Czyżby "Fałszerstwo Wyborcze Doskonałe"?

Obrazek użytkownika SuperKasiołek
Blog

Staram się nie sugerować opiniami innych, dlatego nieraz dochodzę do tego, co inni już dawno wiedzą… „z opóźnionym zapłonem”. I dopiero dzisiaj wpadł mi do głowy pomysł na czym polegało „Fałszerstwo Wyborcze Doskonałe.

Od wyborów nie dają mi spokoju trzy fakty. A było to tak:

1. Najpierw przez kilka tygodni nawoływano w mediach do pobierania zaświadczeń uprawniających do głosowania w innych miejscach niż miejsce zamieszkania – wyglądało to wręcz jakby odwracanie uwagi od innych spraw.

2. Potem na moment dotarły do mnie informacje, że w sondażu TNS OBOP dla programu Forum wyszło: „Aż 73 proc. Polaków deklaruje, że na pewno chce zagłosować w II turze wyborów prezydenckich.” (potwierdzenie tych słów tutaj: http://www.tvp.info/informacje/wybory-2010/druga-tura-dla-komorowskiego/2054515). Sądzę, że ten sondaż był zbliżony do prawdy, tj. około 70% z nas  – o ile nie więcej – zagłosowało. I to by się zgadzało z tym, co udało mi się zaobserwować w lokalu wyborczym. Otóż kiedy podeszliśmy ze znajomym do stołu, gdzie trzeba było się podpisać na liście, którą co dopiero podpisał odbierający przed nami kartę do głosowania człowiek, brakowało 3-4 podpisów. (Popatrzyliśmy na siebie z dumą: nie jest tak źle skoro tylu nas poszło do wyborów – skomentowaliśmy po wyjściu z lokalu). Na pojedynczej liście było 20 nazwisk (a nie jak było tu wcześniej: "tak na oko 30-40" - Dziękuję Koteuszowi za uwagi). Brakowało więc 15%-20% podpisów (a nie jak było tu wcześniej: 10%-15% - Dziękuję j.w.). To samo było na liście, na której podpisywaliśmy odbiór naszych kart ze znajomym. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że w naszym lokalu wyborczym frekwencja wyniosła około 62%.

3. Ale nie mniej dziwne było zachowanie pana, który wydawał nam karty do głosowania. Otóż zwykle szukając naszej listy człowiek w komisji spokojnie odwraca kolejne strony a ten tym razem złożył wszystko razem i szukał tylko w narożnikach numeru mojego domu tak, że nie można było zobaczyć innych list. (Jakby się bał, że może zauważymy, iż na większości list brakuje tylko pojedynczych podpisów. Zaznaczam, że to jest tylko moje domniemanie, dla mnie prawdopodobne, dlatego, że człowiek, który odbierał kartę przed nami mieszka po prostu przy tej samej ulicy co ja i mój znajomy tyle, że kilka numerów dalej).

Reasumując uważam, że wyniki wyborów zostały sfałszowane i nie wpłynęli na to wyłącznie ci, którzy pobrali dodatkowe zaświadczenia uprawniające do głosowania na terenie całej Polski (a nie karty do głosowania, jak było wcześniej, przepraszam za błąd). Tacy mieli wpływ na powiedzmy kilkadziesiąt-kilkaset tysięcy głosów. Nie liczę tego, ale to jest do 2-3% wszystkich głosów (w końcu nie wszyscy są frajerami i za obietnice bez pokrycia będą ryzykować, że zostaną rozpoznani, a żeby zapłacić dziesiątkom tysięcy ludzi musiałby chyba istnieć jakiś „fundusz”). Ale to o nich mieliśmy mówić i myśleć, że są powodem do zgłaszania skarg wyborczych. „Fałszerstwo doskonałe” polegało na tym, że – tam gdzie się dało – „skasowano” około 15%-20% głosów (znowu – o ile nie więcej) oddanych na Jarosława Kaczyńskiego. Po prostu podmieniono listy, na których się podpisywali wyborcy na listy puste. W końcu kto może cokolwiek sprawdzić i udowodnić. Przecież nikt nie jest w stanie już sprawdzić czy jego podpis jest na liście, a tym bardziej udowodnić, że brał udział w wyborach. A skasowanie kart-głosów „niesłusznie” oddanych to już tylko formalność. (łatwiej przekupić kilku liczących niż tysiące ochotników, bo przecież nie kto głosuje, lecz kto liczy głosy...)

Skoro nawet w Brukseli udało się dorzucić prawie 100 kart, to dlaczego miałoby się nie udać fałszerstwo według sposobu opisanego przeze mnie? Oczywiście nie jest to możliwe bez pozwolenia współliczących". Ale czy nie na tym to mogło właśnie polegać, że głosowaliśmy na dorobionych kartach, które potem wyjęto i "skasowano" wraz z naszymi podpisami? (Dzięki Bacz za przypomnienie tej Brukseli)

I na koniec ważne pytanie: Czy właśnie takie działania miał na myśli Donald Tusk w 2007 roku, kiedy mówił: "W tych tradycyjnych komisjach o WIELE ŁATWIEJ OSZUKAĆ niż w internecie"? (Ja tylko pytam i przepraszam szczególnie tych liczących Uczciwych Przedstawicieli komisji. Ale słowa Donalda Tuska, wypowiedziane pewnie w jakimś przypływie szczerości, skądś się chyba wzięły? http://www.youtube.com/watch?v=V6Z5RWHuCkA&feature=channel; 1:31)

Brak głosów

Komentarze

W komisjach są przedstawiciele obu kandydatów. Poza tym podrobienie list i kart to nie taka łatwa sprawa, choć w Brukseli w pierwszej turze się udało komuś wrzucić do urny dorobione karty. Nie wiem na co fałszerze liczyli - przecież wiadomo że karty są policzone.
Pozdrawiam. Bacz

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam. Bacz

#73740

Dzięki za przypomnienie. Właśnie tego tu brakowało - dopowiedzenia, że: SKORO NAWET W BRUKSELI UDAŁO SIĘ DORZUCIĆ PRAWIE 100 KART, to dlaczego fałszerstwo miałoby się nie udać według sposobu opisanego przeze mnie? Oczywiście nie jest to możliwe bez pozwolenia "współliczących". Ale czy nie na tym to mogło właśnie polegać, że głosowaliśmy na dorobionych kartach, które potem wyjęto i "skasowano" wraz z naszymi podpisami? (Ja tylko pytam)

Vote up!
0
Vote down!
0
#73748

A tak dokładnie to 20.

"szukał tylko w narożnikach numeru mojego domu"

Bo tak łatwiej było odnaleźć wyborcę. Listy są sporządzane wg nazw ulic lub miejscowości i rosnąco według numeracji.

pozdr
Koteusz

Vote up!
0
Vote down!
0

Koteusz
=======
Polacy domagają się prawdy o Smoleńsku!

#73746

Można to podważyć, bo wynika z mojego przewrażliwienia. (Zaraz poprawię tekst) Natomiast liczby przybliżone w procentach i tak były zaniżone w stosunku do podanych przeze mnie 30-40 nazwisk na listach. Tak więc przy liczbie 20 nazwisk na liście niechby nadal brakowało nawet 5 podpisów, to i tak wychodzi frekwencja więcej niż 62-procentowa (przypominam, że to było około godziny 15-tej, czyli zostało jeszcze 5 godzin głosowania). Oczywiście to odnosi się jedynie do tych dwóch list, które było mi dane zobaczyć. (A tak w ogóle to ja się tylko zastanawiam i po prostu tylko pytam:)

Vote up!
0
Vote down!
0
#73754

Na listach, które ja "obsługiwałem" zdarzało się, że było po 1 lub 2 podpisy, ale była też jedna lista na której o 13:00 (przy obliczaniu frekwencji) było tych podpisów 14. Ostatecznie uzbierało się ich 18, ale były też listy na których były tylko 2-3 podpisy.
Przeglądanie list w poszukiwaniu wyborcy wg adresu zamieszkania nie ma wcale na celu "ukrycie" liczby podpisów - wertowanie ich w sposób przez Ciebie opisany znacznie ułatwiało i przyspieszało obsługę wyborców. Znacznie dłużej by to trwało, gdyby każdą listę przekładać osobno np. "z kupki na kupkę".

"Po prostu podmieniono listy"

Na każdej liście jest podpis i pieczęć wójta, burmistrza lub prezydenta. Dla sfałszowania wyników przez podmianę list spisu wyborców konieczne byłoby sporządzenie podwójnych egzemplarzy.

I nie tłumacz się, że "tylko pytasz", to przecież widzę. :)

pozdr
Koteusz

Vote up!
0
Vote down!
0

Koteusz
=======
Polacy domagają się prawdy o Smoleńsku!

#73760

Bez przesady, żaden ze mnie ekspert. Mogę natomiast kategorycznie stwierdzić, że w komisji, w której pracowałem do żadnych fałszerstw nie doszło.

Natomiast jeśli chodzi o teorię, to... wszystko jest możliwe. :)

W tym opisywanym przez Ciebie przypadku trzeba by było zaangażować zbyt dużo osób, a im więcej uczestników takiego działania, tym większe prawdopodobieństwo, ba, nawet pewność, że niecne działania nie pozostały by w tajemnicy.

pozdr
Koteusz

Vote up!
0
Vote down!
0

Koteusz
=======
Polacy domagają się prawdy o Smoleńsku!

#73790

I wierzę, że było mnóstwo takich, jak Twoja, komisji. Ale znam też taką osobę, która chętnie pracowała w komisji wyborczej do momentu... liczenia kart. I nigdy nie chciała mi powiedzieć dlaczego ta - przynajmniej dla mnie najciekawsza - część pracy ją nie interesowała. Zawsze na moje pytanie o tę sprawę ucinała rozmowę, zmieniając temat. Zupełnie nie wiem dlaczego:)

Vote up!
0
Vote down!
0
#73802