Będzie nam się powodziło z autostradami - czyli wróżka bez kuli

Obrazek użytkownika bez kropki
Gospodarka

W grudniowym numerze „Przeglądu Komunalnego”, w artykule prof. Krzysztofa Kasprzaka i prof. Beaty Raszki pt. „Problemy ochrony przeciwpowodziowej”, oprócz podstawowych prawd co to tego, jak zmniejszać rozmiary powodzi poprzez np. ograniczanie spływu powierzchniowego (nie betonować jak idioci, wszystkiego dookoła), czytamy m.in. o inwestycjach drogowych we Wrocławiu.
„Poważne trudności w ochronie (przeciwpowodziowej – dop. mój) niektórych miast stwarzają realizowane obecnie przed Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej EURO 2012 inwestycje komunikacyjne. We Wrocławiu trwa np. budowa obwodnicy południowo – wschodniej, przecinającej wszystkie koryta i poldery służące do przyjmowania fali powodziowej wchodzącej do Wrocławia. W rejonie odpływu budowana jest obwodnica autostradowa. Prace prowadzone od strony zarówno napływu fali, jak i jej odpływu stanowią wyraźne utrudnienie dla ruchu wody.”
I tak się teraz zastanawiam:
- Jak znowu ekolodzy (nie mylić z ekoterrorystami) podniosą ten temat, to zostaną wyklęci od ostatnich, że blokują rozwój i inne takie;
- Za jakie np. trzy lata, gdy Wrocław nawiedzi kolejna w tym ćwierćwieczu powódź tysiąclecia, media będą pełne labidzeń o takich: „jeju, takie straty, jeju, taki kataklizm, jeju taka tragedia, jeju, trzeba zalać osiedla, by ocalić arterie komunikacyjną, jeju, coraz bardziej zalewa tereny przed i za Wrockiem (no faktycznie, ciekawe czemu i w ogóle nikt tego nie połączy z faktem zmniejszenia kubatury polderów), jeju jeju, jeju.”;
Powyższych dwóch rzeczy jestem pewna. Za parę lat, jak wystąpi kolejna powódź, przypomnę się Redakcji i poproszę o etat wróżki. Kryształowa kula mi niepotrzebna. Wystarczą plany zagospodarowania przestrzennego lub ich brak.
Komentujących z góry przepraszam, że się będę mało udzielać w dyskusji - lecę przeciwpowodziowo (odśnieżnie itp.) ratować, co się da.
TFU!

Brak głosów

Komentarze

Wróżka bez kuli skojarzyła mi się w pierwszej chwili z taką poruszającą się o własnych siłach :).

A na poważnie - podobną sytuację obserwuję w Krakowie: szczęśliwie powodzi nie było, tzn. wały cudem wytrzymały, ale nie były ani podwyższane, ani remontowane od sam nie pamiętam którego roku.
W maju zabrakło chyba 20 centymetrów - i całe centrum miasta, na oko zamieszkałe przez 300 tysięcy ludzi "popłynęłoby". A wcale nie jest to najniżej położone miejsce w Krakowie...

Vote up!
0
Vote down!
0
#120106

Istotnie - o własnych siłach:). I się porusza i wróży;).
A problem jest szerszy, jak słusznie zauważasz.
Pzodrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#120107

A może rozwiązaniem jest budowa domów na palach.
Na świecie miliony ludzi żyje w takich domkach pobudowanych nad rzekami i na terenach zalewowych. Same korzyście z tego płyną. Państwo nie musi wydawać pieniędzy na budowę wałów przeciwpowodziowych, jak również na budowę dróg. Ludzi żyją zdrowiej, bo nie ma smogu z samochodowych spalin, przemieszczają się przy pomocy kanu albo pontonem, a zimą na łyżwach i saniach.
No i całoroczne atrakcje jak na wczasach, np. takie łowienie rybki z okna salonu podczas oglądania TV, siedząc wygodnie w skórzanym fotelu i popijając sznapsa.

Pozdrawiam

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#120176

I oczywiście, szampańskiej zabawy sylwestrowej :)

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#120177

W Skandynawii proponuje się otóż ludziom takie rozwiązania. Tj. na terenie zalewowym raczej się nie buduje a jak już ktoś musi, to ma do wyboru: dom-bunkier (ciężka konkstrukcja, odporna na "wypieranie" jej z gruntu przez wodę i oczywiście szczelna) lub... dom na palach (po wysokich schodach się do niego wchodzi). W przestrzeni między palami dopuszczalne jest zrobienie ścianek z blachy trapezowej (podobnego lekkeigo i taniego materiału) i trzymanie tam dosłownie byle czego (tj. nic wartościowego, nic szkodliwego dla środowiska itp). - Dzięki temu powodzie (np. w górskim terenie po ulewnym deszczu, roztopowe i in.) nie czynią istotnych szkód.
U nas też są takie tereny - zalewane na kilka do kilkuanstu godzin przez małe górskie potoczki, które po ulewnych deszczach zamieniają się (na tych kilka godzin w rwące Brahmaputry czy Amazonki). Tych parę godzin Szwed ma prawo przeczekać siedząc w domu i patrząc na igrajce rybcie:), potem wychodzi i eto wsio. - Żadnych strat.
Pod tym względem Indianie z Amazonii są od nas mądrzejsi:)
N.b. osobiście z widzenia znam teren, gdzie ta wstrętna biurokracja zrobiła otulinę parku i Naturę 2000 (jedno z siedlisk nad górskim potokiem) nie pozwalając się tam ludziom budować (asz paskudy jedne!). Dopuszczono (na tych paru hektarach) gospodarkę rolno-leśną, taką jak dotychczas. Efekt? Ano taki, że jak w tym roku mielim tam powódź, to jedno co tamtejsi stracili, to było siano z tych łąk. Wiem, że dla rolnika strata siana, to duży problem. Jednak na pewno mniejszy niż utrata dorobku całego życia.
W ten sposób biurokracja;) uratowała ludzi przed ich własną głupotą:) (bo się tam masowo chcieli budować - no romantyka taka - ustronie nad ruczajem, kląskające ptaszki i inne takie). MNiejsza o biurokrację - to jest jeden ze sposobów "radzenia sobie z powodziami". Powodzi NIE DA się uniknąć. Jedno co tak na prawdę możemy robić, to minimalizować ich skutki.
Domy na palach i niezabudowywanie polderów, to jedne z prostszych rzeczy, które możemy/należałoby zrobić.
Pozdrowienia!
Udanej zabawy - wzajemnie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#120264

Ależ ja całkiem poważnie o tych palach, wędkach i rybkach :)
Na przykład w delcie Mekongu, w sporej części Tajlandi, w dorzeczu Amazonki rybki łowi się prosto z okna a nawet hoduje w kojcach pod podłogą :)
A tak zupełnie poważnie to, domy na palach, pływające domy-barki to w przyszłości skuteczne rozwiązania budownictwa w Polsce na zagrożonych terenach. Tylko jest pewien szkopuł- nie z tą jednojajeczną ekipą rządową.

Pozdrawiam

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#120412

To dobrze;). Ja też na poważnie. To kwestia podejścia do problemu - zgodnie z naturą (dom na palach w terenie zalewowym), lub wbrew naturze (wały, tamy, wały jako wyłączne rozwiązania - skutkiem tego: woda wylewa tam, gdzie nigdy wcześniej nie wylewała(!), ludzie z terenów chronionych żyją w poczuciu fałszywego bezpieczeństwa a jak wał przewrie, to jest tragedia, dramat i koszmarne straty).

Vote up!
0
Vote down!
0
#120422

Właśnie. Rozwiązaniem jest obserwowanie, wsłuchiwanie się i dopasowywanie do natury, nie zaś chęć ingerencji w nią i zmiany za wszelką cenę.
Przyłączam się do pomysłu etatowej redakcyjnej wróżki :)

Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#120450

Krzysztof J. Wojtas
Jechałem sobie autobusem nową, dobrą drogą z Kaszgaru w kierunku Tybetu. A tu co jakieś 2 km autobus skręcał w pole i objeżdżął jakąś przeszkodę.
Przepytałem sąsiada na okoliczność.
No 2 lata wcześniej zbudowano tę drogę. Tyle, że od Kara Korum cały teren jakieś 150 km jest pełzającym gruntem, po którym w czasie wiosennych roztopów, powerzchniowo spływa woda.
Zrobiono przepusty, co ok. 1o km. Tyle, że woda nie uznała takiego rozwiązania i trzeba było wszystko przerabiać - dając teraz przepusty, co ok. 1- 2 km.

To chyba jakiś podobny przyklad.
Chiny mają starą cywilizację; ile musimy jeszcze przejść, aby zdobyć ich doświadczenia
;-)))

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#120155