"Czerwona Łódź" vs bolszewicy

Obrazek użytkownika Ł-H
Historia

Jako historyk, całe życie walczyłem z mitem "czerwonej Łodzi" i innymi stereotypami, które przylgnęły do mego rodzinnego miasta.
Zbliżająca się rocznica zwycięstwa nad bolszewikami jest dobrą okazją by rozprawić się z jednym z nich.
Chodzi mi o zarzut słabego, czy wręcz znikomego, zaangażowania łodzian w wojnę obronną 1920 roku.

A przecież w tamtych trudnych, ale i wspaniałych latach 1918-1920, łodzianie dobrze pamiętali czego oczekuje od nich ojczyzna budząca się do życia po 120 latach niewoli. Ich wysiłek tak oto podsumował – w zbiorze “Dla Polski” – Wojciech Lipiński:

"Że dobrze spełniliśmy wojenną swą dla Polski służbę świadczą mogiły naszych kolegów łódzkich, rozsiane od Łowczówka po Kostiuchnówkę oraz krzyże Virtuti Militari na piersiach pozostałych, którzy mieli szczęście do Niepodległej Polski w ciężkim swym marszu wojennym dojść."

To bowiem w powstałym w Łodzi 28 pułku Strzelców Kaniowskich – zwanym “pułkiem Dzieci Łódzkich” – znaleźli się pierwsi ochotnicy, których nie mogą się doszukać historycy się w swych wyliczankach dotyczących sierpnia 1920.
I nic dziwnego, bo ruszyli w bój już w listopadzie 1918 roku.
2 batalion tego pułku szedł walcząc od Chełma na Kowel,na Sarny i dalej pod Połonną, gdzie bohaterską śmiercią zginął kpt. Sułowski. Pod koniec stycznia pożegnał Łódź 3 batalion “Dzieci Łódzkich”. O obu tych łódzkich batalionach głośno było w Polsce w swoim czasie. 3 batalion został wysłany na odsiecz Lwowa. Wyparł Ukraińców z Sadowej Wiszni, a potem bił ich w Lubieniu Wielkim, Rohatynie, Kozłowie i innych miejscowościach, póki nie trafił na odpoczynek do Tarnopola. Było to już w lipcu 1919 roku i to wtedy utrwaliła się nazwa 28 Pułk Strzelców Kaniowskich “Dzieci Łódzkich”. Mało im było wojaczki z Ukraińcami to jeszcze trafili na północ, na front litewski i wpisali na listę stoczonych bitew m.in. Gołębie, Mariampol, Żukowszczyznę. Nastąpił potem odwrót wobec sowieckiej ofensywy, wtedy w historii pułku nowe się pojawiły pola bitew: Grodno, Lida, linia rzeki Szliny, Jabłonna, Ostrów. Pułk stracił w tych bitwach połowę swego składu, uzupełnił go i znów ruszył na bojowy szlak. Pomijając wiele pomniejszych, niepodobna pominąć najważniejszej bitwy – w obronie Warszawy.

Radzymin – ta nazwa i ta bitwa na zawsze już pozostanie w pamięci wielu łódzkich rodzin, których bliscy znaleźli się z bronią w ręku w miejscu, gdzie decydowały się losy Polski, a może i Europy.
W bitwie tej szczególna rola przypadła dowódcy jednego z batalionów 28 pułku, kpt. Stefanowi Pogonowskiemu. Poderwał batalion do ataku w najodpowiedniejszej chwili, a uderzenie było tak brawurowe i niespodziane, że rozproszyło “żelazny” 242 pułk, a potem sztab 27 dywizji sowieckiej w Wólce Radzymińskiej. Rosjanie wpadli w panikę, zostawili kilkuset zabitych oraz ważne dokumenty i materiały wojenne.

O tym natarciu i jego efektach tak później pisał w swojej książce “Wojna 1920 roku” gen. Lucjan Żeligowski:

"Rosjanie widzieli przed sobą swój cel prawie osiągnięty. Z pozycji ich było widać ognie i światła Warszawy. My broniliśmy naszej stolicy już z rozpaczą. Walczyły nie tylko armaty, karabiny i bagnety, ale serca i psyche obu armii. Oni byli zwycięzcami, my zwyciężonymi. Droga do Warszawy – stała otworem. Zdawało się, że bez przeszkody wejść może do niej nieprzyjaciel.
W tej chwili słaby batalion, nie czekając godziny ogólnego natarcia, o 1 w nocy atakuje punkt, który – jak się później okazało – stanowi najczulsze miejsce w armii rosyjskiej, centrum głównej arterii nieprzyjacielskiego ruchu naprzód. Straciliśmy wielu oficerów, którzy zginęli bohaterską śmiercią, jednakże śmierć Pogonowskiego, który w tym natarciu padł ranny śmiertelnie jest momentem historycznym. Według mego przekonania w tym miejscu odwróciła się karta wojny, nastąpił przełom psychiczny u nas i u Rosjan."

Niejako przy okazji odnotujmy także bohaterstwo innego łodzianina, uczestnika bitwy warszawskiej – poległego w bitwie pod Ossowem kapelana 236 pułku piechoty – księdza Ignacego Skorupki.

Ale znani z imienia i nazwiska bohaterowie to tylko kropla w morzu łódzkich żołnierzy i ochotników, o których milczy historia bitew i których nie dostrzegają podsumowania historyków i publicystów.
Czy naprawdę w owych lipcowych i sierpniowych dniach roku 1920 nie było wśród mieszkańców Łodzi chętnych do obrony śmiertelnie zagrożonej ojczyzny?
Nietrudno przeciwstawić się pochopnym sądom na ten temat.
Historyk wojskowości Tadeusz Bogalecki zauważa:

"Wśród zwycięzców było co najmniej 6 tysięcy mieszkańców Łodzi, głównie ochotników. Tylko w lipcu i sierpniu 1920 r. punkty werbunkowe przyjęły ponad 4 tysiące łodzian nie zobowiązanych do służby wojskowej."

W monografii Janusza Szczepańskiego pt. “Społeczeństwo Polski w walce z najazdem bolszewickim 1920 roku”, znajdują się solidnie udokumentowane dane dotyczące tworzenia Armii Ochotniczej latem 1920 roku. Można tam znaleźć następujące informacje:

"Wobec stale pogarszającej się sytuacji na froncie Sejm uchwalił pobór kolejnych roczników. Od 27 czerwca do 26 sierpnia 1920 r. wcielono do Wojska Polskiego 192 268 żołnierzy. Najlepsze wyniki poboru rekruta zanotowano w okręgu Poznań – 26 995. Dobre wyniki poboru zanotowano także w okręgu Łódź – 23 770 i Warszawa – 22 344. Oprócz poboru przymusowego latem 1920 ogłoszono zaciąg do Armii Ochotniczej wszystkich obywateli II Rzeczypospolitej, których nie obowiązywała służba wojskowa. Przyjmowano także poborowych, którzy otrzymali odroczenie: szeregowcy w wieku 17-42 lat, oficerowie do lat 50. Małoletni byli przyjmowani po przedłożeniu komisji zaciągu zezwolenia rodziców lub opiekunów. Każdy ochotnik przy wstąpieniu do Armii Ochotniczej zobowiązywał się do służby wojskowej na czas wojny, podpisując specjalną deklarację. Wówczas ochotnik uważany był za żołnierza armii regularnej. Otrzymywał takie same prawa, jak żołnierz pełniący służbę w wojsku z poboru."

O tym, jak na apele “Do broni! Ojczyzna w niebezpieczeństwie!” zareagowało społeczeństwo, tak pisze Janusz Szczepański:

"W obliczu bolszewickiego zagrożenia od 10 lipca do 30 września 1920 roku do Armii Ochotniczej tworzonej przez gen. Józefa Hallera zgłosiło się ponad 105 tys. ochotników. Liczba ochotników zgłaszających się do poszczególnych Dowództw Okręgów Generalnych była następująca: Warszawa – 28 527; Lwów 16 997; Łódź – 13 391."

Za Łodzią na liście tej znajdują się takie miasta jak Poznań, Kraków, Lublin czy Kielce.

W dalszej części tych szczegółowych, starannie zweryfikowanych statystyk i analiz znajdują się informację, że na terenie Łodzi do Armii Ochotniczej najwięcej zgłosiło się robotników – 6034 osób (45%), inteligencji oraz młodzieży szkół wyższych i średnich – 4954 (37%), rolników – 2123 (16%), osób bez zawodu – 280 (2%). Wśród ochotników dominowali mężczyźni w wieku 18-35 lat.

Na koniec chciałbym przytoczyć słowa Józefa Piłsudskiego, skierowane 23 października 1920 roku w Warszawie do przedstawicieli Łodzi, którzy wręczali Naczelnikowi Państwa dyplom obywatela honorowego naszego miasta. Naczelny Wódz wygranej Bitwy Warszawskiej nie kryjąc wzruszenia powiedział wtedy:

"Łódź jest miastem, bez którego państwo nasze byłoby pewnego rodzaju kaleką. W chwilach ciężkich, jakie kraj nasz cały przeżywał, nieraz zadawałem sobie pytanie: jak wybrnąć z położenia z miastem tak przemysłowym, a tak zrujnowanym jak Łódź. Dziś z radością stwierdzić mogę, że Łódź zdała egzamin dojrzałości społecznej i obywatelskiej, że wyróżniła się spośród wielu innych miast w Polsce."

Brak głosów