Z Raportu "O lepsza Polskę" 2008
( )
Joseph Stiglitz napisał, że tak naprawdę pomoc MFW i BŚ ogranicza się do
udzielania kredytów tylko wtedy, gdy potrzeba ratować zagranicznych (bogatych)
inwestorów, aby mogli wycofać bez strat kapitał, który beztrosko ulokowali w
zagrożonym kraju. Wszystko to jest skutkiem zalecanej liberalizacji przepływu
kapitału. Krótkoterminowy kapitał wędruje do kraju, który oferuje przejściowo
lepsze zyski przez podyktowane wysokie stopy procentowe, wzmacniając
nadmiernie miejscową walutę. Następnie, spłoszony potencjalnym kryzysem, bo
„sztucznie silna” waluta rodzi niekonkurencyjność gospodarki, kapitał taki przenosi
swoje zainteresowania gdzie indziej. I kryzys musi nastąpić. W tym modelu kapitał
krótkoterminowy napływa tym chętniej, im mniej jest potrzebny, bo napływa, gdy
jest hossa, a ucieka, gdy są objawy nadciągającej recesji, którą napływem sam
wywołał, a ucieczką go potęguje.
Joseph Stiglitz o przyczynach wschodnioazjatyckiego cudu gospodarczego
napisał: „Odrzuciwszy prawie religijne przekonania, że rynek wie najlepiej, władza
interweniowała w celu przyspieszenia tempa przepływu technologii, zmniejszenia
nierówności społecznych, podniesienia poziomu edukacji i ochrony zdrowia.
Towarzyszyło temu planowanie przemysłowe i koordynowanie działań. Późniejszy
kryzys nie jest zaprzeczeniem cudu. Fakty pozostają: żadna część świata nie
doświadczyła tak wysokiego wzrostu dochodów i nigdy tak wielu obywateli nie
wydobyło się z nędzy w tak krótkim czasie. Te zadziwiające sukcesy potwierdza
dziesięciokrotny wzrost dochodu na głowę mieszkańca w Korei w ciągu dziesięciu
lat, co jest sukcesem bezprecedensowym, a zostało osiągnięte poprzez intensywne
zaangażowanie rządu naruszające Umowę Waszyngtońską, ale zgodne z trendami
rozwoju gospodarczego w USA.
Stiglitz pisze dalej: „nie będąc zaprzeczeniem cudu, kryzys finansowy w Azji
spowodowany jest, w znacznej części, odejściem od strategii, które tak dobrze się
sprawdziły – na przykład regulowania rynków finansowych. Strategie te porzucono
pod presją Zachodu.”
Podkreślenia wymaga, że w obecnym czasie pojawiania się znamion
światowej recesji, nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii otrzymało trzech
ekonomistów, których można było zaliczyć do keynsowskiej szkoły wskazującej
drogę do sukcesu poprzez interwencję w „wolny rynek”. Światowe autorytety
ekonomiczne zaczynają dostrzegać, że sprawy gospodarki światowej idą w złym
kierunku, że nadciąga groźba ogromnego tąpnięcia globalnej gospodarki opartej na
niekontrolowanym, spekulacyjnym przepływie kapitału i pracy.
W książce „Globalization and It’s Discontents”, Stiglitz skutecznie obnaża
nieprawdziwość teorii, że wolny rynek jest najlepszą gwarancją wzrostu a
wprowadzenie wolnego handlu prowadzi globalnie do likwidacji biedy. Pokazuje,
że jest odwrotnie.
Według Stiglitza, ale i wielu innych wybitnych ekonomistów, nie
ma wolnego rynku, bo nie ma równości partnerów na rynku. Zawsze są silniejsi i
lepiej poinformowani i to oni naruszają teoretyczną równowagę rynku. Wskazówkę
wagi ustawiają silniejsi. Taki rynek nie prowadzi do racjonalnego gospodarowania.
Firmy innowacyjne, dobrze zarządzane nie zawsze wygrywają konkurencję; może
wygrać ten, co łamie prawo, korumpuje, kupi informacje, ma styk z władzą.
Wygrywa silny a nie efektywny. Transgraniczne przepływy pogarszają sytuację.
Obrazuje to optyka polskiej prywatyzacji, w dziedzinie infrastruktury przez
zagraniczne państwowe firmy. Co taka prywatyzacja daje najlepiej określa cytat z
„The World Economy”: „Nie wytrzymuje krytyki pogląd, że napływ inwestycji
eliminuje luki, jako że: Z ekonomicznego punktu widzenia, korporacje
międzynarodowe zmniejszają oszczędności krajowe i inwestycje: zakłócają warunki
konkurencji przez wpływowe kontrakty z rządem i brak reinwestycji zysków,
obniżają potencjał krajowy przez import ze spółek zależnych a nie zaopatrują się u
producentów lokalnych. Z socjologicznego punktu widzenia tworzą dualistyczną
gospodarkę: dobrze płatnej mniejszości i biednych mas. Pogarsza się też podział
dochodu i równomierność rozwoju regionalnego – inwestycje zagraniczne mają
tendencję skupiania się. Z technicznego punktu widzenia – zastępują stanowiska
wymagające wiedzy technicznej stanowiskami pracy ręcznej. Z fiskalnego punktu
widzenia – przyznane ulgi i świadczenia są większe od płaconych podatków.
Następuje transfer zysków za granicę przez zawyżanie cen zaopatrzeniowych. Z
etycznego punktu widzenia pojawiają się niewłaściwe produkty i przez reklamę –
niewłaściwe wzorce konsumpcji, niesprzyjające rozwojowi społeczeństwa. Z
politycznego punktu widzenia – to kontrola nad majątkiem i zatrudnieniem, ale i
polityczna kontrola władz: – to wybory za obce pieniądze, – to korupcja
polityczna”
Prywatyzacja w interesie globalnych korporacji ma jeszcze jeden wymiar –
kreowania bezrobocia. Prof. L Thurow, Prezes Amerykańskiego Towarzystwa
Ekonomicznego napisał: „Dlaczego ktoś miałby płacić amerykańskiemu
absolwentowi szkoły średniej 20 tys. dolarów rocznie, skoro za 35 $ miesięcznie
można zatrudnić Chińczyka, który będzie pracował przez 29 dni w miesiącu po 11
godzin dziennie w Chinach? Więc rozbiera się fabryki w USA i Europie i montuje
je w Chinach, Malezji, Indiach. (Co w dłuższej perspektywie zrobi indyjski
nabywca naszych hut?)
Używanie w Polsce argumentu braku środków na inną politykę nie
wytrzymuje krytyki w świetle opinii Ministra Pracy USA w ekipie Prezydenta
Clintona, Profesora ekonomi Harvardu, Roberta B. Reicha, zawartej w jego książce
pt. Praca Narodów: „Opodatkowanie bogatych musi być obniżone, wydatki
publiczne muszą być obcięte, a deficyty budżetowe państwa muszą być zmniejszone.
Te propozycje, tak bardzo w modzie, iż prawie kwalifikujące się na artykuły wiary
wśród tworzących politykę USA i gdzie indziej... Jest to fałszywe podejście... Teraz
oszczędności obywateli nie skapują w dół do korporacji i reszty społeczeństwa, ale
wędrują po świecie, gdzie zdarzy się najlepsza okazja by zainwestować. A więc
inwestycje prywatne nie budują narodowego potencjału. Istnieje jednak rosnący
związek miedzy ilością i rodzajem inwestycji publicznych a zdolnością kraju do
przyciągania kapitału z całego świata. W tym tkwi nowa logika ekonomicznego
nacjonalizmu: umiejętności siły roboczej i jakość infrastruktury są tym, co czyni go
szczególnie atrakcyjnym w gospodarce światowej gdyż pieniądz porusza się z
łatwością po całym świecie”. Minister Clintona pisze dalej:
„Ta logika sugeruje,
dlaczego nie ma nic strasznie złego w byciu zadłużonym wobec obcokrajowców
tak długo, jak pożyczone pieniądze są inwestowane w infrastrukturę, szkoły i inne
środki wspierania przyszłej produkcji. W rzeczywistości zadłużenie takie jest
korzystniejsze od utrzymywania zrównoważonego budżetu. Trzeba inwestycji, ale
trzeba rozróżniać, które popierają pracę narodową i te, które tworzą dochodowe
aktywa na świecie. Inwestycje w czynniki produkcji, które są wyjątkowe dla
narodu, szczególnie dla obywateli – edukacja oraz system transportu i
komunikacji są szczególnie ważne dla przyszłości narodu”.
Ważna jest więc też edukacja. Cytowany Prezes Amerykańskiego
Towarzystwa Ekonomicznego napisał: „Każdy system społeczny ma swoje mocne i
słabe strony. Komunizm źle zarządzał gospodarką, lecz stworzył dobre systemy
edukacji… Wyobraźmy sobie, że ktoś przeprowadziłby wszechstronny egzamin
obejmujący wszystkich absolwentów szkół średnich w Ameryce..., a potem
przeprowadził ten sam egzamin z mieszkańcami dawnego kraju komunistycznego.
Jak wielu z nich uzyskało by na tym egzaminie wyższe oceny, niż przeciętny
absolwent amerykańskiej szkoły średniej?. Odpowiedź brzmi: „nieskończenie
wielu”- miliony ludzi wiedzą więcej niż przeciętny Amerykanin”. W Polsce
wprowadza się reformę edukacji, zamieniającą nasz system w amerykański.
Publiczna odległa szkoła (gimbusowa – już 60 tysięcy dzieci nie wypełnia
obowiązku szkolnego!) z bramką antyterrorystyczną przy wejściu, słabo kształcąca
i dająca kontakt z przemocą, narkomanią. I prywatne szkoły dla wybranych
cenzusem majątkowym.
Taki model trwale ograniczy konkurencyjność młodzieży. Prywatyzacja
polskiej gospodarki eliminuje pracę wymagającą wiedzy. Nawet w sieci z „psim
żarciem” na zapleczu siedzi zagraniczny kierownik.
Istnieje niedostrzegany czynnik wpływający na gospodarkę: widzący poważne
rysy na przyszłości kapitalizmu, Prezes Amerykańskiego Towarzystwa
Ekonomicznego Prof. Thurow napisał:
„Współczesnym odpowiednikiem pismaka
jest telewizor. Oficjalnie wyśpiewuje on hymny pochwalne na cześć kapitalizmu,
lecz nieoficjalnie wpaja zespół antyprodukcyjnych wartości. Dewizą jest
bezpośrednia konsumpcja.. W krainie telewizora rzuca się w oczy nieobecność
twórców i budowniczych… Horyzonty czasowe stają się coraz krótsze.
W sytuacji,
kiedy nie ma zewnętrznego zagrożenia, w jaki sposób człowiek telewizyjny ma się
zmusić do dokonania inwestycji i reform o zasadniczym znaczeniu dla przyszłości?
Ani jego otwarta ideologia kapitalistyczna, ani jego ukryta ideologia telewizyjna
nie uznaje poświęceń dla budowania przyszłości. Jest doskonałym konsumentem w
teraźniejszości. Gdzie mają być wytworzone wartości wspierające konieczne
inwestycje w edukację, badania i rozwój oraz infrastrukturę? A jeśli nie zostaną
one wytworzone, to co się stanie?”
Konsumpcyjny model życia rozbudzany przez telewizję, uzupełniony
filmowym instruktażem przestępczym, kształcą młodzież.Sześciodniowe badanie
programów telewizyjnych przez dziennikarzy „Rzeczpospolitej” ustaliło, że cztery
polskie programy pokazały w tym czasie – 3160 scen przemocy i 433 trupów.
Według badań Uniwersytetu Jagiellońskiego, co czternasty uczeń gotów jest
wybrać przestępstwo jako sposób na życie. Niech to będzie głosem do dzisiejszej
dyskusji o wolności mediów i prób prywatyzacji TV publicznej.
Kluczem do zrozumienia tego, co stało się z polską gospodarką w ramach
realizacji źle wynegocjowanych przedakcesyjnych zaleceń UE, może być wywód z
połowy lat 90-tych, dwóch niemieckich ekonomistów – Guntera Faltina i Jurgena
Zimmera, którzy napisali:
„Załóżmy, że ekonomiczna twierdza Europa nie była by
zdobywana stopniowo, ale padła z dnia na dzień. Cła ochronne zostałyby zniesione,
ograniczenia importowe i kontyngenty zlikwidowane, towary z Południa swobodnie
dopuszczone i zamiast rynku za murem, powstałby rzeczywiście swobodny rynek
otwarty dla wszystkich. Cóż by się wówczas stało? W Niemczech, zdaniem autorów,
sytuacja przypominałaby stan po wybuchu jądrowym. Przemysł tekstylny znikłby w
znacznym stopniu, nie byłoby już górnictwa i przemysłu stoczniowego, po
przemyśle stalowym nie pozostałoby prawie śladu, pozbylibyśmy się także w dużym
zakresie przemysłu chemicznego i samochodowego, a tam gdzie dziś
subwencjonowani rolnicy nawożą pola, rozciągałyby się tereny parkowe. Co
moglibyśmy jeszcze zaoferować rynkowi światowemu?”
Zestawienie tej prognozy ze stanem polskiej gospodarki po procesie
dostosowawczym do UE, nie wymaga komentarza.
http://pldocs.org/docs/index-9661.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 145 odsłon