Resortowe dzieci na Uniwersytecie Śląskim

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Kraj
]]>http://warszawskagazeta.pl/kraj/item/4763-tylko-u-nas-resortowe-dzieci-n...]]> W styczniu 2017 r. Rada Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego (przy prawie 1/3 głosów sprzeciwu lub głosach wstrzymujących się) przedłużyła bez konkursu zatrudnienie na stanowisku asystenta Matyldzie Sęk-Iwanek na kolejne 4 lata. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa – to synowa Jana Iwanka, profesora UŚ, zatrudnionego na tym samym wydziale, którego sąd uznał za tajnego współpracownika służby bezpieczeństwa o pseudonimie „Piotr”. TW nie tylko donosił bezpiece na pracowników i studentów uniwersytetu, ale pobierał za to wynagrodzenie. Dzisiaj zarówno on, jak i jego rodzina zajmują ważne stanowiska na śląskiej uczelni. „Warszawska Gazeta” doliczyła się trójki Iwanków na jednym wydziale UŚ… Działalność prof. Jana Iwanka w czasach PRL-u była opisywana i stała się podstawą dwóch procesów, które TW „Piotr” wytoczył prof. Tomaszowi Pietrzykowskiemu z Wydziału Prawa UŚ, obecnemu prorektorowi UŚ oraz dr. Markowi Migalskiemu, byłemu europosłowi z ramienia PiS-u. Przez długi czas Iwanek utrzymywał, że nie podpisał lojalki, jego spotkania z funkcjonariuszami SB były jawne i nie pobierał za swoją pracę dla tajnych służb PRL-u żadnych honorariów finansowych czy też nagród rzeczowych za składane informacje. Prokuratora Oddziałowego Biura Lustracyjnego w Katowicach wszystkie te zapewnienia profesora podważyła, a osoby, które były ujęte w doniesieniach Iwanka, wyznały podczas przesłuchania, że nie miały pojęcia ani o kontaktach TW „Piotra” z SB, ani o tym, że znajdowały się w zainteresowaniu TW, który ich słowa i czyny relacjonował funkcjonariuszom bezpieki, wykonując w ten sposób polecenia „prowadzących” go funkcjonariuszy. Jak ustaliła „Warszawska Gazeta”, zatrudnienie bez konkursu Matyldy Sęk-Iwanek wzbudziło wrzenie w środowisku młodych naukowców, którzy dopatrują się w tym nepotyzmu. – To rodzinna kolebka profesora TW „Piotra”. Synowa za to była tu jakiś czas incognito, bo do 2016 r. posługiwała się pierwszym członem nazwiska, nie zdradzającym charakteru relacji z Iwankiem – mówi nam jeden z pracowników US. – Aplikowałam w kilku konkursach na Wydziale Nauk Społecznych. Co interesujące, za każdym razem wygrywała osoba już zatrudniona na wydziale, której przedłużano zatrudnienie. W przypadku tego stanowiska moje doświadczenie i dorobek naukowy są wielokrotnie większe niż mgr Sęk-Iwanek, jednak konkurs nie został ogłoszony. Być może dlatego, że to trochę wstyd dla Wydziału zatrudniać prawie 40-letniego magistra w drodze konkursu na stanowisko asystenta. Tym bardziej że wszystkie stanowiska w nauce miały być obsadzane w drodze konkursów – informuje nas naukowiec związany z Uniwersytetem Śląskim. Zatrudnienie synowej Iwanka nie dziwi tak bardzo jak praca samego profesora na uniwersytecie. Warto więc przypomnieć, że kariera zawodowa Jana Iwanka z Uniwersytetu Śląskiego jest przykładem drogi typowego partyjnego kacyka. Ten późniejszy aktywista z PZPR już w trakcie studiów podpisał na zasadzie dobrowolności zobowiązanie do współpracy ze służbą bezpieczeństwa i działał pod pseudonimem „Piotr”. TW złożył 22 pisemne doniesienia i 10 razy pokwitował odbiór kwot pieniężnych (co potwierdził biegły z zakresu grafologii). Wszystko to było jednak za mało, żeby mógł uznać się za tajnego współpracownika służby bezpieczeństwa. Zaprzeczał temu, twierdząc, że jego współpraca była jawna. W 2007 r. był jednym z inicjatorów projektu uchwały sprzeciwiającej się lustracji na uczelniach. Robił to w chwili gdy jego agenturalna przeszłość nie była powszechnie znana. Pod płaszczykiem obrony autonomii uczelni wyższych występował we własnym interesie, ponieważ w przeciwnym przypadku musiałby złożyć oświadczenie lustracyjne. W 2013 r. sąd w ustnym uzasadnieniu orzeczenia jednoznacznie wskazał, że Iwanek był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL. Można oczywiście w zatrudnieniu Matyldy Sęk-Iwanek, synowej Iwanka, dopatrywać się zbiegu okoliczności i uznać, że droga kariery zawodowej dla innych doktorantów została zablokowana, ponieważ synowa TW była zdolniejsza. Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad faktem, że na tym samym wydziale jest zatrudniony także Tomasz Iwanek – i tutaj już nie ma zaskoczenia – syn Jana Iwanka TW „Piotra” i mąż Matyldy Sęk-Iwanek. Może to świadczyć oczywiście o dobrej jakości esbeckich genów, ale można znaleźć także inne wytłumaczenie, np. takie, że rodzina prof. Iwanka została zatrudniona na tym wydziale w czasie gdy jego dziekanem był prof. Wiesław Kaczanowicz, skazany za kłamstwo lustracyjne w 2016 r. Przedstawiona historia powinna być wyrzutem sumienia dla wszystkich tych, którzy doprowadzili do zaniechania lustracji w środowisku naukowym. Esbecy, ich tajniacy i członkowie rodzin pochowali się na mniej eksponowanych stanowiskach, ale wciąż wiernie służą systemowi zależności, który ich stworzył i z którego oni i ich bliscy czerpią profity do tej pory. I naprawdę nie chodzi o potępianie dzieci za grzechy rodziców, ale o to, by droga kariery, także naukowej, była w Polsce równie dostępna dla dzieci ofiar, jak jest dostępna dla dzieci katów czy służących im za pieniądze różnych TW. W sprawie Iwanka i „trybu zatrudniania młodych naukowców na uczelniach” wystąpił z interpelacją poselską do ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego poseł Sylwester Chruszcz z Kukiz ’15 i Stowarzyszenia Endecja. Z kolei „Warszawska Gazeta” 8 marca wysłała pytania zarówno do rzecznika Uniwersytetu Śląskiego, jak i biura prasowego Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane przez nas proste pytanie: „Czy fakt zatrudnienia na Uniwersytecie Śląskim prof. Jana Iwanka (TW SB pseud. Piotr) oraz zatrudnienie syna i synowej Jana Iwanka na Wydziale Nauk Społecznych (tym samym wydziale, z którym związany jest TW „Piotr”) nie budzi zastrzeżeń zarówno pod kątem lustracyjnym, blokowania etatów dla młodych naukowców, jak i w kwestii nepotyzmu?”
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)