Smoleńsk - tło długofalowej strategii (cz. 1)
Komunistyczne zbrodnie, dokonane często za przyzwoleniem „wolnego świata", pozostały nieukarane i nierozliczone. W samej Rosji i wielu państwach świata, upiór „czerwonej rewolucji” żyje nadal, przepoczwarza się i zbiera siły, oczekując swojego czasu. Wciąż zatem realna jest obawa, że gdy pozornie dziś skłóceni - wyznawcy Lenina, Trockiego, Che Guevary i Stalina - skupieni w rozlicznych organizacjach, grupach interesu i rządach państw, zjednoczą kiedyś swoje szeregi, symbolem ich wspólnoty stanie się ludzki czerep, przedziurawiony z tyłu, a patronem tego przymierza major bezpieczeństwa państwowego Wasilij Błochin.
Aleksander Ścios – „Polityka jak strzał w potylicę”.
ANATOLIJ GOLICYN I KATASTROFA SMOLEŃSKA
Anatolij Golicyn, chyba najważniejszy dla Zachodu uciekinier z Sowietów, wyjaśnia w pierwszej części „Nowych kłamstw w miejsce starych…” na czym polega wdrażana od drugiej połowy lat ’50 XX w. sowiecka koncepcja „działań aktywnych”, dezinformacji strategicznej. Ten rodzaj operacji ma za cel, oprócz osiągnięcia pewnych realnych, niejako „fizycznych” celów politycznych, także zmianę percepcji postrzegania rzeczywistości, mające sprowokować u strony atakowanej zachowanie autonomiczne, często zachowania jak najbardziej normalne i adekwatne do sytuacji, ale jednocześnie możliwie jak najbardziej wkalkulowane w osiągnięcie celów operacji. Operację aktywną można łatwo zaplanować i zainicjować, jednak trudno jest kontrolować jej przebieg i końcowy efekt. Przebieg z powodów oczywistych kształtowany jest przez dynamikę wydarzeń oraz kontrakcje, a wykonywanie operacji jest na bieżąco modyfikowane przez decydenta i bezpośredniego wykonawcę, przewidujących wiele wariantów rozwoju sytuacji. Operacjami aktywnymi opisywanymi w rzeczonej książce Golicyna były m.in. „destalinizacja” w roku 1956, koncesjonowane organizacje dysydenckie w krajach komunistycznych, „konflikty” sowiecko-chińskie oraz pieriestrojka w latach 1985 – 1991. Główne wzorce dezinformacji, wedle których je przeprowadzano to: fasada i siła stosowany, gdy system komunistyczny znajdował się w stanie kryzysu, grożącego dekompozycją; słabość i ewolucja – by wywrzeć wrażenie słabości Sowietów w celu ukrycia faktycznie dobrej ich kondycji oraz przemiany – stosowany w celu przekonania Zachodu, że komunizm/bolszewizm to normalny, wręcz identyczny z zachodnim system polityczny. Analizom i prognozom poczynionym przez Golicyna można zarzucić schematyzm, wręcz algorytmizm i wiarę we wszechmoc sowieckiego aparatu władzy (wszelako powodowaną chęcią ostrzeżenia Zachodu) wyniesione z KPZS i KGB, których był przecież funkcjonariuszem. Jednak obserwując to, co stało się na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat i konfrontując to z pisanymi do 1989 roku prognozami (w tym także odtajnionymi memorandami dla CIA), należy niestety stwierdzić, że najważniejsze cele sowieckiej długofalowej strategii przetrwania oraz kontynuacji władzy i ekspansji zostały osiągnięte. Wynika to też z natury władzy jako takiej, a totalitarnej w szczególności.
Operacją aktywną zdaje się być także „drugi Katyń”. W polskiej prawicowej publicystyce i blogosferze dominuje skłonność do traktowania naszego kraju jako osobnego, autonomicznego w stosunku do „reszty świata” układu odniesienia oraz do analizowania poszczególnych wydarzeń w oderwaniu od tego, co zdarzyło się wcześniej. Tymczasem należy pułapkę smoleńską (nie tylko samą tragedię, niezależnie od tego, czy był to zamach, czy też nie) postrzegać w o wiele szerszym kontekście, jako część większej układanki, na którą składają się: 1) geopolityka „przestrzeni sowieckiej”: Rosji Sowieckiej jako „centrum” plus krajów „byłych” ZSRS i bloku komunistycznego jako „peryferii”, 2) stosunki Rosja Sowiecka – USA, 3) geopolityka „Eurazjatyckiego Bloku Kontynentalnego” (termin wprowadza neobolszewicki rosyjski geopolityk, Aleksander Dugin), którego rdzeń stanowi „oś” Pekin-Moskwa-Berlin (w wariancie zapasowym – Bruksela/Paryż), i wreszcie 4) długofalowa sowiecka strategia „transformacji ustrojowej”. I tym będziemy się w niniejszym opracowaniu zajmować. Punkty 1 – 3 są pochodną punktu 4.
NEOKOMUNIZM – ZARYS PROBLEMU. ZWYCIĘSTWO PROWOKACJI I MANIPULACJI
By przejść do dalszych rozważań, nie można pominąć pewnych – zdawałoby się górnolotnych i przegadanych – kwestii teorii polityki i faktograficznych; ś.p. Anna Walentynowicz powiedziała kiedyś z właściwą sobie umiejętnością nazywania rzeczy po imieniu i opisywania ich takimi, jakie one: komunizm się nie skończył, komunizm się schował! Lata 1989 – 1991 nie przyniosły ani „upadku”, ani dobrowolnego „samorozwiązania” komunizmu, który w tym czasie przeszedł po prostu metamorfozę w neokomunizm.
W tym miejscu należy odpowiedzieć na pytanie „co to jest komunizm”. Nie jest to utopijna ideologia czy ideokracja jak powszechnie się uważa, przy czym dla statystycznego konserwatysty jest to kontrapunkt konserwatyzmu (lewactwo), dla liberała – wolnego rynku, a dla socjalisty – wypaczenie socjalizmu. Komunizm/bolszewizm to antycywilizacja; zabójczo spójna teoria i praktyka totalitarnej władzy, gdzie wszystko podporządkowane jest celom i interesom struktur rządzących. Bardziej precyzyjnie rzecz opisał o. Józef Maria Bocheński (filozof, logik, a także sowietolog): Komunizm to doktryna, organizacja, system działania i postawa, które cechuje skrajny monizm i totalitaryzm. Przez "monizm" rozumiemy to, że skupia się na jednym celu, jednej nauce, jednym autorytecie i jednej metodzie (…); przez "totalitaryzm" - że podporządkowuje wszystko jednemu celowi (…). Celem komunizmu – rozumianego i jako ruch („organizacja”) i jako metoda sprawowania władzy – jest absolutne rządzenie wszystkim. Obejmuje to zarówno wymiar geostrategiczny, jak i wewnętrzny. W wymiarze geostrategicznym i geopolitycznym celem jest światowa dominacja, w wewnętrznym – władza nad każdym aspektem życia społeczeństw, narodów i w końcu jednostek; docelowo stworzenie „nowego typu człowieka”, który funkcjonować ma zgodnie z interesem struktur władzy. Ideologia i doktryna komunistyczna – a w zasadzie parodia religii, na co dominikanin również zwraca w swojej definicji uwagę – pełnią po prostu rolę instrumentów służących osiągnięciu tych celów. Funkcją ich jest mobilizacja kadr, legitymizacja władzy oraz manipulowanie podległych społeczności. Podporządkowanie wszystkiego interesom struktur władzy implikuje totalny relatywizm w doborze metod i technik służących zdobyciu, sprawowaniu i utrzymaniu władzy: dobre i właściwe jest to, co służy interesom struktur rządzących, złe i niewłaściwe – to, co im nie służy. Toteż ideologia, doktryna i – co oczywiste – praktyka komunizmu zmieniają się w zależności od interesów grupy trzymającej władzę i bodźców zewnętrznych.
Celem strategicznym operacji „pieriestrojka” było zachowanie władzy politycznej, ekonomicznej i kulturowo-cywilizacyjnej (marksowskie: „baza” i „nadbudowa”) przez struktury komunistyczne w nowych warunkach; zapewnienie sobie możliwości dalszej reprodukcji poprzez mianowanie, dziedziczenie i kooptację, a także ekspansji geograficznej. Pomimo, że ostateczny efekt „pieriestrojki” – a co za tym idzie neokomunizmu – jest wypadkową działań sowieciarzy, podejmowanych kontrakcji i dynamiki wydarzeń, najważniejsze strategiczne jej cele zostały osiągnięte, a zmianom uległy kwestie kosmetyczne, co koniec końców okazało się być korzystne z punktu widzenia interesów nomenklatury partyjnej i bezpieczniackiej, gdyż wzmocniło działanie dezinformacji. Przykładem niech będą kwestie prawnomiędzynarodowe: Związek Sowiecki, Układ Warszawski i RWPG formalnie przestały istnieć. Mamy Federację Rosyjską, 15 byłych republik związkowych i kraje sowieckiego imperium zewnętrznego. Wszystkie są traktowane jako suwerenne i niepodległe państwa narodowe, co jest jednym z największych sukcesów polityki dezinformacji, ponieważ w większości tych krajów (na czele z Rosją) dalej rządzi komunistyczna oligarchia, powiązana z moskiewską centralą.
Nomenklatura i bezpieka komunistyczna dokonały instytucjonalnego metamorfozy i przegrupowania. Hierarchiczna, scentralizowana i na dłuższą metę dysfunkcjonalna organizacja kompartii i bezpieki została zastąpiona przez zdecentralizowaną strukturę sieciową. Obejmuje ona „byłe” kompartie, specsłużby, media, mafie, a także sieci powiązań całkowicie nieformalnych. Rolę kierowniczą pełnią – siłą rzeczy – środowiska nomenklatury i specsłużb sowieckich, wraz z lokalnymi filiami. Pomiędzy „frakcjami” struktur komunistycznych występują konflikty partykularnych interesów, jednak w kwestiach podstawowych dla całego układu obowiązuje jedność; priorytetem jest realizacja strategicznych celów politycznych i wszystko odbywa się w ramach pewnych rudymentarnych, konstytuujących system władzy „zasad”. Konflikty mogą być użyte w celach dezinformacyjnych, jednocześnie często pełniąc bardzo ważną w komunizmie i neokomunizmie funkcję regulacji. Kontrolę totalną, będącą instrumentem komunizmu w latach 1917 – 1991 (w PRL w latach 1944 – 89) zamieniono – a w zasadzie stopniowo zamieniano – na kontrolę strukturalną. Pierwsza, jako opresyjna i obejmująca szczegółowo każdy aspekt życia społecznego, osobowego i politycznego wymagała bardzo dużego nakładu sił i środków i jako taka groziła całkowitą zapaścią systemu władzy. Kontrola strukturalna jest o wiele skuteczniejsza, gdyż jest kontrolą odcinkową, polegającą na wpływaniu jedynie na pewne kluczowe odcinki systemu politycznego i społecznego w kluczowych momentach, co pochłania relatywnie niskie koszty. Nie bez znaczenia jest też kondycja kulturowa i cywilizacyjna danej społeczności; gdy zakres sowietyzacji metodami przemocowymi osiąga poziom uznany za pożądany – ergo: wytępienie albo marginalizacja elity danego narodu i zastąpienie jej dyktaturą proletariatu czyli lumpenelitą z nomenklatury i bezpieki – fizyczny terror na masową skalę staje się zbędny (co wcale nie znaczy, że nie będzie stosowany). Posługując się kontrolą strukturalną, komunizm doskonale zaakomodował się do zachodniego demoliberalizmu i zachodniej formuły państwa narodowego: totalitarna, bezpieczniacko-partyjna nomenklatura urządziła się w nowych warunkach i skutecznie wykorzystuje do swoich celów mechanizmy tzw. „wolnego rynku” oraz – w celu legitymizacji władzy – aksjologię liberalnej, postoświeceniowej demokracji i „prawoczłowieczyzmu”.
Należy w tym kontekście zwrócić uwagę na jeszcze jedną cechę komunizmu, na którą uwagę zwraca prof. Marek Piekarczyk: od rewolucji bolszewickiej (w zasadzie od ukazania się „Manifestu komunistycznego”) ewolucja komunizmu ma charakter cykliczny; następują po sobie fazy „komunizmu zjadliwego” i „komunizmu przyczajonego”. Neokomunizm/neobolszewizm wydaje się być niemal pełnym takim cyklem. Lata 1989 – 1999 były okresem „strategicznego chaosu”, który w pewien sposób porównać można z NEP. Struktury komunistyczne funkcjonowały wówczas stanie faktycznego rozbicia i atrofii. Szerszy – w porównaniu zarówno z okresem sowieckim (ale i obecnym !) – był margines wolności, traktowany jako wentyl bezpieczeństwa, w miarę konieczności odkręcany lub dokręcany. Natomiast od roku 1999 („intronizacja” Władimira Putina) przystępuje się do rekomunizacji, resowietyzacji i reintegracji geopolitycznej obszaru sowieckiego (z pieriedyszką w latach 2003 – 08), reaktywacji Bloku Komunistycznego i rozpoczęcia ekspansji na kraje zachodnie, realizowanej głównie środkami dyplomatycznymi, ekonomicznymi i agenturalnymi; Anatolij Golicyn właśnie na rok 1999 przewidział rozpoczęcie „Fazy finałowej”, w przedostatnim rozdziale „Nowych kłamstw w miejsce starych”. Era „późnego putinizmu”, rozpoczęta mianowaniem na „prezydenta” Dmitrija Miedwiediewa – gdzie siłowiki i cywiliki grają zamiennie dobrego i złego kagebistę – jest prawdopodobnie operacją zmierzającą do załagodzenia wizerunku Rosji Sowieckiej jako reżimu rządzonego przez czekistów rozjeżdżających tankami Kaukaz, uzależniających Europę od swoich dostaw gazu, a nawet rzucających jobami w stronę zachodnich polityków i dziennikarzy. Pewna regularność tego, co dzieje się od 21 lat w Rosji Sowieckiej (i w całej przestrzeni sowieckiej) przemawia za tym, że faktycznym centrum władzy jest kolektywne kierownictwo, jak partyjne Politbiuro za pierwszego Sowieta, na co wskazują m.in. Jurij Felsztyński i Władimir Bukowski. Przy czym może to być organ całkowicie nieformalny i nieoficjalny, składający się zapewne z wysokich rangą oficerów specsłużb i wojska.
WYMIAR GEOSTRATEGICZNY: TRÓJPOZIOMOWY „BLOK NEOSOWIECKI”
Na poziomie międzynarodowym obserwujemy pełną kontynuację polityki ekspansji wpływów Rosji Sowieckiej i ChRL, która przybrała jedynie kamuflaż na bardziej odpowiedni dla wymogów otoczenia. Nie zmienił się cel, jakim jest dominacja nad światem i jego podział na swoje strefy wpływów, przez uprzednie rzucenie na kolana świata Zachodu, co nieraz jest oficjalnie i wprost artykułowane przez kierownictwo moskiewskie i pekińskie. Jednoczesne gadanie o „świecie wielobiegunowym” czy „podniebnym ładzie” to nic innego, jak propagandowo-dezinformacyjny bełkot.
Blok komunistyczny jako formacja geostrategiczna istnieje nadal – w nowej, dostosowanej do wymogów współczesnej polityki międzynarodowej, formie trójpoziomowej struktury. Rdzeniem i pierwszym poziomem tego bloku jest oś Moskwa – Pekin. Rosja Sowiecka i ChRL bardzo intensywnie współpracują ze sobą w dziedzinie politycznej, militarnej i ekonomicznej. Drugim poziomem jest „Eurazjatycki Blok Kontynentalny” (Dugin), obejmujący Rosję Sowiecką, ChRL oraz ich europejskich i azjatyckich sojuszników i wasali: Berlin, Paryż, Rzym, Brukselę, Teheran, Phenian, New Delhi i Rangun. Poziom trzeci to „Czerwona Orkiestra” w globalnej grze: „Eurazja” plus neokomunistyczne kraje Afryki i Ameryki Łacińskiej. Na drugim i trzecim poziomie widoczny jest wyraźny podział stref wpływów pomiędzy centrale: Rosję Sowiecką a ChRL. Strefą wpływów Rosji Sowieckiej stają się Europa i Ameryka Łacińska. Strefą wpływów ChRL – kraje Azji Południowej, Wschodniej, basenu Pacyfiku i Afryka. Bliski Wschód oraz byłe środkowoazjatyckie republiki sowieckie są swego rodzaju kondominium obu central. Mimo podziału stref wpływów, Moskwa i Pekin współpracują ze sobą na ich terenie, co jest widoczne zwłaszcza na poziomie trzecim.
Formami instytucjonalnymi odnowionego bloku komunistycznego są: Szanghajska Organizacja Współpracy, „trójkąt” RIC (od: Russia, India, China), Eurazjatycka Wspólnota Ekonomiczna, Wspólnota Niepodległych Państw (sic !), Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego i BRIC (= Brasil, Russia, India, China). Taka sieciowa i policentryczna formuła bloku, realizowana od 1989 r., ze szczególnym przyspieszeniem w latach 1999-2001 i od 2007 do teraz, jest ucieleśnieniem koncepcji kierownictwa ruchu komunistycznego na przełomie lat 50. i 60. XX w., a którą opisał m.in. Anatolij Golicyn: oficjalne organizacje międzynarodowe (wówczas: Pakt Warszawski i RWPG) mają zostać uzupełnione, przez pozaorganizacyjne formy współpracy i zależności. W miarę potrzeby, stare organizacje mają zostać całkowicie wyeliminowane i/lub zastąpione nowymi. Prócz tego do moskiewskiego i pekińskiego programu ekspansji wciągane są kraje, które nie są ani nigdy nie były rządzone przez komunistów czy też agentury.
Charakter i kierunki ekspansji stref wpływów ZSRS, a teraz Rosji Sowieckiej i komunistycznych Chin są po prostu dostosowaniem się do geopolityki, której praw ani złamać, ani przeskoczyć, ani ominąć się nie da. Tak samo, jak praw fizyki czy biologii. Rozumiał to już sam Włodzimierz Ilicz, na co zwraca uwagę brazylijski sowietolog, prof. Olavo de Carvalho: Lenin przygotował dla ruchu komunistycznego plan ekspansji, który momentami musiał wydawać się nieosiągalny. Wyobrażał sobie, że począwszy od Moskwy, komunistyczna ekspansja powinna najpierw objąć Europę Wschodnią, następnie zawrócić w stronę Azji, podbić Afrykę i (…) stamtąd ruszyć na podbój Ameryki Łacińskiej, w ten sposób osiągając okrążenie Stanów Zjednoczonych i ich sprzymierzeńców w Zachodniej Europie. Należy też w tym kontekście przypomnieć dwie – na pozór przeciwstawne – koncepcje geopolityczne: Heartland i Rimland. Pierwsza zawiera się w zdaniu: kto panuje nad Heartlandem, panuje nad Wielką Wyspą. Kto panuje nad Wielką Wyspą, ten panuje nad całym światem, gdzie „heartland” to obszary północnych Chin, Mongolii, Syberii i rosyjskiego Dalekiego Wschodu, a „Wielka Wyspa” to Eurazja. Druga z kolei uzależnia światową hegemonię danego mocarstwa od panowania nad wybrzeżami Eurazji. Obie teorie są prawdziwe: racją bytu, gwarantem przetrwania i ekspansji zarówno dla Rosji Sowieckiej, jak i ChRL jest i pełna kontrola wewnętrzna, i jak najszerszy dostęp do oceanów, odpowiednio do: Atlantyku i Pacyfiku; jest to więc jeden z celów strategicznych zarówno „osi Moskwa-Pekin”, jak i „Bloku Kontynentalnego”. Z tej perspektywy Polska i pozostałe kraje leżące pomiędzy Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym stanowią naturalny obszar przejściowy, pomostowy pomiędzy Europą a Azją.
Teraz przyjrzyjmy się bliżej wewnętrznej dynamice osi Moskwa-Pekin. Do konfliktu pomiędzy Rosją Sowiecką a ChRL nie dojdzie, przynajmniej w perspektywie następnego pokolenia. Wiele przemawia za tym, że stan ten może być kontynuowany nawet w przypadku spełnienia pesymistycznej prognozy drugiego Weltoktober: eliminacji Stanów Zjednoczonych, co oznaczałoby światową hegemonię ChRL i Rosji Sowieckiej. Stan ten ma swoje następujące determinanty geostrategiczne. Po pierwsze: ZSRS/Rosja Sowiecka potrzebuje silnego, stabilnego i przewidywalnego przedmurza na wschodzie, natomiast ChRL – tego samego na Zachodzie, w celu równoważenia wpływów: świata muzułmańskiego i turańskiego (oba z silnymi tendencjami zjednoczeniowymi), USA, ewentualnie Japonii, ale także w celu stabilizacji systemu władzy u siebie. Co za tym idzie, załamanie się systemu władzy w Rosji Sowieckiej uruchomi sekwencję wydarzeń, na skutek których upadnie reżym w ChRL i vice versa: jednym z gwarantów trwania moskiewskich czekistów przy stołkach jest chrlowska kompartia. Po drugie: sporne tereny Syberii, rosyjskiego Dalekiego Wschodu i Azji Środkowej stanowią naturalną strefę buforową pomiędzy Rosją Sowiecką a Chinami, jakkolwiek istnieje podskórna rywalizacja na tych terenach z korzyścią dla ChRL. Jednakże: Chiny nie zdołają ich zasiedlić w stopniu zadowalającym ich potrzeby ze względu na niezdatność tych terenów do masowej kolonizacji. Naturalnym głównym kierunkiem ekspansji geostrategicznej Rosji Sowieckiej (tak jak i starej Rosji oraz ZSRS) jest Europa, natomiast ChRL – Azja Wschodnia i basen Pacyfiku, poza tym Chiny miałyby do zasiedlenia swoje imperium wewnętrzne: Turkiestan Wschodni, Tybet, Mongolię Zewnętrzną czy wreszcie Tajwan. Po trzecie – Pekinowi nijak nie kalkuluje się inwazja na atomowe mocarstwo, które o wiele skuteczniej może opanować kiedyś metodami pokojowymi; konflikt zbrojny pomiędzy dwoma państwami, które wraz ze strefami wpływów zajmują blisko po pół kontynentu eurazjatyckiego i posiadają broń masowego rażenia byłby porównywalny z użyciem granatu ręcznego podczas walki wręcz w zamkniętym pomieszczeniu; spowodowałby bałkanizację całego kontynentu eurazjatyckiego. Na podstawie obserwacji stosunków sino-rosyjskich i sino-sowieckich należy przyjąć, że i moskiewscy czekiści i pekińscy aparatczycy zdają sobie z tego sprawę. Rosja Sowiecka ma i będzie mieć wobec ChRL pozycję niższą; pełni i będzie pełnić niejako rolę mistrza, który został przerośnięty przez ucznia. Bardzo możliwe, że wnuk Putina będzie Chińczykiem o rosyjskim nazwisku jako drugim i będzie zajmował jakąś kluczową pozycję w Imperium Sino-Sowieckim. Bardzo możliwe, że za pół wieku w Łubiance rezydować będą – pewnie w charakterze doradców – oficerowie Guoanbu w mundurach z dwugłowym orłem. Jednak doprowadzi do tego stopniowa wasalizacja Rosji Sowieckiej (z sinizacją części terytorium), nie wojna.
Obecne stosunki Moskwa-Pekin są kontynuacją tego, co działo się przed rokiem 1991, konkretniej – sowieckiej polityki wobec Chin. Od początku swego istnienia Sowiety starały się włączyć Chiny w swoją orbitę wpływów i niejako oprzeć się o Chiny w sensie geostrategicznym, grając na dwa fortepiany i wspierając zarówno KPCh, jak i Kuomintang. Gdy narodowcy chińscy pod przywództwem Głównodowodzącego Chiang Kai Sheka obrali niepodległościowy i antykomunistyczny kurs, jedynym sojusznikiem Sowietów w tym kraju zostali komuniści. Po 1949 r. komunistyczne już Chiny stały się sojusznikiem ZSRS i tak jest do dziś, z tą małą różnicą, że miejsce Związku Sowieckiego zajęła neobolszewicka, kagiebowska Federacja Rosyjska. Konflikty sino-sowieckie mają charakter „sporów w rodzinie” dotyczących głównie metod prowadzenia polityki. Te o charakterze terytorialnym (Tannu-Tuwa, Daleki Wschód) mają zasięg na dłuższa metę lokalny i nieszkodzący „Osi”. Rozdmuchiwano i rozdmuchuje się je, by wywołać wrażenie trwałego rozłamu sino-sowieckiego, jednak faktycznie na poziomie wspólnych, strategicznych interesów Moskwa i Pekin działają „jednofrontowo”.
Drang nach Westen Rosji Sowieckiej – „Europejski Wspólny Dom”
Z oczywistych względów, najwięcej miejsca w cyklu zajmie analiza zachodniego kierunku ekspansji Rosji Sowieckiej. „Byłe” republiki zachodniosowieckie i europejskie kraje należące przed 1991 do „imperium zewnętrznego” starych Sowietów (w tym Polska) są bezpośrednią strefą wpływów Moskwy – „bliską zagranicą”: tak w optyce neosowieckiego kierownictwa, jak i faktycznie. Uwarunkowania geopolityki Międzymorza sprawiają, że w optyce moskiewskich czekistów obszar ten jest strefą pomostowo-buforową: wielką trasą W-Z rozciągającą się od Odry po Dniepr i od Bałtyku po Karpaty i Morze Czarne, gdzie poszczególne kraje są i mają być zwasalizowane na drodze zachowania władzy przez struktury komunistycznych nomenklatur i bezpiek. Przy czym: (a) zachowane są pozory suwerenności wewnętrznej i zewnętrznej oraz demokracji, czasem dopuszcza się do władzy stronnictwa faktycznie niepodległościowe i antykomunistyczne, obalane albo matowane jednak w wypadku przekroczenia „grubej, czerwonej krechy”; (b) faktyczny ośrodek dyspozycji politycznej znajduje się poza oficjalnymi organami państwowymi: zakulisową „partię wewnętrzną” stanowią środowiska komunistyczne, „partię zewnętrzną” – oficjalnie funkcjonujące partie polityczne, media, najważniejsze organy państwowe, najczęściej kontrolowane przez środowiska komunistyczne: agentury bezpiek czy zgoła ich oficerów prowadzących i aparatczyków partyjnych. Ponadto, na odcinku polityki dezinformacji strategicznej, kraje Europy Środkowej i Wschodniej stanowiły i stanowią obszar sztandarowy „pieriestrojki”. Faktem jest to, że służą Rosji Sowieckiej jako „koń trojański” w strukturach euroatlantyckich, właśnie poprzez środowiska komunistyczne i agentury ulokowane w organach władzy, a przynajmniej w takim charakterze służyły przed rozpoczęciem procesu włączenia „starej Europy” w orbitę wpływów Moskwy; znak zapytania jest jedynie o skalę, pozycję w czekistowskiej hierarchii, i szczegółowe zadania, na przykład WSI czy „przeorientowanych” na Zachód oficerów I Departamentu SB.
Europa Zachodnia ma zostać w szczególny sposób sfinlandyzowana: na drodze monopolizacji transferu surowców energetycznych, bilateralnych układów pomiędzy Moskwą a poszczególnymi krajami Europy Zachodniej, rozgrywania kartą ekstremizmu islamskiego i pełzającej islamizacji, a docelowo podłączeniem się Rosji Sowieckiej do oficjalnych struktur Unii Europejskiej, NATO i do europejskiego systemu gospodarczego; głównym wielkorządcą Europy z ramienia Moskwy mają być (i są) Niemcy z przystawkami: Francją i Włochami oraz struktury Unii Europejskiej. Kolejnym niezwykle ważnym celem Rosji Sowieckiej w ramach „kierunku zachodniego” jest wypieranie wpływów USA w Europie. Całkowite wyparcie USA z Europy oznaczałoby ostateczną wasalizację Europy Zachodniej wobec Rosji Sowieckiej oraz ostateczną petryfikację Bloku Kontynentalnego i Bloku Neosowieckiego. Zachodnia polityka Rosji Sowieckiej, jaką obserwujemy obecnie nie jest podyktowana sumą doraźnych interesów; jest ona zmodyfikowanym wariantem sowieckiej strategii ekspansji na Zachód, którą zaczęto realizować jeszcze przed pieriestrojką, w latach 70. XX w; celem jej było podporządkowanie Europy Związkowi Sowieckiemu poprzez neutralizację.
Wasalizacja poszczególnych krajów Zachodu, a docelowo Zachodu jako całości na drodze szukania partnerów do wspólnych interesów zastąpiła starą sowiecką politykę wspierania jedynie ruchów stricte komunistycznych i wywrotowych. Po roku 1991 „polityczną agenturą wpływu” Rosji Sowieckiej na Zachodzie są nie tylko komuniści przeobrażeni w eurokomunistów i gramszystów, ale i skonwergowani z komunistami na przestrzeni lat 70., 80. i 90. socjaldemokraci, liberałowie i tzw. chrześcijańscy demokraci (a nawet bardziej skrajna prawica – vide: nacjonaliści francuscy i część niemieckich czy tzw. Nowa Prawica), najczęściej będący wytworem liberalnego społeczeństwa – o mentalności handlarzy, gawnojedów i lokai. Dotychczasowy sukces stworzenia na odcinku zachodnim pół-osi Moskwa-Berlin, tym samym włączenia Europy Zachodniej do „Bloku Kontynentalnego” warunkowany jest też sukcesem dezinformacyjnej funkcji pieriestrojki: jak pisze cytowany wcześniej Olavo de Carvalho, stworzono złudzenie, że rządzona przez struktury czekistowskie Rosja Sowiecka (a także ChRL) jest zwyczajnym państwem narodowym, z którym można i trzeba prowadzić interesy oraz rozwijać jak najszerszą współpracę na wszystkich innych możliwych płaszczyznach. Rosja Sowiecka i ChRL przestały być wrogiem w percepcji zachodnich elit politycznych; przynajmniej na poziomie oficjalnych deklaracji. Co najwyżej postrzegane są jako konkurent na pewnych odcinkach.
Wymienione wcześniej typowe agentury oraz struktury zachodnich kompartii i lewactwa nie są jednak całkowicie bez znaczenia: były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, zdrajca swojego kraju i Europy, który zasiada w radzie nadzorczej Nord Stream wywodzi się z partii już od lat 70. infiltrowanej przez STASI i dobrowolnie konwergującej się z komunizmem. Obecna kanclerz, Angela Merkel wywodzi się natomiast z CDU – opozycji koncesjonowanej przez komunistyczne władze NRD, którym zresztą służyła jako kaowiec w FDJ. Ponadto, od lat 60. w krajach zachodnich, w szczególności: USA, Wielkiej Brytanii, Francji i RFN komuniści i lewacy – już jako faktyczna i uznawana część establishmentu – dokonują marszu przez instytucje o znaczeniu strategicznym dla danego organizmu politycznego: uczelnie i ośrodki naukowe, szkolnictwo niższego poziomu, media, instytucje kulturalne, przemysł rozrywkowy, kościoły i związki wyznaniowe, parlamentarne partie polityczne i organizacje pozarządowe. Mniej więcej od lat 90. zachodnie struktury komunistyczne, tzw. „pokolenie ‘68” ma już realny i bardzo poważny wpływ na politykę zarówno wewnętrzną – uderzając w wartości i struktury konstytutywne dla Cywilizacji Zachodu, jak i zagraniczną – prowadząc z różnym natężeniem politykę uległości to wobec Rosji Sowieckiej, to ChRL czy satrapów będących ich sojusznikami i wasalami, a także rozkładając zachodni potencjał militarny i specsłużby. W Stanach Zjednoczonych – pełniących wobec Zachodu (ale i Japonii czy nawet części krajów muzułmańskich) rolę metropolii – ze struktur komunistycznych wywodzą się m.in. były prezydent Bill Clinton, Hillary Clinton i obecny, Barrack Obama. Clinton (wraz z administracją) kontynuował politykę zbawiennego dla świata amerykańskiego imperializmu, jednakże wciągnął USA w wojny bałkańskie, których jednym z głównych rozgrywających i długofalowych beneficjentów były Niemcy (pomysł likwidacji Jugosławii jako formacji geopolitycznej), nie mówiąc o wsparciu Rosji Sowieckiej i ChRL udzielanym Miloszewiciowi czy wsparciu ekstremistów islamskich udzielonym Bośniakom i Albańczykom. Obama – wywodzący się ze środowisk Komunistycznej Partii USA, Czarnych Panter i murzyńskich organizacji rasistowskich – prowadzi politykę „zwijania” amerykańskiego potencjału obronnego oraz imperium zewnętrznego, co oznacza koncesje na rzecz Rosji Sowieckiej.
9/11 i Czerezwyczajka
Kolejnym instrumentem geopolitycznej ekspansji neosowietów jest rozgrywanie kartą ekstremizmu islamskiego, a także (po 1989 r. w dużo mniejszym stopniu) trzecioświatowego i neonazistowskiego. Fanatyzm islamski wspierany jest przez sowieckie specsłużby praktycznie od początku swojego istnienia. Już przywódcy Bractwa Muzułmańskiego powiązani byli z Internacjonałem, zaś egipską organizację wywrotową Nasrat Al-Haqq zakładali agenci GPU. Rewolucja islamska w Iranie wspierana była przez Związek Sowiecki: w kluczowych resortach nowych władz znaleźli się agenci KGB i przefarbowani na zielono działacze irańskiej kompartii. Wsparcie to ma miejsce i na poziomie logistycznym, i ideologicznym; ideologia współczesnego ekstremizmu islamskiego to w zasadzie komunizm w przebraniu islamu. Trwa to do dzisiaj – sojusznikiem Sowietów, a po 1991 r. Rosji czekistowskiej na Bliskim Wschodzie był Saddam Husajn, a są – assadowska Syria, palestyński Hamas i libański Hezbollah. Towarzyszem Putina, Miedwiediewa i Hu jest prezydent Iranu, Mahmoud Ahmadineżad.
Istnieją dowody na to, iż także Al-Kaida jest kontrolowana przez moskiewskich czekistów. Zdaniem analityków powiązanych z amerykańskimi i brytyjskimi specsłużbami takich, jak Jeff Nyquist czy Christopher Story, Rosja Sowiecka – a także ChRL – wyraźnie skorzystały z zamachów 11 września 2001 r.: po pierwsze, ucięto dyskusje na temat Rosji Sowieckiej jako państwa rządzonego przez czekistów i zagrożeń z tegoż wypływających. Po drugie, wrogiem numer jeden Zachodu stał się terroryzm islamski i groźba islamizacji Europy (skądinąd realna), natomiast Rosja Sowiecka i ChRL stały się kłopotliwym, ale jednak sojusznikiem w „wojnie z terroryzmem”; czeczeńskich i ujgurskich niepodległościowców zaszufladkowano jako terrorystów islamskich. Ponadto, USA, Wielka Brytania i pozostałe kraje NATO zostały wciągnięte w wojny, których z różnych powodów nie są w stanie ani wygrać, ani wycofać się z nich z twarzą. Uaktywniły się środowiska pacyfistyczne i lewackie, podsycając antyamerykańskie (tym samym autodestrukcyjne) tendencje i resentymenty w Europie, co zapewne musiało być orkiestrowane przez moskiewskie agentury wpływu. Po trzecie: wojna w Afganistanie i Iraku spowodowała skok cen surowców energetycznych – ropy naftowej i gazu ziemnego, co utorowało Rosji Sowieckiej drogę do odbudowy Gazpromu – instrumentu wasalizacji Europy. Moskwa w efekcie może swobodnie szantażować kraje Europy Zachodniej podminowane przez wojowniczą mniejszość islamską, oferując stabilne i rzekomo „bez zobowiązań” dostawy gazu; w percepcji władz Niemiec, Francji czy Włoch to Rosja Sowiecka jest bezpieczniejsza niż kraje islamskie, bo nie wymoże – używając np. Turków, Arabów czy białych konwertytów – wpisania Szahady w górny pas flagi niemieckiej, ani wprowadzenia prawa koranicznego we Francji.
W przededniu III wojny światowej ?
Zdaniem analityków takich, jak wspomniany wyżej Jeff Nyquist (oficer amerykańskiego DIA), a także m.in. Caspar Weinberger (Sekretarz Obrony USA za Reagana), Dariusz Rohnka (publicysta zajmujący się problematyką sowieckiej dezinformacji, pieriestrojki i neokomunizmu) czy Stanisław Łuniew (uciekinier z GRU), jednym z wariantów rozwojowych neokomunizmu i jednym z celów sowieckiej długofalowej strategii jest ekspansja zbrojna, łącznie z wywołaniem kolejnej wojny światowej celem eliminacji USA i w konsekwencji – zdobycia przez Rosję Sowiecką i ChRL globalnej hegemonii. Kierownictwa obydwu krajów nie wyzbyły się dążenia do dominacji nad światem i oficjalnie to deklarują. Wystarczy tu wymienić: oficjalną doktrynę obronną Rosji Sowieckiej, oficjalne wypowiedzi członków kierownictw, np. przemówienie ChRLowskiego ministra obrony Chi Haotiana, skądinąd całkowicie pominięte w mainstreamowym, politycznie poprawnym dyskursie.
Głównym celem zbrojnej agresji Rosji Sowieckiej i/lub ChRL byłyby Stany Zjednoczone, jako mocarstwo będące de facto centralą świata zachodniego: amerykański aparat państwowy, dowództwo sił zbrojnych i zgrupowania sił zbrojnych o znaczeniu strategicznym. Byłaby ona uzupełnieniem działań dezinformacji strategicznej, agentur wpływu i szpiegów oraz aksjologicznego rozmiękczania społeczeństw Zachodu. Gdyby do niej doszło, zostałaby w niej użyta broń niekonwencjonalna. Taka wojna jest – zdaniem wyżej wymienionych – jak najbardziej możliwa do przeprowadzenia i co najważniejsze – do wygrania, przy czym największą szansę na zwycięstwo ma agresor, zwłaszcza jeśli dysponuje elementem zaskoczenia i uprzedniej, wielopoziomowej dezinformacji. Jako, że celem wojny z użyciem np. broni nuklearnej byłaby dekapitacja danego państwa, raczej nie zostałyby w niej użyte miliony megaton, jak głoszą politycznie poprawni intelektualiści i filmy w rodzaju „The Day After”, wprost będące wytworem albo popłuczynami lewackiej, pacyfistycznej i komuszej dezinformacji.
Trzecia wojna światowa może zacząć się w kilku miejscach. Na przykład na Bliskim Wschodzie, gdzie wojna Izraela bądź USA z którymś z państw islamskich może wywołać reakcję łańcuchową w całym świecie islamskim i w podminowanej muzułmańską mniejszością Europie, na czym skorzystać mogą Rosja Sowiecka i ChRL. Pomiędzy Indiami a Pakistanem może nastąpić eskalacja potyczki o Kaszmir, tym razem z użyciem broni nuklearnej, której posiadaczami są oba kraje. Wojna nuklearna na Subkontynencie Indyjskim dawałaby szanse potężniejszym mocarstwom na jej rozgrywanie, a co najważniejsze – na przekonanie się, jaki przebieg mógłby mieć konflikt z użyciem broni niekonwencjonalnej na skalę światową. Kolejnym potencjalnie zapalnym obszarem jest Daleki Wschód: Korea Północna może zaatakować Południe bądź Japonię, ChRL może zaatakować Tajwan. Wreszcie, Caspar Weinberger rozważa Europę Środkową i Wschodnią jako obszar zapalny: III wojna światowa rozpoczyna się od… likwidacji przez Rosję Sowiecką polskiego kierownictwa politycznego i dowództwa sił zbrojnych; książka (znana mi niestety jedynie ze opracowań) w której ten scenariusz jest opisany, wydana została w roku… 2006.
Jeff Nyquist uważa, że główna ofensywa Rosji Sowieckiej/Chin będzie miała charakter „szarego ataku”; USA zostaną uderzone atakiem terrorystów islamskich, wspieranych i zbrojonych przez sowieciarzy. We wstępie do „Konia trojańskiego”, wydanego w 2007 roku polskojęzycznego zbioru publicystyki czytamy: Wielu będzie zwracać uwagę na fakt, że Rosja jest słaba i niezdolna w obecnej chwili do wszczęcia wojny. Ale wojny można prowadzić na wiele sposobów, przy użyciu różnorodnych środków. Bomba atomowa przywieziona do Nowego Jorku przez terrorystę może doprowadzić do rozpadu amerykańskiej gospodarki, głównie poprzez panikę, jaką spowoduje. To, w konsekwencji, może prowadzić do politycznej rewolucji (…). Zważywszy degradację amerykańskiego systemu odstraszania nuklearnego, jest możliwe, że rosyjski atak jądrowy może całkowicie rozbroić Amerykę (zależnie od sukcesów sił rewolucyjnych). W takim wypadku, Ameryka przestanie istnieć jako mocarstwo światowe. Po upadku Ameryki, Europa stanie się własnością Rosji, podczas gdy Bliski Wschód zostanie podzielony między rosyjską i chińską strefy wpływów.
Pozostałe warianty operacyjne ataku na USA rozważa czeski prawicowy polityk, Petr Cibulka w wywiadzie, w którym jest też mowa o kulisach pieriestrojki, sytuacji w krajach Międzymorza oraz sowieckich (komunistycznych i agenturalnych) powiązaniach zachodnich elit: Jestem pewien, że strategia zaatakowania Stanów Zjednoczonych została wypracowana dawno temu, choć istnieje zapewne kilka wariantów takiego ataku. Pierwsze rozwiązanie wydaje się dla Kremla idealne: doprowadzić do wojny domowej w Stanach Zjednoczonych. Drugi wariant opiera się na ataku nuklearnym pod przykrywką islamskiego terroryzmu. W obu przypadkach zasadnicze cele strategiczne Moskwy zostaną osiągnięte. Istnieje także możliwość ataku atomowego na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych ze strony Korei Północnej. Przyszłość pokaże, która z tych opcji zostanie wykorzystana. Przewidując taki rozwój wypadków, należy także oczekiwać, że Moskwa postara się o zneutralizowanie Europy. W ten sposób Europa zostanie wykluczona z konfliktu z Ameryką.
Spójrzmy teraz na mapę świata, zaznaczając Blok Neosowiecki i wyróżniając: Rosję Sowiecką, ChRL, ich strefy wpływów oraz starych i nowych sojuszników. Rakiety Topol-M czy Szatan nie są zdolne do przenoszenia wojsk powietrzno-desantowych zdolnych operować na terenie Apallachów czy Gór Skalistych, a tym bardziej broni pancernej zdolnej operować na terenie Wielkiej Równiny. Okręty podwodne nie są w stanie przeprowadzić operacji desantowej na wybrzeża USA czy Wielkiej Brytanii. Okręty wojenne jakiejkolwiek klasy ani jakiegokolwiek typu nie są w stanie przebyć w pół godziny dystansu z Murmańska pod Nowy Jork, ani z wyspy Hainan pod Los Angeles czy Seattle. W jedną noc nie przerzuci się miliona sił lądowych, zwłaszcza przez arktyczną czapę lodową. Co więc muszą zrobić Moskwa i Pekin, by zapewnić sobie szanse na zwycięstwo w ewentualnej trzeciej wojnie światowej? Pozyskać jak najwięcej sojuszników, wasali, państw neutralnych (w tym „państw upadłych”), nie tylko w obrębie własnych „imperiów zewnętrznych” czy „bliskich zagranic”, ale jak najbliżej granic USA, tak by osiągnąć geostrategiczne oblężenie; by dysponować jak największym terytorium z którego możliwe byłoby prowadzenie operacji wojskowej przeciwko światowemu mocarstwu. Od lat 1999 – 2001 trwa: neutralizacja Europy oraz pozyskiwanie sojuszników nie tylko w obrębie „bliskich zagranic” i imperiów zewnętrznych Rosji Sowieckiej i ChRL, ale zwłaszcza pośród krajów Ameryki Łacińskiej, w których władze przejęli lewicujący i neokomunistyczni politycy. W okresie zimnej wojny ZSRS miały na półkuli zachodniej jeden niezatapialny lotniskowiec w postaci Kuby; zdołano jeszcze pozyskać Grenadę i wzmocnić wpływy na Jamajce i Haiti. Obecnie Rosja Sowiecka wraz z ChRL dysponuje sojusznikami w postaci neokomunistycznych, „boliwariańskich” państw Iberoameryki: Wenezueli, Brazylii, Nikaragui (gdzie władze ponownie sprawują sandiniści).
Wszyscy analitycy rozważający możliwość wybuchu nowej wojny światowej zwracają uwagę na słabe punkty Zachodu (czyli USA par excellance): wykluczenie przez większą część elit politycznych możliwości wybuchu konfliktu światowego, zwłaszcza przez Rosję Sowiecką czy ChRL, czego konsekwencją jest np. brak zdolności operacyjnych na rozległych obszarach oraz paradoksalnie – nieprzygotowanie sił zbrojnych do walki z wrogiem o proporcjonalnych siłach konwencjonalnych i niekonwencjonalnych. Nyquist dużo miejsca w swej publicystyce poświęca tendencjom rozkładowym cywilizacji zachodniej, indukowanym przez agentury wpływu i „operacje aktywne”.
ZMIERZCH ZACHODU
Postępy bolszewii są wprost proporcjonalne do stopnia rozkładu kulturowego Zachodu. Jakkolwiek agentury sowieckie przed i po 1991 pełnią funkcję katalizatora upadku Zachodu, tak należy stwierdzić, że są to procesy autodestrukcyjne niejako wbudowane w naszą cywilizację. Komunizm i zachodni oświeceniowy demoliberalizm (oba we wszelkich możliwych wariacjach) mają to samo źródło, którym jest postoświeceniowy nihilizm i jako takie mają pewien punkt styczny – apoteozę człowieka, którego pycha i chciejstwo są miarą wszechrzeczy. Jedno i drugie cechuje relatywizm i indyferentyzm aksjologiczny; w pierwszym – podstawową kategorią „dobra” i „zła” jest to, co przegłosowała większość i to, co najlepiej się sprzedaje; wszystkie sfery życia stają się przedmiotem to głosowania, to procedur rynkowych. Co za tym idzie, nie ma takiego pojęcia jak „wróg”; nie ma dystynkcji „swój-obcy”. W drugim dobre bądź złe to, co za takowe uznają struktury władzy. Poza tym oba istnieją dzięki ukształtowanemu na przełomie XIX i XX wieku „człowiekowi masowemu” o kolektywistycznym i zuniformizowanym sposobie myślenia i działania, którego cechuje roszczeniowe i konsumpcjonistyczne nastawienie wiodące do totalitaryzmu. Na inny, niezwykle ważny aspekt problemu zwrócił uwagę w „Pojęciu polityczności” Carl Schmitt: pojawienie się liberalizmu jako „antypolityki” spowodowało, wręcz wymusiło powstanie komunizmu (Schmitt pisał konkretnie o marksizmie) jako teorii polityki, w której celem samym w sobie jest absolutna i totalitarna władza; po wegetarianach przychodzą kanibale. Komunizm zresztą jest owocem wyjałowionej oświeceniem ziemi europejskiej; przecież Marks nie był Kałmukiem, Engels nie był Rosjaninem, a partie komunistyczne II połowy XIX i pierwszej dekady XX w. raczej nie składały się z Samojedów.
Na skutek modernizmu, „uwspółcześnienia” i Soboru Watykańskiego II upada fundament Zachodu, jakim jest Kościół Rzymski, o którym Julius Evola powiedział, że jest (cytuję z pamięci) Imperium Rzymskim, w którym znak Orła został zastąpiony przez Krzyż. To, co kiedyś umieszczano w Syllabusie jako herezję jest obecnie dyskutowane jako „równouprawniony” pogląd. Kościół katolicki de facto przeprasza za własne istnienie. Zamiast anathem, ekskomunik, w ostateczności konkwist, rekonkwist i krucjat w obronie nowożytnego Rzymu – mamy wpuszczanie barbarzyńców w obręb Miasta; Kościół de facto nie ma też znaczenia w realnej polityce. Fryderyk Nietzsche miał rację, mówiąc że Bóg umarł; słowa te w dokładnym kontekście – jakkolwiek nierozumianym i przez wierzących, i przez ateistów – oznaczają to, że sprawy metafizyczne i duchowe nie odgrywają w życiu narodów i jednostek większej roli; instytucjonalny Kościół traci realny wpływ polityczny, religia staje się faktycznie ludowym folklorem.
Wreszcie mamy jedno z kluczowych wierzeń demoliberalnej parareligii Zachodu – wiarę w „koniec historii”, co ciekawe bardzo zbieżną z bolszewickim przekonaniem o swoim ostatecznym triumfie. Wersja sprymitywizowana i zwulgaryzowana, obecnie już raczej nie pierwszej świeżości, jednak dalej pełniąca rolę legendy dla gawiedzi głosi, że cały świat przyjmie w końcu demoliberalizm na modłę euroatlantycką, a tym samym zniknie jakiekolwiek zagrożenie totalitaryzmem oraz, że skończy się era konfliktów zbrojnych i jakichkolwiek różnic pomiędzy graczami w polityce światowej. Mit ten ma jednak pewien głębszy wymiar; wersję zmodyfikowaną, a przez to bardziej podstępną. Mianowicie: różnice pozostaną, konflikty będą występować nadal, jednakże będą miały charakter lokalnych konfliktów asymetrycznych: „misji pokojowych”, „misji stabilizacyjnych” oraz „antyterrorystycznych” i antypartyzanckich, jednak ani wojna, ani totalitaryzm światu już nie zagraża. Na poziomie relacji tzw. wolnego świata z sowietami przejawia się to w przekonaniu elit politycznych i intelektualnych, że ZSRS i ChRL ewoluują w kierunku bądź to demokracji, bądź to autorytarnego państwa narodowego o swoim własnym, lokalnym kolorycie. Prostą konsekwencją jest uznanie, że komunizm/bolszewizm – powszechnie rozumiany jako ideokracja – skończył się wraz z rozpadem Sowietów, a ChRL są XX-wieczną kontynuacją starych Chin, sprzed 1949 r., gdzie komunistyczna ideologia i symbolika jakoby służy za fasadę. Co za tym idzie – ani Rosja Sowiecka, ani Chiny komunistyczne nie stanowią dla zachodu realnego zagrożenia militarnego czy cywilizacyjnego, a komunizm i lewactwo w różnych mutacjach to jedna z wielu równoważnych propozycji politycznych na wolnym rynku (a jakże !) idei. Oznacza to triumf dezinformacyjnego wymiaru „pieriestrojki”. Co za tym idzie, antykomunizm czy antybolszewizm rozumiany jako orientacja polityczna stracił rację bytu w dyskursie politycznym. Powszechne przekonanie, wręcz dogmat „końca historii” czy „postpolityki”, ze swoim nieodłącznym wierzeniem w „upadek komunizmu” wyznacza – jak pisze Dariusz Rohnka w książce „Wielkie Arrangement” – Rubikon poczytalności. Kto wspomina chociażby o wpływie struktur komunistycznych na politykę po 1989 r., na przykład uwłaszczeniu czekistów i nomenklatury, ten szeregowany jest razem z głosicielami teorii o Roswell, egzegetami Protokołów Mędrców Syjonu czy o planecie Nibiru, która w 2012 ma przeciąć się z orbitą Ziemi. Swoją drogą – zastanawia popularność teorii spiskowych o NWO, Illuminati, żydokomunie itp. w porównaniu z powszechną nieznajomością teorii o oszustwie. Skądinąd wiadomo, że najbardziej znany popularyzator teorii NWO, Alex Jones, występuje w Russia Today…
Wszystko to sprawia, że zachodni system demoliberalny prędzej czy później samoistnie przekształci się w jakąś formę totalitaryzmu/bolszewizmu i odbędzie się to trzema równoległymi torami: (a) poprzez pewne „naturalne” tendencje autodestrukcyjne (liberalizm i społeczeństwo masowe, laicyzacja itp.), (b) zostanie zinfiltrowany przez agentury wpływu totalitarnego państwa, bądź też (c) struktury komunistyczne same, w swoim interesie wprowadzą formalną demokrację i wolny rynek, jak stało się w przypadku Rosji Sowieckiej, „byłych” republik związkowych i „demoludów. Od dwudziestu z górą lat na zachodzie ma miejsce właśnie „samoistna” konwergencja z komunizmem, podsycana przez sowieckie agentury wpływu, liberalizm z całym dobrodziejstwem inwentarza i pożytecznych idiotów. Obecnie, tak na terenie świata komunistycznego, jak i Zachodu, podminowanego przez agentury wpływu i wyjałowionego oświeceniem – mamy do czynienia z kształtowaniem się demobolszewizmu – mariażu komunizmu z demoliberalizmem, i składają się na to wszystkie wymienione wyżej czynniki. Dariusz Rohnka w książce „Wielkie Arrangement” tak definiuje „demobolszewizm”: [w] tak szerokim kontekście, a w oderwaniu od znanych ideologii demobolszewizm oznacza jednolitą koncepcję świata, której głównym wyznacznikiem będzie podporządkowanie woli jednostki nakazowi wąskiej grupy występującej w imieniu zbiorowości, uprzedmiotowienie człowieka i obywatela, eliminacja idei indywidualnej wolności. Demobolszewizm to niezwykle konsekwentna metoda: organizacji życia zbiorowości ludzkiej i pojedynczego obywatela; wyznaczania norm i przepisów zakreślających ramy egzystencji; konsekwentnej kreacji świadomości indywidualnej; to także metoda dominacji nad społeczeństwem, hierarchizacji życia społecznego, metoda sprawowania i utrzymania władzy. Jak widać, powyższa definicja doskonale nadaje się do przekrojowego opisu komunizmu/bolszewizmu; demobolszewizm (komliberalizm czy też neokomunizm) różni się od „klasycznego”, sowieckiego czy chińskiego komunizmu jedynie brakiem gułagów, planowego mordowania całych grup społecznych, etnicznych czy religijnych; lewaccy profesorowie z Sorbony czy Berkeley nie strzelają swoim studentom w tył głowy (może oprócz Foucault’a, który świadomie zarażał swoich homoseksualnych partnerów HIV-em). Ale być może przez to neobolszewizm, legitymujący się liberalną frazeologią, dobrem jednostki i ogółu, jest bardziej niebezpieczny – i dla niedoświadczonych totalizmem od ponad półwiecza społeczeństw Zachodu, i dla zsowietyzowanych (mniejsza teraz o zakres) społeczeństw „post”-sowieckich. Elity polityczne i społeczeństwa, a także jednostki z osobna dokonują internalizacji „zasad” politycznej poprawności, która jest, od pewnego czasu w wersji agresywnej, dominującym nurtem metapolityki i polityki, jednocześnie od dźwigania brzemienia własnej podmiotowości i suwerenności wolą konsumowanie zawartości hipermarketów i fast foodów, oglądanie teleturniejów i „reality show”, ewentualnie słuchanie Biełych Roz, hymnu Gazpromu czy Takogo kak Putin...
Najlepszym chyba studium przypadku i polem obserwacji demobolszewizmu byłaby Polska: środowiska komunistycznych: bezpiek i nomenklatury wraz ze swoimi fellow travellers niestety doskonale wykorzystują do realizacji swoich celów liberalną, libertyńską aksjologię, demokratyczne procedury oraz globalistyczny i kolektywistyczny, kompradorski kapitalizm nomenklaturowy. Naszym bardakiem zajmiemy się jednak w kolejnych częściach cyklu.
C.D.N.
Źródła:
1. Anatolij Golicyn, Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji, Wydawnictwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego, 2007 (Części I, III): http://www.abcnet.com.pl/node/6511 ; The Perestroika Deception: The World’s slide towards the Second Weltoktober, http://www.abcnet.com.pl/node/6232
2. Dariusz Rohnka, Wielkie Arrangement, Wydawnictwo Podziemne, Poznań 2007; Fatalna fikcja. Nowe oblicze bolszewizmu, stary wzór, Rozdział 3, http://www.fatalnafikcja.pl/fatalna.php
3. Józef Darski, O dezinformacji komunistycznej, Wyd. Niepodległości, Warszawa 1989: http://archiwum.sw.org.pl/pdf/JozefDarski-1989_O_dezinformacji_komunistycznej.pdf
4. Wielka manipulacja. Rozmowa Jacka Laskowskiego z Józefem Darskim, Orientacja na Prawo nr 80, (X/1991), http://www.abcnet.com.pl/node/5590
5. J. Nyquist: Odpowiedź na ankietę Wydawnictwa Podziemnego, http://wydawnictwopodziemne.com/2007/09/30/odpowiedz-na-ankiete-2/
6. Olavo de Carvalho: Odpowiedź na ankietę, http://wydawnictwopodziemne.com/2007/10/09/odpowiedz-na-ankiete-4/
7. O. Józef Maria Bocheński, Lewica, religia, sowietologia (fragment): http://www.omp.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=204
8. Jurij Bezmienow: http://www.youtube.com/user/hermitcleric#g/c/4CDAB99FAB5980BA ; http://www.youtube.com/user/hermitcleric#g/c/F5863E552BBF1AC3
9. Jeffrey Nyquist, Koń trojański, Wydawnictwo Podziemne, Poznań 2007;
10. J. Nyquist: Trójkątna konstelacja. Wywiad przeprowadzony przez D. Rohnkę: część pierwsza: http://wydawnictwopodziemne.com/2009/11/08/trojkatna-konstelacja/, część druga: http://wydawnictwopodziemne.com/2009/11/15/trojkatna-konstelacja-2/
11. J. Nyquist: Geneza IV wojny światowej. Uzupełnienie i errata, http://www.fatalnafikcja.pl/geneza.htm
12. J. Nyquist: Przemyśleć „problem rosyjski”, http://fatalnafikcja.pl/problem.htm
13. Francoise Thom, Rosyjskie ambicje w Europie, http://generacja.s4w.pl/darski.info/?darski=rosja&go=rosja_thom1
14. Jeff Nyquist: Strategiczne oblężenie w Wielkiej Grze, http://wydawnictwopodziemne.com/2008/02/15/%E2%80%9Estrategiczne-oblezenie%E2%80%9D-w-wielkie-grze/
15. Następna wojna światowa (streszczenie książki Caspara Weinbergera) , http://www.abcnet.com.pl/node/6548 ; Dyskusja na Forum Solidarności Walczącej: http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt9200.html
16. Wielki podstęp. Wywiad z Petrem Cibulką, http://fatalnafikcja.pl/wielkipodstep.htm
17. Jeff Nyquist, China Defense Minister speech on US extermination, http://www.scribd.com/doc/16627298/China-Defense-minister-speech-on-USA-extermination-
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 17449 odsłon
Komentarze
bardzo ciekawe ale i trudne opracowanie...
5 Września, 2010 - 18:21
byłoby łatwiejsze do skonsumowania przez mniej wtajemniczonego czytelnika, gdyby była podana w krótszych odcinkach z poszerzonym komentarzem...
pozdrawiam i czekam na kolejne, bardziej uproszczone...
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
@jacky 6
5 Września, 2010 - 18:31
Wiem, że 11 stron w MS Word to jednak trochę dużo, zwłaszcza na standardy blogosfery i internetu, jednocześnie dziękuję za docenienie.
Inna sprawa - jeżeli próbuje się analizować (powiedzmy) 20-30 lat wstecz, jeżeli z milionów porozrzucanych, poniszczonych, pociętych puzzli próbuje się ułożyć przynajmniej większą część układanki - tak długie teksty są (przynajmniej dla mnie) nieuniknione.
Pozdrawiam również, postaram się ująć sprawy bardziej lapidarnie.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
nie trzeba nic zmieniać
5 Września, 2010 - 23:43
Jak dla mnie,bardzo dobre opracowanie,dziękuje za trud.
@
5 Września, 2010 - 18:52
Czytałem Pana artykuł do momentu rozważań o potencjalnej III Wojnie. Sam artykuł wiele nie wnosi i opiera się na mylnej tezie, że Rosjanie cokolwiek jeszcze kontrolują.
Rosja jest w zasadzie trupem, może jeszcze się odgryzać, zorganizować zamach, ale nie może już odgrywać aktywnej roli w wielu sprawach. Jej sytuacja wewnętrzna będzie się prawdopodobnie pogarszać.
Gdyby miał Pan inne zdanie proszę spojrzeć np. do Wikipedii i porównać ilość lotniskowców będących w posiadaniu Rosji i USA.
Ciekawe czemu służy to wprowadzanie w błąd. Zakładam, że zna Pan dokładnie fakty. Przecież nie publikuje się sążnistych artykułow (nawet pod pseudonimem) ot tak sobie. W sumie na dobrą sprawę możnaby to opublikować w jakimś magazynie Science Fiction.
@Valdi
5 Września, 2010 - 19:34
Bismarck miał powiedzieć kiedyś: Rosja nie jest ani tak silna, ani tak słaba, jak nam się wydaje (cyt. z pamięci).
Cały nasz błąd polega na traktowaniu sowietów/neosowietów (bo tym jest substancjalnie FR) przez pryzmat naszych pojęć opisujących politykę, na traktowaniu Moskowii jako w gruncie rzeczy normalnego państwa.
Armia może się sypać, żołnierze mogą być niedożywieni. Ale to nie przeszkodziło w podbiciu połowy Europy w 1945 r., nie mówiąc już o zwycięstwie bolszewików w wojnie domowej i podbiciu Kaukazu oraz Azji Środkowej. Co do gospodarki - nie ma co jej fetyszyzować: Hołodomor na Ukrainie nie spowodował dekompozycji sowietów. Mimo wszelkich, obiektywnych słabości "rząd sam się potrafił wyżywić", parafrazując "klasyka".
Poza tym Sowiety dysponują bronią w postaci agentur, gdzie najważniejsze są agentury wpływu i sterowany z Moskwy terroryzm. Bezmienow wspomina, że 85 proc. działalności KGB to działania dezinformacyjne, 15 proc. - szpiegostwo.
Co do ewentualności III wś - taką rozważają ludzie powiązani z amerykańskimi kręgami wojskowymi i wywiadowczymi. I bardzo dobrze, że takich analiz dokonują; lepiej jest przeszacować możliwości wroga, niż je niedoszacować.
Polecam lekturę materiałów, na które się oparłem. Zwłaszcza Golicyna, z opracowaniem A. Macierewicza. "Cegły" (odpowiednio ok. 600 i 200 str.), ale czytają się same.
Co do ew. roboty agenturalnej, polegającym na pisaniu o sile neosowietów - równie dobrze za taką może być uznana medialna orkiestra trąbiąca o Rosji Sowieckiej jako sypiącym się bardaku...
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
Re: @Valdi
6 Września, 2010 - 00:34
Jaszczurze! świetna analiza.
Wnioski absolutnie zgodne z moim doświadczeniem i przekonaniem. Jestem człowiekiem "w świecie bywałym" i regularnie spotykałem artykuły w prasie amerykańskiej, autralijskiej czy brytyjskiej o rzekomej słabości Rosji.
Wszystkie pisane były wg jednego schematu - o wzrastającej roli Chin, Indii czy Brazylii, a słabości Rosji.
Po przyjeździe do Polski wpadł mi do ręki Dziennik z wywiadem Cezarego Michalskiego z "niezależnym ekspertem brytyjskim".
Ta sama śpiewka i na koniec ostatnie pytanie, w którym zawarty był własciwy przekaz: "a co z Rosją?". I tu ten sam tekst o słabości i rozbiciu Rosji, o jej produkcie narodowym na poziomie Holandii, problemach społecznych itp.
Ktoś w skali globalnej stara się stworzyć wrażenie, że Rosja nie jest groźna. Rzeczywiście Rosja jako państwo jest dziadowska, ale to nie państwo rosyjskie nam zagraża.
W założeniu tajne służby sowieckie miały być "tarczą i mieczem" partii (pośredio państwa), ale od dawna już się wyalienowały i to one rządzą mając państwo do swej dyspozycji.
Służby te przeprowadziły wielką operację pierestrojki (odrzucenia niewydolnego systemu ekonomicznego) i teraz są globalną potęgą. Należy pamiętać, że milion rosyjskich milionerów wywodzi się ze służb i mają oni wielki wpływ na światową ekonomię (orkiestrowanie skutecznych spekulacji giełdowych na olbrzymią skalę). Specsłużby dysponują armią agentów i mają zasięg globalny. Mają oni także do dyspozycji państwo rosyjskie (dziadowskie) z jego agendami międzynarodowymi, ambasadorami we frakach itp.
Leopold
@Leopold
6 Września, 2010 - 21:09
Dziękuję bardzo za uzupełnienie, wyciągnął mi Pan to z ust.
Golicyn pisze, że operacja sprzężania partii z KGB trwała już od lat 70. Przy czym czekiści również do partii należeli. Partia komunistyczna została zlikwidowana (jako instytucja, nie tyle jako struktura; proszę zwrócić uwagę na pozycję np. Gorbaczowa, Jelcyna w sowietach, czy Urbana, Millera i Kwacha u nas), bo... przestała być potrzebna jako instrument sprawowania władzy.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
Sukces dezinformacji neokomunistów
21 Października, 2010 - 14:37
Cytat: Rosja jest w zasadzie trupem (...), ale nie może już odgrywać aktywnej roli w wielu sprawach. Jej sytuacja wewnętrzna będzie się prawdopodobnie pogarszać.
To co napisałeś jest dowodem na sukces polityki dezinformacyjnej neokomunistów. Zalecam wstrzemięźliwość w ocenie faktów serwowanych przez nasze "rodzime" media.
świetna analiza
5 Września, 2010 - 19:36
choć chyba rzeczywiście dobrze byłoby zadbać o jej większą przystępność (podzielić na więcej części, każdą z nich na więcej podrozdziałów, rozbić te długie akapity)
linki, które załącza Pan na końcu, też są godne najwyższej uwagi
Serdecznie pozdrawiam
ptak ptakowi niejednaki, człek człekowi nie dorówna
@Czepiec
5 Września, 2010 - 19:51
Dziękuję bardzo. Przede wszystkim czytać linki! (Choć dwie ksiązki Golicyna to są dopiero "kobyły"...)
Co do pojemności i układu tekstu - starałem się skrócić, jednak (jak pisałem wyżej jacky'emu) próbując ogarnąć i zanalizować tyle kwestii - graniczy to z cudem.
Również serdecznie pozdrawiam
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
@Jaszczur
5 Września, 2010 - 21:07
"...lepiej jest przeszacować możliwości wroga, niż je niedoszacować."
Bardzo dobra i uniwersalna uwaga. Cały materiał cenny i wart drukowania w wielonakładowej prasie codziennej, która zamiast udzielania kompetentnych informacji i politycznej edukacji czytelników zajmuje się intrygami.
Pozdrawiam.
contessa
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
@contessa
5 Września, 2010 - 21:34
Dzięki, ale na bycie celebrytą to ja się nie szykuję. Ewentualnie mogę być klawiszem w zreaktywowanej Berezie Kartuskiej, ale to chyba marzenie z tych w rodzaju "jak dorosnem to bendem kosmonałtom". ;)
Jeszcze jedno co do prasy wysokonakładowej - wiadomo, że za większością tytułów stoją... wiadomo jakie środowiska.
Pozdrawiam również.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
Istotnie, rozłożę sobie w czasie ten artykuł
5 Września, 2010 - 22:08
Z pokorą jednak wkleję link, do wiadomości, która wpisuje się tutaj w stosunki Rosyjsko-Chińskie i jakie wnioski z tego wysnuł nasz rodak Brzeziński.
http://www.youtube.com/watch?v=BdcYwg7xmIY&feature=related
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków
@Jaszczur
5 Września, 2010 - 22:26
To tylko takie moje głośne marzenie - kupić np."Politykę" lub nawet gazetę zaborczą i przeczytać coś mądrego, wzbogacającego wiedzę zamiast tego, że Kaczor znów coś zmalował (i jaki to ma wpływ na hlamedię mediów marsjańskich) albo o kolejnym genialnym posunięciu Tuska, w rezultacie którego Polska straci kolejne setki miliardów złotych. O czym oczywiście doniesie poczta pantoflowa...
Pozdrawiam serdecznie.
contessa
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
@contessa
6 Września, 2010 - 21:12
A nie lepiej kupić "Gazetę Polską", jak już, aniżeli "Wyborczą z Jaszczurzą twarzą" ? ;);)
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
@
5 Września, 2010 - 23:28
Proszę się kłamliwie nie zasłaniać autorytetem A. Macierewicza czy J.Targalskiego.
Wypowiadają się oni o genezie pierestrojki, historii oraz o tym co z tego dla Polski wynikło. Nie analizują obecnego potencjału Rosji i zagrożeń jakie stanowi Rosja w sensie globalnym.
O i jeszcze o. Bocheński - cudownie, to już chyba conajmniej 20 lat jak nie żyje. Czy Pan musi wygłosić gdzieś "jedyny słuszny referat" i testuje publikę. Jeśli tak to żle Pan trafił. Publika z tego co widać popiera. Nawet ktoś zadeklarował, że będzie "czytał fragmentami".
Nic nie powiedziałem o agenturze. Raczej byłbym skłonny podejrzewać konieczność wygłoszenia "jedynego słusznego referatu". Tylko, że to są bzdury.
Pan wprowadza w błąd ludzi niezorientowanych. Obniża Pan też tym rangę portalu na którym zamieszcza Pan tą publikację.
@Valdi
5 Września, 2010 - 23:50
[quote=Valdi]
Proszę się kłamliwie nie zasłaniać autorytetem
Tylko, że to są bzdury.
Pan wprowadza w błąd ludzi niezorientowanych. Obniża Pan też tym rangę portalu na którym zamieszcza Pan tą publikację.
[/quote]
Z chęcią zapoznam się z Pana obrazem rzeczywistości.
Na margnesie .
@
6 Września, 2010 - 04:01
OK
Po takich dwóch wrzutkach i do tego wytłuszczonym texcie należą siê Państwu wyjaœnienia w obliczu ogólnego sprzeciwu.
Cenię A. Macierewicza, J. Targalskiego, o. Bocheńskiego. J. Mackiewicz to dla mnie swoista wyrocznia moralna .
Tylko, że powołując sie na nich trudno skonstruowaæ narracjê właściwą artykułowi publikowanemu powyżej.
Golicyn to lata 60-te. Opisuje on pewną opcję polityczną, której zastosowanie rozważali sovieci wówczas i próbowali zastosować 20 lat temu. Jak sam autor (Jaszczur) twierdzi zastosowanie tych opcji ma charakter „działań aktywnych”, czyli takich, które mają swoją dynamikę i zupełnie niewiadomo jaki efekt koñcowy przyniosą. Nie czytałem całoœci komentarzy Macierewicza do Golicyna, ale idea pozostaje taka, że są to komentarze do textów, które są postulatami, a nie opisem realizacji. Zresztą mamy tutaj doczynienia z dwiema rzeczami: koncepcją pierestrojki i opisem metod dywersji ideologicznej.
Jeśli chodzi o pierestrojkę to jest to totalna porażka. Być może gdyby podjêto ją 10 – 20 lat wcześniej udałaby sie, ale w połowie lat 80-tych było już za późno.
Jeśli chodzi o dywersję ideologiczną to rezultaty były lepsze, ale też ograniczone. Afryka – poraźka, Chile – porażka, terror Red Armee Fraktion w Niemczech porażka itd.
Od lat 70 – tych Amerykanie mają całe to GRU i KGB jak na talerzu. Brzeziñskiemu udało siê uwikłać soviety w Afganistanie co było początkiem ostatecznego koñca.
Litvinienko twierdzi: za sovietów były dwie ideologie - komunistyczna i bandycka. Po 1990 zastała tylko bandycka. Przecież wiadomo kto to jest Putin. Jak można traktować na serio pañstwo z takim przywódcą. To samo mówi Brzeziñski, proszę posłuchaæ jego wykładu w Szkole Dyplomacji w zeszłym roku. Jest dostępny w internecie.
To czym jest Rosja dzisiaj najlepiej obrazują filmy np. „Schastie moje” S. Loznitsa a Rosja lat perestrijki „gruz 200” Balabanova.
Nie będę obazował tutaj danych ekonomicznych – są one ogólnie dostępne. Tak samo jak dane dotyczące sił zbrojnych.
Autor (Jaszczur) pisze:
Jednak obserwując to, co stało się na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat i konfrontując to z pisanymi do 1989 roku prognozami (w tym także odtajnionymi memorandami dla CIA), należy niestety stwierdzić, że najważniejsze cele sowieckiej długofalowej strategii przetrwania oraz kontynuacji władzy i ekspansji zostały osiągnięte
Nic nie zostalo osiagniête – Rosja jest mocarstwem regionalnym, któremu grozi w najblizszym czasie zapasc.
Podzielacie poglady Pana Rohnke – OK, ja nie podzielam. Jakis czas temu zadalem pytanie Panu Rohnke dlaczego popiera Nine Karsov w sporze o prawa autorskie do dziel Mackiewicza. Odpowiedzial cos w rodzaju ze prawo jest prawo.
Pozdrowienia
Szanowny Panie valdi
6 Września, 2010 - 21:11
Można rzecz jasna pokusić się o skonstruowanie takiej narracji, czego powyższy tekst jest dowodem. Żeby dowieść czegoś przeciwnego, musiałby Pan wykazać, że tezy Jaszczura są sprzeczne z Golicynem lub Mackiewiczem. Jeśli Pan tego dokona, chętnie podejmę dyskusję.
Twierdzenie, że „Golicyn to lata 60-te” jest mylne. Dwie książki Golicyna poświęcone są tzw. planowi Szelepina, który korzeniami sięga do Lenina i operacji Trust. Darowałbym sobie komentarze Macierewicza, to coś jakby czytac wspomnienia gosposi Beethovena zamiast słuchać Eroiki.
Brzezińskiemu oczywiście nie udało się nikogo w cokolwiek uwikłać, jak usiłuje przekonać potomnych, bo Brzeziński nie tylko nie rozpoznałby rzeczywistości nawet gdyby uderzyła go w twarz, on nie potrafi nawet odróżnić łokcia od własnego zadka.
Rosja przestała istnieć w listopadzie 1917 roku, w wyniku puczu dokonanego przez międzynarodową szajkę opryszków, by nigdy się nie podnieść. Na gruzach Rosji bandyci stworzyli twór, który ma równie mało wspólnego z Rosją co prl (wraz ze swym dzisiejszym wcieleniem) ma wspólnego z Polską. Jest to nb. Podstawowa teza Jóżefa Mackiewicza.
Dariusz Rohnka odpowiedział Panu zgodnie z prawdą: prawa autorskie należą do jedynej osoby, do której należeć mogą. Szczęśliwie się składa, że ta osoba jest jednocześnie największym znawcą tego dzieła i najbardziej zasłużonym wydawcą. Nic dziwnego, że w okolicznościach prlu bis, stała się przedmiotem ordynarnych napaści ze strony bolszewickiej jaczejki.
@
6 Września, 2010 - 22:25
Szanowny Panie Michale
Rozumiem, że Nina Karsov, osoba związana rodzinnie z Adamem Michnikiem, która wyłudziła podstępem prawa do dzieł Mackiewicza i to nawet nie od niego, ale B. Toporskiej, która blokuje wydawanie jego dzieł w Polsce jest wybitnym edytorem Mackiewicza. Zaś najbliższa rodzina w Polsce to czerwona jaczejka. Gratuluję logiki
Są dowody dokumentujące zaangażowanie Brzezińskiego w operacje w Afganistanie. Brzeziński ich nie zdementował. Oznacza to że są prawdziwe. Jeśli Pan życzy sobie możemy o tym podyskutować.
"Żeby dowieść czegoś przeciwnego, musiałby Pan wykazać, że tezy Jaszczura są sprzeczne z Golicynem lub Mackiewiczem."
Problem z tym, że tezy te są sprzeczne ze stanem faktycznym, natomiast nie są sprzeczne z Golicynem czy Mackiewiczem. Jaki jest stan faktyczny każdy widzi.
Może Pan sobie darować protekcjonalny ton i pisanie nie na temat ?
Mnie to nie deprymuje, natomiast zniechęca do dyskusji z Panem. Chyba, że taki jest Pana cel.
Szanowny Panie
6 Września, 2010 - 22:49
Twierdzenie, jakoby Nina Karsov "wyłudziła" prawa autorskie od kogokolwiek jest ordynarnym kłamstwem, za które oczywiście nie może Pan odpowiadać, kryjąc się pod pseudonimem. Związana rodzinnie? Czy wie Pan z kim "związany rodzinnie" był sam Mackiewicz? Z Dzierżyńskim. Czy odważyłby się Pan wysuwać pod jego adresem zastrzeżenia z tego powodu? Oskarżanie i obrzucanie błotem ze względu na związki powinowactwa jest na zbyt niskim poziomie, by podejmować z tym dyskujsę. Nie wątpię jednak, że z chęcią podejmie Pan odpowiedzialność za działalność swoich powinowatych (równie annonimowych jak Pan).
Jak zechce Pan pogodizć wydanie prawie 20 tomów dzieł z blokowaniem, to już Pańska sprawa. Ale gratuluję logiki. Brzmi ciut jak dialektyka marksistowska.
Brzezińskiego zaangażowanie w Afganistanie ograniczyło się do zrzucania ulotek. Takie są fakty, a faktów nie mam w zwyczaju dyskutować.
@
6 Września, 2010 - 23:49
Ojojoj
Prawda boli ? No nic na to nie poradzę.
Co do moich danych osobowych to są na portalu. Jak trzeba coś uzupełnić chętnie podam.
Bez odbioru
Prawda?
6 Września, 2010 - 23:56
Pan zna tylko taką prawdę, jaka panu wygodna. Najpewniej z wprost z organów.
Prawda boli tylko chamów kryjących się za pseudonimami.
Kłaniam się uniżenie (z domieszką pogardy.
Drogi Panie Michale,
6 Września, 2010 - 22:26
Moim zdaniem - popieriestrojkowy neokomunizm sprowadza się do tego, że i w Rosji Sowieckiej, i w "Trzeciej Rzeczpospolitej Polskiej Ludowej" rządzi ta sama szajka opryszków. Tyle, że zmieniła formę organizacyjną i szyldy. Dixi !
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
@Valdi
6 Września, 2010 - 22:34
Co do Chile - pełna zgoda. Afganistan - na dłuższą metę czerezwyczajce udało się "wyhodować" podległych sobie terrorystów islamskich. W tym - OBL.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
Drogi Panie Jaszczurze
5 Września, 2010 - 23:55
Wetknął Pan kij w mrowisko, skoro taką dostał Pan naganę tłustym drukiem od valdiego. Pozazdrościć! Wedle takich panów, przytaczanie cytatów jest "kłamliwym zasłanianiem się cudzym autorytetem", a słowa ojca Bocheńskiego są nieważne, bo umarł. Można i tak.
Nie muszę dodawać, że nie zgadzam się z Panem w całej rozciągłości, a na dodtaek nie podoba mi się, że zasłania się Pan autorytetem (ech!) Darka Rohnki, a Mackiewicz umarł 25 lat temu. Strach pomyśleć, umarł 25 lat temu, a aż tak jest aktualny.
Ach, zapomniałem dodać!
5 Września, 2010 - 23:59
Niech się Pan broń Boże nie da namówić do upraszczania! Po to Pan Bóg dał nam mózgi, żebyśmy ich używali. Jak komuś za trudno, to niech sobie ogląda telewizję. Jego zdanie jest i tak bez znaczenia.
No, chyba że w demobolszewizmie...
Drogi Panie Michale,
6 Września, 2010 - 21:37
Odchodząc trochę od tematu - ile lat temu umarli: Nicolas Gomez Davila, czy niejaki Św. Tomasz z Akwinu ? ;)
Co do różnic w oglądzie sytuacji - czekam na Pańską opinię.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
Drogi Panie Jaszczurze
6 Września, 2010 - 22:24
Jeżeli to, co piszemy, ma być jutro unieważnione, to rzecz jasna szkoda było tracić na to czasu. Akwinata jest tu pewnie złym przykładem, ale doraźna publicystyka Józefa Mackiewicza sprzed lat 50, 60, 70 jest nadal ważna, co jest zjawiskiem rzadkim, ale tak tylko warto pytać. Gdybym miał się wstydzić tego, co napisałem w roku 1989, to wolałbym milczeć. Na szczęście nie potrzebuję wycofywać ani słowa.
Zna Pan różnice między nami. Nie widzę żadnych okoliczności łagodzących w prlu bis, a Pan widzi ich multum. Uważam wydanie Golicyna przez Macierewicza za mącenie wody. I wreszcie spór między braćmi Kaczyńskimi a resztą, jest w moich oczach kontynuacją prlowskich walk frakcyjnych, jest analogiczny do partyjnej dintojry.
@Valdi
6 Września, 2010 - 21:32
1. Nie wygłaszam żadnego "jedynie słusznego referatu" (nb. gdybym to czynił, nie użyłbym ani razu trybu przypuszczającego). Piszę to, jak widzę sytuację, próbując aktualne zdarzenia umieścić w szerszym kontekście, korzystając z garści materiałów źródłowych i opracowań. Jeśli widzi Pan jakieś błędy rzeczowe - proszę je, możliwie bez histeryzowania (które jest przyczyną "argumentacji", jaką wyżej skontrował P. Bąkowski), wskazać.
2. "Zasłanianie się autorytetem Targalskiego, Macierewicza, o. Bocheńskiego" itp. ( ;D )
Jeśli czyta Pan w miarę regularnie i Darskiego, i Macierewicza, to powinien Pan wiedzieć, że obydwaj piszą zarówno o genezie i istocie pieriestrojki, jak również o związku tejże z obecną sytuacją na świecie, w tym też zagrożenia płynące ze strony Rosji Sowieckiej (ergo: jej struktur władzy, jak wyżej uzupełnił P. Leopold) czy ChRL. Pan zdaje się nie dostrzegać ciągłości tego, co wdrażane jest od mniej więcej połowy lat 80, z tym co dzieje się obecnie.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
@
6 Września, 2010 - 23:03
Szanowny Panie
Nic osobistego. Jeśli odebrał Pan ton mojej wypowiedzi jako histeryczny - przepraszam.
Po prostu Pana artykuł wywarł na mnie złe wrażenie i tylko tyle.
Wiem, że Targalski i Macierewicz piszą o istocie, genezie i wpływie perestrojki na współczesny świat.
Ale "konia z rzędem temu" kto wykaże, że piszą o potędze współczesnej Rosji. Piszą natomiast o kryminalizacji w relacjach z Rosją, która dosięga też pewnych środowisk na zachodzie. To jest nieunikniony koszt oswajania zbankrutowanego mocarstwa nuklearnego.
Podobnie sytuacja wewnętrzna w Polsce nie wynika w zasadniczej mierze z oddziaływania Rosji lecz z degeneracji polskich elit politycznych. Elity te, podobnie jak Jaruzel za komuny używał straszaka sovieckiej interwencji w celu zachowania władzy, posługują się sugestią jakoby uległość wobec Rosji była polską racją stanu. Klucz do rozwiązania polskich problemów znajduje się w Polsce. Przecież Czesi potrafili zrobić z tym porządek.
I właśnie stąd moja reakcja. W artykule tkwi sugestia jakoby polskie problemy wynikały bezpośrednio z sytuacji w Rosji. Jest to pośrednie usprawiedliwienie polskich elit politycznych. Myślę. że nie o to chodzi Macierewiczowi.
@Valdi
6 Września, 2010 - 23:08
Przeprosiny przyjęte.
Tyle, że siła (środek cięzkości, jak powiedziałby Clausewitz) Rosji Sowieckiej polega na sile struktur władzy i właśnie kryminalizacji relacji Zachód-Moskwa. Czy Zachód musi wspierać "rozpadające się" mocarstwo nuklearne, płacąc czekistom, którzy tak czy inaczej sami zadecydują, czy sprzedadzą głowice nuklearne Al-Qaidzie, czy np. FARC, przy okazji wdrażając wynalazki typu Topol M czy SS-18 ? Mam bardzo poważne wątpliwości, że delikatnie to ujmę.
Co do dekomunizacji i zerwania ciągłości z peerelem - w pełni podzielam Pański postulat. Jednakże mamy silną poszlakę w postaci obalonego rządu Olszewskiego, obalonego rządu Kaczyńskiego (2007) na to, że: a) sprawa rozgrywa się pomiędzy Waszyngtonem, Warszawą a Moskwą, ergo: Polska ma niestety najmniej do powiedzenia w tej sprawie, b)środowiska komunistyczne nie są zainteresowane jedynie w rozkradaniu majątku narodowego, ale we władzy także nad innymi dziedzinami życia.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
@
6 Września, 2010 - 23:36
No coż, koszty są i trzeba je płacić. Pięknie pisze o tym Stiglitz (jeśli nie przekręciłem nazwiska).
Co do reszty zgoda.
Nawiasem mówiąc podejrzewam że katastrofa w Smoleńsku została zorganizowana przez polskie służby, a nie rosyjskie. Podwójny zysk - zlikwidować opozycję i postraszyć Rosją.
Oczywiście Putin cieszy się teraz, że ma Polskę w garści - typowa logika bandziora.
Prosze zerknąć: www.kuriercodziennychicago.com
Niemcy...
6 Września, 2010 - 11:03
Zastanawiam się, dlaczego tak zdawkowo, prawie w ogóle nie została poruszona sprawa aspiracji Niemiec do bycia mocarstwem? W kwestii światowej geopolityki, to państwo jest bardzo znaczącym elementem. W UE jest głównym rozgrywającym - szczególnie w sprawach gospodarczych. Niemcy wyraźnie współpracują z Rosją, ale nie ma żadnych przesłanek aby stwierdzić, że oddałby Rosji swoje strefy wpływów, szczególnie przy słabnącej sile USA. "Rimland" rozpatrywany jest także przez Niemcy. Ich aspiracje historycznie dobrze znamy. Lenin był przecież niemieckim agentem.
Poza tym ta chińsko sowiecka współpraca i geopolityczna gwarancja jej trwałości jest słabo przekonująca. Bardziej przekonującą jest jednak koncepcja przyszłego nieuniknionego konfliktu między CHRL a Sowietami (ziemia, strefy wpływów). Chiny maja olbrzymie ilości USD i spory wzrost gospodarczy. Rosja pomimo gazu to jednak gołodupcew.
Autor trochę zdawkowo potraktował kwestie gospodarcze. No i zbagatelizował NWO. To przecież potężna przestępcza organizacja finansowa, działająca za pomocą wielu banków a także parabanków, np. MFW - wywołująca kryzysy, zadłużająca i pogrążająca spekulacjami wiele państw. No chyba że jest między Sowietami i NWO jakiś związek, ale patrząc jak oligarchowie z masonerii są przez Putina traktowani, to raczej nie.
@rozkat - Niemcy itd.
6 Września, 2010 - 22:05
Niemcy - ze względu na rozmiar, potencjał gospodarczy itp. - są w stanie opanować jedynie Europę. Obecnie i w dającej się przewidzieć przyszłości - raczej nie metodami militarnymi, a gospodarczymi. Poza tym, ze względu na dysproporcję pomiędzy Rosją Sowiecką a Niemcami, ci ostatni są skazani na bycie swego rodzaju pasem transmisyjnym Moskwy w Europie. Proszę też zwrócić uwagę na to, że na terenach kondominialnych istnieje pewien podział wpływów: Rosja Sowiecka (plus filialne specsłużby) - kontrola strukturalna, Niemcy - ekspansja gospodarcza. Swoją drogą - konflikt pomiędzy Moskwą a Berlinem mógłby dla nas okazac się zbawienny.
I jeszcze jedno - zasięg pewnej niemieckiej strefy wpływów na wschodzie Europy = linia brzeska. Dalsza ekspansja nie byłaby nijak możliwa.
Co do stosunków neosowiety-Chiny: też kiedyś uważałem, że prędzej czy później do konfliktu dojdzie. Ale (niestety) oni tacy głupi nie są. Proszę też zwrócić uwagę, że nigdy nie dochodziło do większego konfliktu pomiędzy Rosją/Sowietami/Neosowietami a "starymi" Chinami/ChRL.
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
Re: Smoleńsk - tło długofalowej strategii (cz. 1)
6 Września, 2010 - 12:58
Ta analiza jest już niestety nieaktualna. Taka analiza sytuacji Rosji (wewnętrznej i zewnętrznej) BYŁA AKTUALNA JAKIEŚ 20 LAT TEMU. DZISIAJ TAK NAPRAWDĘ Rosja GRA W TEJ SAMEJ DRUŻYNIE CO Stany Zjednoczone. Pytaniem zasadniczym w dzisiejszej sytuacji Rosji jest, kiedy oficjalnie Rosja przyłączy się do Unii albo do NATO?
Państwo Rosja w dzisiejszych czasach działa jak jeden wielki obóz wojskowy, tak jak to czyniła zawsze w swojej historii, jednak z jedną małą poprawką, dzisiaj Rosja już nie funkcjonuje na zasadach drylu wojskowego i ideologii komunistyczno-bolszewicko-trockistowkiej, które kiedyś obowiązywały w Związku Sowieckim, tylko na zasadzie zorganizowanej zbrojnej grupy przestępczej, która ma inspiracje na oficjalne wejście do NATO oraz do struktur Unii Europejskiej. Pierwsze kroki w tym względzie Rosja już poczyniła, kilkanaście lat temu (1992 rok z tego co pamiętam) przystępując do międzynarodowego paktu o "WOLNYM NIEBIE" nazwanym prze innych "traktatem o wolnych przelotach nad państwami sygnatariuszami tej umowy".
Pozdrowienia.
@Paweł T.
6 Września, 2010 - 22:19
Jeśli to nieaktualne, to powinien Pan napisać "-stety". ;)
1. Owszem, Rosja Sowiecka chce się podłączyć do struktur euroatlantyckich, ale w celu realizacji własnych interesów. I skutecznie to osiąga, skąd zapewne Pańskie wrażenie "okcydentalizacji" Rosji Sowieckiej. Ze względu na charakter Rosji Sowieckiej (w zasadzie - jej struktur władzy), Zachód działałby pod jej dyktando; zostałby osiągnięty zwłaszcza zamiar neutralizacji Europy Zachodniej.
2. Co do ideologii: a) jeśli się wczytać w "klasyków" (od Marksa, przez Lenina i rzeczonego Trockiego, do STalina), ideologia pełni funkcje socjotechniczne. Nawet trockizm to nie jest wcale żadna utopia, a niejako wcześniejsza wersja gramszyzmu; odsyłam choćby do książek ks. Poradowskiego. b) we współczesnej Rosji Sowieckiej ideologia również jest, ale jest bardziej rachityczna i bełkotliwa (przynajmniej dla nas, normalnych ludzi...)
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
@Drodzy Czytelnicy i Komentatorzy:
6 Września, 2010 - 23:12
Zajrzyjcie do Łazarza: http://niepoprawni.pl/blog/164/zamach-zalozycielski-zwiazku-europejskiego
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/