"Zostaliśmy porzuceni przez elity" - rozmowa z Edwardem Szwajkiewiczem, uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu
Ludzie reżimu PRL już byli przygotowani do skoku ku przemianom gospodarczym. Nie myśleli o zagrożeniu politycznym ze strony stoczniowców - uważa Edward Szwajkiewicz, uczestnik obrad Okrągłego Stołu.
Rozmowa z Edwardem Szwajkiewiczem, w 1989 r. uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu, m.in. w zespole ds. pluralizmu związkowego
Artur S. Górski: 4 czerwca 1989 roku odbyły się w Polsce wybory, które były jednym z elementów polskiej transformacji. Czy było warto siadać kilka miesięcy wcześniej do Okrągłego Stołu z ludźmi upadającego reżimu?
Edward Szwajkiewicz: Mimo licznych wątpliwości, które pojawiały się z biegiem czasu, wiem, że warto było. Naszym celem było przywrócenie NSZZ „Solidarność” i prawa do działalności związkowej. Nie było pewności, że system upadnie i PZPR odda władzę. Powtórzę, że naszym celem było przywrócenie „Solidarności”. Tym kierowaliśmy się strajkując w maju, w sierpniu, we wrześniu 1988 roku. W 1989 roku władza jeszcze się trzymała.
Przecież PZPR władzy nie oddała, zostawiając sobie po wyborach z 4 czerwca resorty siłowe w rękach generałów Kiszczaka i Siwickiego oraz gwarantując prezydenturę dla szefa WRON generała Wojciecha Jaruzelskiego…
Naszych przedstawicieli wydarzenia przerosły. Tak myślę, że otrzymali nawet nazbyt dużo. To prawda , ze kluczowe resorty pozostały w rękach generałów. Ludzie PZPR wiedzieli, ze systemu nie da się uratować. Poszli na ustępstwa, ale zostawili sobie ochronę, by krzywda im się nie stała. Stronie solidarnościowej pozostawili zaś problemy gospodarcze. Musieliśmy to dźwignąć.
Przy Okrągłym Stole miał pan pilnować by Stocznia Gdańska nie została doszczętnie zlikwidowana. Kondycja stoczni po wielu zakrętach i bojach jest dzisiaj mizerna. Wraca pytanie – czy warto było?
Pod koniec października 1988 premier Mieczysław Rakowski podjął decyzję o likwidacji Stoczni Gdańskiej im. Lenina. To była zemsta rządu PRL i cios w ideę porozumienia. Nie mieliśmy wpływu na los zakładu. Nie uratowaliśmy stoczni. Nie odwróciliśmy decyzji Rakowskiego. Owszem był taki tekst spisany w Magdalence, który niczego nie wnosił. Zapisane w nim zostało, że owszem jak się sytuacja unormuje, okoliczności pozwolą, kondycja gospodarcza będzie lepsza to temat stoczni wróci. Nikomu na stoczni nie zależało.
Nikomu ze strony ówczesnej władzy, bo może dawni działacze PZPR obawiali się załogi? Czy też nie zależało nowej elicie, która na stoczniowych barkach parła ku władzy?
Ludzie reżimu już byli przygotowani do skoku ku przemianom gospodarczym. Nie myśleli o zagrożeniu politycznym ze strony stoczniowców. Byli zajęci sobą. Już zajmowali miejsca w gospodarce. Dawał im komfort ten stan, w którym resorty siłowe były ciągle w rekach dawnych towarzyszy. W nowych warunkach dramatycznie zmieniła się sytuacja finansowa stoczni, Nowa elita nie udźwignęła tematu stoczni. Zwracaliśmy się przecież i do Lecha Wałęsy o interwencje, o pomoc. Zbył nas mówiąc, że nic nie może, że to nie jego kompetencja, że jest wolny rynek. Zostaliśmy zostawieni sami sobie. Później inne stocznie jak Stocznia Gdynia S.A., Stocznia Szczecińska, będące w podobnej sytuacji, zostały przed upadłością uratowane dzięki pomocy rządu polskiego. Co prawda tylko tymczasowo i dzisiaj ich nie ma…
Dzisiaj na terenach Stoczni Szczecińskiej i Stoczni Gdynia są strefy ekonomiczne, działa bankomat… Ironia losu, znak czasu?
To co nam zostało trudno nazwać przemysłem okrętowym. Pewnie, że nieźle funkcjonują Stocznia Remontowa, Stocznia Północna, że gdzieś buduje się piękne jachty, ale nie ma przemysłu okrętowego. Mamy dostęp do morza, mamy, czy raczej mieliśmy potencjał, Powinniśmy wiec ruszyć „z kopyta”. Tak się nie stało. Ta tak zwana nasza władza brała co mogła garściami, a nam zostawiła problemy. Nam, ludziom w kopalniach, w hutach, w stoczniach. Zostaliśmy przez elity, wykreowane przy naszym udziale w 1989 roku, porzuceni…
Rozmawiał Artur S. Górski
Edward Szwajkiewicz - od 1974 do 1989 był zatrudniony w Stoczni Gdańskiej im. Lenina jako technik elektryk. W 1980 wstąpił do „Solidarności”. Po wprowadzeniu stanu wojennego uczestniczył w strajku na terenie SG, zaangażował się w działalność podziemnych struktur związku. W sierpniu 1988 został wiceprzewodniczącym Komitetu Strajkowego. Do 2001 wchodził w skład prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „S”, był m.in. jego sekretarzem.
http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/zostalismy-porzuceni-przez-elity,7654529448
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 495 odsłon