RUSSIA: A NEW CONFRONTATION? - Don't pay any attention to that rubbish!
Komisja obrony brytyjskiego parlamentu opublikowała raport opatrzony tytułem: „Russia: a new confrontation? Tenth Report of Session 2008–09 Ordered by the House of Commons to be printed 30 June 2009”. Przeczytanie tego obszernego dokumentu (276 str.) gorąco polecam (patrz link pod tekstem).
Zastanawiam się dlaczego w Polsce instytucje odpowiedzialne za
bezpieczeństwo narodowe, a mamy też sejmową Komisję Obrony Narodowej,
nie potrafią lub nie chcą tworzyć takich dokumentów jak to prezentują
brytyjscy parlamentarzyści?
Generał
Stanisław Koziej, profesor nauk wojskowych i były wiceminister obrony
twierdzi, że resort obrony kierowany przez obecnego ministra zgubił
„busolę strategiczną”. Innymi słowy nasz MON żegluje po wodach bez kompasu – ciężki zarzut.
Koziej
wskazuje, że nie tylko MON pływa bez takiej „busoli”. Także
prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, które wg Kozieja
„kibicuje” różnym, czasem nawet sensownym pomysłom, ale samo nic nie
robi. A całkowity brak działalności wykazuje Rada Bezpieczeństwa
Narodowego. Były lider PiS Ludwik Dorn nawoływał do zmiany
niekorzystnego stanu. Pisał („Nowa Rada Bezpieczeństwa Narodowego
potrzebna od zaraz”, „Rzeczpospolita”, 22-08-2008 ): „Obecnie
jest to instytucja martwa: ostatni raz zebrała się w marcu 2007 r., a
jej członkami są: Anna Fotyga, Aleksander Szczygło, Władysław Stasiak i
Jarosław Kaczyński (piszący te słowa złożył dymisję z funkcji członka
RBN 2 lutego 2008 r.).”
Jak wiadomo zadaniem Rady jest rozpatrywanie kwestii i wyrażanie opinii dotyczących bezpieczeństwa państwa, a w tym m.in.:
-
generalnych założeń bezpieczeństwa państwa,
-
założeń i kierunków polityki zagranicznej,
-
kierunków rozwoju Sił Zbrojnych,
-
problemów bezpieczeństwa zewnętrznego,
-
zagrożeń bezpieczeństwa wewnętrznego i środków ich przeciwdziałania.
Od
czasu, gdy Dorn pisał swój artykuł zmiany w składzie Rady są takie, że
jedyną zmianą jest mniejsza liczba członków RBN. Ma ona teraz troje
członków, tj. Aleksandra Szczygło Szefa BBN i sekretarza Rady (członek
Rady od 14 marca 2007 r.), Annę Fotygę (od 07 września 2006 r.) i
Jarosława Kaczyńskiego (od 28 grudnia 2005 r.).
Zwykle w Radzie zasiadali premier i wicepremierzy, marszałkowie
sejmu i senatu, ministrowie obrony, spraw zagranicznych, spraw
wewnętrznych, finansów. I w takim gronie rozważano sprawy
bezpieczeństwa narodowego. Prezydent RP, który powołuje członków Rady,
ma opory by sięgać po takich ludzi jak np. marszałek Komorowski, czy
minister Sikorski. Mogę go po ludzku zrozumieć. Cóż jednak zrobić, gdy
tacy własnie politycy zajmują kluczowe stanowiska? Trudno wyobrazić
efektywną politykę z pominięciem osób z racji zajmowanych stanowisk o
niej decydujących.
Zwłaszcza, że ta wstrzemięźliwość prezydenta nie skutkuje najlepiej. Nie tak dawno minister Klich ogłosił tryumfalnie, że prezydent
podpisał nowelę ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP, która
zlikwidowała pobór do wojska. Ze zdumieniem czytałem słowa ministra
Klicha: „od dzisiaj żaden młody człowiek nie musi się już bać powołania do wojska.”
Nie wpadłem dotąd, że młody Polak może „bać się” włożenia polskiego
munduru i że jest dla niego to jakieś straszliwe zagrożenia. Z drugiej
jednak strony może minister, w końcu były działacz pacyfistycznego
ruchu „Wolność i Pokój”, ma rację. Młody człowiek powołany do wojska
może bowiem trafić na wojnę, a na wojnie jak wiadomo można stracić
życie. Jest czego się bać!
Trwają
jeszcze obchody rocznicowe Powstania Warszawskiego. Młodzi Polacy w
sierpniu 1944 r. mieli wielkie i często nie ziszczone pragnienie -
włożyć polskie mundury i wziąć do ręki broń, by móc walczyć z wrogiem.
Jacy byli niemądrzy!
A
wracając do raportu brytyjskich parlamentarzystów. Piszą oni o
możliwościach militarnych Rosji. Podają, że Rosja ma 1,1 mln żołnierzy,
w tym 80% najniższych rang stanowią żołnierze pochodzący z poboru.
Ponadto jest 20 milionów rezerwistów, z czego 2 miliony w tzw. czynnej
rezerwie.
Według
planów MON w Polsce będziemy mieli armię zawodową „profesjonalną” –
właśnie dzięki decyzjom polityków koszary opuścili ostatni żołnierze z
poboru. Liczba tych polskich „profesjonalistów” jest ciągle nie znana -
miało być najpierw 150 tys., później 120 tys., następnie 100 tys., a
ostatnio słyszy się że będzie jakieś 80 tys. żołnierzy. Obok tego w
czynnej rezerwie (Narodowe Siły Rezerwy) miało być 30 tys., a być może
będzie jakieś 10 tys. Żadnego szkolenia rezerw MON nie przewiduje, a
przynajmniej nie można nigdzie znaleźć danych, aby coś takiego
zamierzano robić. Likwiduje się natomiast przysposobienie obronne w
szkołach średnich i szkolenie wojskowe studentów, czyli przyszłych
oficerów rezerwy też nie będzie.
Gdyby jednak odnieść polskie zamiary do tego, czym dysponuje już dziś Rosja, i biorąc pod uwagę proporcje ludnościowe - 140 mln – 38 mln (Polska ma jednak wyższy dochód per capita niż Rosja, czyli możliwości finansowe lepsze) to polskie siły zbrojne powinny by liczyć ponad 300 tys. żołnierzy na stopie pokojowej oraz dysponować półmilionową czynną rezerwą i czteroma milionami pięciuset tysiącami przeszkolonych wojskowo rezerwistów.
Jednak czy warto brać poważnie jakieś rojenia Angoli o groźbie nowej „zimnej”, i miejscami „gorącej” (Kaukaz), wojnie?
http://www.publications.parliament.uk/pa/cm200809/cmselect/cmdfence/276/27602.htm(link is external)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1191 odsłon
Komentarze
Powtarzam raz jeszcze .
5 Sierpnia, 2009 - 03:05
I będę powtarzał do znudzenia
2. Sejm i Senat
3. Armia
Częstotliwość szkoleń, jeżeli chodzi o Armię Rezerwową i Wewnętrzną można zmienić. Ilość żołnierzy musi pozostać ta sama lub nawet ulec zwiększeniu. To nie podlega żadnej dyskusji czy osczędnościom. Takie są wymagania geopolityczne
____________________
"Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty..."
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."
zasadniczo zgoda. różnimy
5 Sierpnia, 2009 - 07:53
zasadniczo zgoda. różnimy się tylko w szczegółach. uważam, że obok armii zawodowej potrzebny jest pobór, żeby szerzej szkolić, przeprowadzać selekcję do armii zawodowej (tu nie powinni trafiać ochotnicy, ale ludzie, którzy się sprawdzili w wojsku) i szybko dojść do posiadania pokaźnej, szkolonej okresowo armii rezerwowej. na początek wystarczy: 125 tys. zawodowców, dwa razy tyle poborowych i 1,5 - 2 mln ludzi szkolonych okresowo i gotowych do walki w krótkim czasie.
Drobne uwagi.
6 Sierpnia, 2009 - 16:39
Budżet armii z 2008r.wg wiarygodnych szacunków wystarczał na 50-60 tysięczną armie i nic więcej.
Demokracja i armia obywatelska są w dziejach ludzkości nierozerwalnie związane więc z armią zawodową bym „nie szarżował” (o ile zależy nam na jakimś wpływie społeczeństwa na władzę).
"prawda przeciw wszystkim"
"prawda przeciw wszystkim"