W Rosji nadciąga burza
W bajki o tym, że kryzys Rosji nie dotknie, nikt już nie wierzy. – Grożą nam masowe protesty – twierdzą eksperci.
Ich przedsmak widzieliśmy w weekend. We Władywostoku, Barnaulu, Błagowieszczeńsku i innych miastach Syberii wrzało. Na ulicach OMON rozganiał demonstrantów. Kilkaset osób trafiło za kratki. Protestowali kierowcy, wściekli, gdyż rząd, by ratować rodzimy przemysł samochodowy, podwyższa cła na zagraniczne auta. – Podnoście poziom życia, a nie cła – wykrzykiwało blisko tysiąc kierowców we Władywostoku. – Wiele ludzi zarabia na życie, handlując japońskimi autami – tłumaczy „Rz” mieszkanka Władywostoku Olga Kiriłowa. – Na razie protesty nie mają masowego charakteru, ale to groźny sygnał – mówi „Rz” politolog Aleksiej Makarkin. Przez całą prezydenturę Władimira Putina słowo „protest” było w Rosji praktycznie nieznane. Do poważnych demonstracji doszło tylko w 2005 r., gdy władze zastąpiły ulgi emeryckie wypłatami pieniężnymi. Rosjan nie wyciągną na ulicę natchnione odezwy demokratów, ale mobilizują się, kiedy uderza się ich po kieszeni. – Rok 2009 będzie rokiem protestu i otrzeźwienia. Ludzie zrozumieją, kto nimi rządzi – mówi „Rz” jeden z liderów opozycji Borys Niemcow.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 383 odsłony