Cz. 5 Piąta Godzina 9 do 10 w nocy Pierwsza Godzina Konania w Ogrodzie Getsemani
Cz. 5
Piąta Godzina
9 do 10 w nocy
Pierwsza Godzina Konania w Ogrodzie Getsemani
Mój cierpiący Jezu, czuję, że jestem przyciągana do tego Ogrodu jak gdyby prądem elektrycznym.
Zdaję sobie sprawę, że Ty, potężny magnes mojego zranionego serca, wołasz mnie, i ja biegnę,
zastanawiając się cóż to jest za rodzaj miłości, który w sobie czuję.
Ach, może Mój prześladowany Jezus jest w takim stanie rozgoryczenia,
ze odczuwa potrzebę mojego towarzystwa? I ja frunę.
Ależ nie! Czuję się przerażona wchodząc do tego Ogrodu. Ciemności nocy, dokuczliwe zimno,
powolne poruszanie się liści, które jak słabiutkie głosy, zapowiadają ból,
smutek i śmierć Mojego pełnego boleści Jezusa, słodkie migotanie gwiazd,
które jak gdyby płaczące oczy, wszystkie spoglądają na mnie,
wydają się wyrzucać mi moją niewdzięczność. A ja drżę, poruszam się po omacku
i idę szukając Go i wołając Go: “Jezu, gdzie jesteś? Wołasz mnie,
a Sam się nie pokazujesz? Wołasz mnie, a Sam się chowasz?”
Wszystko jest sterroryzowane, wszystko jest w strachu i w głębokiej ciszy.
Ale ja nastawiam uszu, słyszę ciężki oddech, i to jest Sam Jezus, którego znajduję.
Ależ, jaka bolesna zmiana! To już nie jest On, słodki Jezus z Wieczerzy Eucharystycznej,
którego Twarz błyszczała jaśniejącą i zachwycającą pięknością.
Jego Twarz jest smutna, odbija się w niej śmiertelny smutek, taki,
że zniekształca jej naturalne piękno. Jest już w agonii i odczuwam strach na myśl,
że mogę już więcej nie usłyszeć Jego głosu, ponieważ wydaje się, że On umiera.
Przywieram do Jego stóp, staję się bardziej odważna i przesuwam się bliżej Jego ramion,
i kładąc moją rękę na Jego czole, żeby Go podtrzymać, cichutko wołam: “Jezu, Jezu!”
A On, drżąc na odgłos mojego głosu, patrzy na mnie i mówi: “Dziecko, jesteś tutaj?
Ja czekałem na ciebie. To był smutek, który dokuczał Mi najbardziej:
całkowite opuszczenie przez wszystkich. I Ja czekałem na ciebie,
żebyś była świadkiem Mojego bólu, i aby pozwolić ci napić się razem ze Mną z kielicha goryczy,
który niedługo Mój Niebieski Ojciec przyśle Mi przez Anioła. Razem napijemy się z niego,
bo to nie będzie kielich otuchy, ale wielkiej goryczy, i Ja odczuwam potrzebę kilku kochających dusz,
które wypiłyby przynajmniej kilka kropel tego. To jest powód, dlaczego cię zawołałem,
abyś to zaakceptowała, dzieliła ze Mną ból, i zapewniła Mnie,
że nie pozostawisz Mnie Samego w tak ogromnym opuszczeniu.”
“Ach tak, Mój udręczony Jezu, wypijemy razem kielich Twojej goryczy, będziemy cierpieli Twój ból
i ja nigdy nie odejdę od Twojego boku!”
I cierpiący Jezus, zapewniony przeze mnie, popada w śmiertelną agonię, i cierpi ból tak ogromny,
jakiego nigdy przedtem nie widziano, ani nie rozumiano. A ja, niezdolna do stawiania oporu,
chcąc Mu współczuć i przynieść Mu pomoc, mówię do Niego: “Powiedz mi, dlaczego jesteś taki smutny,
cierpiący i samotny w tym Ogrodzie i tej nocy? To jest ostatnia noc Twojego życia na ziemi,
pozostało Ci kilka godzin zanim rozpoczniesz Swoją Mękę. Myślałam, że znajdę tutaj Twoją Niebieską Mamę,
kochającą Magdalenę, wiernych Apostołów, a zamiast tego, znajduję Cię samotnego,
pogrążonego w smutku zadającym Ci bezlitosną śmierć i nie pozwalającym Ci umrzeć.
Och Moje Dobro i Moje Wszystko, czy nie odpowiesz mi? Przemów do mnie!
Ale wydaje się, że jesteś niemy, tak wiele jest smutku, który Cię dręczy.
Ale, Och Mój Jezu, to Twoje spojrzenie, pełne światła, tak, ale cierpiące i poszukujące,
wydaje się jakby wyglądało pomocy, Twoja pobladła Twarz, Twoje wargi popękane z miłości,
Twoja Boska Osoba drżąca od głowy do stóp, Twoje Serce uderzające tak intensywnie
– a te uderzenia poszukują dusz, i zadają Ci taką pracę, że wydaje się,
że w każdej chwili możesz wydać Swoje ostatnie tchnienie - wszystko to mówi mi,
że jesteś sam i dlatego potrzebujesz mojego towarzystwa.
Tutaj jestem, O Jezu, razem z Tobą. Ale nie mam serca żeby patrzeć na Ciebie przygiętego do ziemi.
Wezmę Cię w moje ramiona, przycisnę do mojego serca, chcę policzyć, jeden po drugim,
Twoje wysiłki, i jeden po drugim przewinienia, które podążają w Twoim kierunku,
aby dać Ci ulgę za wszystko, zadośćuczynienie za wszystko,
i przynajmniej jeden akt współczucia, za wszystko.
Ale, O Mój Jezu, gdy trzymam Cię w Moich ramionach, Twoje cierpienia wzmagają się.
Moje Życie, ja czuję ogień płynący w Twoich żyłach, i czuję Jak Twoja Krew się gotuje,
chcąc się wydostać i wytrysnąć z żył. Powiedz mi, Moja Miłości, co to jest?
Nie widzę biczy, ani cierni, ani krzyża, ale gdy kładę głowę na Twoim Sercu, to czuję,
że okrutne ciernie przekłuwają Twoją Głowę, że bezlitosne bicze nie oszczędzają
nawet najmniejszego miejsca, na zewnątrz i wewnątrz Twojej Boskiej Osoby,
i że Twoje Ręce są bardziej sparaliżowane i powykrzywiane niż gdyby były przebite przez gwoździe.
Powiedz mi, Moje słodkie Dobro, kto ma taką siłę, również w Twoim wnętrzu,
żeby męczyć Cię i sprawiać, że przechodzisz tylekroć śmierć, ilekroć zadaje Ci on cierpienia?”
Ach, wydaje się, że błogosławiony Jezus otwiera Swoje słabe i umierające wargi i mówi do mnie:
“Moje dziecko, chcesz wiedzieć, kto zadaje mi cierpienia większe niż sami oprawcy?
Istotnie, nie można ich porównać z niczym! To jest Odwieczna Miłość,
która chcąc mieć pierwszeństwo we wszystkim, sprawia, że cierpię wszystko na raz
i to w najbardziej intymnych miejscach, tam gdzie oprawcy będą mi zadawali cierpienia stopniowo.
Ach, Moje dziecko, to jest Miłość, która wszystkiego dokonuje, na zewnątrz i wewnątrz Mnie.
Miłość jest dla Mnie gwoździem, Miłość jest biczem, Miłość jest koroną z cierni
– Miłość jest wszystkim dla Mnie. Miłość jest Moją nieustającą Męką, podczas gdy ta,
zadawana przez człowieka, jest tylko czasową. Ach, Moje dziecko, wejdź do Mojego Serca,
przyjdź żeby rozpłynąć się w Mojej Miłości, i tylko w Mojej Miłości będziesz mogła zrozumieć
jak bardzo cierpiałem i jak bardzo cię kochałem, i nauczysz się kochać Mnie i cierpieć tylko z Miłości.”
O Mój Jezu, jeśli wołasz mnie do Swojego Serca żeby pokazać mi jak Miłość kazała Ci cierpieć,
to ja wchodzę do Niego. Ale gdy wchodzę, widzę oznaki Miłości, które koronują Twoją Głowę,
nie materialnymi cierniami, ale cierniami ognia; które biczują Cię, nie biczami z powroza,
ale biczami ognia; które krzyżują Cię gwoździami, lecz nie uczynionymi z żelaza, ale z ognia.
Wszystko jest ogniem, który przenika głęboko do Twoich kości, i dalej aż do szpiku,
i destyluje Twoje Najświętsze Człowieczeństwo do [postaci] ognia, co zadaje Ci śmiertelne cierpienia,
napewno daleko większe niż prawdziwa Męka, przygotowując kąpiel Miłości dla wszystkich dusz,
które chciałyby zostać obmyte z wszelkiego brudu i zdobyć prawo dzieci Miłości.
O Miłości bez końca, czuję się jakbym odpływała z powrotem wobec takiej Miłości
nie do ogarnięcia i widzę, że aby być godną wkroczenia do tej Miłości, i zrozumienia jej,
ja sama muszę być tylko Miłością! O Mój Jezu, ja nią nie jestem!
Ale, jeśli Ty pragniesz mojego towarzystwa, i chcesz, żebym weszła w Ciebie,
błagam Cię, spraw abym stała się samą Miłością.
Dlatego błagam Cię, abyś ukoronował moją głowę i każdą z moich myśli, koroną Miłości.
Zaklinam Cię, O Jezu, abyś biczował moją duszę, moje ciało, moje zdolności, moje odczucia,
moje pragnienia, moje uczucia, w sumie wszystko, biczami miłości, tak więc, we wszystkim,
będę biczowana i przytwierdzana przez Miłość. O nieskończona Miłości,
niechaj nie będzie niczego we mnie, co nie brałoby życia z Miłości.
O Jezu, ośrodku wszelkiej miłości, błagam Cię, abyś przygwoździł moje ręce i moje stopy,
gwoździami miłości – miłości jaką się stanę, miłości jaką zrozumiem, miłością będę odziana,
miłością będę się odżywiała, i miłość będzie utrzymywała mnie całkowicie przybitą razem z Tobą,
tak więc nic, na zewnątrz ani wewnątrz mojej osoby nie będzie miało odwagi oddzielić się
i oderwać mnie od Miłości, O Jezu!
Szósta Godzina
10 do 11 w nocy
Druga Godzina Konania w Ogrodzie Getsemani
O Mój słodki Jezu, minęła już jedna godzina odkąd przyszedłeś do tego Ogrodu.
Miłość przejęła całkowite pierwszeństwo nad wszystkim, sprawiając, że cierpisz na raz wszystko to,
co oprawcy każą Ci przecierpieć podczas całego trwania Twojej najbardziej gorzkiej Męki.
W rzeczywistości, Miłość dodaje i sięga poziomu cierpienia, jakiego nie mogą Ci zadać
w najbardziej skrytych miejscach Twojej Boskiej Osoby.
O Mój Jezu, widzę Cię teraz słaniającego się na nogach, jakbyś chciał dokądś pójść.
Powiedz mi, O Moje Dobro, gdzie chcesz iść? Ach, rozumiem, żeby zobaczyć Twoich ukochanych uczniów.
Ja też chcę Ci towarzyszyć, a gdy się zachwiejesz, ja Cię podtrzymam.
Ale, O Mój Jezu, następna gorycz dla Twojego Serca: oni już śpią. A Ty, współczujący jak zawsze,
wołasz do nich, budzisz ich, i z całą ojcowską miłością przestrzegasz ich i napominasz,
żeby czuwali i żeby się modlili. Potem powracasz do Ogrodu, ale niesiesz następną ranę w Swoim Sercu.
W tej ranie widzę, Och Moja Miłości, wszystkie obrażenia dokonywane przez konsekrowane dusze,
które, czy to z powodu pokusy, czy nastroju, czy braku umartwienia,
zamiast przylgnąć do Ciebie pozostając na czuwaniu i modlitwie,
pozwalają sobie na oddalenie się od Ciebie, i zamiast czynienia postępów w miłości
i w zjednoczeniu się z Tobą, sennie odpływają do tyłu. Ileż współczucia mam dla Ciebie,
Och Miłosny pasjonacie, i czynię Ci zadośćuczynienia za wszystkie niegodziwości Twoich
najbardziej wiernych Ci. Te wykroczenia wywołują największy smutek Twojego uwielbionego Serca,
a ich gorycz jest tak wielka, że popadasz w omdlenie.
Ale, O Miłości bez granic, miłość, która już się gotuje w Twoich żyłach pokonuje wszystko
i zapomina o wszystkim. Widzę Cię rozciągniętego na ziemi i gdy się modlisz, ofiarowujesz Samego Siebie,
czynisz zadośćuczynienia i we wszystkim starasz się oddać chwałę Ojcu za wykroczenia
czynione wobec Niego przez stworzenia. Ja też, O Mój Jezu, upadam na ziemię wraz z Tobą,
i zamierzam robić to, co Ty czynisz.
Ale, O Jezu, radości mojego serca, widzę, że tłumy tłumów, wszystkie grzechy,
nasze przewinienia, nasze słabości, wszystkie najstraszliwsze grzechy,
najcięższe niewdzięczności, pośpieszają na wprost Ciebie, rzucają się na Ciebie,
łamią Cię, ranią Cię, biją Cię. A Ty, co Ty robisz?
Ta Krew, która gotuje się w Twoich żyłach pośpiesza żeby stawić czoła wszystkim tym przewinieniom,
przerywa żyły i wylewa się potężnymi strumieniami, sprawiając, że cały jesteś mokry.
Spływa na ziemię, a Ty oddajesz Krew za wykroczenia, życie za śmierć.
Ach Miłości, do jakiego stanu widzę Cię zredukowanego! Wydajesz nieomalże ostatni oddech.
Och, Moja Dobroci, Moja słodka Miłości, O proszę, nie umieraj!
Podnieś Swoją Twarz z ziemi przesiąkniętej Twoją Najświętszą Krwią!
Pójdź w Moje ramiona! Pozwól mi umrzeć zamiast Ciebie!
Ale słyszę drżący i umierający głos Mojego słodkiego Jezusa, który mówi:
“Ojcze, jeśli to jest możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, ale nie Moja,
lecz Twoja Wola niech się stanie.”
Już po raz drugi słyszę to od Mojego słodkiego Jezusa. Ale co chcesz żebym zrozumiała przez te słowa:
“Ojcze, jeśli to jest możliwe, oddal ode Mnie ten kielich !
“ O Jezu, wszystek bunt stworzeń staje przed Tobą. Widzisz, że to: “Fiat Voluntas Tua”,
to “Twoja Wola niech się stanie”, co miało być życiem dla każdego stworzenia,
jest odrzucane nieomalże przez nich wszystkich i zamiast znajdować życie, znajdują oni śmierć.
I chcąc dać życie wszystkim, i uczynić uroczyste zadośćuczynienie za bunt stworzeń,
powtarzasz trzykrotnie: “Ojcze, jeśli to jest możliwe, oddal ten kielich ode Mnie;
że dusze, które odchodzą z Naszej Woli pójdą na zatracenie.
Ten kielich jest bardzo gorzkim dla Mnie, jednakże, nie Moja Wola, lecz Twoja niech się stanie.”
Ale gdy to mówisz, Twoja gorycz jest tak wielka, że dochodzisz do kresu ostateczności
- jesteś w agonii, i wydajesz nieomalże ostatnie tchnienie.
O Mój Jezu, Moje Dobro, jeśli jesteś w moich ramionach, to ja też chcę się połączyć z Tobą,
chcę czynić zadośćuczynienie za wszystkie błędy i grzechy popełnione przeciwko
Twojej Najświętszej Woli i również chcę się modlić do Ciebie, abym zawsze czyniła Twoją Najświętszą Wolę.
Niechaj Twoja Wola będzie moim oddechem, moim powietrzem, niechaj Twoja Wola będzie moim uderzeniem serca,
moim sercem, moją myślą, moim życiem i moją śmiercią.
Ale, proszę, nie umieraj! Gdzie ja pójdę bez Ciebie? Do kogo mam się zwrócić?
Kto udzieli mi pomocy? Wszystko się dla mnie skończy! O proszę, nie opuszczaj mnie,
zatrzymaj mnie taką, jaką byś chciał żebym była, jaka Ci sprawiam największą radość,
ale zatrzymaj mnie z Sobą, zawsze z Sobą! Niechaj nigdy nie nastąpi nic, co by sprawiło,
że byłabym od Ciebie oddzieloną, nawet na jedną sekundę! Raczej pozwól mi dać Ci wytchnienie,
czynić Ci zadośćuczynienia za wszystkich, gdy widzę, że wszystkie grzechy, każdego rodzaju,
spoczywają ciężarem na Tobie.
Dlatego, Moja Miłości, całuję Twoją Najświętszą głowę. Ale, cóż ja widzę?
Wszystkie złe myśli, a Ty czujesz do nich obrzydzenie. Dla Twojej Najświętszej głowy
każda zła myśl jest cierniem, który okrutnie Cię kłuje. Ach, korony cierniowej,
jaką Żydzi włożą na Ciebie nie można nawet z tym porównywać. Jakże wiele koron cierniowych
- złych myśli stworzeń, wkładanych jest na Twoją uwielbioną głowę, do tego stopnia,
że Krew kapie wszędzie, z Twojego czoła, w Twoich włosów! Jezu, ja Ci współczuję
i chciałabym włożyć na Ciebie wiele koron chwały, i aby Ci ulżyć,
ofiarowuję Ci całą inteligencję Aniołów i Twoją własną inteligencję,
aby złożyć Ci za wszystkich akt współczucia i zadośćuczynienia.
O Jezu, całuję Twoje miłosierne oczy, a w nich, widzę wszystkie złe spojrzenia stworzeń,
które sprawiają, że łzy i Krew spływają po Twojej twarzy. Ja współczuję Ci
i chciałabym ulżyć Twojemu spojrzeniu poprzez ukazanie Ci wszystkich radości,
jakie można znaleźć w Niebie i na ziemi, w zjednoczeniu z Tobą w Miłości.
Jezu, Moja Dobroci, całuję Twoje Najświętsze uszy. Ale cóż ja słyszę?
Słyszę w nich echo straszliwych bluźnierstw, okrzyki zemsty i zniesławienia.
Nie ma ani jednego głosu, który nie odbijałby się echem w Twoim najczystszym słuchu.
O nieugaszona Miłości, ja współczuję Ci i chcę Ci dać pocieszenie poprzez odbicie echa
w Twoim słuchu wszystkich harmonii Nieba, najsłodszego głosu kochanej Mamy,
rozpłomienionego głosu Magdaleny, oraz wszystkich kochających dusz.
Jezu, Moje Życie, chcę odcisnąć żarliwy pocałunek na Twojej Twarzy,
której piękna nie można z niczym porównać. Och, to jest Twarz,
na której Aniołowie pragną zawiesić swoje spojrzenia dla jej nadzwyczajnej piękności,
jaką zostają zachwyceni. Ale stworzenia brudzą ją plwocinami, zadają jej uderzenia,
depczą pod stopami. Moja Miłości, cóż za zuchwałość! Chciałabym krzyczeć tak głośno
żeby móc zmusić ich do ucieczki! Ja współczuję Ci i aby naprawić te zniewagi
pójdę do Trójcy Przenajświętszej i poproszę o pocałunek Ojca i Ducha Świętego
i o Boskie pieszczoty Ich twórczych rąk. Pójdę również do Niebieskiej Mamy,
aby mi dała Swój pocałunek, pieszczoty Swoich Matczynych rąk i głębię Swoich adoracji,
i ofiaruję Ci to wszystko, aby zadośćuczynić za wykroczenia uczynione wobec Twojej Przenajświętszej Twarzy.
Moja słodka Dobroci, całuję Twoje Przenajświętsze usta, zgorzkniałe od straszliwych bluźnierstw,
od mdłości pijaństwa i obżarstwa, od nieprzyzwoitych rozmów, od modlitw źle odmawianych,
od diabelskich nauk, i od całego zła, jakie człowiek czyni swoim językiem. Jezu,
ja współczuję Ci i chcę osłodzić Twoje usta poprzez ofiarowanie Ci wszystkich anielskich pochwał
i dobra uczynionego językiem przez wielu świętych Chrześcijan.
Moja udręczona Miłości, całuję Twój kark, i widzę, że jest obciążony powrozami i łańcuchami,
z powodu uzależnień i grzechów popełnianych przez stworzenia. Ja współczuję Ci i aby Ci ulżyć,
ofiarowuję Ci nierozerwalną więź pomiędzy Boskimi Osobami, a wtapiając się w tą unię,
wyciągam do Ciebie ręce i tworząc słodki łańcuch miłości wokół Twojego karku,
chcę usunąć wszystkie powrozy uzależnień, które nieomalże duszą Cię
i aby Cię pocieszyć, mocno przyciskam Cię do mojego serca.
Boska Forteco, całuję Twoje Najświętsze ramiona. Widzę je poszarpane a Twoje ciało
nieomalże porozrywane na kawałki przez skandale i złe przykłady dawane przez stworzenia.
Współczuję Ci, i aby Ci ulżyć, ofiarowuję Ci najświętsze przykłady, przykład Królowej Mamy
i wszystkich Świętych. A ja, Mój Jezu, pozwalając moim pocałunkom fruwać wokół każdej z tych ran,
chcę zamknąć w nich dusze, które z powodu skandalu zostały podstępnie wyrwane z Twojego Serca,
aby tym samym dopełnić ubytki ciała Twojego Przenajświętszego Człowieczeństwa.
Mój spracowany Jezu, całuję Twoją pierś, którą widzę zranioną przez chłód, oziębłość,
brak porozumienia i niewdzięczność stworzeń. Ja współczuję Ci i aby Ci ulżyć,
ofiarowuję odwzajemnioną Miłość Ojca i Ducha Świętego – idealne porozumienie Trzech Boskich Osób.
I wtapiając siebie w Twoją Miłość, O Mój Jezu, chcę dać Ci ochronę przed nowymi pociskami,
jakimi stworzenia rzucają w Ciebie w postaci swoich grzechów.
I biorąc Twoją Miłość, chcę ich nią zranić, aby nigdy więcej nie odważyli się Ciebie znieważyć.
I chcę wylać ją na Twoją pierś, aby Ci ulżyć i Cię uleczyć.
Mój Jezu, całuję Twoje twórcze ręce. Widzę wszystkie złe czyny stworzeń,
które jak wiele gwoździ przebijają Twoje Najświętsze ręce.
Toteż, jesteś przebity nie tylko trzema gwoździami, jak na Krzyżu,
ale tak wieloma gwoździami ile złych czynów zostało popełnionych przez stworzenia.
Ja współczuję Ci, i aby Ci ulżyć, ofiarowuję Ci wszystkie święte dzieła,
i odwagę męczenników, którzy oddali swoją krew i życie z miłości dla Ciebie.
Jednym słowem, O Mój Jezu, chciałabym Ci ofiarować wszystkie dobre czyny,
aby usunąć z Ciebie wiele gwoździ złych czynów.
O Jezu, całuję Twoje Przenajświętsze stopy, zawsze niestrudzenie w poszukiwaniu dusz.
Zawarłeś w nich wszystkie kroki stworzeń, ale czujesz, że wiele z nich ucieka,
podczas gdy Ty pragniesz ich zatrzymać. Przy każdym ich złym kroku, Ty czujesz,
że wbijany jest w Ciebie gwóźdź, i Ty chcesz użyć tych samych gwoździ,
aby przybić ich do Swojej Miłości. A ból, jaki odczuwasz i wysiłek, jaki czynisz,
aby przybić ich do Twojej Miłości, jest tak potężny i tak ciężki, że Ty cały drżysz.
Mój Boże i Moje Dobro, ja współczuję Ci i aby Ci ulżyć, ofiarowuję Ci kroki dobrych zakonnic
i zakonników i wszystkich wiernych dusz, które wystawiają na niebezpieczeństwo swoje życie,
aby zbawić dusze.
O Jezu, całuję Twoje Serce. Jesteś stale w agonii, ale nie od cierpienia,
jakie zadają Ci Żydzi, lecz od bólu wszystkich zniewag, jakie zadają Ci stworzenia.
Podczas tych godzin chcesz przede wszystkim oddać pierwszeństwo miłości,
w drugiej kolejności składasz ofiarę za wszystkie grzechy, pokutujesz za nie,
czynisz zadośćuczynienia, wychwalasz Ojca i uśmierzasz Bożą Sprawiedliwość,
a dopiero na trzecim miejscu umieszczasz Żydów. W ten sposób dajesz do zrozumienia,
że Męka, jaką Żydzi każą Ci przecierpieć, będzie niczym innym jak tylko przykładem podwójnej,
najbardziej gorzkiej Męki, jaką zadały Ci miłość i grzech. I to jest to, co ja widzę,
wszystko na raz skoncentrowane w Twoim Sercu: włócznia miłości, włócznia grzechu,
a Ty czekasz na trzecią, na włócznię Żydów. Twoje Serce, dusząc się z Miłości,
tłucze się gwałtownie od niecierpliwych wzruszeń i pragnień, które Cię pochłaniają,
płomiennych uderzeń tego Serca, które chciałoby udzielić życia każdemu sercu.
I to jest dokładnie tutaj, w Twoim Sercu, że czujesz wszystek ból, jaki zadają Ci stworzenia,
poprzez swoje złe pragnienia, nieuporządkowane uczucia, upodlające uderzenia serc,
które zamiast pragnienia Twojej Miłości oglądają się za innymi miłościami.
Jezu, jak Ty bardzo cierpisz! Widzę, że omdlewasz od fal naszej niegodziwości.
Ja współczuję Ci i chcę ulżyć goryczy Twojego Serca, przebitego trzykrotnie,
ofiarując Ci odwieczną słodycz i najsłodszą miłość Kochanej Mamy, jak również tych wszystkich,
którzy prawdziwie Ciebie kochają. A teraz, O Mój Jezu, pozwól,
żeby moje biedne serce wzięło życie z Twojego Serca, abym żyła tylko Twoim Sercem,
a z każdą obelgą jaką otrzymasz, pozwól mi być gotową dla ofiarowania Ci pociechy, zadośćuczynienia,
oraz niczym nieprzerwanego aktu miłości.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1750 odsłon
Komentarze
Dziekuje
16 Listopada, 2015 - 10:49
Pieknie dziekuje
Szczesc Boze
chris
Krzysztof
16 Listopada, 2015 - 19:16
Ja Tobie dziękuję za wspieranie
Do Boga Tej drogi torowanie
Pozdrawiam z Panem Bogiem
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"
Jacku
17 Listopada, 2015 - 13:01
Bez Boga nie ma nic,
nawet NICOSC zawiera Boski pierwiastek...
wszystko inne to miraz i ignorancja, czasami rowniez glupota...
Szczesc Boze serdecznie pozdrawiam
z Panem Bogiem
Krzysztof
chris
Krzysztof
18 Listopada, 2015 - 17:12
Choć dzisiaj jesteśmy w mniejszości
To jednak pełni gotowości
Iść drogą prosto bez zakrętów
Żeby nie było złych momentów
Pozdrawiam z Panem Bogiem
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"
Jacku
19 Listopada, 2015 - 10:26
Jakosc, a nie jedynie ilosc. Choc zwiekszanie tej ilosci, to nasz staly obowiazek.
pozdrawiam z Panem Bogiem
Szczesc Boze
chris
Krzysztof
19 Listopada, 2015 - 16:53
Większość przybędzie wraz z czystą świadomością
Że Polska była niszczona z zawziętością
Już są pierwsze wnioski i otwarcie okna
Że obecnie nastanie dla Polski wiosna
Pozdrawiam z Panem Bogiem
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"