Rumkowszczyzna

Obrazek użytkownika imć pisarz JKMci
Świat

''Horemheb nie oszczędził Joppe i pozwolił wojskom grabić je przez dwa tygodnie.(...) Doprawdy, dopiero w Joppe zobaczyłem, jakimi dzikimi zwierzętami są ludzie dla ludzi, nie było bowiem okropieństwa, które by się nie wydarzyło, w czasie gdy pijani żołnierze grabili i palili miasto. Podpalali oni mianowicie domy dla przyjemności, nie dbając wcale, by potem ugasić pożar, podpalali je także, by w nocnej ciemności móc grabić i zabawiać się rozpustą z kobietami, i torturować kupców, zmuszając ich w ten sposób do wyjawienia, gdzie ukryli swoje skarby. Byli tacy, którzy dla zabawy tylko stawali na rogu ulicy i pałką lub oszczepem uśmiercali każdego syryjskiego przechodnia (...) Horemheb bowiem celowo dał wolną rękę swoim żołnierzom, by związać ich z sobą jeszcze mocniej. Kto bowiem brał udział w plądrowaniu Joppe, ten nigdy tego nie mógł zapomnieć.(...) Także w inny sposób związał Horemheb żołnierzy z sobą, pozwalając im w tak okrutny sposób splądrować Joppe, gdyż po tym, czego się dopuścili, nie mogli się już spodziewać łaski u Syryjczyków, ludzie Aziru każdego wziętego do niewoli obdzierali żywcem ze skóry (...) gdy Horemheb uderzył na miasto, było tam prócz garnizonu Aziru i żołnierzy hetyckich blisko dwadzieścia tysięcy mieszkańców, kiedy zaś ze swoimi wojskami opuszczał Joppe, nie zostało tam nawet trzystu żywych.'' Mika Waltari ''Egipcjanin Sinuhe''

 

Wobec długotrwałego kryzysu rządowego i groźby korupcyjnych procesów władze państwa Izrael zareagowały w najgorszy możliwy sposób: integrując niezadowolonych poddanych poprzez wywołanie konfliktu z obcymi. W tym konkretnym przypadku Tel Awiw użył nie tylko sprawdzonego przez Cahal sytemu budowania ''brudnej wspólnoty'', kiedy jednoczy się grupa ludzi wspólnie dokonujących czynu przestępczego lub podłego moralnie, systemu znanego jeszcze starożytnym Spartanom (młodzi mężczyźni objęci ''krypteją'' musieli, wyłączeni poza nawias społeczeństwa, żyć tym, co ukradli i mordować helotów), ale postanowił wojnę żywiołu żydowskiego z całym otoczeniem przenieść na poziom dyplomatyczny, dopuszczając do prowokacji wobec całych obcych społeczeństw (prześladowanie chrześcijan) i rządów (zabójstwa obywateli obcych państw).

 

 Izrael, kraj niewielki, ubogi i pozbawiony surowców, odgrywa nie pasującą do swojej wielkości i znaczenia rolę w polityce dzięki temu, że jest w praktyce działania podobny do dawnych Sowietów: byt całemu państwu zapewnia nieproporcjonalnie rozbudowany kompleks zbrojeniowy, zbyt wielki dla gospodarki i surowcowego zaplecza kraju, więc opierający się na pozaekonomicznym źródle - zyskach, napływających z zagranicy. Z tym że w przypadku sowietów był to finansowy i produkcyjny haracz, ściągany z państw satelickich przy pomocy nierównoprawnych umów dyplomatycznych, handlowych i licencyjnych; w przypadku Izraela - stała, gigantyczna pomoc finansowa ze Stanów Zjednoczonych, oraz, od czasu do czasu, świadczenia wymuszone na państwach trzecich szantażem "moralnym". Wokół tego, sztucznie utrzymywanego przy życiu, Frankensteina kompleksu militarno-przemysłowego kręci się się technologiczna i usługowa otoczka dostaw, firm i branż żyjących resztkami z jankeskiego tortu, pozwalająca na utrzymanie jako takiego poziomu życia i techniki.

Zakładnikiem tej niby-sowieckiej struktury państwa jest także jego polityka i całe społeczeństwo, utrzymywane ciągle w stanie histerii wojennej i zagrożenia urojonym oblężeniem. Obywatele Izraela żyją jedną nogą w armii, w państwie na pół policyjnym, w dodatku mówimy tu o Żydach z pochodzenia, którzy mogą korzystać z wszystkich dobrodziejstw ustroju parlamentarnego, bo reszta, Arabowie z pochodzenia, podlega stałemu terrorowi, regularnym represjom i jest wykorzystywana do półniewolniczej pracy.

 

Trudno jest usprawiedliwiać ciągłe zbrojenia, niespotykane zmilitaryzowanie populacji i wywołane tym niedogodności, a przede wszystkim trudno jest usprawiedliwić oparcie państwa na zasadach apartheidu, gdy dokoła panuje kilkudziesięcioletni pokój - ostatnią wojnę, którą stoczył Izrael w roku 1973, dzieli od dzisiejszych dni dłuższy okres czasu, niż dzielił ją od Ustaw Norymberskich. Stabilność ekonomiczna tej dziwnej struktury jest więc utrzymywana dzięki sztucznemu generowaniu potrzeb: państwo żydowskie wywołuje lub podżega konflikty w regionie (czego główną ofiarą padł nieszczęsny Liban) oraz unika wszelkich prób poprawienia sytuacji niemiłosiernie sekowanych Palestyńczyków, bądź ułożenia sobie z nimi stabilnego modus vivendi. Za to wszelkie, nawet najmniejsze oznaki buntu z ich strony, oraz własne ekspedycje karne, przeciw wrogom rzeczywistym, albo deklarowanym, skwapliwie wykorzystuje do podsycania państwowotwórczych mitów - i wyłudzania cudzych pieniędzy, na ''obronę'' przed ''zagrażającą zagładą''. Zaś jedyny polityk, widzący krótkowzroczność takiego postępowania i próbujący po zakończeniu Zimnej Wojny - które odebrało sens istnieniu Izraela jak żandarma Lewantu - przestawić państwo na tory legalności i pokojowego bytu, zginął z ręki żydowskiego fanatyka. Jako jedyny ze wszystkich izraelskich polityków. Zdarza się.

 

Nie dość tego, Izrael stoi przed taki samym, jak we wszystkich państwach apartheidu (od Sparty poczynając) problemem demograficznym. Żydów w Izraelu jest zwyczajnie zbyt mało i nie będzie ich przybywać; nie poradzą tu nawet rezerwaty chasydów, utrzymywanych przez państwo chyba tylko po to, by podpierali od spodu piramidę wiekową społeczeństwa (oprócz tego, w nagłych sytuacjach, można na nich bezpiecznie testować szczepionki). Poza tym, chasydzi nie występują już w naturze, nie ma ubogich społeczności Żydów wschodnich, gnieżdżących się po dwanaścioro na dwudziestu metrach kwadratowych i dzielących się jednym jajkiem w szabas, na których to społecznościach biedoty opierała się żydowska kolonizacja Erec. Po zakończeniu Zimnej Wojny i upadku komunizmu nie ma już też powodów do masowej migracji Żydów postsowieckich. Nawet w sowchozie można żyć wygodniej niż w kibucu, a od armii łatwiej się wykupić, zwłaszcza gdy ma się paru znajomych i głowę na karku. Dochodzi do tego, że ostatnimi chętnymi, by osiedlać sie w lewantyńskim tyglu zostają już tylko kolorowi.

 

Więcej, kiedy poziom życia się wyrównał, a prześladowania Żydów na świecie praktycznie ustały, diaspora stała się dla Żydów lepszym miejscem do życia niż Izrael i władze państwa muszą zapobiec ucieczce mieszkańców, zwłaszcza młodych poborowych, na których masowym udziale opiera się aparat represji. Owszem, zwłaszcza wobec młodzieży może działać nachalna indoktrynacja i bezczelna propaganda, w rodzaju osławionych wycieczek do Auschwitz, na których straszy się kandydatów do wojska, Holokaustem i sugestią,  że poza granicami Izraela zetkną się natychmiast z ''powszechnym, zwierzęcym antysemityzmem'' (propaganda na tyle bezczelna, że nikt z młodych nie spyta, skąd w tak ''wrogim" otoczeniu pojawiła się w Polsce żydowska społeczność liczona w miliony, i jak mogła w nim przetrwać i żyć, kilkaset lat dłużej niż w Erec, a znacznie bezpieczniej i spokojniej, mimo że nie dysponowała żadnymi siłami zbrojnymi). Ale taka propaganda będzie działać znacznie słabiej, jeśli żydowska młodzież zostanie w swoim ''bezpiecznym'' kraju wysłana pod kule.

 

Ostatni, ale nie najmniej ważny problem żydowskiego państwa, należy wymienić to, że zamorski sponsor jest już zmęczony ciągłym finansowaniem izraelskich samowolek, bo zwiększa się rozziew między kosztem, a osiąganym zyskiem. W obecnej chwili, ostatnim deklarującym bezwarunkowe poparcie dla Izraela jest już tylko Donald Trump (nota bene pierwszy latynoski ''uzdrowiciel państwa'' w dziejach USA; wizerunek i kampania polityczna tego człowieka jest skopiowana żywcem z południowoamerykańskiej instytucji "mężów opatrznościowych" w rodzaju Perona, Fujimori, albo Milei. Mesjański wizerunek i jednoczesna atmosfera skandalu, bardzo ideologiczne deklaracje, bardzo oportunistyczne działanie.). Ale nawet bezwarunkowe poparcie Trumpa nie jest bezinteresowne: Żydzi bardzo konkretnie się za nie odwdzięczają, robiąc mu hałaśliwą klakę w swoim stylu i pomagając w ten sposób przełamać medialną przewagę zwalczających go Demokratów.

 

W takiej to właśnie sytuacji, znienawidzony we własnym kraju, skompromitowany korupcyjnymi zarzutami rząd Izraela zarządził i przeprowadza ludobójczą pacyfikację w strefie Gazy, zabierając się - na oczach świata - do rozwiązania "problemu palestyńskiego" metodami, jakimi Niemcy zabrali się do ''rozwiązywania problemu żydowskiego'' (głód, zmuszenie do uchodźstwa, które w warunkach braku zaplecza medycznego i sanitarnego przybiera postać ''marszu śmierci'', ostrzeliwanie bezbronnych przez wojsko). Beztrosko trwoniąc tak przydatny do politycznego szantażu kapitał ''moralny'' narodu - ofiary (Holokaustu, pogromów, inkwizycji czy prawa salickiego, cesarza Tytusa, króla Nabuchodonozora ew. Sardanapala, Ammonitów, Moabitów, Kuszytów etc., proszę sobie tu wstawić dowolne imię lub nazwę własną), jednocześnie prowokuje opinię publiczną całego świata mordem na wolontariuszach, ratujących Palestyńczyków od śmierci głodowej, a potem butnymi występami izraelskich dyplomatów i mediów. O milczącym przyzwoleniu na profanowanie chrześcijańskich miejsc kultu, które charakteryzuje okres rządów tej ekipy, już wspominałem.

Nie jestem w stanie zgadnąć, czy to konsekwentne  budzenie nienawiści wobec własnego państwa i narodu jest obliczone bardziej na wywołanie antysemickich rozruchów w krajach zamieszkanych przez diasporę i pozyskanie dla Izraela nowych osadników, wystraszonych tymi demonstracjami, czy na uniemożliwienie ucieczki poza ''mur'' izraelskiej Paradyzji, do spokojnych krajów Europy i Ameryki, urodzonej w Erec młodzieży. Czy też zwyczajnie wynika z głupoty, cynizmu, może zaślepienia własną propagandą, które zawsze dotyka reżimy długi czas budowane na kłamstwie. Mogę tylko z wielkim prawdopodobieństwem twierdzić, że jest celowe - i że ma za zadanie wywołać rozdział między społecznością żydowską a ''narodami świata''.

 

Wygląda to tak, jakby rządzący Izraelem brali przykład z najczarniejszych kart własnej historii. Jakby postanowili, wzorem rozmaitych Chaimów Rumkowskich zostać ''królami getta'', użyć swojej władzy nad życiem i śmiercią tłumu do uzyskania dla samych siebie doraźnych i bardzo niskich korzyści. Rządzić ludźmi napiętnowanymi, uciśnionymi, w perspektywie skazanymi na śmierć, ale rządzić samowładnie, niepodzielnie i korzystać z luksusów władzy nad skrawkiem ziemi, kosztem hekatomby niewinnych. A rodaków wykorzystywać, bez współczucia i miłosierdzia, tylko dla zachowania - byle do jutra - swoich przywilejów.

A kiedy nic już nie zostanie do zjedzenia i wypicia, niech wszyscy giną.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (8 głosów)

Komentarze

Nie ma takiego organizmu, stworzenia,  jak homo sapiens, który zabija dla zabijania. Oczywizda, z premedytacją.

Vote up!
3
Vote down!
-1
#1660120

Inne zwierzęta też zabijają, by zabić. Choćby lwy zabijają się wzajemnie. Małpy toczą że sobą wojny. My, ludzie mamy tyło lepsze metody.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1660125

różni nas od zwierząt zdolność do refleksji.

Vote up!
0
Vote down!
0

co było do udowodnienia

#1660137

Tak ale to jest instynkt przetrwania, regulowany natura. Nie ma przyjemności z premedytacją .

Vote up!
0
Vote down!
0
#1660144

... człek człekowi nie dorówna. Dusza duszy zajrzy w oczy, nie polezie orzeł w...

Vote up!
1
Vote down!
0

co było do udowodnienia

#1660136