cuzów czy Węgrów, przepraszając siebie za wyolbrzymione przez siebie zbrodnie i inne przewinienia.

FOKUS:

To znaczy, że wszystkie tek­sty „skażone” pochodzeniem autora są nienaukowe?

Krzysztof Jasiewicz:

Sięgnąłem do Talmudu i uważ­na lektura przekonała mnie, że istnieje wiele interpretacji sformułowanych tam „prawd”. Na przykład słynne zdanie: „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat” nie precyzuje, o czyje życie chodzi, i tak może to być interpretowane nie tylko w dyskusjach rabinackich, lecz w głowach prze­ciętnych Żydów. Może to być życie własne albo członka rodziny, życie Żyda. Naród ży­dowski został ponoć „wybrany”, a to niesie wiele konsekwencji. To talmudyczny sposób myślenia Żydów, niekoniecznie religijnych. W środowisku żydowskim nabywa się ja­kiejś specyficznej świadomości grupowej. Znane są fakty entuzjastycznego witania podczas pierwszej wojny światowej Niem­ców w Kongresówce czy Rosjan w Galicji. Takie powitania odbywały się po klęsce Na­poleona i Księstwa Warszawskiego, podczas wkraczania wojsk zaborczych po upadku Polski, a nawet w trakcie potopu szwedz­kiego. Lecz wszyscy badacze żydowscy albo temu przeczą, albo przydają nieprawdopo­dobne interpretacje.

FOKUS:

Może Żydzi nie są zadowoleni z żadnej władzy i każdą nową witają z nadzie­ją, że będzie dla nich lepsza, a przynajmniej nie gorsza.

Krzysztof Jasiewicz:

Brzmi to fatalnie, bo co powiedzieć Żydach, którzy witali Niemców (albo jak się narodowo mówi „nazistów”) w 1939 r. w Polsce? A były takie przypadki – w Krako­wie, Łodzi i innych miastach. W Zarębach Kościelnych na czele witających stał rabin w odświętnym stroju.

Żydów zaślepia ich nienawiść i chęć odwetu. To podstawowy powód, dla którego zasilili aparat bezpieczeństwa Bolszewii, potem sowiecki na Kresach i wreszcie UB po wojnie. Mam wrażenie, że człowiek w miarę wykształcony i średnio bystry zorientuje się, że niekoniecznie relacja żydowska jest prawdziwa Że wywód badacza żydowskiego nie zawsze jest mądrzejszy. I że jeśli jakiś badacz nie podziela tego poglądu, to wcale nie musi być antysemitą pozbawionym empatii.

Grupę badaczy nieżydowskich, która się identyfikuje z etosem żydowskim, złośli­wie nazwałbym ludźmi intelektualnie ułom­nymi. Często jest to spowodowane manierą stosowania nadmiernego krytycyzmu w sto­sunku do rodaków, przy bezkrytycznym stosunku do dywagacji żydowskich, z nadzieją, że to pomoże im w karierze. Ja bym wybrał Polskę. I myślę, że bycie krytycznym wobec Żydów – zwłaszcza gdy mordują dziś swo­ich sąsiadów na Bliskim Wschodzie – jest bardziej trendy i ma sens niż ich obrona i rozgrzeszanie. Na Holokaust pracowały przez wieki całe pokolenia Żydów, a nie Kościół katolicki. I Żydzi z tego – jak się wydaje-nie wyciągnęli wniosków.

http://gazetawarszawska.com

WRONSKI111

APPENDIX.

Jak nie zostałem autorem wywiadu z profesorem Krzysztofem Jasiewiczem

Specjalnie dla Jewish.org.pl, o tym, dlaczego przeprowadził  dla "Focus Historia" wywiad z prod. Jasiewiczem i dlaczego nie podpisał go swoim imieniem i nazwiskiem - pisze Jerzy Diatłowicki.

"Jesienią 2012 r. natrafiłem na wywiad jakiego Krzysztof Jasiewicz udzielił magazynowi „Historia. Uważam Rze”.

Niektóre poglądy profesora znałem z jego internetowych uwag na temat partyzantki żydowskiej w czasie okupacji niemieckiej. Polemizowałem nawet z tymi wpisami na łamach nieistniejącej już „Trybuny”. Proponując redakcji „Focusa” wywiad z K.J. nie znałem żadnej jego książki. W redakcyjnej bibliotece natrafiłem na ponadtysiącstronnicowy tom autorstwa K.J. pt. „Pierwsi po diable”.

Spodobały mi się się poglądy autora a głównie staranność i wszechstronność z jaką podszedł do analizowanego problemu. Dla K.J. byłem obcą osobą. Nie znał mojej polemiki z nim w kwestii partyzantów i moje nazwisko nic mu nie mówiło. Telefonicznie zgodził się na udzielenie wywiadu  dla Focusa. Naszą ponad dwugodzinną rozmowę, którą nagrywałem na dyktafon, zacząłem od zaprezentowania mojej bardzo pozytywnej opinii o jego książce sprzed 11 lat.

Profesor z nieukrywanym zażenowaniem podziękował za komplementy, ale zaraz zaznaczył, że dziś ma zupełnie inne poglądy. Próbowałem zmniejszyć napięcie przez żartobliwe przywołanie przykładów św. Pawła i św. Augustyna. Profesor zaznaczył, że jego nowe poglądy są niepopularne. Oświadczyłem w imieniu redakcji, że właśnie takie poglądy nas interesują, o ile są oparte na faktach a nie zmyśleniach.

I tak powstał zapis wywiadu, którego ostatni fragment dodatkowo dosłownie (na moją prośbę) zapisałem pod dyktando profesora. W prezencie otrzymałem książkę z dedykacją i informacją, że w niej właśnie znajdę uzasadnienie tych swoistych „Retractationes”.

Redakcja wysłała wywiad do autoryzacji. Profesor nie wyraził zgody na publikację mojego zapisu rozmowy i przysłał swój tekst, który był całkowicie nowym referatem na temat naszej rozmowy. Zachowując pozory wywiadu inkrustował swój artykuł moimi kwestiami. Prosił o zamieszczenie tekstu w całości i bez zmian.

Skrajne opinie, które formułował jeszcze nieśmiało w rozmowie ze mną, w postaci autonomicznego tekstu wyrażał już w sposób kategoryczny. Porównując obie wersje łatwo stwierdzić, że autor bez tej formy samokontroli, którą wymusza obecność rozmówcy, i to takiego, który raczej nie ukrywa swoich wątpliwości wobec usłyszanych tez, radykalizuje swoje poglądy, nadając im stanowcze i bezwarunkowe sformułowania.

Ponieważ większość tych sformułowań i w takiej formie nie padła w naszej rozmowie, nie mogłem zgodzić się na formułę pseudowywiadu z udziałem mojej osoby, ponieważ dla mnie i ludzi, którzy mnie znają jest oczywiste, że reagowałbym na większość tak formułowanych opinii profesora w sposób nieparlamentarny.

Zażądałem wycofania mojego nazwiska z treści wywiadu i usunięcia wszystkich moich kwestii. Zaproponowałem żeby wydrukować materiał profesora jako samoistny tekst. A moje nazwisko zastąpić słowem „redakcja”.

Redaktor naczelny przekonał mnie, że zaprezentowanie poglądów prof. Jasiewicza, nawet w formie przez niego zaproponowanej , będzie bardzo ważnym dopełnieniem treści numeru związanego z 70. rocznicą powstania w getcie warszawskim.

Tyle tytułem wyjaśnienia, kto kryje się za zapisem „Focus” w treści wywiadu.

Raz tylko zadrżało pióro prof. Jasiewicza. Charakteryzując tę nieliczną grupę uprawiających „żydowską narrację” a z cała pewnością nie posiadających żydowskich antenatów i nie działających dla kariery lub pieniędzy, autor nazywa ich w swoim tekście „ułomnymi intelektualnie”. W rozmowie za mną powiedział: „nazywam ich ironicznie - intelektualnie obrzezanymi”.

O ile rozważania żydoznawcze mojego rozmówcy nie są zbyt oryginalne, to cytowane określenie zapewnia ich autorowi pewne miejsce w kolejnym tomie antologii „Słowa skrzydlate” prof. prof.  Markiewicza i Romanowskiego.

Warto przypomnieć, że prof. Henryk Markiewicz po ukazaniu się książki Krzysztofa Jasiewicza w 2010 roku polemizował z nim rzeczowo na łamach tygodnika „Przegląd”, ale akurat ten tytuł ma niewielki zasięg. Uważna „Gazeta Wyborcza” piórem Adama Leszczyńskiego w tym samym roku ostro skrytykowała książkę prof. Jasiewicza, ale głos młodego doktora historii nie znalazł oddźwięku.

Z Jasiewiczem polemizował rzeczowo także prof. Szymon Rudnicki, zrobił to jednak na łamach na łamach żydowskiego periodyku Midrasz.

Publikacja „Focusa Historia” wywołała histeryczna reakcję protest Centrum Badań Nad Zagładą Żydów afiliowanego przy PAN. Imponująca lista nazwisk popierających ten głos rozumu i sumienia jest, moim zdaniem, przykładem skrajnego faryzeizmu, a w niektórych przypadkach próbą odkupienia wyrzutów sumienia z powodu milczenia w czasie, kiedy trzeba było polemizować z poglądami Krzysztofa Jasiewicza.

Dziś oburzają się nawet koledzy profesorowie, koledzy przez ścianę z jego macierzystego instytutu. Gdzie byli, kiedy kolega profesor za swoje osiągnięcia naukowe został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski?

Mógłbym zrozumieć dotychczasowe dumne milczenie Centrum wobec kolejnych publikacji profesora Krzysztofa Jasiewicza. Byłaby to konsekwencja całkowitego pominięcia jego twórczości na łamach monumentalnego wydawnictwa tego Centrum w postaci wielu tomów „Zagłady Żydów”.

Jego prace nie tylko nie zasłużyły na polemikę, ale nie doczekały się nawet żadnej wzmianki recenzyjnej. Jeżeli  przyjąć, że kierownictwo Centrum podziela pogląd wyrażony w tomie III „Zagłady Żydów”na str. 493, że „o książkach słabych merytorycznie i przedstawiających interpretacje, które zarówno intelektualnie jak i moralnie są nie do zaakceptowania, z reguły nie pisze się recenzji tylko po prostu pozwala im się odejść w zapomnienie” to ignorowanie dorobku prof. Jasiewicza byłoby jedynie dowodem pychy. Jednak zdarzały się wyjątki. Powyższe zdanie jest autorstwa Joanny B. Micholc w recenzji o takiej właśnie książce M.J. Chodakiewicza „Massacre In Jedwabne 1941”.

Czym więc spowodowana jest taka erupcja oburzenia po latach milczenia, na tekst w popularnym miesięczniku historycznym? Można by przypuszczać, że wystąpienie prof. Jasiewicza jest niegroźne. Tak też można sądzić, oceniając wyroki sądowe, które uniewinniają oskarżonych o głoszenie antysemickich poglądów, argumentując to małą szkodliwością społeczną czynu.

Wysyp protestów przeciwko publikacji „Focus Historia” w początkowej fazie skierowany był przeciw czasopismu, które odważyło się zamieścić omawiany tekst a nie przeciw treściom, które ów tekst niesie.

Protestujący kompletnie pominęli całokształt numeru i kontekst w jakim znalazł się „wywiad” z prof. Jasiewiczem. Jedynym wyjątkiem była wypowiedź przewodniczącego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce pana Piotra Kadlcika, który na portalu Tomasza Lisa powiedział, że: „ogólnie rzecz biorąc wydanie specjalne „Focusa Historia” to bardzo ciekawa popularnonaukowa publikacja, która pokazuje wiele nieznanych aspektów żydowskiej historii z czasów II wojny światowej. Tym bardziej dziwi, że znalazł się w niej ów wywiad. Nie rozumiem dla czego podjęto tak niewytłumaczalną decyzję”. Przewodniczący Kadlcik przyznaje, że nie chce komentować merytorycznego poziomu wynurzeń profesora, twierdzi natomiast, że język Jasiewicza jest absolutnie niedopuszczalny.

Pierwszy do boju ruszył red. Smoleński z „Gazety Wyborczej”. Zapragnął zostać redaktorem śledczym i zbadał kto stoi za tą publikacją. Kiedy ustalił biznesowe powiązania wydawcy, stało się jasne, że to pogrobowcy hitleryzmu są siłą sprawczą tego faszyzującego wystąpienia. W doborze argumentów bardzo pomogło mu doświadczenie poszukiwaczy „dziadków z Wehrmachtu”, „babć z KPP” itp. Zapomniał jednak dodać, że badanie hitlerowskiej przeszłości wydawnictwa Bertelsmanna zostało zlecone i opłacone… przez tę właśnie firmę.

„GW” wycofała zagończyka Smoleńskiego z linii frontu i wysłała Czuchnowskiego - prawdziwego dziennikarza śledczego do dyrektora instytutu Instytutu Studiów Politycznych PAN, pracodawcy prof. Jasiewicza. Dyrektor  oburzony poglądami prof. Jasiewicza jest nimi zaskoczony, jak nie przymierzając molierowski pan Jourdain, który nie wiedział, że mówi prozą.

Pan dyrektor wprawdzie słusznie skojarzył poglądy swego pracownika z hitlerowskim „Der Sturmer”, jednak nie mógł określić stanowiska instytutu bez konsultacji z przewodniczącym Rady Naukowej, który przebywa za granicą. Nie przyszło jednak red. Czuchnowskiemu a ni dyr. Prof.  Królowi jednak do głowy, by zapoznać się ze sprawozdaniem z działalności instytutu, opublikowanego w lutym br., w którym twórczość naukowa prof. Jasiewicza jest oceniana bardzo pozytywnie.

Ponieważ śledczy „Gazety” niczego nie wyśledził, na rozmowę z prezesem PAN wysłano „siły specjalne” w osobie red. Wrońskiego. Cóż to za przyjemność zrobić idiotę z prominentnego uczonego nauk technicznych. „Może profesorowi zaszkodziła pogoda?”, takim tytułem opatrzył komandos intelektualny Gazety informację, z której wynika, że inkryminowany prof. Jasiewicz był dotychczas bardzo wysoko ceniony i wielokrotnie nagradzany (patrz – sprawozdanie instytutu). Pan prezes Polskiej Akademii Nauk  bardzo się dziwi i trzeba sprawę wyjaśnić.

Red. Jarosław Kurski dołączył jedynie do sygnatariuszy protestu Centrum. Proszę, żeby nie zapomniał o nagrodzie dla red. Leszczyńskiego, który jedyny zrobi to co należało i wtedy, kiedy należało…

Jestem zwolennikiem nieograniczonej wolności słowa, dopóki nie wzywa się do czynów karalnych. Nie mam nic przeciwko publikowaniu „Protokołów mędrców Syjonu” ani „Mein Kampf”, dopóki będą ludzie, którzy odważą się odpowiadać, polemizować, kształcić. Kiedy będą czujni.

Ludzie nie są tacy mądrzy, jak sami o sobie myślą. Nie są jednak tacy głupi, jak myślą o nich politycy, uczeni, duchowni i inni „przewodnicy”.

 

Do profesora Krzysztofa Jasiewicza:

Uważam, że ma Pan, jak zresztą każdy, prawo do posiadania i głoszenia dowolnych poglądów. Starałem się wiernie je przedstawić. Nie ukrywałem mojego stosunku do nich.

Mam przeczucie, że cały ten zgiełk skończy się tylko „żółtą kartką” dla Pana.

Gdyby jednak stracił Pan pracę w PAN, proszę się nie martwić. Ojczyzna nie da Panu zginąć! Jest jeszcze kilka uczelni, które zaoferują Panu zajęcie. Odradzam szkołę ojca Rydzyka, ale już warszawski uniwersytet (nie Uniwersytet Warszawski) zatrudniający ks. prof. Chrostowskiego z pewnością będzie zainteresowany. Tam będzie Pan mógł pogłębić badania „duszy żydowskiej”. A może któryś z kolegów profesorów, dla dobra nauki,  zgodzi się nawet na wiwisekcję.

Gdyby jednak „określone siły” z pomocą „intelektualnie obrzezanych” wymusiły dla Pana „wilczy bilet” to otworem stoi cały świat. Prof. prof. Chodakiewicz, Musiał i inni dali przykład, że z oddali można widzieć lepiej. Może wspaniałomyślnie pomoże nawet prof. Jan Gross.

Widzę też duże możliwości na kilku uczelniach, z którymi już dziś Pan współpracuje. Uniwersytety w Wilnie, Kownie, Rydze, Lwowie i Akademia Nauk Ukrainy to imponujące pokłosie Idei Jagiellońskiej. Czy nawet Instytut Studiów Politycznych i Etniczo-Narodowościowych Akademii Nauk Ukrainy w Kijowie.

Jestem już starym człowiekiem i lepiej pamiętam odległą przeszłość, niż gdzie położyłem okulary.

Pamiętam na przykład takie hasło: „studenci do nauki, robotnicy do roboty, literaci do pióra, rząd do d…, pasta do zębów!”. A historycy?

Jerzy Diatłowicki

 

Brak głosów

Komentarze

... socjolog, dziennikarz telewizyjny, tropiciel polskich "faszystów".
http://lustracja.net/index.php/pozostali/170-jerzy-diatlowicki-syn-pulkownika-zbrodniczego-ministerstwa-bezpieczenstwa-publicznego-tropiciel-polskich-faszystow

Vote up!
0
Vote down!
0
#413752

Faszyzm pochodzi od Żydów, syjonizm również.Miedzy jednym a drugim w zasadzie nie ma różnicy.

Dlaczego Polska toleruje faszyzm i syjonizm pytam?

Prawie cała Europa wypędziła Żydów (za wyjątkiem Polski i Imperium Otomańskiego czyli dzisiejszej Turcji) i ten stan trwał bez zmian do 1650 roku.

Czy wiesz, ze Żydzi z Europy byli wypędzani już wiele razy

Wypędzenie Żydów z Anglii: Żydzi wydaleni zostali w 1290 r. przez Edwarda I , mieli zakaz powrotu do 1655 roku.

Wypędzenie Żydów z Francji: wydaleni w 1306 r. przez Filipa Pięknego. Paru pozwolono na powrót aby ich powtórnie wyrzucić w 1394.

Żydowskie osiedla pozostały w Bordeaux, Avignon, Marsylii (skąd ich wydalono w 1682r.) i w Alzacji.

Wypędzenie Żydów z Saksonii w 1349 r.

Wypędzenie Żydów z Węgier w 1360 r.

Wypędzenie Żydów z Niderlandów wyrzuceni w 1370 r.

Wypędzenie Żydów z Czech w 1380 r.

Wypędzenie Żydów z Austrii w 1420 r.

Wypędzenie Żydów z Hiszpanii w 1492 r.

Wypędzenie Żydów z Litwy w 1495r

Wypędzenie Żydów z Portugalii w 1498 r.

Wypędzenie Żydów z Prus w 1510 r.

Wypędzenie Żydów z Italii w 1540 r.

Bawaria wypędzeni na zbity pysk w 1551 r.

W całej Europie są nastroje antyżydowskie:

http://bardzo-wirtualna-polska.abceblog.com/swiat-ma-dosc-zydow/

Mam nadzieje ze Europa się znowu obudzi i wyrzuci tych faszystów-syjonistow do Izraela.

Popełniliśmy duży błąd, należało ich wypędzić Żydów z Polski dawno temu, na pewno nie mielibyśmy problemów ekonomicznych, złego imienia i nie zginęło by tylu zacnych patriotów.

Państwowa Akademia Nauk (PAN) to zbiorowisko Żydów zakłamujących historie Polski i biorących za to pieniądze, nasze pieniądze!

Wyrzucić ich do Izraela za zbrodnie na Polakach.

Bo jak nazwać fałszowanie historii Polski!

To również zbrodnia przeciwko ludzkosci i polskości!

Przeczytaj:

http://bardzo-wirtualna-polska.abceblog.com/pan-polska-akademia-nauk-wikipedia/

Vote up!
1
Vote down!
0
#416669