Gazeta Gdańska - 19 marca 1908 r. - 34

Obrazek użytkownika Gazeta Gdańska
Historia

Z listopada 1907 roku przeskakujemy do kolejnego zachowanego numeru z 19 marca 1908 r. W numerze tym główną problematyką są przyjęte przez władze pruskie ustawy wywłaszczające Polaków z ich ziem oraz zakazujące polskiej mowy w szkołach oraz na zebraniach. Fragmenty wydały mi się na tyle ciekawe, że sporo cytuję w całości. Dla potomnych, których nierzadko temat zaborów zainteresuje, a którzy będą mogli wspomnieć jak sytuacja Polaków w zaborze pruskim przed ponad stu laty wyglądała.

W skrócie:

  1. Wiec "Straży" w Wrockach.
  2. Najważniejsze wiadomości.
    O wysiłkach kanclerza Bülowa dotyczących zjednania sił politycznych w celu pozbawienia Polaków  prawa do mowy polskiej na wiecachWiększość postępowców w sprawie zakazu języka polskiego na zebraniach i wiecach nie chce tańczyć podług piszczałki ks. Bülowa. Wódz odłamu postępowców z innych krajów niemieckich Payer pisze w gazecie "Beobachter", że wolnomyślni nie pozwolą się użyć za narzędzie do pozbawienia praw polakom. Wszelkie umizgi zakulisowe są zbyteczne. A dalej powiada p. Payer tak: wolnomyślni rozporządzają razem z centrum, polakami i socyalistami, w sprawie ustawy o zebraniach nową większością. Jeżeli ks. Bülow nie zmieni swego postępowania, to wszelkie ważniejsze prawa się rozbiją, i ks Bülow może swoje manatki spakować. Tak pisze wódz jednej z partyi wolnomyślnych Payer. Oby tylko wolnomyślni słowa dotrzymali.
    Obecne nasze położenie pod prusakiem przyrównać możemy do okrętu na pełnym morzu, przepełnionego pasażerami, wkoło którego rozpętała się nawałnica, grożąca zniszczeniem. Rozpętała się nad nami okropna nawałnica już od czasu francuskiej wojny, która przybrała w obecnej chwili takie rozmiary, że wydaje się jakoby nasz okręt narodowy miał się ku zatonięciu. W takiej chwili jak obecna potrzeba nam tem więcej rozwagi i chłodnej roztropności ażebyśmy rzeczywiście nie zatonęli morzu niemczyzny. Należy nam powiedzieć sobie przedewszystkiem, że cokolwiek bądź nastąpi, my naszego polskiego sztandaru nie opuścimy. Nie opuścimy naszej mowy ojczystej i będziemy wszczepiali miłość do niej młodszemu pokoleniu. Gdybyśmy to uczynili, zgrzeszylibyśmy w obliczu Boga i świata całego. Zgrzeszylibyśmy w obec Boga, który nam tę mowę dał, i w której siebie uwielbiać kazał, zgrzeszylibyśmy w obec ludzi, bo świat nazwałby nas słusznie tchórzami, zdającymi się jako tacy na łaskę i niełaskę naszych nieprzyjaciół.
    Z tego głównego obowiązku pielęgnowania mowy ojczystej wypływają obowiązki dalsze, obowiązki dla całości, dla całej gromady naszej polskiej.
    Winniśmy więc urządzać wiece i zgromadzenia publiczne jak dotąd, na których płynąć będzie wartkim prądem potok naszego życia polskiego.  Winniśmy łączyć się w zamknięte Towarzystwa polskie, ażeby w nich pouczać wzmacniać się wzajemnie na duchu. Kto w obec burzy, jaka nad nami szaleje, odstępuje od wspólnego ratunku łodzi naszej narodowej, ten grzeszy w obliczu Boga i ojczyzny.  Sobie bowiem tem samem nie dopomoże, a innym osłabia ducha i moc w kościach. Ten okręt nasz narodowy zbudowany jest na prawie Bożem nadprzyrodzonem i przyrodzonem. Na prawie nadprzyrodzonem dla tego, że wszystko, co posiadamy, mamy od Boga.   Na prawie przyrodzonem, bo jak każde Boże stworzenie, taki my polacy mamy prawo do życia i do rozwoju naszych narodowych właściwości. Mamy prawo do rozwoju naszych właściwości w ramach tych praw, jakiemi się rządzi każde państwo. Jeżeli państwo domaga się od nas wypełniania tych samych obowiązków, co od swych obywateli niemieckich, natenczas ma obowiązek obdarzać nas równymi prawami. Jeżeli tych równych praw nie mamy, jeżeli nam odbierają to, co nam na podstawie równouprawnienia przynależy, to to jest krzywdą, a w obec krzywdy każda zdrowa myśląca jednostka szuka swych praw tak długo, dopóki nie znajdzie.  Jeżeli więc dzieje nam się straszna krzywda z powodu wywłaszczenia, z powodu projektu, mającego nam zakazać języka ojczystego na publicznych wiecach  — a może i w zamkniętych zebraniach — jeżeli nam na własnym kawałku ziemi chałupy postawić nie pozwolą, jeżeli naszym parcelacyjnym bankom chcą zakazać parcelacyi ziem, to to jest krzywdą, bo to wszystko wolno naszym współobywatelom niemieckim, którzy przecież mają te same co my wobec prawa obowiązki.

    Gdybyśmy więc w poczuciu tych naszych krzywd stali się bojaźliwymi, stalibyśmy się jako św. Piotr wówczas, gdy znajdował się podczas burzy na morzu i wołał: "Panie ratuj bo giniemy", zapomniawszy o ufności, jaką powinien był mieć do Bozkiego Mistrza Swego, który był z nim razem. Tylko tchórz lęka się niebezpieczeństwa, a tylko ludzie słabej wiary nie podejmują walki, chociaż w poczuciu swojej krzywdy czują, że to czynić powinni.  Do takich ludzi słabej wiary zaliczać się nie powinniśmy, bo tacy ludzie jako niemający ufności we własne siły giną, pozostawiając pole mocniejszym i hartowniejszym duchom.
    Bluźni Bogu i Ojczyźnie, kto mówi:  na nic dalsza walka, zjedzą nas, gdy nam ziemię zabiorą, bo kto będzie wówczas wspomagał naszego kupca i przemysłowca?  Nikt nie powinien o tem zapominać, że wszyscyśmy ludźmi, w którym raz lepiej, raz gorzej na świecie, ale którzy los swój sami sobie gotują. Kto w Boga wierzy we własne swe siły, ten nigdy nie zmarnieje, ten w końcu z największego upadku się podniesie. Ten tylko ginie, kto stracił wiarę we własne siły. Dzięki Bogu, jest nasz lud polski w pełni swoich sił żywotnych polskich, bo z dawniejszej biedy i nędzy się podnosi i na ciele i na duchu, a taki lud zniszczyć się nie da, a najmniej wtenczas, gdy mu przemocą chcą odebrać to, czego się dorobił.
    Niechaj więc i w naszych kierowników, z których niejeden staje się bojaźliwym, wejdzie ufność do własnych sił. Do tych bojaźliwych zaliczają się przedewszystkiem ci, których dotąd "mało było w ojczyźnie", jak powiedział nasz mędrzec Mickiewicz. Niech zabiorą się rzetelnie do pracy około własnego spółeczeństwa, a zobaczą wówczas, jaki to w niem duch jest dobry, i jak to słodko poświęcać swoje siły na usługi jego. Tylko praca hartuje i robi odpornym na wszelkie przeciwności życia. Tylko praca zacna i uczciwa pozwoli nam najlepiej kierować tą naszą łodzią narodową wśród wzburzonych fal, jakiemi są wywłaszczenie, projekt o zakazie języka ojczystego itd.
    Nie wolno nam jeno nadziei tracić, bo to na nic, a jeno radości i zachęty dodalibyśmy naszym nieprzyjaciołom. Moc ducha Może jeno zwyciężyć przeciwności, w jakich się znajdujemy dla tego błagaj my o tę moc ducha Pana zastępów, ażebyśmy mieli odpowiednie siły do dalszej walki około obrony praw naszych. A gdy te siły zespolimy we wspólnej walce, żadna potęga nas zmódz nie zdoła, bo z nami będzie Bóg i Sprawiedliwość.
  3. Sprawa wywłaszczenia w parlamencie amerykańskim.
    Niesłychane "prawo" wywłaszczenia wywołało nie tylko w całej Europie, ale nawet w Ameryce szerokie oburzenie na jego twórców. W zeszłym tygodniu potępił je także jednogłośnie Kongres Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie. Przebieg zajścia tego był mniejwięcej następujący:
    Poseł Bates wstaje, co jest rownoznaczne z naszym: proszę o głos. Przewodniczący, Stary Cannon z Illinois, tudzież jeden z kandydatów na prezydenta po Roosevelcie, mówi:
    — Pan Bates z Pensylwanii ma głos.
    Poseł Bates:
    — Panie rzeczniku! Wniosłem do izby i przekazałem komisyi spraw zewnętrznych następującą rezolucyę, którą proszę, aby odczytano:
    W uznaniu wierności Polaków amerykańskich dla ich przybranej ojczyzny wyrażamy naszą sympatyę Polakom w Prusach i życzenie, aby wysiłki ich w celu utrzymania swych praw własności w tem państwie były uwieńczone pomyślnym skutkiem"
    Poseł Bates:
    — Proszę także, aby odczytano załączony telegram:
    Klerk czyta telegram od obywateli z Erie, podpisany przez sędziego Wallinga z oświadczeniem wielkiego zadowolenia, że adres podniósł w kongresie sprawę ucisku Polaków w Prusach.
    Poseł Bates mówi dalej :
    — Panie rzeczniku! Telegram ten jest wyrazem opinii, która daje się usłyszeć w całym kraju na zebraniach publicznych. Jest to protest przeciw wyraźnie prześladowczemu stanowisku Prus wobec Polaków w Prusach zamieszkałych. W całem kraju odbywają się zebrania, protestujące przeciw czynom, które, jeżeli wierzyć pismom i głosom wybitnych uczonych, sędziów i duchownych, są aktami ucisku ze strony rządu pruskiego względem Polaków, którzy żądają tylko, aby im nie broniono żyć spokojnie w kraju ojczystym. Dochodzi nas wieść, że rząd pruski zakazał osobnym edyktem używania języka polskiego w szkołach, przeznaczonych dla dzieci polskich; że zakazał używania języka polskiego na zebraniach publicznych; że obecnie usiłuje utworzyć w drodze prawodawczej osobną komisyę, które będzie komisyą przymusowego wywłaszczenia Polaków. Zadaniem tej komisyi będzie pozbawić Polaków gruntów i domów w drodze przymusowej sprzedaży za cenę przez siebie oznaczoną i osiedlać swoich ludzi na ziemiach, które Polacy posiadają od dwóch tysięcy lat.

    Jest to naruszeniem uchwał kongresu wiedeńskiego z roku 1815; jest to przecież nawet pogwałceniem konstytucyi Prus, która zabrania czynić różnicę między obywatelami Królestwa Pruskiego.

    Dzielny, bohaterski naród polski wzbudza zawsze podziw w całej ludzkości.

    Uznajemy lojalność Polaków amerykańskich, ich przywiązanie do nas i do naszych instucyi. Przywiązanie to sięga wstecz do naszej wojny o niepodległość, gdy Kościuszko i inni dzielni mężowie ujęli się za naszą sprawą i zdobyli sobie sławę na amerykańskich polach bitew.

    Wdzięczność nasza i proste uczucie ludzkości wywołują dziś te objawy sympatyi dla polaków ze strony narodu Stanów Zjednoczonych. Jest to tak, jak gdyby mężowie z przed stu laty, którzy walczyli w obronie wolności, Wolności Ameryki, wzywali mężów dzisiejszego pokolenia, aby nie pozostawali głuchymi na głos ofiar i ucisku.
    Skończył kongresman Bates, zatrzęsła się izba od oklasków, a że nikt się nie sprzeciwiał, rezolucya przeszła jenomyślnie, wyrażając nam Polakom w Prusach sympatię i życzenia Zwycięstwa w walce o nasze prawa narodowe.
  4. Przegląd polityczny

    Niemcy. Na poniedziałkowem posiedzeniu sejmu pruskiego przyjęto tak zwany etat komisyi kolonizacyjnej, to jest zatwierdzono dalsze istnienie kolonizacyi. Przy tej okazyi wygłosił krótkie przemówienie poseł adwokat p. dr Dziembowski. Oświadczył, że dawniej przed 70 laty marzyli polacy w Prusach o samodzielnym Królestwie Polskim, a prusacy ówcześni chwalili Polaków za to i śpiewali z nimi pospołu "jeszcze Polska nie zginęła." Później pogodzili się polacy z losem i stali się dobrymi obywatelami pruskimi. Ale wówczas zaczęli prusacy marzyć o "niebezpieczeństwie polskiem," no i zabrali się do tłumienia tego niebezpieczeństwa za pomocą praw wyjątkowych. Ale rząd powinien przestać marzyć o zgermanizowaniu polaków, bo o obecnej antypolskiej polityce rządu można powiedzieć słowami wielkiego polityka francuskiego Taylleranda : "To gorsze, aniżeli zbrodnia, to głupstwo." (...)

    Nacyonałliberałowie domagali się zaprowadzenia 25 fenygówek, i radzili równocześnie nad tem, co ma być na odwrotnej stronie monety, orzeł czy co innego. Centrowiec Kirsch, który radził zaprowadzić 2 1/2 markówki, szydził z liberałów, i wspomniawszy o wywłaszczeniu i innych podobnych sprawach, radził wybić jakiś znak, oznaczający pozbawienie wolności.

---
Zapraszam do lektury!

   

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)