SS-man z KL Auschwitz, który zdał egzamin z człowieczeństwa

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

Urodził się jako Edward Lubusch. Zmarł jako Bronisław Żołnierowicz. To historia SS-mana z KL Auschwitz, który ryzykował życiem, by pomóc więźniom; bielszczanin, który w przedsionku piekła nie wyrzekł się człowieczeństwa.

Na styku kultur

Na świat przyszedł 22 lutego 1922 roku. W Bielsku, gdzie mieszkali jego rodzice, aż 60 procent obywateli deklarowało wówczas narodowość niemiecką, a jedynie co czwarty przyznawał się do polskości. Trzecią narodowością pod względem liczebności byli Żydzi. Matka Lubuscha była Polką; cenioną w mieście położną. W książce adresowej z 1937 roku widnieje wpis: Lubusch Berta, egzaminowana akuszerka, ul. Mostowa 1. Ojciec był Niemcem.
Edward biegle posługiwał się językami polskim i niemieckim. Młodość spędza w mieście, które do wybuchu II wojny św. przepełnione jest kulturą trzech narodów. Choć trudno mówić o sielance, do drastycznych tarć między mieszkańcami na tle narodowym w Bielsku nigdy nie doszło. Niewykluczone, że to właśnie doświadczenia rodzinne z wielokulturowym miastem w tle, wpłynęły na jego późniejsze zachowanie wobec więźniów największego niemieckiego obozu zagłady.

Zdaniem żyjącego do dzisiaj Franciszka Kramarczyka, kolegi Lubuscha ze szkolnej ławy w bielskiej szkole zawodowej, zawsze czuł się on bardziej Niemcem, niż Polakiem. Dał temu upust w 1939 roku. W szkole większość uczniów stanowili Niemcy. - W kwietniu nauczyciel ogłosił rozporządzenie, że nie wolno w szkole mówić po niemiecku i polecił nam Polakom pilnować, żeby Niemcy stosowali się do tego rozporządzenia. Ustawiliśmy się do wyjścia na strzelnicę. Usłyszałem, jak stojący ze mną Edward Lubusch rozmawia po niemiecku. Odwróciłem się do nich i upomniałem go, że przecież nie wolno mówić w szkole po niemiecku. On mi na to odpowiedział: „Polska mowa jest do rzyci, a niemiecka…”. Nie dokończył zdania, bo uderzyłem go w twarz tak, że zalał się krwią. Wtedy może ja dla niego stałem się wrogiem, bo mógł się czuć poszkodowany. Wyrzucono go ze szkoły – opowiedział Kramarczyk historykom z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, gdy trzy lata temu składał relację dotyczącą Niemca.

Już w czasie wojny, SS-man Edward Lubusch próbował odnaleźć Kramarczyka w Bielsku, w podoświęcimskich Bielanach, w których Polak mieszkał, a także lokomotywowni w Monowicach, gdzie pracował. Rozpytywał o Kramarczyka, który raz po raz przeżywał chwile grozy widując poszukującego go Niemca w mundurze SS. Lubusch dotarł do jego zwierzchnika, Niemca o nazwisku Szunder lub Schunder. Majster zdenerwował się i zagroził SS-manowi doniesieniem do Gestapo, jeśli nie da spokoju jego podwładnemu. W 1944 roku Kramarczyk stracił z oczu

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

Dlaczego Edward Lubusch postępował podczas wojny tak, a nie inaczej? Co nim kierowało? Dlaczego ryzykował życiem, by pomóc więźniom Auschwitz? I dlaczego tak bardzo bał się po wojnie? Zdaniem dra Adama Cyry nie robił tego dla pieniędzy. „Żadna kwota nie była w stanie zrekompensować ryzyka jakie ponosił” – powiedział. Więźniowie, poza jedną wypowiedzią Wiesława Kielara, który przy okazji ucieczki Galińskiego wspomniał, że Lubusch chciał 200 dolarów, nigdy nie wspominali, by domagał się pieniędzy za pomoc. To bezdyskusyjnie jasna postać. Być może o jego zachowaniu zdecydowała – jak się wyraził były więzień Artur Krzetuski - „polska podszewka”. Jak mówił, „Wyłaziła ona z Lubuscha szczególnie, kiedy się upił. Śpiewał wówczas w obozie Auschwitz na cały głos Jeszcze Polska nie zginęła. Trzeba mu było gębę zatykać, żeby nie narobił nam biedy” – wspominał Krzetuski. Inną historię opowiadał długoletni więzień Auschwitz i Mauthausen, a później wielkoletni dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Kazimierz Smoleń. Przytoczył ją dr Adam Cyra: „Pewnego razu pijany Lubusch zaczął strzelać do portretu Hitlera. Na szczęście więźniom udało się go w porę obezwładnić. W nocy jeden z nich zatuszował dziury pozostawione przez kule. Rano obraz wyglądał jak nowy. Żaden z przełożonych Edwarda Lubuscha nie dowiedział się incydencie”. Więźniowie starali się chronić SS-mana, który był dla nich ludzki. Ponoć sam Edward Lubusch, gdy jeszcze nosił SS-mański mundur i na własne oczy widział piekło Auschwitz miał powiedzieć do polskich więźniów, że gdy widzi to, co się dzieje w Auschwitz, to wstydzi się, że jest Niemcem. Joanna Dolęga–Semczuk, wnuczka SS-mana z Auschwitz, który w ekstremalnych warunkach zdał egzamin z człowieczeństwa, mówiąc o nim podkreśliła: „Jestem z dziadka dumna”. ]]>http://dzieje.pl/aktualnosci/ss-man-z-kl-auschwitz-ktory-zdal-egzamin-z-...]]>
Vote up!
1
Vote down!
0
#1464572