Stalinowskie katownie. Przeszli przez piekło

Przesłuchania ciągnęły się dniami i nocami, bez chwili snu. - Potrafili trzymać człowieka na górze cztery, pięć dób - wspomina w rozmowie z WP mjr Waldemar Nowakowski, ps. Gacek, były żołnierz AK, powstaniec warszawski. Stalinowscy oprawcy polewali więźniów lodowatą wodą, sadzali odbytem na nodze od krzesła. - Koledzy, którzy przeżyli Oświęcim, a potem przechodzili komunistyczne tortury, mówili, że niemieckie były łagodniejsze. To było jak makabryczny sen
Skorupka, uczestnik akcji "Burza", został aresztowany w połowie 1945 r. Na ulicy, z bronią w ręku, podczas akcji wymierzonej w Urząd Bezpieczeństwa. Nowakowski, syn mjr. Władysława Nowakowskiego ps. Żubr, dowódcy akowskiego zgrupowania na Żoliborzu w czasie powstania warszawskiego był sanitariuszem i łącznikiem w zgrupowaniu "Waligóra". Na początku 1949 r. wraz z kolegami postanowił wysadzić w powietrze tzw. błękitny pociąg kursujący między Berlinem a Moskwą. UB aresztowała go dwa lata później.
Obaj byli więzieni w więzieniu karno-śledczym Warszawa III, zwanym potocznie "11 listopada" lub "Toledo". Skorupka 9 listopada 1945 r. w procesie kiblowym dostał karę śmierci. 36 dni spędził w celi śmierci, w 18. dniu jego pobytu pozorowano egzekucję. Żyje, bo wyrok śmierci zamieniony został przez Bolesława Bieruta na 10 lat więzienia. Podstawą ku złagodzeniu wyroku było zabicie przez Skorupkę w akcji bojowej 22. pułku AK dwóch gestapowców: SS-Sturmscharfuehrera Ludwika Krafta - szefa niemieckiej policji kryminalnej w Siedlcach oraz jego kierowcy, Alfonsa Mantza (również SS-mana), odpowiedzialnych za likwidację getta siedleckiego. Skorupka wyszedł na wolność w 1953 r., po ośmiu latach odsiadki. Nowakowski po dwóch latach śledztwa został skazany na sześć lat więzienia. Na wolność wyszedł po trzech.
Cela skazanych na śmierć w więzieniu praskim znajdowała się na pierwszym piętrze, egzekucje odbywały się w co najmniej dwóch miejscach: w specjalnym bunkrze śmierci (dwie piwnice na dziedzińcu więzienia) oraz poza budynkiem więziennym w załomie muru. Wmurowano tam szynę, na której wieszano skazańców. Zwłoki zamordowanych chowano na terenie więzienia, dla zatarcia zbrodni na jednej ze zbiorowych mogił posadzono drzewa, na innej zaś postawiono bloki mieszkalne. Chowano też potajemnie na cmentarzu na Bródnie lub pod murem cmentarza. Naczelnikiem więzienia (zapewne pierwszym) od lutego do lipca 1945 r. był kpt. Jerzy Szymonowicz, od 27 sierpnia 1946 do 30 lipca 1947 r. Czesław Zdunek, od 15 grudnia 1947 do 1 grudnia 1949 r. por. Alojzy Stolarz, od 1950 do 1 czerwca 1951 r. por. Marceli Kamiński, od 1 czerwca 1951 do 1 grudnia 1954 r. kpt. Saul Wajntraub. W latach 70. więzienie zostało rozebrane. Obecnie w miejscu, w którym się znajdowało, na wysokości skrzyżowania ul. Namysłowskiej i Brechta, stoi pomnik upamiętniający ofiary zbrodni komunizmu oraz bloki mieszkalne.
http://historia.wp.pl/title,Stalinowskie-katownie-Przeszli-przez-pieklo,wid,17299087,wiadomosc.html?ticaid=114702
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 520 odsłon
Komentarze
Stalinowskie katownie.
3 Marca, 2015 - 01:07