Wszyscy jesteśmy insurgentami
Rozmowa z prof. Krzysztofem Koehlerem, badaczem literatury, poetą, scenarzystą.
Jak odniósłby się Pan do hasła "Wszyscy jesteśmy powstańcami"? Czy rzeczywiście można tak o nas, Polakach, powiedzieć?
– Myślę, że trzeba tu wyszczególnić dwa aspekty zbiorowej świadomości Polaków: z jednej strony długie trwanie naszej tożsamości w okresie przedrozbiorowym oraz to, co ukształtowało się po utracie niepodległości. W czasach I Rzeczypospolitej wśród szlachty rozpowszechnił się wizerunek szlachcica – obywatela, ale i rokoszanina. Widzimy w piśmiennictwie z tamtej epoki, że obywatel‑rokoszanin krytycznie patrzy władzy na ręce. W XVII wieku szczególnego znaczenia nabiera pojęcie absolutum dominium. Stąd naturalna nieufność republikańska i wolnościowa do – faktycznych czy urojonych – absolutystycznych zabiegów monarchy. Z drugiej jednak strony mamy postawę rokoszową w stylu Zebrzydowskiego czy Lubomirskiego, która to postawa źle się nam kojarzy, bowiem jest w niej wątek anarchistyczny. Gani to, na przykład, Skarga, piętnujący myślenie o wolności jako o kategorii absolutnej, która wyrasta ponad polis, ponad obowiązki wobec wspólnoty. I jedna, i druga tendencja to nasza tradycja: na dobre i na złe.
Jak ten konflikt pomiędzy władzą a libertas rozumiała szlachta?
– Otóż właśnie różnie. Z jednej strony chętnie przyznawano się do myślenia, że wolności zagraża każda władza, nawet władza monarchy wybranego na polu elekcyjnym. Władza domaga się kontroli, na tym ma opierać się proces polityczny. Ale był w tym myśleniu jakiś pierwiastek chorobliwej podejrzliwości: bywało, że króla postrzegano jako postać otoczoną zgrają zagranicznych doradców, np. jezuitów, którzy spychają monarchę na pozycje absolutystyczne. Widać to przy okazji rokoszu Zebrzydowskiego i roli, jaką w oczach rokoszan odegrał ksiądz Skarga.
Z drugiej jednak strony świadomość rokoszowa nie jest świadomością powstańczą, bowiem rokosz miał ciągle jakiś wątek legalistyczny. Postrzegano go bowiem jako wystąpienie nie przeciwko władzy, ale przeciwko wynaturzeniom władzy. Mamy wielkie bogactwo utworów literackich, w których ten temat jest obecny.
Zmieniło się to po utracie niepodległości. W mojej książce o dworku w kulturze szlacheckiej napisałem, że szlachta w chwili utraty przez Polskę niepodległości miała odczucie wyalienowania. W ciągu jednej nocy stała się podmiotem obcych praw – praw zaborcy. Prowadziło to do stanu egzystencjalnego przerażenia: nie jestem już obywatelem Rzeczypospolitej! A zatem kim ja właściwie jestem? Co powinienem robić? Jak się ocalić?
http://www.pismo.poloniachristiana.pl/Wszyscy-jestesmy-insurgentami,32,0,968,1,PCH,numer.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 241 odsłon