Po wywiezieniu polskich oficerów z Kozielska na śmierć w Katyniu w obozie pozostał jeden człowiek. Przeoczony.
Gdy enkawudowska machina śmierci pracująca w przerażającym tempie nad katyńskimi dołami od 3 kwietnia do 11 maja 1940 r. unicestwiła ponad 4,5 tys. Polaków i wreszcie się zatrzymała, okazało się, że plutonowy Ignacy Żurowski wpisany został omyłkowo na listę wywozową innego obozu dla polskich jeńców w Ostaszkowie.
Cóż było z nim robić? Kaci mieli swoich zwierzchników, ci zaś wyższych przełożonych. A w papierach wszystko musiało się zgadzać. Dla tego jedynego człowieka sporządzono więc – rzecz niewyobrażalna – osobną listę wywozową, chociaż można go było zamordować na miejscu i pochować na pobliskim cmentarzu, gdzie spoczywali zmarli w obozie oficerowie.
Tak właśnie działała sowiecka biurokracja. Dlatego trudno dziś dać wiarę rosyjskim pokrętnym tłumaczeniom, że tzw. lista białoruska zaginęła, że nie ma teczek osobowych rozstrzelanych Polaków, że nie wiadomo, gdzie zakopano szczątki tysięcy wymordowanych więźniów.
Wciąż pokutuje mit Rosji – krainy bezkresnej, Mickiewiczowskiej „pustej, otwartej i dzikiej równiny”, gdzie człowiekowi łatwo przepaść. Bolszewizm ziemie te poddał surowej pierestrojce: przywiązał każdego paszportem do miejsca zameldowania. Trudno było z tej sieci wymknąć się komukolwiek, a co dopiero więźniowi, za którym z jednego miejsca w następne, aż do egzekucji, szły jego papiery.
Jak Stalin dzielił Polaków
Przez prawie pół wieku od ujawnienia przez Niemców w 1943 r. dołów śmierci w Katyniu wiedza o losie Polaków wziętych do niewoli, aresztowanych i zamordowanych ograniczała się do informacji o egzekucjach polskich oficerów z Kozielska w Katyniu – dlatego właśnie kaźń polskich oficerów i cywilów historycy określają mianem „zbrodni katyńskiej”.
Termin ten rozszerza swoje znaczenie wraz z napływem nowych informacji i przyrostem wiedzy na temat rzeczywistych rozmiarów tragedii Polaków, którzy dostali się w sowieckie ręce po 17 września 1939 roku. I tak w 1992 r., po rozwiązaniu Związku Sowieckiego, rozpoczynający karierę prezydenta Rosji Borys Jelcyn przekazał Polsce kopię pisma szefa NKWD Ławrientija Berii z 5 marca 1940 r. z propozycją rozstrzelania polskich jeńców i więźniów oraz kopię postanowienia Biura Politycznego WKP(b) z tego samego dnia o wymordowaniu prawie 22 tys. Polaków, zaliczonych do dwóch kategorii: po pierwsze, jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, rozstrzelanych wiosną 1940 r. w Katyniu, Charkowie i Kalininie (dziś Twer), a po wtóre, więźniów – cywilów i wojskowych – przetrzymywanych w różnych miejscach przedwojennych Kresów Wschodnich, które wcielone zostały do sowieckich republik ukraińskiej i białoruskiej. Więźniowie ci ginęli wiosną i latem 1940 roku.
Zatem dopiero po 1992 r. poznaliśmy losy jeńców ze Starobielska i Ostaszkowa, a także około 7,5 tys. więźniów. Ich drogi wiodły różnymi etapami do miejsc straceń, tak samo jak drogi oficerów z Kozielska.(...)
http://naszdziennik.pl/mysl/25812,nie-tylko-katyn.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 428 odsłon
Komentarze
Borys Jelcyn przekazał Polsce kopię pisma szefa NKWD Ławrientija
6 Marca, 2013 - 03:24
gość z drogi
"Borys Jelcyn przekazał Polsce kopię pisma szefa NKWD Ławrientija Berii z 5 marca 1940 r. z propozycją rozstrzelania polskich jeńców i więźniów ..."
Nasz Dziennik :) dzięki...
gość z drogi