Mały, „Hmm”, Powstaniec Warszawski

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Kraj

Poważnym problemem w konfliktach zbrojnych toczących się w różnych rejonach Afryki i Azji jest udział nieletnich, tzw. dzieci żołnierzy. Trudno określić ich liczbę, ale źródła ONZ szacują, że obecnie w ponad 30 państwach świata będzie około 300 tysięcy takich "wojaków" liczących po piętnaście, dziesięć, a nawet osiem lat. Dzieci-żołnierze wykorzystywane są w walkach i są skłaniane do zabijania przeciwników. A grupom zbrojnym zależy na pozyskaniu jak największej liczby dzieci, ponieważ łatwo jest nimi manipulować. Ważny jest też wzgląd ekonomiczny - ich utrzymanie jest dużo tańsze niż dorosłych. Dziewczynki, które wg szacunków stanowią aż 40% dzieci-żołnierzy, są także często wykorzystywane seksualnie. Nieletnich porywa się z rodzinnych domów, rekrutuje siłą. Podaje się im narkotyki, które mają nie tylko uśmierzyć strach i ból, ale zwiększyć posłuszeństwo w wykonywaniu rozkazów.
W jednym z raportów Amnesty International można przeczytać, że w północnej Ugandzie tysiące chłopców i dziewcząt zostało porwanych przez do dziś aktywne ugrupowanie nazywające się Lord’s Resistance Army (LRA). Dzieci te poddano straszliwemu reżimowi. I uczono je mordować bezbronnych. Ich pierwszymi ofiarami często byli rodzice albo krewni. Zmuszano je do brania udziału w zrytualizowanym zabijaniu pojmanych przeciwników zaraz po walce. Tacy chłopcy i dziewczęta, kilkunastoletni „żołnierze”, stawali się najbardziej okrutnymi bojownikami mordercami.

Piętnastoletnia dziewczyna, która uciekła z LRA, powiedziała Amnesty International, że zmuszono ją do zabicia chłopca, który podjął wcześniej próbę ucieczki. Musiała też przyglądać się, jak innego porąbano żywcem na kawałki za to, że nie podniósł alarmu widząc uciekającego.

W prawicowym tygodniku „konserwatywno – liberalnym” („Najwyższy Czas” nr 8/2010, str. XX) przeczytałem informację, że w Nepalu maoiści rozwiązali swoje oddziały zbrojne w których były dzieci żołnierze, „głównie porwane dzieci” - podkreślono. Tekst kończy redakcja następująco:

„Hmm, a w Warszawie na Starym Mieście stoi pomnik chłopczyka w wielkim hełmie i z pistoletem maszynowym...” I zamieszczono zdjęcie znanego pomnika Małego Powstańca.

W Polsce w okresie zaborów, szczególnie chłopcy z rodzin patriotycznych brali udział w powstaniach, a w czasie wojen napoleońskich i podczas I wojny światowej wstępowali do Legionów. Trzeba jednak pamiętać, że polskie regulaminy wojskowe zakazywały takiego zaciągu i nieletni omijali zakazy podając np. nieprawdziwą datę urodzenia - odznaczony przez Napoleona w czasie zdobywania Madrytu szwoleżer gwardii kapral Michał Wilczek miał 16 lat.

Do rangi symbolu narodowego urósł czyn zbrojny Orląt Lwowskich - prawie 1,5 tys. dzieci i młodzieży biorących czynny udział w walkach o polski Lwów w latach 1918 - 1920. Odznaczony pośmiertnie krzyżem srebrnym Virtuti Militari Antoni Petrykiewicz, Orlę Lwowskie, miał trzynaście lat i jest najmłodszym kawalerem tego orderu.

Patriotyczne wychowanie okresu Drugiej RP w rodzinach, szkole i w harcerstwie spowodowało liczny udział najmłodszych w walce zbrojnej w czasie wojny w 1939, w latach okupacji i szczególnie w Powstaniu Warszawskim 1944. Mali żołnierze Polski Podziemnej wykonywali zadania łączników, kurierów, wywiadowców, sanitariuszy, uczestniczyli w małym sabotażu, ale niekiedy również walczyli z bronią w ręku. Ta bohaterska postawa została upamiętniona m.in. pomnikiem Małego Powstańca w Warszawie.

Czy można postawę i czyny polskiej patriotycznej młodzieży zestawiać z Hmm ... wojenną patologią nieletnich bojowników maoistowskich, czy LRA?

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

Brak głosów

Komentarze

widziałem ten oburzający komentarz redakcji NCzasu. Powiem szczerze, wstrząsnął mną. Okazało się, że nawet ludzie, których do tej pory szanowałem i uważałem za rozsądnym, nie potrafią pozbyć się tej ohydnej naleciałości pop-kultury, która każe być cool w każdej sytuacji.
Zresztą to nie jedyny kwiatek w tym numerze, rubryka 'Postęp w świecie' roi się od takich "ironicznych" inaczej komentarzy. Czy redakcja naprawdę musi w ten sposób zdobywać czytelników?
Jeśli sytuacja będzie się powtarzać, zrezygnuję z kupowania NCzasu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#48717

 

Największym problemem człowieka jest różnica pomiędzy wyobraźnią, językiem  i faktem . Kiedy się samemu w czymś nie uczestniczy tylko patrzy na wszystko z perspektywy wyobraźni bezpieczeństwa, które tak naprawdę nie wiadomo czym jest, to każda rzecz wydaje się straszna, niesprawiedliwa i potworna.
 
Świat nie jest żadną prawdą ostateczną ale przygodą uczestnictwa. Kultura tworzy teatr życia i teatr śmierci bowiem życie jest przygodą życia i umierania.
 
Pomysł na życie i śmierć w przypadku muchy owocówki jest uproszczony bowiem przewiduje 24 godziny latania pod jabłonką. W przypadku człowieka teoretycznie spektrum dialogu życia i śmierci jest poszerzone Na coś po coś  i kiedyś trzeba umrzeć w przygodzie.
 
Apologia śmierci jest takim samym zboczeniem jak apologia życia a w tym samym wymiarze histeria dramatu śmierci jak histeria wartości życia.
 
Nic nie jest wartością sama w sobie ale wymiarem przygody w uczestnictwie.
 
 Niestety najtrudniej jest o fajny scenariusz. Jak tyko go znaleźć skoro człowiek albo chciałby siedzieć w norze swojego bezpieczeństwa albo popada w obłęd śmierci jako ostateczności i  durnego heroizmu i urojonej prawdy zbawienia.
 
Efekty są takie że psychoza nie wybiera. Napięcie życia i śmierci jest wieczne ale trzeba je separować i wrzucać w worek przygody.  Jak się nie potrafi oddzielać przygód jednej od drugiej tylko się tą żółć przelewa z nieskończoności w nieskończoność to takie są efekty
 
Rzeczywistość jest przygodą w doświadczeniu i uczestnictwie i świadomości przygody. Zabawą a nie jakimś rozpaczliwym dramatem. Na walkę postu z karnawałem trzeba patrzyć z perspektywy obertasów i tańców jedne się kończą drugie zaczynają i  oddana do przodu tu czy tam jakie to ma znaczenie.
 
Świat nie jest żadną prawdą ostateczną ale przygodą uczestnictwa. Kultura tworzy teatr życia i teatr śmierci bowiem życie jest przygodą życia i umierania.
 
Pomysł na życie i śmierć w przypadku muchy owocówki jest uproszczony bowiem przewiduje 24 godziny latania pod jabłonką. W przypadku człowieka teoretycznie spektrum dialogu życia i śmierci jest poszerzone Na coś po coś  i kiedyś trzeba umrzeć w przygodzie.
 
Apologia śmierci jest takim samym zboczeniem jak apologia życia a w tym samym wymiarze histeria dramatu śmierci jak histeria wartości życia.
 
Nic nie jest wartością sama w sobie ale wymiarem przygody w uczestnictwie.
 
 Niestety najtrudniej jest o fajny scenariusz. Jak tyko go znaleźć skoro człowiek albo chciałby siedzieć w norze swojego bezpieczeństwa albo popada w obłęd śmierci jako ostateczności i  durnego heroizmu i urojonej prawdy zbawienia.
 
Efekty są takie że psychoza nie wybiera. Napięcie życia i śmierci jest wieczne ale trzeba je separować i wrzucać w worek przygody.  Jak się nie potrafi oddzielać przygód jednej od drugiej tylko się tą żółć przelewa z nieskończoności w nieskończoność to takie są efekty
 
Rzeczywistość jest przygodą w doświadczeniu i uczestnictwie i świadomości przygody. Zabawą a nie jakimś rozpaczliwym dramatem. Na walkę postu z karnawałem trzeba patrzyć z perspektywy obertasów i tańców jedne się kończą drugie zaczynają i  oddana do przodu tu czy tam jakie to ma znaczenie.
 

 

 

Świat nie jest żadną prawdą ostateczną ale przygodą uczestnictwa. Kultura tworzy teatr życia i teatr śmierci bowiem życie jest przygodą życia i umierania.
 
Pomysł na życie i śmierć w przypadku muchy owocówki jest uproszczony bowiem przewiduje 24 godziny latania pod jabłonką. W przypadku człowieka teoretycznie spektrum dialogu życia i śmierci jest poszerzone Na coś po coś  i kiedyś trzeba umrzeć w przygodzie.
 
Apologia śmierci jest takim samym zboczeniem jak apologia życia a w tym samym wymiarze histeria dramatu śmierci jak histeria wartości życia.
 
Nic nie jest wartością sama w sobie ale wymiarem przygody w uczestnictwie.
 
 Niestety najtrudniej jest o fajny scenariusz. Jak tyko go znaleźć skoro człowiek albo chciałby siedzieć w norze swojego bezpieczeństwa albo popada w obłęd śmierci jako ostateczności i  durnego heroizmu i urojonej prawdy zbawienia.
 
Efekty są takie że psychoza nie wybiera. Napięcie życia i śmierci jest wieczne ale trzeba je separować i wrzucać w worek przygody.  Jak się nie potrafi oddzielać przygód jednej od drugiej tylko się tą żółć przelewa z nieskończoności w nieskończoność to takie są efekty
 
Rzeczywistość jest przygodą w doświadczeniu i uczestnictwie i świadomości przygody. Zabawą a nie jakimś rozpaczliwym dramatem. Na walkę postu z karnawałem trzeba patrzyć z perspektywy obertasów i tańców jedne się kończą drugie zaczynają i  oddana do przodu tu czy tam jakie to ma znaczenie.
 

 

Największym problemem człowieka jest różnica pomiędzy wyobraźnią, językiem  i faktem . Kiedy się samemu w czymś nie uczestniczy tylko patrzy na wszystko z perspektywy wyobraźni bezpieczeństwa, które tak naprawdę nie wiadomo czym jest, to każda rzecz wydaje się straszna, niesprawiedliwa i potworna.
 
Świat nie jest żadną prawdą ostateczną ale przygodą uczestnictwa. Kultura tworzy teatr życia i teatr śmierci bowiem życie jest przygodą życia i umierania.
 
Pomysł na życie i śmierć w przypadku muchy owocówki jest uproszczony bowiem przewiduje 24 godziny latania pod jabłonką. W przypadku człowieka teoretycznie spektrum dialogu życia i śmierci jest poszerzone Na coś po coś  i kiedyś trzeba umrzeć w przygodzie.
 
Apologia śmierci jest takim samym zboczeniem jak apologia życia a w tym samym wymiarze histeria dramatu śmierci jak histeria wartości życia.
 
Nic nie jest wartością sama w sobie ale wymiarem przygody w uczestnictwie.
 
 Niestety najtrudniej jest o fajny scenariusz. Jak tyko go znaleźć skoro człowiek albo chciałby siedzieć w norze swojego bezpieczeństwa albo popada w obłęd śmierci jako ostateczności i  durnego heroizmu i urojonej prawdy zbawienia.
 
Efekty są takie że psychoza nie wybiera. Napięcie życia i śmierci jest wieczne ale trzeba je separować i wrzucać w worek przygody.  Jak się nie potrafi oddzielać przygód jednej od drugiej tylko się tą żółć przelewa z nieskończoności w nieskończoność to takie są efekty
 
Rzeczywistość jest przygodą w doświadczeniu i uczestnictwie i świadomości przygody. Zabawą a nie jakimś rozpaczliwym dramatem. Na walkę postu z karnawałem trzeba patrzyć z perspektywy obertasów i tańców jedne się kończą drugie zaczynają i  oddana do przodu tu czy tam jakie to ma znaczenie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Vote up!
0
Vote down!
0
#48723

Czy może Pan coś "zrobić" z tą czcionką ..przy tej wielkości więcej czasu poświęcam na przewijanie samego tekstu niż na czytanie ..

:-)

Oczywiście to tylko prośba ..

pozdrawiam
............................
http://andruch.blogspot.com/

Vote up!
0
Vote down!
0

-----------------------------------------
Andruch z Opola
]]>http://andruch.blogspot.com]]>

#48729

oczywiscie
pozdr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#48832

I jak tu bronić liberalizmu????

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#48724

Gorzki balsam na serce Polaka
Może kiedyś jakis patriota tą ksiażkę sfilmuje
Polecam każdemu pasjonatowi Powstania warszawskiego. A wcześniejszą www.1939.com.pl polecam pasjonatom Polskiego Września.
 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#48834