Ujawniamy skandal! Postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki współpracował z peerelowską bezpieką

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Kraj
]]>http://warszawskagazeta.pl/kraj/item/4733-ujawniamy-skandal-postulator-p...]]> Z Piotrem Litką, dziennikarzem badającym sprawę zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki, rozmawia historyk dr Leszek Pietrzak Ujawnił Pan związki ks. Tomasza Kaczmarka – postulatora w procesie beatyfikacyjnym ks. Jerzego Popiełuszki – z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Skąd zainteresowanie tematem? To było prawie rok temu. Na terenie żoliborskiej parafii pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, gdzie jest także grób błogosławionego ks. Popiełuszki, odbyło się publiczne spotkanie na temat jego wznowionych Zapisków. Ich wydawcą był Piotr Jegliński, który po tym spotkaniu spytał mnie, czy sprawdzałem w archiwach IPN dokumenty dotyczące ludzi zaangażowanych w proces beatyfikacyjny kapelana Solidarności? Odpowiedziałem, że nie i zaraz po tej rozmowie złożyłem wniosek w Instytucie Pamięci Narodowej. Poprosiłem w nim m.in. o wypisy ewidencyjne dotyczące nieżyjącego już ks. infułata Zdzisława Króla, ks. biskupa Zbigniewa Kiernikowskiego (czyli dwóch pierwszych postulatorów procesu beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki) oraz ks. Tomasza Kaczmarka. Na pierwsze wyniki kwerendy czekałem kilka miesięcy. Co wynika z dokumentów, do których Pan dotarł? Były to przede wszystkim materiały dotyczące ks. Tomasza Kaczmarka. Dotyczyły one głównie „rzymskiego okresu”, czyli lat 1977–1983, kiedy studiował on w Wiecznym Mieście. Dokumenty, do których dotarłem, dotyczyły w dużej mierze współpracy ks. Kaczmarka z Departamentem I MSW, czyli komunistycznym wywiadem. Była w nich m.in. jego charakterystyka i życiorys oraz szczegółowo opisana historia jego werbunku. Wśród udostępnionych mi dokumentów odnalazłem również napisane odręcznie i podpisane przez ks. Kaczmarka zobowiązanie do współpracy oraz analizy jego przydatności jako agenta, przygotowywane przez oficerów Departamentu I MSW na bazie przekazywanych przez niego informacji. Ksiądz Tomasz Kaczmarek (jako agent) posługiwał się wówczas pseudonimami „Calm” i „Nebbia”. Ponadto z tzw. „wypisów ewidencyjnych” IPN uzyskałem informacje, wskazujące na to, że ksiądz Kaczmarek współpracował z bezpieką również po swoim powrocie do Polski w latach 80. Ksiądz wrócił do kraju na ponad rok przed uprowadzeniem i męczeńską śmiercią kapelana Solidarności. Kilka lat później, 25 czerwca 1988 r. ksiądz Kaczmarek został zarejestrowany, na zasadzie dobrowolności, przez funkcjonariusza Wydziału II Departamentu V z Warszawy, tym razem jako tajny współpracownik o pseudonimie „Łukasz”. SB korzystała z jego usług m.in. w rozpracowaniu operacyjnym o kryptonimie „Dąb”, które najprawdopodobniej dotyczyło osoby arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego. Materiały dotyczące tego okresu współpracy z SB nie zachowały się w całości. Nie ma m.in. jego teczki pracy. Można natomiast w archiwum IPN znaleźć informacje związane z pracą TW o pseudonimie „Łukasz”. Są one sygnowane podpisami kolegów skazanego w „procesie toruńskim” kapitana Grzegorza Piotrowskiego. Chodzi dokładnie o dwóch oficerów pracujących w 1984 r. w sekcji „D”, czyli zakonspirowanej komórce, której działania miały na celu m.in. rozbijanie Kościoła od wewnątrz, prowokowanie w nim konfliktów personalnych i mordowanie najbardziej niepokornych księży. Jak ks. Kaczmarek ustosunkował się do dokumentów IPN? Z ks. Kaczmarkiem rozmawiałem kilka razy: najpierw w październiku 2016 r., a potem jeszcze dwukrotnie w lutym 2017 r. Ksiądz tłumaczył współpracę z bezpieką tym, że nie traktował swoich spotkań z oficerami Departamentu I MSW w Rzymie jako takiej właśnie współpracy. Stwierdził, że były to tylko rozmowy na temat stosunków: państwo-Kościół oraz że próbował tych oficerów nawracać. Co do współpracy z SB już po powrocie z Rzymu do Włocławka, ks. Kaczmarek stwierdził stanowczo, że dokumenty te w jego ocenie sfałszowano. Dodał też, że nigdy nie przekazywał esbekom informacji na temat księży oraz sytuacji wewnątrz Kościoła. Podczas jednej z rozmów zaproponował mi nieformalne współautorstwo tekstu na swój temat. W jednym z e-maili spytał mnie nawet, w jaki sposób mógłby wynagrodzić mi „poświęcony czas i pracę nad tą sprawą...” Podczas któregoś z naszych spotkań chciał mi wręczyć niewielką białą kopertę, której od niego nie przyjąłem. Przypuszczam, że mogły być w niej pieniądze. Czy w toku procesu beatyfikacyjnego przyjęto wersję zdarzeń ustaloną podczas „procesu toruńskiego”, zakończonego w 1985 r., czyli, że ks. Jerzy Popiełuszko został uprowadzony i zamordowany przez trzech funkcjonariuszy Departamentu IV MSW: Piotrowskiego, Pękalę i Chmielewskiego, którzy działali niejako na własną rękę, poza wiedzą kierownictwa resortu, a więc przede wszystkim generała Czesława Kiszczaka? Tak. Mało tego, wersja ta stała się tak naprawdę podstawą do konkretnych ustaleń faktograficznych odnośnie ks. Jerzego Popiełuszki, w tym również daty jego śmierci, którą przyjęto także w procesie beatyfikacyjnym. Dodam jednak, że sama data w procesie beatyfikacyjnym nie jest faktem, który jest niezbędny do jego pomyślnego zakończenia. Znamy np. przypadek św. Edyty Stein, której dokładnej daty śmierci nie ustalono. Jednak ten fakt jej procesowi beatyfikacyjnemu i kanonizacyjnemu w żadnej mierze nie zaszkodził. Czy współpraca z komunistyczną bezpieką ks. Kaczmarka mogła wpływać na ustalenia, jakich dokonano w trakcie tego procesu? Tak, ta współpraca mogła mieć wpływ na ustalenia zawarte w Positio. Tym bardziej że ksiądz Kaczmarek co najmniej od dziesięciu lat lansuje publicznie tezę, że ustalenia „procesu toruńskiego” są dla niego wiarygodne; zwłaszcza jeśli chodzi o okoliczności uprowadzenia ks. Popiełuszki oraz datę jego śmierci. W ten sposób ustalenia procesu beatyfikacyjnego utrwalają – według mnie – daleką od prawdy wersję zdarzeń, przyjętą podczas „procesu toruńskiego”. W swoim czasie ks. Tomasz Kaczmarek atakował prokuratora Andrzeja Witkowskiego, który w IPN-ie prowadził śledztwo w sprawie mordu na ks. Jerzym Popiełuszce. Ks. Kaczmarek nieoficjalnie zarzucał Witkowskiemu, że utrudnia przebieg procesu beatyfikacyjnego i apelował o wstrzymanie tego śledztwa. Działał na polecenie byłych esbeków? Tego nie wiem. Wiele jednak wskazuje na to, że wersja ustalona podczas „procesu toruńskiego” jest ks. Kaczmarkowi bardzo bliska, a sam fakt jego współpracy z SB może determinować ocenę wydarzeń, które doprowadziły do uprowadzenia i zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Czy przyjęte w procesie beatyfikacyjnym ustalenia w sprawie ks. Popiełuszki nie kłócą się z tymi, których dokonał prokurator Andrzej Witkowski, gdy dwukrotnie prowadził śledztwo w sprawie zamordowania kapelana Solidarności? Istnieje pomiędzy nimi wiele sprzeczności, ale warto zwrócić uwagę na tę jedną, zasadniczą. Ustalenia prokuratora Witkowskiego poszerzają krąg osób odpowiedzialnych za uprowadzenie i śmierć ks. Jerzego. Natomiast urzędowo uznaną w „procesie toruńskim” wersję wydarzeń przyjęto w procesie beatyfikacyjnym i za winnych uprowadzenia i śmierci ks. Jerzego uznano tylko czterech funkcjonariuszy Departamentu IV MSW skazanych w 1985 r. przez Sąd Wojewódzki w Toruniu. Tymczasem prokurator Witkowski w swoich dwóch śledztwach poszukiwał innych współsprawców uprowadzenia i zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Domyślam się, że chodziło mu o tych, którzy podczas „procesu toruńskiego” nie składali zeznań. Czy badał Pan również ewentualne związki z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa innych osób, które pracowały przy procesie beatyfikacyjnym ks. Jerzego Popiełuszki? Tak, ale z dotychczasowej kwerendy w archiwach IPN wynika jedynie, że kilku kapłanów, którzy byli zaangażowani w ten proces, było rozpracowywanych przez bezpiekę. Na podstawie zachowanych dokumentów dotyczących tych działań trudno stawiać w tej sprawie (przynajmniej na razie) jakiekolwiek hipotezy. Wymaga ona dalszych, znacznie bardziej pogłębionych badań. W jaki sposób władze kościelne mogą rozwiązać problem związków z SB jednej z czołowych postaci procesu beatyfikacyjnego? Współpraca ze służbami specjalnymi PRL-u ks. Tomasza Kaczmarka – postulatora w procesie beatyfikacyjnym kapelana Solidarności ks. Jerzego Popiełuszki (oraz postulatora w jego procesie kanonizacyjnym na etapie diecezjalnym) to na tyle poważny zarzut, że konieczna jest reakcja strony kościelnej w tej sprawie. Powinna zostać jak najszybciej powołana specjalna komisja, złożona z niezależnych ekspertów, przede wszystkim historyków, która podjęłaby się zbadania całej sprawy. Mamy bowiem w tym przypadku do czynienia z osobą duchowną, która nie zaprzecza swojej współpracy z SB, ale stara się jedynie zminimalizować jej skutki. Jednak sam fakt, że ktoś z taką przeszłością zajmował się sprawą beatyfikacji kapłana, który został zamordowany przez ludzi komunistycznych służb specjalnych, jest – według mnie – czymś niedopuszczalnym. Kościół musi zadbać o to, aby do takich sytuacji nie dochodziło w przyszłości. Dlatego winien szybko zbadać przypadek ks. Tomasza Kaczmarka i zająć w tej sprawie jasne stanowisko.
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)