Październikowe okruchy, czyli postępująca bolszewizacja Europy.

Obrazek użytkownika Andrzej 101
Blog

Po podpisaniu Traktatu Lizbońskiego przez L. Kaczyńskiego naciski na prezydenta Czech, Klausa nasiliły się. Atakowany jest zarówno z zewnątrz, jak i przez rodzimych eurofanatyków. Jedno wydaje się pewne. Prędzej czy później zostanie on zmuszony do złożenia podpisu pod owym dokumentem. Bo nawet jeśli czeski Trybunał Konstytucyjny zgłosi podobne do niemieckich zastrzeżenia, wprowadzone zostaną wtedy analogiczne do niemieckich „poprawki”. A po nich nastąpi wymuszona ratyfikacja traktatu.
Eurokomuchy już zacierają ręce. Do obsadzenia będą nowe stanowiska – jak choćby ustanowione w TL stanowisko ministra spraw zagranicznych unii.

Tymczasem nowo wybrany minister spraw zagranicznych Niemiec przyjechał do Polski.
Spotkał się z potulnym potakiwaczem Sikorskim, pełniącym obowiązki ministra. Niemiecki gość spotkał się także łaskawie z L. Kaczyńskim. Zapewne, aby wyrazić osobiście aprobatę za posłuszne podpisanie przez niego TL.
Niejawnym celem tej wizyty jest najprawdopodobniej przekazanie dalszych instrukcji rządowi, a dotyczących dalszego planowego demontażu polskiego przemysłu, oraz dalszej planowej wyprzedaży majątku narodowego. Celem jest uczynienie z Polski kolonii gospodarczej naszego nowego, zachodniego „wielkiego brata”.

W sprawach wewnętrznych wszystko bez zmian. Aferzyści, dywersanci gospodarki narodowej, specjaliści od „kręcenia lodów” mają się dobrze. Kłopoty mają ci, którzy owych „lodziarzy” ujawnili.

Teraz z innej beczki, gdyż o losach Polski (i nie tylko) kluczowe decyzje zapadają gdzieś indziej.

Informacje o Nowym Porządku Świata kwitowane są najczęściej przez sceptyków i niedowiarków postukiwaniem się palcem w czoło.
Choć od takich informacji w internecie aż się roi.
http://www.eioba.pl/a88587/nowy_porzadek_swiata_system_globalnej_dyktatury

Informacje o grupie Bilderberga nie wywołują takich reakcji z tego prostego powodu, że w mediach grupa Bilderberga po prostu nie istnieje.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grupa_Bilderberg

Czyż to nie dziwi? Dziennikarze gonią za sensacjami. A tutaj kompletnie nie interesują się, gdzie i kiedy i po co spotyka się światowa elita finansjery, gospodarki, polityki i mediów.

O Unii Europejskiej wiemy dużo (choć wciąż za mało), bo mamy z nią do czynienia na co dzień. Ale ilu z nas wie o innych ponadnarodowych instytucjach istniejących na innych kontynentach?
Choć tutaj musimy uczciwie przyznać, że w „unifikacji” – lub mówiąc precyzyjniej – w bolszewizacji „nasza” europejska Unia dzierży palmę pierwszeństwa.
Nie trzeba być specem od polityki, aby zauważyć, że TL (bezprawnie Europie narzucony), który w najbliższym czasie zacznie prawnie obowiązywać, likwiduje suwerenność państw europejskich. UE będzie prawnym molochem narzucającym państwom członkowskim, sprowadzonym do roli prowincji, swą wolę. Naturalnie „demokratycznie”.

A demokracja, o czym wszyscy dobrze wiemy, jest systemem politycznym, w którym wszyscy są równi (a co niektórzy nawet równiejsi).
System europejski jest nawet więcej niż demokratyczny. Jest arcydemokratyczny. Co należy rozumieć tak, że wszyscy są równi, niektórzy równiejsi, ale zdarzają się także najrówniejsi.
Na przykład Niemcy. Zastrzegli sobie, że postanowienia unijne mogą u nich tylko wtedy obowiązywać, jeśli zaakceptuje je ichni parlament, czyli Bundestag.
Zastrzeżenie jest o tyle śmieszne i mylne, gdyż zasiadające w obecnym Bundestagu wszystkie partie polityczne są prounijne. Różni je jedynie stopień służalczości wobec unijnego biura politycznego. No i ponieważ wszystkie decyzje unijne, nim zapadną, i tak muszą być zaakceptowane przez Niemców (będących lokomotywą unii), bądź wręcz są przez Niemców narzucane innym (tym równym i równiejszym), Bundestag zatwierdzi wszystko, co wymyśli Bruksela. No, ale ową poprawką Niemcy zapewnili sobie właśnie pozycję najrówniejszego.

Zagrożeniem dyktatu eurobolszewików są nadal jeszcze obowiązujące prawa obywatelskie.
Amerykanie są o duży krok przed eurokołchozem w ich ograniczaniu. Narzucone Ameryce prawodawstwo po zamachach z 11/9 (min. Patriot Act) daje prezydentowi USA możliwość wprowadzenia dyktatury wojskowej. Na przykład pod pretekstem ponownego zagrożenia terroryzmem (to właśnie jest powodem, że terroryści nadal mają się dobrze. Po prostu, są światowej mafii potrzebni).
Eurokochłoz musi więc pod jakimkolwiek pretekstem i na tym polu dogonić Amerykę.

Pomijam tutaj sztucznie utrzymywaną panikę przed pandemią świńskiej grypy, a także bez przerwy nagłaśniane zagrożenie katastrofą klimatyczną. Aby ograniczyć prawa obywatelskie potrzebne są eurokomuchom silniejsze „argumenty”.

A kto szuka, ten znajdzie. Albo sam coś wymyśli.

Niedawno w Londynie miała miejsce dziwna manifestacja islamistów. Młodzi, w dużej części nizezamaskowani ludzie wyszli na ulice z plakatami następującej treści:
„EKSTERMINATE THOSC WHO SLANDER ISLAM”, „ISLAM WILL DOMINATE THE WORLD”, „EUROPE. TAKE SOME LESSONS FROM 9/11”, “EUROPE YOU WILL PAY. YOUR 9/11 IS ON IT’S WAY!!”. Demonstranci nieśli wiele innych, podobnych plakatów i transparentów.

Zastanawia fakt, że policja zachowała daleko posuniętą rezerwę. Obeszło się bez rozpędzania demonstrantów. Zastanawia także lekkomyślność przyszłych zamachowców.
Czyżby terroryści byli na tyle bezrozumni, aby publicznie ogłaszać planowane zamachy? Główną bronią terrorystów jest wszak element zaskoczenia. A im groźniejsze zamachy planują, tym bardziej trzymają je w tajemnicy. Aby policja nie wpadła wcześniej na ich trop.

Demonstracja taka, jeśli komukolwiek służy, to jedynie zachodnim politykom. Czyli eurokomuchom. Z jednej strony utrzymywana jest w opinii publicznej psychoza zagrożenia. Z drugiej strony, taka demonstracja jest wygodnym alibi do zaostrzania przepisów bezpieczeństwa. A to związane jest z większymi kompetencjami policji i ograniczaniem praw i swobód obywatelskich. Naturalnie maskowane jest to hasłami troski o bezpieczeństwo obywateli.
Czyżby... demonstracja została zainspirowana przez tajne służby brytyjskie, wykorzystujące naiwność młodych muzułmanów mieszkających w Londynie? Aby móc dokręcać śrubę...

Ważną sprawą jest, jak na próby ograniczania praw obywatelskich zareagują prawnicy i sądownictwo eurokołchozu.

I tutaj mamy piękny przykład wydanego dwa dni temu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech. Sprawa była w sumie błacha. Pewnemu kibicowi piłkarskiemu zabroniono, wraz z jego kolegami, na dwa lata wstępu na mecze piłkarskie w Niemczech. A to tylko dlatego, że jego koledzy pseudokibice po jednym z meczów urządzili regularną zadymę i demolkę. On jeden nie brał w tym udziału. Co zresztą potwierdziła policja. Mimo to i jego ukarano zakazem wstępu na stadiony. Kibic ów odwoływał się do sądów kolejnych instancji. Ostatecznie sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. A ten podtrzymał zakaz wstępu kibicowi na stadiony. Uzasadnieniem takiej decyzji było stwierdzenie sędziów, że istnieje prawdopodobieństwo, iż kibic ten w kolejnej zadymie czy bijatyce mógłby wziąć aktywny udział. I z tego powodu ma zakaz wstępu na stadiony piłkarskie na dwa lata!

Historia lubi się powtarzeć. Jako tragedia lub farsa. Było nagminnie praktykowane przez bolszewicki tzw. wymiar sprawiedliwości karanie ludzi na podstawie domniemania możliwości popełnienia przestępstwa. I taka bolszewicka wykładnia prawa zagościła obecnie w Trybunale Konstytucyjnym najrówniejszej prowincji eurokołchozu. Zapewne zostanie z radością podchwycona przez eurobolszewię. Przy takiej wykładni prawa do pierdla można wsadzić, kogo tylko dusza zapragnie. Na przykład każdego mężczyznę za domniemane prawdopodobieństwo popełnienia przez niego gwałtu.

Chętnych do realizacji tak rozumianego „prawa” w eurokołchozie nie zabraknie.
Taki wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, komisarz do spraw sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa, Jacques Barrot, w 1995 roku został skazany prawomocnym wyrokiem na 8 m-cy więzienia w zawieszeniu za defraudację pieniędzy publicznych.
Parę lat później prezydent Chirac anulował wyrok przy pomocy amnestii.
Kryminalna przeszłość Barrota nie tylko nie zaszkodziła karierze francuskiego magika finansowego, ale wręcz zawiodła go na wyżyny polityki unijnej.
Kryminalista został komisarzem odpowiedzialnym za sprawy praworządności eurokołchozu.

Jest to zresztą dobra informacja dla naszych rodzimych aferzystów, malwersantów i „lodziarzy” z miłościwie nam panującej PO.
Po co marnujecie się w polskim grajdołku. Europa czeka na takich specjalistów jak wy.
A możliwości kręcenia lodów i to o niebo większych niż na hazardzie czy stoczniach w Polsce, w Brukseli nie zabraknie...

Brak głosów