SIEDEM LAT WESOŁYCH

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Blog
Znajomy przyniósł najnowszy numer tyg. „Nie”, w którym całą stronę zajmuje art. „Był raz niewinny minister” autorstwa Dariusza Cychola i Andrzeja Rozenka. Autorzy komentując uniewinniający mnie wyrok przypominają artykuł z 2004 r. „Głupota NIE i desant lotniczy” napisali: „... broniliśmy człowieka, z którym pod względem politycznym różniło nas wszystko i którego niejednokrotnie krytykowaliśmy na swych łamach. Szeremietiew to ortodoksyjny katolik... .” A na końcu artykułu napisali: „Autorzy publikacji, od której zaczęło się piekło Szeremietiewa, zebrali nagrody przyznawane dziennikarzom śledczym, stali się środowiskowymi autorytetami chodzącymi w glorii pogromców skorumpowanego ministra. W lipcu 2001 r. łapówkarzem Szeremietiewem żyła cała Polska. Dziś, jesienią 2008 r. o jego uniewinnieniu ukazało się zaledwie kilka lakonicznych wzmianek.” Hm...?

W mijającym tygodniu zaglądałem do codziennych gazet. Zdawałem sobie sprawę, że skoro wyrok ogłoszono  24.10. o 13:30, a wiadomość o uniewinnieniu nie jest na tyle ważna by ją publikować w sobotnich wydaniach gazet więc... może coś będzie po niedzieli. Rzeczywiście tylko „Nasz Dziennik” i „Gazeta Wyborcza” potrafiły o czasie poinformować swoich czytelników. Inne tytuły nie. W poniedziałek „Rzeczpospolita” opublikowała krótki artykulik taktownie nie podnosząc swego sukcesu (wszak ścigano mnie „śladem [jej] publikacji”) za to rozważajac, czy mogę wrócić do polityki (?). A we wtorek odezwała się „Trybuna” zaskakując mnie sensownym tekstem red. Marka Czarkowskiego

Casus Szeremietiewa
Romuald Szeremietiew, wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka, został uniewinniony od głównych zarzutów o korupcję – poinformowała w miniony piątek PAP. Jednocześnie sąd skazał go na 3 tys. zł grzywny za bezprawne dopuszczenie swego asystenta Zbigniewa Farmusa do tajemnicy państwowej. Media półgębkiem odnotowały wyrok. Głębszej refleksji nad casusem Szeremietiewa nie było.

I trudno się dziwić. Między 7 lipca a 10 października 2001 r. tylko na łamach ,,Rzeczspospolitej'' doliczyłem się 18 publikacji poświęconych m.in. jego osobie. Tytuły mówiły wszystko: ,,Kasjer z Ministerstwa Obrony'', ,,Szeremietiew do dymisji'', ,,Urząd skarbowy rozliczy Szeremietiewa''...

Nazwiska autorów owych materiałów były wyjątkowo zacne. To creme de creme polskiego dziennikarstwa śledczego – Anna Marszałek i Bertold Kittel.

Nieważne, że Romuald Szeremietiew powtarzał, że jest niewinny, a zarzuty korupcji są wyssane z palca. Mógł gadać, co chce, bo media wydały wyrok. Błyskawiczny i bez prawa odwołania. A dziś, gdy sąd oddalił najgrubsze zarzuty, wypada skromnie milczeć. Spuścić oczy i udawać, że nic się nie stało. Cóż, swoiście rozumiana wolność słowa ma w Polsce swoją cenę. Zaś politycy nie podlegają ochronie...

Peter Arnett był gwiazdą amerykańskiego dziennikarstwa i stacji CNN. Relacjonował wojnę w Wietnamie, za co w 1966 r. przyznano mu nagrodę Pulitzera. W czasie I wojny w Zatoce jako jedyny amerykański korespondent nadawał bezpośrednio z Bagdadu. Dzięki niemu wojnę tę nazwano ,,Wojną CNN''. Lecz w 1998 r. Peter Arnett został zwolniony z CNN za udział w reportażu, w którym oskarżono armię amerykańską o użycie w Wietnamie broni chemicznej przeciw własnym dezerterom. Co, jak się okazało, od początku do końca było bzdurą.

Myślę, że Peter Arnett miał pecha. Gdyby pracował w Polsce, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich za taki news przyznałoby mu nagrodę!. I jako wybitny reporter uczestniczyłby w telewizyjnych programach. Jego kariera by kwitła.

Przykład ten dowodzi, jaka przepaść dzieli polskie dziennikarstwo od panujących w cywilizowanym świecie standardów.

W tym miejscu pojawia się moje drugie Hm...

Z tygodnika „Wprost” dostałem propozycję wypowiedzenia się w rubryce „Zapytaj Wprost”. Być może w przyszłym numerze będzie można to znaleźć – odpowiedzi przesłałem. Zaskoczyła mnie skromność propozycji. No i dystans do mojej osoby – pytają czytelnicy, ja odpowiadam, a Tygodnik, niczym Piłat staje z boku.

Zajrzałem do mojego archiwum by sprawdzić czy zawsze tak było - jak „Wprost” komentował moją „aferę”?

W noworocznym numerze (1/2002) opublikowano tekst „Opera za grosze” o takich co „Potrząsnęli Polską 2001”. Jest tam opis:

„Zbigniew Farmus, Marsz turecki do celi - kwartet paszportowy
Wmaszerował do MON jako szef gabinetu politycznego i pożyczkodawca wiceministra Romualda Szeremietiewa, który dzięki niemu mógł wydawać więcej, niż zarabiał. Farmus chodził w garniturze, ale z kieszeniami wypełnionymi wedle reguł mundurowych. Co prawda, nie grzebykiem, lusterkiem, chusteczką i książeczką wojskową - jak nakazywał przednatowski regulamin służby garnizonowej WP, lecz po europejsku - paszportami. Czterema, czyli po jednym na każdą kieszeń: kanadyjskim, niemieckim, tureckim i polskim. Przez pół roku miał dostęp do tajemnic wojskowych, mimo że nie posiadał wymaganego certyfikatu. Kiedy odpowiednie służby odtrąbiły jego koniec, wsiadł na prom do Szwecji, by zagrać tam pożegnanie z ojczyzną. Nie doczekał ostatniego taktu, bo śmigłowiec z oficerami UOP zdążył go ewakuować, zanim prom przybił do brzegu. Teraz Farmus śpiewa więzienne ballady i - jak słychać w prokuraturze - nie tylko to. Być może wkrótce będzie więc śpiewał w chórze z kilkoma kolegami.”

Prawda, że zabawny?

Ciekawą sugestię pod moim adresem wysnuł Andrzej Karpiński („Magiczne strony”, „Wprost” nr 36/2001): „Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony, często mówił o sobie "jestem szlachcic" i przywoływał kodeks honorowy jako zbiór reguł obowiązujących go. Gdy postawiono mu zarzuty uczestniczenia w aferze korupcyjnej, jeden z internautów zapytał go, czy nie zamierza... strzelić sobie w głowę zgodnie z kodeksem Boziewicza.”  W czasie przeszukania mojego gabinetu w MON zabrano znajdującą się w sejfie moją broń krótką. W prokuraturze zapewne czytali „Wprost” bo kiedy zażądałem zwrotu po pewnym czasie broń oddano. Mogłem więc, bo miałem już czym, zastosować kodeks Boziewicza. Ileż to spraw by rozwiązało. Nikt nie badałby prawdziwości oskarżeń, a samobójstwo byłoby pośrednim dowodem mojej winy. Nie trzeba by było wydawać setek tysięcy złotych na długie śledztwa i postępowania sądowe. A dziś można by wspomnieć, że Romuald Sz. był ”łapownikiem” honorowym - sam siebie ukarał.

W innym czasie, ale w tym samym piśmie Krzysztof Czabański zapisał ważne spostrzeżenie („Zawracanie gitary - Cienie gabinetu”, „Wprost”, nr 22/2003).:„... ministrowie - jak obecnie Mariusz Łapiński, a niegdyś Romuald Szeremietiew - bronią swoich politycznych współpracowników niczym niepodległości (Szeremietiew) lub socjalizmu (Łapiński). Jeszcze nie słyszałem, by jakikolwiek doradca bronił ministra, kiedy wybucha afera.” Siedzący w areszcie Farmus był wtedy wiele razy kuszony propozycją zwolnienia z aresztu i wyjazdu z Polski w zamian za obciążające mnie zeznania. O tym Czabański wiedzieć nie mógł. Uwierzył jednak, że Farmus w celi „śpiewa” i dlatego uznał, że mnie „nie broni”.

W ogóle „Wprost” wesoło postrzegał moje kłopoty. Gdy wreszcie we wrześniu  2005 r. ruszył proces prześmiewca  tygodnikowy Igor Zalewski, tak to skomentował: „TYM, KTÓRZY WĄTPIĄ W PRAWICĘ, a zwłaszcza w jej uczciwość, dedykujemy proces, który rozpoczął się tuż przed wyborami. Dawny działacz i minister AWS Romuald Szeremietiew to oczywiście ofiara postkomunistów. Podobnie jak Mietek Wachowski. Czy w IV Rzeczypospolitej działacze niepodległościowi też będą trafiali do więzienia?!”  Sąd zdecydował, że „działacze niepodległościowi” Farmus i Szeremietiew nie trafili do więzienia. Tym razem pan Igor nie skomentował tych faktów jakimś błyskotliwym komentarzem.

Znamy biblijną opowieść o siedmiu latach chudych i siedmiu tłystych. Dzięki „Wprost” wiem, że może też być siedem lat wesołych, wesołych dla autorów "Wprost". Wprost trudno uwierzyć.

wtorek, 04 listopada 2008, romualdszeremietiew
Brak głosów

Komentarze

Krzywda Twa mnie boli, ale te cytata z urbanowego piśmidła tak hadko na tym forum wygladają.
pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#7044

[quote=antysalon]Krzywda Twa mnie boli, ale te cytata z urbanowego piśmidła tak hadko na tym forum wygladają.
pozdr[/quote]

Szanowny Panie,

a nie jest hadko, że nie mam czego zacytować z mediów, które nie jest hadko cytować?

Tylko prawda jest ciekawa - Józef Mackiewicz. I co jak Panu na to poradzę?

Romuald Szeremietiew

ps. A cytaty z "Wprost" są mniej "hadkie"?

Vote up!
0
Vote down!
0

RSz

#7045

pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#7049

Urbana można nie lubić, ale te cytaty są istotne dla całej tej sprawy. Dlaczego mamy ich nie podawać?

Vote up!
0
Vote down!
0
#7052

A Pan, to niech lepiej na siebie uwaza. Jak Pan przezyje jeszcze te pare lat, to dobra nasza. Taki Pan Maciarewicz tez powinien na siebie uwazac. A to oznacza, ze nie powinniscie Panowie jezdzic jako pasazerowie obok kierowcy.Niestety nie mogl tego pojac moj kolega, a zarazem szef NIK-u,Walerek Panko. Ciezarowka-widmo zdmuchnela jego samochod. I sprawe FOZZ-u jednoczesnie.
Jezeli Pan nie pojmuje, to pisze OTWARTYM TEKSTEM: LITOSC TO ZBRODNIA. Czy mysli Pan, ze ci ludzie chca byc zbrodniarzami?

Vote up!
0
Vote down!
0
#7058

[quote=Tymczasowy]A Pan, to niech lepiej na siebie uwaza. Jak Pan przezyje jeszcze te pare lat, to dobra nasza. Taki Pan Maciarewicz tez powinien na siebie uwazac. A to oznacza, ze nie powinniscie Panowie jezdzic jako pasazerowie obok kierowcy.Niestety nie mogl tego pojac moj kolega, a zarazem szef NIK-u,Walerek Panko. Ciezarowka-widmo zdmuchnela jego samochod. I sprawe FOZZ-u jednoczesnie.
Jezeli Pan nie pojmuje, to pisze OTWARTYM TEKSTEM: LITOSC TO ZBRODNIA. Czy mysli Pan, ze ci ludzie chca byc zbrodniarzami?[/quote]

 

Cóż, wszystko w ręku Boga.

Co nie oznacza braku uzasadnionej ostrożności. I w czasie podróży samochodem i nie tylko. Mam zresztą na "uzbrojeniu" 15-strzałowego SIG Sauera P226 i niezawodnego Wisa - gdyby co?

Vote up!
0
Vote down!
0

RSz

#7067