A propos zbliżającej się rocznicy 13.XII "O TYM JAK WAŁĘSA (komune) OBALAŁ"

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

(...)I tu jest powód dla którego nie mogę się zgodzić z tymi, którzy tak łatwo pozwalają zbagatelizować sprawę zachowania Walesy podczas jego „internowania” w rządowym ośrodku wczasowym.

Przede wszystkim nie wolno zapomnieć, że większość z internowanych mogła uniknąć swego losu, gdyby ten, którego obdarzyli zaufaniem, nie okazał się ohydnym zdrajcą. Wałęsa wiedział o nadchodzącym stanie wojennym i nie zrobił nic, aby ochronić związek i jego działaczy. Przypomnę, że jeszcze pamiętnej nocy z 12go na 13go grudnia, prowadząc w stoczni gdańskiej obrady Komisji Krajowej Solidarności, został poinformowany kilkakrotnie o rozpoczętych na zewnątrz aresztowaniach. Jednym z tych, którzy go o sytuacji informowali był Aleksander Hall, który pojawił się w sali obrad. To wszystko działo się w chwili, gdy na tej samej sali Andrzej Gwiazda nawoływał do przygotowania się do oczekiwanego stanu wyjątkowego. Wałęsa nie tylko zdradziecko nie zrobił absolutnie nic, aby zorganizować obronę związku i ludzi, ale nikczemnie i świadomie nie przekazał otrzymanej informacji zebranym w sali działaczom.
Po zakończeniu obrad, w gdańskich hotelach i na dworcach rozpoczęły się natychmiastowe aresztowania wracających z zebrania działaczy. Już dużo wcześniej w całym kraju rozpoczęto wywlekanie z domów ludzi przeznaczonych do zamknięcia. W tym samym czasie przywódca związku wracał spokojnie do domu w towarzystwie swego esbeckiego kierowcy Wachowskiego. W swoim mieszkaniu zastał zaniepokojonych działaczy Ruchu Młodej Polski, którzy po raz kolejny przybiegli by ostrzec i poinformować Wałęsę o tym co dzieje się na zewnątrz. Nasz „naczelny rewolucjonista” wysłuchał relacji i z całym spokojem położył się spać!
Po dwóch godzinach przybyli do jego mieszkania pierwszy sekretarz KW PZPR i wojewoda gdański. Nie było zomo, wyłamanych drzwi, kajdanów i przesiąkniętej zimnem zomowskiej ciężarówki. Było zaproszenie w gościnę i podstawiony komfortowy samolot.
Przez kilka następnych dni, podczas gdy w całym kraju zomo brutalnie pacyfikowało organizowane naprędce strajki, Lech Wałęsa ciągle jeszcze przebywał w Warszawie jako gość u komunistycznych oprawców narodu.
Bojąc się potępienia ze strony Polaków, po kilku dniach zasugerował swoje internowanie. Dokładnie tak samo jak w latach siedemdziesiątych, będąc agentem bezpieki prosił ją by wzywała go na komendę, aby nie wzbudzać podejrzeń kolegów.
Jak to internowanie wyglądało, opisuje wydana właśnie książka. Żeby nie było żadnych wątpliwości przypomnę, że w żadnym momencie nie zażądał on umieszczenia go wspólnie z innymi aresztowanymi działaczami związku. Zadbał natychmiast o to, aby dostarczano mu wystarczające ilości alkoholu i aby nie brakowało mu towarzystwa do jego spożywania.

Jest jeszcze jedna sprawa o której należy pamiętać, kiedy rożni wałęsowi obrońcy próbują przekonać nas, że picie alkoholu przez ich ulubieńca podczas „internowania”, a w rzeczywistości pobytu w wygodnym ośrodku wczasowym nie ma wielkiego znaczenia.
Otóż, w tym samym czasie, przez wiele najtrudniejszych miesięcy stanu wojennego, tysiące ludzi demonstrowało na ulicach polskich miast w obronie Solidarności, domagając się uwolnienia „uwięzionego” przywódcy związku! Jak wielu ludzi, w każdym niemal wieku, ucierpiało podczas tych manifestacji, nie trzeba nikomu mówić. Wielu też ryzykowało poważnymi represjami, drukując ulotki w obronie Lecha Walesy. W tym samym czasie, z więzień w całym kraju, działacze związku przesyłali przemycane apele i słowa solidarności z manifestującymi.
Tymczasem w Arłamowie przywódca związku pił i bawił się w najlepsze.(...)

http://niepoprawni.pl/blog/4822/o-tym-jak-walesa-komune-obalal

Brak głosów