narodziny

Obrazek użytkownika Robert7326
Blog


           Po takim wycinaniu i oczyszczeniu trzeba było uzbroić się w cierpliwość i dać czasu by się goiło. Rok czasu leżałem sam na sali bez możliwości większych odwiedzin tylko ja i tv. Pielęgniarki robiły mi opatrunki dwa razy dziennie, mama dowoziła mi jedzenie prawie codziennie żeby odleżyny zaczęły się goić. Miałem między czasie rehabilitację przy łóżkową którą prowadził wspaniały pan mgr Maciek. Był osobą który potrafił efektywnie ćwiczyć i był nieugięty w swym działaniu. Pamiętam kiedy postawił sobie za cel żeby zlikwidować mi przykurcze w kończynach górnych jakich już po tak krótkim czasie się nabawiłem to go osiągnął. Podkładał mi ręce pod głowę i tak trzymałem kilka godzin,nawet kiedy łzy mi leciały z bólu przychodził i mówił " jak boli to żyje, gorzej gdym nie czół bólu" wszystko to z uśmiechem na twarzy. W pewnym sensie przypominał mi o  moim  tacie który jak on miał gęstą brodę i wszystko co robił robił dla mojego dobra więc ze łzami w oczach uśmiechałem się mówiąc, że już nie mogę a p. Maciek wychodząc mówił jeszcze 40min. Oprócz rozciągania ćwiczył też inne części ciała  np; nogi kiedy je ćwiczył zwieszał nogę za bok łóżka i kazał ją ciągnąć do góry co wg niego udawało mi się w niewielkim stopniu ale jednak. Zawsze powtarzał, że tylko wytrwałość i zdrowe ciało doprowadzą do większej sprawności. Oczywiści było to możliwe w przypadku kiedy ktoś nie ma tak obszernych odleżyn na ciele wówczas okres rehabilitacji i powrotu do sprawności jest krótszy.c.d.n

 
zbieram na operację kręgosłupa ponieważ grozi mi respirator i by tego uniknąć jest niezbędny zabieg usunięcia przepukliny na wysokości C 3 oraz trzech torbieli o wym 3cm. Chcesz pomóc w zbiórce funduszy wpłać 1zł na konto; 24 1090 2112 0000 0001 0732 9049 z dopiskiem dla Roberta P.S Za każdą złotówkę wpłaconą będę bardzo wdzięczny
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

Cud naszego życia - świadectwo

Agnieszka

Mam na imię Agnieszka i pochodzę z rodziny katolickiej, w której zostałam wychowana "po Bożemu ". Wszystko było bardzo dobrze, moje relacje z rodzicami świetnie się układały i w zasadzie wydawało się, że nie może być lepiej. Byłam bardzo szczęśliwa. Ale przyszedł czas, kiedy poważnie się rozchorowałam. Choroba miała bardzo ostry przebieg. Polegała ona na tym, że miałam problemy z krzepliwością krwi. W jednej chwili cała moja radość zniknęła. Zaczęłam mieć pretensje do Pana Boga, dlaczego to spotkało mnie, a nie kogoś innego. Zaczęłam się użalać nad sobą i właściwie byłam wściekła na to, że to akurat mnie się przytrafiło. Ciągłe pobyty w szpitalu i leczenie hormonalne sprawiały, że ciągle miałam wiele problemów i trudności, a zwłaszcza kompleksów na własnym tle. Ale to nie wszystko. Przyszedł moment, kiedy miałam wylew krwi do mózgu i zostałam sparaliżowana. To była tragedia. Kiedy znalazłam się w szpitalu, lekarze powiedzieli rodzicom, że zrobili wszystko, co było w ich mocy. Teraz zostało tylko modlić się o to, bym przeżyła kolejną noc. Gdy leżałam w łóżku - powiem szczerze - miałam pokój w sercu... Sparaliżowana, z niedowładem prawej ręki i nogi, nie mogłam mówić, ale w moim sercu było obecne wołanie: "Pomóż mi Boże!" I stał się wielki cud, bo przeżyłam noc, a przez kolejne dni zaczęłam wracać do zdrowia i bardzo się z tego cieszyłam. W dalszym ciągu jednak nie potrafiłam do końca zaufać Bogu. Po paraliżu i po leczeniu hormonalnym bardzo przytyłam, wpadłam więc w wielkie kompleksy. Wymyśliłam sobie, że wezmę życie w swoje ręce i zacznę się odchudzać. Zaangażowałam się w to do tego stopnia, że w ciągu dwóch miesięcy schudłam ponad 25 kilogramów, ale to było dla mnie za mało. Wyglądałam wprawdzie lepiej, ale to było dla mnie za mało. Prawdopodobnie zagłodziłabym się na śmierć, gdyby nie pewien moment w moim życiu. Moja relacja z rodzicami i bliskimi wyglądała wtedy strasznie. Byłam osobą bardzo nerwową, rozdrażnioną, nie chciałam nic jeść. Przyszedł jednak taki moment, kiedy podczas modlitwy w kościele powiedziałam: "Jezu ratuj mnie, bo nie poradzę sobie, nie potrafię". Nawet nie wiem, kiedy przestało mi przeszkadzać to, że przytyłam. Zaczęłam normalnie jeść, normalnie się zachowywać. W tej jednej chwili Bóg uzdrowił moje serce, pozwolił mi zaakceptować siebie taką, jaką jestem, z wszystkimi wadami i zaletami. Najpiękniejsze było to, że po 13 latach choroby, z którą nie mogli sobie poradzić lekarze, Jezus uzdrowił moje ciało. Teraz jestem naprawdę zdrową osobą. Z łaski Bożej skończyłam studia, mam pracę, odnalazłam się we wspólnocie, w której służę. Tam spotkałam wspaniałego człowieka, Jacka, który stoi obok mnie i jest moim mężem. I dziękuję Panu Bogu za to wszystko.

http://www.katolik.pl/cud-naszego-zycia---swiadectwo,927,416,cz.html

Vote up!
2
Vote down!
0
#1508404

Agnieszko

przeczytałem uwarznie tylko nie bardzo rozumiem do czego zmierzasz ? NIE jestemrozdrażniony nerwowy itp po prostu opisuje swoje doświadczenia życiowe żebyinni za nimskoczą wyciągnęli wnioski a przy okazji zbieram na operaje która pozwoli mi być sprawniejszym i uniknę respiratora. Jeżeli jesteście w stanie mi pomóc to będę bardzo wdzieczny. 

Z wyrazami szacunku

Robert

Vote up!
2
Vote down!
0

R.Pyniu

#1508432