Szklana pułapka PO

Obrazek użytkownika seaman
Kraj

Wszyscy są strasznie zdumieni, że człowiek odwołujący się do wartości moralnych osiągnął 20 procent poparcia w Platformie Obywatelskiej. Szef partii zwanej obywatelską jest zbulwersowany tym dziwolągiem do tego stopnia, że postawił delikwentowi ultimatum – jeśli jeszcze jeden raz wypowie się przeciwko jedynie słusznej linii, to wykopie rewizjonistę na zieloną trawkę. Aktualni faworyci premiera zastrzygli uszami i już ostrzą maczety na rewizjonistę.

Jak to możliwe, że w ugrupowaniu, którego szefa interesuje wyłącznie tu i teraz oraz ciepła woda w kranie, jedną piątą głosów zgarnia gość nawołujący, żeby nie zostawiać spalonej ziemi przyszłym generacjom obywateli? - dziwują się uczeni politolodzy. Obiektywny do szpiku kości i niezawisły do krwi ostatniej dziennikarz Jacek Żakowski nazywa Jarosława Gowina chwastem i niedwuznacznie sugeruje natychmiastowe wyrwanie; bohater partii Stefan Niesiołowski obwołuje go nienawistnikiem i też radzi go wyplenić, ale nieco później.

Już tylko to wystarczy, żeby wyrobić sobie zdanie na temat adekwatności przymiotnika „obywatelska” w nazwie partii – to jest kamuflaż i dzisiaj naprawdę mało kto ma wątpliwości co do tego. Partia już chyba wyłącznie żartobliwie zwana obywatelską jest klasyczną partią władzy, coś na kształt i wzór postkomunistów, zwłaszcza z końcowego stadium rządów, kiedy już tylko zacierano co wyraźniejsze ślady po żniwach na poletku skarbu państwa. I to wygląda dopiero na początek równi pochyłej.

Zjazdowa tendencja w sondażach przybiera na sile od kilku miesięcy, to już truizm. Mnożą się porażki platformerskich samorządowców. W Warszawie, ostoi i zagłębiu wyborczym Platformy, bez trudu i wręcz jakby od niechcenia zebrano niemalże ćwierć miliona podpisów za referendum w sprawie odwołania HGW. Wczoraj pierwsze spektakularne odejście ogłosił poseł John Godson, bardzo ozdobny parlamentarzysta, który był dumą Platformy, dopóki nie okazało się, że na serio traktuje swoje obywatelskie przekonania, swoją wiarę i sumienie.

W mieście Łodzi doszło dzisiaj do rozłamu w platformerskich władzach miasta. Platforma straciła większość w Radzie Miasta za sprawą własnych radnych, którzy wyłamali się z dyscypliny i za pomocą opozycyjnych radnych przeforsowali kandydaturę nowej przewodniczącej. Łódzcy rewizjoniści jedynie słusznej linii odnieśli znaczący sukces, a kto wie, czy nie znaczący dla całej partii. To jest bowiem kolejny sygnał dla innych, że partia murszeje i trzeba się ratować na własną rękę.

A przecież Łódź i region łódzki to był bastion Platformy, wystarczy wymienić nazwiska tamtejszych prominentów PO – Zdanowska, Kwiatkowski, Niesiołowski, Biernat, Grabarczyk, Godson, Śledzińska-Katarasińska, Radziszewska. Sama śmietanka, creme de la creme partii rządzącej. Ministrowie, szefowie komisji sejmowych, marszałkowie, faworyci i zausznicy premiera. I oni, taka silna drużyna, a jednak nie potrafili zachować jedności w Radzie Miasta, nie ustrzegli partii przed rozłamem, nie byli w stanie zdyscyplinować członków. To jest nie tylko sygnał, to także impuls dla pozostałych. Dla Warszawy w szczególności.

Jeszcze gonią resztkami nadziei. Wujek Czerski Dobra Rada sączy im do uszu złote myśli. Tyleż uczeni co usłużni socjolodzy służą swoimi opracowaniami i prognozami. Mainstream medialny wspiera jak może, ale już dyskretnie, gdyż musi zadbać o resztki własnej wiarygodności. Jeszcze się odwijają, Tusk się odgraża Gowinowi; Graś mówi, że ciepły deszcz pada; Niesiołowski pluje w brodę sobie i rozmówcom, a Rostowski się wije. Ale woda już zaczyna nad nimi zamarzać, to widać, słychać i czuć. I oni to widzą. Sponsorzy również.

Parafrazując końcowe zdanie z pierwszej wersji „Szklanej pułapki” - jeśli tak potężne zawirowania mają miejsce w trakcie letniej przerwy wakacyjnej, to co się będzie działo po otwarciu sezonu politycznego?

Brak głosów