W czyim interesie sprzedają LOT?

Pomysły sprzedaży naszego narodowego przewoźnika lotniczego PLL LOT pojawiały się od dawna, ale obecnie działania rządu w tej sprawie są konkretyzowane. Oczywiście jest też tajemnicą poliszynela kto polskie linie kupi i wiadomo, że będzie to niemiecka Lufthansa. W ten sposób oddamy Niemcom nie tylko polskie niebo, polskie przewozy pasażerskie i cargo, ale także wyjątkowo korzystny kontrakt na embrajery, najnowocześniejsze samoloty nowej generacji, które co prawda dziś szwankują, jak wszystko, co nowe, ale są zupełnie nową generacją samolotów pasażerskich, decydującą o przyszłości branży. W ten sposób Niemcy, przejmą nie tylko realny majątek LOT-u, ale także zawarte już korzystne kontrakty, choć jeszcze nie zrealizowane. Prawdopodobnie korzyści z tego kontraktu, jako wartości niematerialnej, cena zakupu przez Niemców nie będzie zawierać, choć być może korzyści te będą wyższe od tej ceny!
Drugi problem ze sprzedażą LOT-u, to zagrożenie dla Polskich Portów Lotniczych, dla których obecnie blisko połowa wpływów, to pieniądze od LOT-u. Jeśli LOT przejmą Niemcy, to będą prowadzić politykę berlińską, tak, by jak najwięcej kosztów LOT-u kierowane było na lotniska niemieckie, a zyski będą transponowane do Niemiec. W efekcie za kilka lat okaże się, że Polskie Porty Lotnicze też przestały być dochodowe i trzeba je sprzedać Niemcom.
A jeśli ktoś pyta dlaczego prowadzimy taka politykę i kto na tym korzysta, to wiadomo że korzystają na tym Niemcy, a za doprowadzenie do tych transakcji premier lub jego rodzina będą mieli dożywotnio bezpłatne bilety w Lufthansie, tak, jak obecnie Fiat, za tolerowanie przez polski rząd zwolnień w tyskiej załodze i przeniesienie produkcji do Włoch, podarował córce premiera samochód "do testowania", bo o "wrażeniach z jazdy tym samochodem będzie pisała na swoim bardzo popularnym blogu"!
Za takie przekupstwo w każdym cywilizowanym kraju premier nie tylko sam by się podał do dymisji, ale po prostu partia rządząca by go czym prędzej wymieniła, by nie stracić wyborców! A u nas...?