Wrzesień 1939 na Pomorzu. Wspomnienia Antoniego Tarnowskiego

Obrazek użytkownika wilre
Artykuł

( )

Nieprawdą jest, że do naszej kawalerii przeznaczono najlepszych rekrutów. Komisje werbunkowe w przydziale broni kierowały się wzrostem, ciężarem i cechami fizycznymi poborowego. Nie miała też znaczenia przynależność do którejś z mniejszości narodowych. Mieliśmy dobrą zawodową kadrę podoficerską, zdyscyplinowaną, wyszkoloną, silnie z nami związaną, ambitną i zewnętrznie dobrze się prezentującą. Młodsi oficerowie byli już prawie wszyscy wychowankami Grudziądza. Podchorążówka ta wypuszczała absolwentów z wpojonym przekonaniem, że dla ułana nie ma rzeczy niemożliwych, byleby tak jak na zawodach hippicznych zachować kierunek i mieć serce na przeszkodę. Wychodzili stamtąd podporucznicy dufni niekiedy ponad miarę we własne siły, podciągnięci fasoniarze, przeświadczeni o prymacie swojej broni. W Szkole naśladowano tradycje carskich kornetów, a rosyjska kawaleria cieszyła się największą popularnością. Ich pochodzenie społeczne było wielce zróżnicowane, jednak ze wsi był niewielki procent. Oficerowie rezerwy w większości stanowili element ziemiański, wyrosły z rodzin o tradycjach żołnierskich, tych co dobrze czują się na koniu w polu i przyzwyczajeni są do rozkazywania. Starsi oficerowie to byli beliniacy i dowborczycy, uczestnicy pierwszej wojny światowej, szarż pod Rokitą, Krechowcami i Jazłowcem, ludzie z których wielu w siodle przemierzyło pół Europy i Azji, którzy odbyli dziesiątki bitew i zaznali wiele wspaniałych przygód. Ostatnia wojna 1918 – 20, zwycięskie walki z Budionnym – okryły ich bliznami i krzyżami, wyniosły na wysokie stanowiska i utwierdziły w przekonaniu, że zwyciężać będziemy dalej. Wszyscy – począwszy od ostatniego ułana – wiedzieli, że dla mężczyzny najpiękniejszą śmiercią jest śmierć w szarży. Tak wyglądała nasza kawaleria i chociaż we wrześniu cofała się, osiągnęła daleko większe sukcesy niż możnaby oczekiwać, biorąc pod uwagę prymitywną broń i sprzęt i brak wszystkich innych warunków, koniecznych do prowadzenia regularnej wojny. W kilka lat później ci sami ludzie wyposażeni w nowoczesny sprzęt rozbijali wypróbowane dywizje niemieckie.

( )

Rozdział 2
Nadszedł sierpień, w roku tym suchy, cichy i upalny. Po znojnych dniach pracy, siedząc na tarasie w otoczeniu rodziny chłonąłem rześkie, wieczorne powietrze, ciesząc się tymi godzinami i mając pełne przeświadczenie o ich krótkotrwałości. Przyspieszyłem pracę w polu i uzgodniłem z żoną wszystkie sprawy, aby wiedziała jak zarządzać, gdy pozostanie sama.
Jakoś w dniu 24 sierpnia sołtys przywiózł mi kartę mobilizacyjną z rozkazem natychmiastowego stawienia się w Grudziądzu w 18. Pułku Ułanów Pomorskich. W ciągu kilkunastu minut byłem już w mundurze i żona domykała walizkę z żołnierską wyprawą. Już raz wyjeżdżałem na wojnę, jako szesnastoletni ochotnik latem 1920 roku. Wtedy żegnali mnie Rodzice, teraz ja żegnałem żonę i dziecko. Razem ze mną wyjeżdżali mój włodarz Michał Tralewski i oborowy. Wyjechawszy poza folwarczną bramę miałem pełną świadomość, że otwiera się przede mną nowe życie i że zaczynając je, trzeba wyrzucić za siebie wszystkie wątpliwości i zmartwienia starego życia. Odjeżdżałem w dobrym nastroju, pod wrażeniem oczekujących mnie przygód i wrażeń, bujnego życia na koniu i przy szabli, w dobrej koleżeńskiej kompanii i – daj Boże – na niemieckiej ziemi.
 

.FOT Media

CAŁOŚĆ:  SEE

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.4 (3 głosy)