Sąsiedzi którzy nas niezbyt znają

Obrazek użytkownika Godny Ojciec
Kraj

Sąsiedzi, którzy nas niezbyt znają kiedy słyszą naszą historię nie mogą uwierzyć, że coś takiego było możliwe w naszym „spokojnym” sielsko-chaziajskim zaścianku. Że urzędnik mógł  bezprawnie wejść do prywatnego domu, przedstawić fałszywe zarzuty i szantażować odebraniem dzieci. W pewnym momencie zaczynają kombinować i już wiem, że za chwilę padnie sakramentalne stwierdzenie, latami z uporem szmuglowane do naszego światopoglądu przez telewizornię: „no ale coś musiało być, bez niczego przecież by nie przyszli...”

O słodka naiwności!

Większość z nich mówiąc to wcale nie ma zamiaru podważać wiarygodności tego co opowiadamy. Raczej chodzi im o to, że za agresją instytucji mającej w nazwie i na sztandarach wypisaną pomoc rodzinie, zazwyczaj kryje się nikczemność ludzi z zewnątrz, jakaś makiaweliczna manipulacja najczęściej autorstwa złośliwego sąsiada „piszącego na wszystkich donosy” z powodu mniej lub bardziej uzasadnionej (nieuzasadnionej) urazy, jakieś zadawnione nieporozumienie sąsiedzkie, subiektywna nadinterpretacja faktów charakterystyczna dla emerytek potocznie zwanych „Wolna Europa”, fatalna pomyłka jakiegoś mocno nawiedzonego „misjonarza”, itp.

Jednym słowem system jest dobry, a jak zwykle zawiódł czynnik ludzki i to ten na zewnątrz.

Na nic się wówczas zdaje tłumaczenie, że nawet jeśli mają rację to przecież w żadnym stopniu nie usprawiedliwia to agresji MOPR wobec rodziców i ich dzieci. Obywatel ma prawo oczekiwać, że w instytucji państwowej znajdują zatrudnienie starannie wyselekcjonowani fachowcy, pod względem moralny i merytorycznym, kompetentni i znający życie, dla których umiejętność odsiewania prawdy od fałszu jest chlebem powszednim, których postępowanie regulują idiotoodporne procedury tak skonstruowane by eliminować pomyłki skutkujące krzywdą niewinnych, zwłaszcza dzieci; wmanewrowaniem reprezentowanej przez nich instytucji w charakterze ślepego narzędzia, w jakąś prywatną wojenkę rozpętaną przez znudzonego lub niespełnionego życiowo frustrata.

No i teraz wytłumacz tym ludziom, że mimo iż obowiązują w naszym kraju idiotoodportne procedury, wypraktykowane wcześniej w krajach zachodu, to niestety nasi funkcjonariusze tych procedur nie przestrzegają! Mało tego, lekceważą je z uśmieszkiem politowania na twarzy!

Dopiero w sądzie się okazuje, że w ogóle o nich nie słyszeli!

I nie dziwi to nikogo oprócz mnie. Ani sądu, ani prokuratora, ani prezydenta miasta, ani radnych, ani lokalnych posłów, ani nawet dziennikarzy.

Normalka. Nikt nie zamierza wyciągnąć z tego żadnych konsekwencji.

Oprócz jednej: żeby zatkać w końcu mi gębę.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)